"Nawet już nie ucinałam metek". Czym jest zakupoholizm?

2020-12-19 20:20:10(ost. akt: 2020-12-18 18:19:36)
Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: unsplash

Kolejna para butów, następna bluzka czy torebka... W szpony zakupoholizmu wpaść jest bardzo łatwo. Wystarczy, że zakupy robimy kompulsywnie, żeby poprawić sobie humor albo odreagować kłótnię z partnerem. Gorzej jest zapanować nad nałogiem.
Ewa mówi, że to lepsze niż seks. Materiał ubrania musi być przyjazny, miły w dotyku. Mieć to coś. Podobnie jest z butami: Ewa gładzi lakierowane szpilki, wsuwa w nie stopę i już wie, że muszą być jej. — Co czuję? Przede wszystkim jest to ekscytacja, przyspieszone bicie serca i jakiś dreszczyk emocji — wyznaje. — Jak przy zakochaniu.

Kolejne ciuchy i buty lądują na dnie jej szafy. Kiedy się już tam nie mieszczą, idą na górną półkę. Leżą w torbach papierowych, w kartonach, z metkami. Ewa o nich zapomina. Potem idzie po kolejne. I jeszcze kolejne...

Ewę spotykam na jednym z forów internetowych, gdzie opowiada, jak walczy z uzależnieniem. Zgadza się porozmawiać.

Opowiada jak w czasie pandemii, kiedy zamknięto galerie handlowe, musiały jej wystarczyć kliknięcia w sklepie internetowym. Nawet jak miała pełny wirtualny koszyk, nie czuła radości, tylko frustrację. — Ja muszę mieć zakupy już, natychmiast! — opowiada. — A w przypadku zakupów online musiałam czekać na ich dostarczenie przez kuriera. To było okropne, trzęsło mnie.

W związku Ewie od dawna się nie układa. Ale nie chce go przerwać z obawy przed samotnością. — Oboje jesteśmy po rozwodach, dobiegamy czterdziestki, a w tym wieku nie jest łatwo poznać kogoś nowego — tłumaczy. — Na początku oczywiście były motyle w brzuchu, fascynacja, ale wszystko minęło, kiedy dopadła nas codzienność. Nasz kryzys przedłuża się, trwa już drugi rok.

To, że Ewa kupuje za dużo i za często, zauważyła jej koleżanka z pracy. Skończyło się kłótnią.— Kaśka dziwiła się, że mówię o kolejnych zakupach, a nigdzie mnie nie widać w nowych ubraniach. Ani w pracy, ani za firmowych imprezach. Ani nawet na zdjęciach na Facebooku z rodzinnych uroczystości. Za to ciągle słyszała ode mnie, że idę na zakupy. Albo, że kurier przyszedł i wydałam kolejne tysiąc złotych. Uznałam, że to zwykła zazdrość. Nawet mój Krzysiek się mnie nie czepiał.

[...]


Czytaj e-wydanie

To tylko fragment artykułu. Cały przeczytasz w weekendowym (19-20 grudnia) wydaniu Gazety Olsztyńskiej

Aby go przeczytać kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl

Komentarze (5) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. MąŻ #3023666 | 37.248.*.* 20 gru 2020 07:55

    Kto za to płaci

    Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz

  2. dr.hector #3023680 | 88.156.*.* 20 gru 2020 08:49

    Jakby ciężko pracowała na swoje pieniądze,to ta"choroba" psychiczna by jej nie dotknęła,ale widac,że lekko jej pieniązki przychodzą,to i lekko je wydawac! Jakby mężowi udało się wybic jej ze łba te "zakupy,to z pewnością ich związek by na tym zyskał!

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. kwiat #3023914 | 10.10.*.* 20 gru 2020 15:14

      MNIE TO NIE PRZESZKADZA CO KTO KUPUJE ,NIE MOJA KASY I NIC MI DO TEGO KAZDY MA JAKIES DZIWACTWA ,NALOGI I CZESTO DLUGI A ZYCIE NA KREDYTACH TO CODZIENNOSC.

      Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

    2. 3lo #3023800 | 37.47.*.* 20 gru 2020 11:58

      Problemy bogatych ludzi... Tu na dole mamy poważniejsze problemy niż wymyślone choroby.

      Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

    3. Ania #3023681 | 95.49.*.* 20 gru 2020 08:54

      Czy kupowanie ksiązek bez opamiętania to też zakupoholizm?

      odpowiedz na ten komentarz