Sylwia Jackowski: Rozwód to ostateczność, ja przedstawiam możliwości [ROZMOWA]

2021-01-24 20:01:20(ost. akt: 2021-01-22 20:15:56)
Sylwia Jackowski

Sylwia Jackowski

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Z mojego doświadczenia zawodowego wiem, że najczęstszą przyczyną kryzysów małżeńskich jest poddanie się rutynie codzienności. Słyszymy, ale nie umiemy wysłuchać. Mówimy, ale nie potrafimy wyrazić tego, co czujemy. Stawiamy żądania zamiast nazwać oczekiwania — mówi Sylwia Jackowski – mediator i specjalista rozwodowy w Centrum Rozwodowym Kobieta i Rozwód w Olsztynie.
— Podobno styczeń to czas, gdy do sądu wpływa najwięcej pozwów o rozwód. Z własnej praktyki specjalisty rozwodowego, mediatora – potwierdza to pani?
— Tak, w styczniu częściej dzwonią telefony. Ale to zaczyna się już w grudniu – zaraz po świętach. Okazuje się, że bożonarodzeniowy cud się nie zdarzył. W ferworze przedświątecznych obowiązków nie ma często miejsca na takie „komplikacje” Mamy, chcą „podarować” dzieciom ten czas, zamiast narażać się na reakcję rodziny i niekończące się tłumaczenia. Dlatego temat powraca po świętach i jako noworoczne postanowienie życiowych zmian.

— Gdy taka klientka przychodzi do pani pierwszy raz to….
— Jest bardzo zdenerwowana. Taka wizyta to nie jest zwykła rozmowa, Niejednokrotnie to efekt wieloletnich dramatów. Kobiety są świadome powagi sytuacji. W mojej praktyce nie zdarzyło się, żeby przyszła do mnie kobieta, mówiąc: „On po prostu przestał mi się podobać”. Wiem, że podczas tych spotkań musimy „oswoić” ten temat. A przyjazna, kobieca atmosfera naszych spotkań to przede wszystkim budowanie wzajemnego zaufania. Nawet najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku, dobrej kawy i kobiecego wsparcia.

— Jest pani w mieście znana jako „pani od rozwodów”, ale to już chyba nie kojarzy się źle?
— Oczywiście, że nie. Świadczy o tym, jak zmieniły się czasy i świadomość współczesnych kobiet, które chcą o siebie zawalczyć. Natomiast — co warto podkreślić — ja nie jestem tylko panią od rozwodów, zajmuję się też mediacjami rodzinnymi. Uważam, że rozwód to ostateczność, nad którą trzeba się zastanowić. Często moją rolą jest wskazanie kierunku. Mam tego świadomość, gdy słyszę: „Nie wiem, w którą stronę mam pójść”. Jestem po to, by wysłuchać, pomóc nabrać dystansu do spraw, które zaogniają konflikty, emocjonalnie przy tym spalając. Przedstawiam możliwości, uświadamiam konsekwencje działań lub ich braku.

[...]


Czytaj e-wydanie

To tylko fragment artykułu. Cały przeczytasz w weekendowym (23-24 stycznia wydaniu Gazety Olsztyńskiej

Aby go przeczytać kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl