Profesor Mariusz Rutkowski: Nazwy utrwalają świat wartości [ROZMOWA]

2021-01-25 11:56:20(ost. akt: 2021-01-25 09:26:22)

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Zjawisko powrotu imion tradycyjnych to swoisty fenomen, ale jego skala każe na to patrzeć jako na przejaw jakichś głębszych społecznych potrzeb — mówi prof. Mariusz Rutkowski, dyrektor Instytutu Językoznawstwa UWM w Olsztynie.

— Jest pan członkiem Rady Języka Polskiego. Jeden z mitów związanych z jej funkcjonowaniem dotyczy wydawania przez nią zezwoleń na nadanie określonych imion.
— Jeśli to rzeczywiście mit, to musi też zawierać jakiś element prawdy. Rada Języka Polskiego wydaje opinie w różnych kwestiach językowych, zasadniczo formułowane przez instytucje państwowe — to jest jej zadanie wynikające z ustawy o języku polskim. Trafiają zatem również do rady różne prośby z urzędów stanu cywilnego, związane z wątpliwościami, czy można nadać dziecku jakieś imię, o które wnioskuje obywatel. Zaznaczam jednak, że rada nie wydaje zezwoleń, a jedynie formułuje opinię językoznawczą na temat jakiegoś imienia. Opinię taką wykorzystują potem kierownicy USC przy wydawaniu decyzji.

— O co najczęściej pytani są członkowie rady? Czego dotyczą wątpliwości rodziców wybierających imiona dla swoich dzieci?
— Do mnie osobiście trafiają najczęściej właśnie pytania o imiona i nazwiska, zapewne z racji moich publikacji na ten temat i zainteresowań naukowych. Schemat jest zwykle następujący: do urzędu trafia wniosek o nadanie imienia, które wydaje się nietypowe, niezgodne z tradycją, dziwaczne, czasem wręcz nieprawdopodobne. Mnie trafiły się na przykład takie propozycje do zaopiniowania, jak Lucyfer, Jezus, Kmitah, Dejmon, Jantoni (od człowieka, który nosi dwa imiona Jan Antoni). Każde z nich wymagało indywidualnej analizy, związanej nie tylko z formą językową, ale również konotacjami, które mogą się wiązać z jego używaniem. Poza kwestiami imion i nazwisk opiniowałem też inne rzeczy, na przykład wniosek, złożony do Urzędu Patentowego o zastrzeżenie prawne słowa patointeligencja. Jak widać, kreatywności językowej Polakom nie można odmówić.

— Niektórzy rodzice nie są przesadnie kreatywni, chcą po prostu, by ich dziecko oficjalnie nazywało się nie „Alicja”, lecz „Ala”. Co wtedy?
— Ustawa zasadniczo blokuje możliwość nadawania form zdrobniałych, podobnie jak ośmieszających oraz nieprzyzwoitych. W praktyce zdarzają się jednak takie imiona, być może urzędnik nie skojarzył danej formy z imieniem pełnym i nie potraktował jako zdrobnienie, tylko jako osobne imię. Są więc w użyciu imiona typu Ala, Iza, a nawet Kasia czy Lidzia. Mało ich, ale są.

— Zabawmy się w socjologów. O czym świadczy powrót tradycyjnych, jeszcze dekadę temu uznawanych za staroświeckie, imion?
— Rzeczywiście, zjawisko powrotu imion tradycyjnych to swoisty fenomen, ale jego skala każe na to patrzeć jako na przejaw jakichś głębszych społecznych potrzeb. Chyba nie jest to ckliwy sentymentalizm i chęć powrotu do imion przodków, bo na przykład ktoś kochał babcię czy dziadka. Widziałbym tu raczej przejaw szerszych procesów kulturowych, związanych ze współczesnością. Pierwszy to swoista reakcja na globalizację, która ma swoje odbicie w różnych formach kultywowania rodzimych (by uciec od słowa: narodowych…) tradycji: te wszystkie Franki, Zosie czy Stasie mają dać odpór narastającej fali wzorców obcych, zwłaszcza anglojęzycznych. Zosia jest tu polską odpowiedzią na Dżesikę czy Jennnifer, które były popularne dwadzieścia kilka lat temu, po otwarciu kraju na Zachód i zachłyśnięciu się światowością. Drugi proces to próba zatrzymania starego świata, który jest znany, oswojony, a więc bezpieczny. W czasach pędzącej cywilizacji i wciąż nowych trendów chcemy mieć coś znanego, stałego. Można się tu mądrze odwołać do wprowadzonego przez Zygmunta Baumana pojęcia retrotopii, a więc próby naprawiania świata przy wykorzystaniu modeli starego porządku — przynajmniej na poziomie symboli, imion właśnie.

— Myślę, że każdy, kto prześledzi listę opinii i odpowiedzi RJP na zapytania internautów, będzie miał swoją listę ulubionych nietypowych imion. Mnie ujęło imię Yoda. Rada opublikowała w tej sprawie opinię, a potem i oświadczenie, w którym skomentowała nieprawdziwe doniesienia medialne na temat tej opinii. Domyślam się jednak, że w sprawie Yody byliście państwo dość zgodni, a czy pojawiały się ostatnio jakieś imiona, co do których trudno wam było sformułować odpowiedź?

