Po "Raporcie dziennikarzy Gazety Olsztyńskiej": Po adopcji spełniły się nasze wszystkie marzenia
2020-12-23 14:09:55(ost. akt: 2020-12-23 18:19:51)
Na dziecko czekali wiele lat. Kiedy adoptowali Agnieszkę, ich życie nabrało sensu. Dziewczynka sprawiła, że nie było już ono takie puste, a święta takie smutne. Kiedy rok temu w świątecznym prezencie otrzymali malutkie buciki, spełniły się ich wszystkie marzenia — zostali dziadkami.
Pani Barbara i jej mąż Henryk to dobrzy, skromni i wrażliwi ludzie. W swoim życiu wiele przeszli. Ona ma 78 lat, a on 81. W przyszłym roku będą obchodzili złote gody. Mimo swoich lat, wciąż patrzą na siebie z miłością, szacunkiem i błyskiem w oku.
— Szybko te nasze życie przemija — mówią małżonkowie. — Były w nim smutki i radości, jednak kochając prawdziwie, można pokonać wszystkie przeciwności losu. I zawsze trzeba mieć w sobie wiarę i nadzieję. Nawet, jak wydaje się, że nic nie dzieje się tak, jakbyśmy tego chcieli.
— Szybko te nasze życie przemija — mówią małżonkowie. — Były w nim smutki i radości, jednak kochając prawdziwie, można pokonać wszystkie przeciwności losu. I zawsze trzeba mieć w sobie wiarę i nadzieję. Nawet, jak wydaje się, że nic nie dzieje się tak, jakbyśmy tego chcieli.
Coraz starsi, coraz smutniejsi
Pani Barbara urodziła się w 1942 roku, kiedy trwała wojna. Nie pamięta swojej mamy, która została zabita podczas wojny. Ją i jej dwójkę starszego rodzeństwa wychowała babcia z tatą. Było biednie i niejeden raz pani Barbara czuła głód. Kiedy bracia podrośli i zaczęli pomagać w gospodarstwie, sytuacja rodziny się poprawiła. Pani Basia skończyła szkołę i poszła do pracy w sklepie. Tam właśnie poznała pana Henryka, który — kiedy zobaczył piękną dziewczynę za sklepową ladą — zakochał się. Mężczyzna pracował w skupie bydła i od tego dnia codziennie przychodził do sklepu. Po dwóch latach spotkań para postanowiła się pobrać. Najpierw był ślub cywilny, a w pierwszy dzień Bożego Narodzenia odbył się ślub kościelny.
Pani Barbara urodziła się w 1942 roku, kiedy trwała wojna. Nie pamięta swojej mamy, która została zabita podczas wojny. Ją i jej dwójkę starszego rodzeństwa wychowała babcia z tatą. Było biednie i niejeden raz pani Barbara czuła głód. Kiedy bracia podrośli i zaczęli pomagać w gospodarstwie, sytuacja rodziny się poprawiła. Pani Basia skończyła szkołę i poszła do pracy w sklepie. Tam właśnie poznała pana Henryka, który — kiedy zobaczył piękną dziewczynę za sklepową ladą — zakochał się. Mężczyzna pracował w skupie bydła i od tego dnia codziennie przychodził do sklepu. Po dwóch latach spotkań para postanowiła się pobrać. Najpierw był ślub cywilny, a w pierwszy dzień Bożego Narodzenia odbył się ślub kościelny.
— Byliśmy tak bardzo zakochani, marzyliśmy o dużej rodzinie, bo oboje uwielbialiśmy dzieci — opowiada pani Barbara. — Pamiętam nasz dzień ślubu, jakby to było dziś. Kiedy wypowiadałam słowa przysięgi, głos mi drżał ze wzruszenia. Nie było wielkiego wesela, ale radość, jaką przeżywaliśmy, że połączyliśmy się przed Bogiem, była wielka. Od tej pory żadne z nas nie czuło już się samotne, bo mieliśmy siebie i swoją miłość. Jedyne, czego brakowało nam w domu, to tupotu małych nóżek i dziecięcego głosu. Ale wierzyliśmy, że w końcu pewnego dnia ten czas nadejdzie.
[...]
Czytaj e-wydanie
To tylko fragment artykułu. Cały przeczytasz w środowym (23 grudnia) wydaniu Gazety Olsztyńskiej
Aby go przeczytać kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez