Co na myśli, to na murze i nie tylko

2020-12-19 12:14:14(ost. akt: 2020-12-19 08:47:31)

Autor zdjęcia: Paweł Snopkow

Olsztyńska sztuka uliczna ma różne oblicza. Od murali, których nie powstydziłby się mistrz renesansu, po szpetne bohomazy. Od wulgaryzmów i idiotyzmów, po wyszukane sentencje. Co próbują nam przekazać anonimowi myśliciele? Sprawdziliśmy.
Ubierajmy nasze życia w ideały. Czyńmy dobro, kochajmy idealnie oraz bezwarunkowo i szanujmy każdego człowieka. Nawet w ciężkich chwilach żyjmy po to, by żyć w ten sposób”. Taką maksymę zostawił nieznany autor na jednej z kolumn pod wiaduktem przy ul. Artyleryjskiej.

Idąc stamtąd Łynostradą w kierunku północnym miniemy betonowe ogrodzenie dzielące Las Miejski i byłe koszary. Miejsce to od lat przyciąga ulicznych artystów. Zobaczymy tu kolorowe graffiti w różnych stylach — od klasycznego old school aż po wymyślny wildstyle. Nie brakuje też brzydkich tagów i sprośnych rysunków. Ale najbardziej przykuwają uwagę sentencje wypisane sprayem na innym fragmencie płotu: „Close your eyes, open your mind”, „Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”, czy „Dobro wraca”. Przy dwóch ostatnich widnieje znak zapytania. Dlaczego? Czyżby tajemniczy autor miał wątpliwości? A może chciał nas zachęcić do dyskusji?

Jedni wolą hasła filozoficzne, drudzy polityczne. Wysyp tych ostatnich nastąpił po decyzji Trybunału Konstytucyjnego z 22 października. W centrum Olsztyna niemal na każdym kroku natykamy się na symbole Strajku Kobiet, krzykliwe „J**** PiS”, czy „W*********ć”. Są też tacy, którzy krytykują sytuację w kraju w sposób cenzuralny, lecz nie mniej dosadny. Pewien pomysłowy aktywista namalował biegnącą w górę strzałkę wzdłuż poręczy schodów łączących Łynostradę z ul. 15 Dywizji. I podpisał: polskie zadłużenie.

Wykres szczególnie przemawia do wyobraźni, gdy oglądamy go pnąc się po stromych stopniach. Łapiąc zadyszkę na samym szczycie ma się ochotę rzucić retorycznym pytaniem: „I jak tu żyć, panie premierze?”. Wniosek nasuwa się sam: częściej ćwiczyć. Albo odpłynąć w krainę fantazji. Jak? Podpowiedź zostawił inny anonimowy artysta. Na kolumnie wiaduktu, którym biegnie ul. Artyleryjska” widnieje napis: „LUCID DREAMS”. „Lucid dream” to inaczej świadomy sen, czyli stan w którym zdajemy sobie sprawę, że akurat śnimy. Czasem to psychiczne zjawisko występuje spontanicznie, ale da się też wywołać je samodzielnie. Świadome sny pomagają w leczeniu sennych koszmarów, pobudzają wyobraźnię, mogą też służyć jako rozrywka.

Jesteśmy narodem ponuraków i malkontentów? Na co dzień brakuje nam uśmiechu i wigoru? Takie opinie są oczywiście przesadzone, lecz trochę prawdy w nich jest. O tym, że lubimy często i dużo narzekać wiadomo nie od dziś. Narzekanie to nasza tradycja, forma psychoterapii, sposób na rozładowanie napięć i negatywnych emocji. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by poszerzać nasz arsenał o inne techniki poprawy nastroju. Jedną z nich jest pozytywne myślenie. Czy pomaga?

Jednemu z mieszkańców Zatorza najwyraźniej pomogła. Tajemniczy entuzjasta (albo entuzjastka) postanowił opowiedzieć o tym światu i na tyłach jednego z budynków PKP umieścił krótki slogan: „Myśl pozytywnie”. Napis dobrze widać od strony ul. Marii Zientary-Malewskiej.

Technika faktycznie działa, choć nie od razu. Ale uwaga. Pozytywne myślenie, wbrew temu co mówią autorzy popularnych podręczników samorozwoju, również może szkodzić. Przesadna wiara w moc „positve thinking” niejednego sprowadziła na manowce. Samym myśleniem i wmawianiem sobie przed lustrem „jestem zwycięzcą” niewiele osiągniemy. A rozczarowanie może nas popchnąć w drugą skrajność. Z hurraoptymistów przerodzimy się w zgorzkniałych pesymistów.