— Akurat ostatnio kwestia imion nie była jakoś szeroko dyskutowana, wnioskuję, że przedstawiane sukcesywnie ekspertyzy nie budziły większych reakcji. Dyskusje toczą się za to w wielu ważnych kwestiach ogólniejszych, związanych z użyciem języka. Ostatnio „na tapecie” były problemy języka niedyskryminującego, takiego, który nie obraża, nie rani, nie powoduje dyskomfortu — przede wszystkim w związku z określaniem różnych osób czy grup, które się w jakiś sposób wyróżniają. To może być kwestia koloru skóry, pochodzenia, orientacji seksualnej czy niepełnosprawności. Rada stara się znaleźć odpowiedzi na te trudne, bo naruszające nasze językowe przyzwyczajenia i wyobrażenia zagadnienia. A nie ma tu jednoznaczności czy pełnej zgodności, dlatego też te rozmowy są z jednej strony pobudzające i inspirujące, a z drugiej — niełatwe.

— Jest pan szefem Instytutu Językoznawstwa na Wydziale Humanistycznym UWM, więc ma pan bezpośredni wgląd w to, co zajmuje młodych filologów. Jakimi zagadnieniami z obszaru języka chcą się zajmować? Mówiąc kolokwialnie: co ich kręci?
— Uogólniając i bardzo zawężając można odpowiedzieć, że kręci ich to, co obserwują w języku na co dzień. W tematach prac licencjackich czy magisterskich pojawiają się zagadnienia języka mediów, języka publicznego, internetowej odmiany języka czy też polszczyzny w nowych mediach. Zawsze studenci chcieli analizować teksty ulubionych wykonawców muzycznych czy językową warstwę utworów literackich. Na ogół wsłuchujemy się w ten głos, mając świadomość, że o wiele przyjemniej i bardziej twórczo pracuje się nad tematem, który się lubi i który się samemu wybrało.

— A skoro o twórczych badaniach mowa... Zajmował się pan m.in. zmianami nazw ulic po ustawie dekomunizacyjnej. W Olsztynie przekonaliśmy się, że takie zmiany nie są łatwe. Ma pan jakąś uniwersalną dobrą radę dotyczącą tego, jakie nazwy nadawać?
— Akurat ustawa z 2016 roku nie dawała specjalnego wyboru samorządom, które były zmuszone do zmiany ulic kojarzących się (inna sprawa: nie zawsze w oczywisty sposób) z ustrojem komunistycznym. Temat jest bardzo wrażliwy społecznie, bo dotyka wielu warstw niezwykle delikatnych: tożsamości społecznej, oswajania przestrzeni, pamięci zbiorowej czy wręcz mitologii narodowej. Zmiany w tej materii należy wszechstronnie rozważać i wprowadzać z namysłem i szacunkiem dla mieszkańców, dla których jest to ich własna przestrzeń: ulica, plac. Nazewnictwo miejskie kształtowało się równolegle do różnych procesów społecznych, historycznych czy gospodarczych. Nie dam pani teraz jednoznacznej odpowiedzi, jak nazywać przestrzeń w sposób optymalny. Zauważmy, że nazwy są na tyle ważne dla osób, które sprawują władzę, że często podejmują one działania zmierzające do ich zmiany w duchu odpowiadającym wyznawanej ideologii czy wartościom. To zresztą nienowe, już Konfucjusz miał powiedzieć, że pierwszą rzeczą, jaką by zrobił po objęciu władzy, byłaby zmiana nazw. Nazwy przecież tworzą i utrwalają świat ludzkich wartości, który jest potem w sposób niezauważalny reprodukowany i symbolicznie odtwarzany w sytuacjach, kiedy się nimi posługujemy. Ustrój komunistyczny doskonale to rozumiał, dlatego naznaczał przestrzeń miejską na potęgę, ba, nawet całe miasta zmieniały swoje tradycyjne nazwy: był przecież przez parę lat Stalinogród w Polsce. To ciekawe, że pani o to pyta, bo akurat zagadnieniu nazewnictwa miejskiego zamierzam się bliżej przyjrzeć w planowanych na kilka najbliższych lat badaniach. Chcę przyjrzeć się polskim nazwom upamiętniającym w kontekście kultury, tradycji, wartości i preferowanych postaw i wzorców. Zakładam, że takie całościowe spojrzenie na polskie uniwersum nazewnictwa miejskiego przyniesie kilka ciekawych obserwacji o nas samych jako społeczeństwie czy narodzie. Z przyjemnością podzielę się tymi wynikami z panią i czytelnikami za jakiś czas.

Daria Bruszewska-Przytuła



Więcej informacji o naszym uniwersytecie: >>> kliknij tutaj.

Obrazek w tresci


Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. s #3048356 | 81.190.*.* 25 sty 2021 12:31

    Mariusz, ależ żeś się postarzał... Na studiach taki młody szzygiełek

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-3) odpowiedz na ten komentarz