Jeśli nie pozytywne myślenie, to może spokój ducha? Na kamienicy przy Starym Ratuszu pojawił się napis skłaniający do refleksji. Niestety motto nie nadaje się do publikacji w wersji oryginalnej. Przytaczamy więc ogólny sens. Brzmi on mniej więcej tak: „albo masz wywalone, albo masz przechlapane”.

Choć tumiwisizm nie należy do cech pożądanych w naszej kulturze, nieraz zazdrościmy osobom, które potrafią dosłownie nie przejmować się niczym. Zwłaszcza gdy my przejmujemy się dosłownie wszystkim i nie umiemy przełamać tego szkodliwego nawyku. W takim przypadku mamy faktycznie przechlapane. Bo gdy jest problem, to go wyolbrzymiamy, a gdy problemu nie mamy, martwimy się na zapas. Na ten temat wypowiadał się swego czasu Bruce Lee. Słynny aktor i mistrz wschodnich sztuk walk powiedział: „Jeśli tracisz pieniądze, nic nie tracisz. Jeśli tracisz zdrowie, coś tracisz. Jeśli tracisz spokój, tracisz wszystko”.

Bazgranie po ścianach nie sprawdza się w promowaniu pozytywnych wartości. Tak uważa Magdalena Krawczyk, doktor filozofii oraz nauczycielka etyki.
— W każdym komunikacie ważna jest nie tylko treść, ale i forma — tłumaczy. — Wyobraźmy sobie cytat znanego myśliciela, wydrukowany piękną czcionką na dobrym papierze. Do tego oprawiony w złotą ramkę i powieszony na ścianie biblioteki. A teraz wyobraźmy sobie taką samą treść namazaną na chusteczce i przylepioną do taboretu. Czuć różnicę, nieprawdaż? — pyta.

Mądre słowa umieszczone byle gdzie i byle jak tracą siłę przekazu.
— Oczywiście również w takich warunkach mogą pozytywnie działać na odbiorcę — zaznacza. — Częściej jednak, użyte w nieodpowiednim kontekście, nie są poważnie traktowane. Ludzie odczytują je jak chuligański wybryk albo żart. Moim zdaniem, uwiecznianie inspirujących cytatów na elewacjach budynków lepiej powierzyć profesjonalistom, którzy tworzą na wysokim poziomie artystycznym. I mają pozwolenie właściciela obiektu — dodaje.

Nieco inaczej patrzy na tę kwestię Eryk Kowalczyk, mieszkaniec osiedla Kościuszki. — Znak jest nośnikiem treści. Treść można wyrazić różnymi znakami. Między innymi poprzez zapisywanie sentencji, myśli, pewnych zdań i cytatów na elewacjach budynków, na ogrodzeniach, na ścianach — przekonuje. — Uważam to za dopuszczalny sposób wyrażania nie tylko siebie, ale też ogólnych idei. Zasadniczo mam ciepły stosunek do wszelkiego rodzaju pozytywnych przekazów podtrzymujących nas na duchu, inspirujących do dobrych uczynków. Z wielką sympatią odnoszę się również do wyznawania w ten sposób miłości. Na przykład poprzez napisanie na ścianie bloku: „Aniu, kocham cię! Janek”.
Paweł Snopkow

.


Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl



Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. dd #3023314 | 176.221.*.* 19 gru 2020 15:02

    To są tzw obszczymury

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  2. lwx #3024433 | 83.20.*.* 21 gru 2020 10:36

    Smarowanie na nie swoich ścianach to jak danie w mordę drugiemu człowiekowi. Jak widać u nas można. A ostatnio przyzwyczajają nas, że można ale tylko to co można. Ale tak nas uczono od wieków, kiedy inni żyli swoim życiem. Zaczynamy się jednak zmieniać i sami chcemy oceniać czy można czy też nie można. Kiedyś w wigilię jedliśmy tylko rybkę(inni mogli zjeść rybę), kiedy cały świat jadł to co chciał. to już się zmieniło i tradycje polskiej biedy odchodzą. Bo nie mamy więcej grzechów od innych a tak nam dotąd wmawiano.

    odpowiedz na ten komentarz