Prof. Jerzy Przyborowski, rektor UWM: Trzeba marzyć i odważnie podejmować działania [ROZMOWA]

2020-10-09 16:34:28(ost. akt: 2020-10-09 14:06:13)

Autor zdjęcia: Andrzej Sprzączak

Profesor Jerzy Przyborowski od ponad miesiąca sprawuje funkcję rektora Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. W rozmowie z nami opowiada m.in. o ambitnych planach związanych z uczelnią oraz o tym, co ceni w podróżach i... egzaminach ustnych.

— Zawahałam się, zwracając się do pana „panie rektorze”, bo wiem, że są osoby, które wolą, by używać tytułów naukowych, a nie nazw stanowisk. Są do nich bardziej przywiązane.
— Na uczelni powszechnie, z szacunku, mówimy do siebie, używając takich zwrotów, ale nie obrażam się, kiedy ktoś je pomija, zwracając się do mnie. Jestem przywiązany przede wszystkim do swojego imienia i nazwiska.

— A zatem: panie rektorze! Pełni pan swoją nową funkcję od ponad miesiąca. To był intensywny czas?
— Ten miesiąc minął bardzo szybko. Jesteśmy w trudnym okresie, więc musieliśmy myśleć, jak zapewnić studentom i pracownikom bezpieczeństwo. Po drugie, na początku kadencji trzeba powoływać różne zespoły, gremia, spotykać się z ludźmi, którzy wchodzą w ich skład. Za nami też pierwsze posiedzenie Senatu oraz inauguracja roku akademickiego, do których trzeba było się przygotować. Teraz najważniejszym zadaniem dla nas jest przygotowanie strategii rozwoju uczelni na najbliższe lata. Myślę o niej w kontekście mojego programu wyborczego, który traktuję bardzo serio i który zamierzam zrealizować.

— Jaka ta strategia ma być?
— Na pewno musi być realna, możliwa do zrealizowania. Chcę, by była krótkoterminowa, ale uwzględniała też wytyczone przez nas długoterminowe cele. One muszą nam ciągle przyświecać.

— Rozumiem, że tym najważniejszym celem jest uczynienie z UWM uniwersytetu o statusie uczelni badawczej?
— To trudny cel, bo wymagania są bardzo duże. W pierwszym konkursie nie braliśmy udziału, bo nie spełnialiśmy pierwszego kryterium (dotyczącego kategorii przyznawanych wydziałom po odpowiedniej ewaluacji – przyp. red.), ale teraz już je spełniamy. W gronie uczelni badawczych znaleźć się może 10 uczelni z całego kraju, które dzięki temu statusowi mogą liczyć na dodatkowe korzyści, wśród których jest zwiększenie subwencji.

— Na razie musi nam wystarczyć fakt, że UWM znalazł się w gronie beneficjentów programu Regionalna Inicjatywa Doskonałości.
— Tak, z tego programu pochodzą środki, które są przeznaczane na rozwój konkretnych dyscyplin związanych z regionalnymi specjalizacjami.

— A my się specjalizujemy w…
— W badaniach nad żywnością wysokiej jakości. I na to dostaliśmy dofinansowanie ze wspomnianego programu.
W konkursie Regionalna Inicjatywa Doskonałości nasza uczelnia zgłosiła projekt „Innowacyjna żywność wysokiej jakości dla zdrowia społeczeństwa i zrównoważonego rozwoju (…)”. Dofinansowane zostało dzięki temu kilka dyscyplin: agronomia, rybactwo, technologia żywności i żywienia, zootechnika oraz nauki weterynaryjne.

— Temu, co ważne pokazania w UWM, sporo uwagi poświęci Kortosfera, czyli jedna z dużych inwestycji realizowanych w Kortowie.
— Tak, będziemy się opierać na tym, co mamy najlepszego, czyli na naukach o życiu, mówiąc ogólnie. Budynek już mamy, ale trzeba go jeszcze wyposażyć zgodnie z ideą, jaka przyświecała jego powstawaniu. Inwestycja ma potrwać do 2022 roku. Poza Kortosferą realizujemy także inne duże inwestycje. Budowana jest nowa siedziba Wydziału Prawa i Administracji oraz Wydziału Nauk Społecznych. Kamień węgielny wmurowany został w dniu inauguracji nowego roku akademickiego. Poza tym powstaje Poliklinika Wyjazdowa Dużych Zwierząt. To potrzebna inwestycja, bo pozwoli nie tylko prowadzić weterynaryjne badania kliniczne, ale da też możliwość zdobycia kolejnej akredytacji międzynarodowej jakości kształcenia na kierunku weterynaria.
Zmodernizowana i doposażona ma być także siedziba Katedry Chemii, tak ważnej dla naszego debiutującego w tym roku kierunku. W zasadzie jest tam wszystko już przygotowane. W tej chwili są montowane meble laboratoryjne, wyposażane pracownie. Zajęcia dla studentów pierwszego roku chemii rozpoczynają się 19 października, więc mamy jeszcze trochę czasu.

Fot. Andrzej Sprzączak

Wmurowanie kamienia węgielnego pod nową siedzibą Wydziału Prawa i Administracji oraz Wydziału Nauk Społecznych

— Inwestycje trwają nie tylko w Kortowie…
— To prawda. Rozwija się Uniwersytecki Szpital Kliniczniczny, w którym powstaje północne skrzydło. Co ważne, dostaliśmy już częściowe dofinansowanie w postaci dodatkowych obligacji Skarbu Państwa na zakup mikroakceleratora liniowego do radiochirurgii głowy i mózgu. To umożliwi powstanie nowoczesnego ośrodka radiochirurgii mózgu, głowy i szyi. Myślimy także o dalszej przyszłości. Jedna z największych inwestycji związana będzie z poprawą warunków pracy i studiowania na kierunkach pielęgniarstwo, ratownictwo medyczne, położnictwo czy dietetyka, a być może w przyszłości również innych kierunkach związanych z dyscypliną nauki o zdrowiu i kulturze fizycznej. Zależy nam też na tym, by stworzyć własną bazę kliniczną dla kierunku lekarskiego. Teraz współpracujemy, za co jestem bardzo wdzięczny, ze szpitalami będącymi pod nadzorem samorządów i ministra właściwego ds. wewnętrznych. Własna wysoko specjalistyczna baza kliniczna byłaby jednak czymś nieocenionym, nie tylko dla nas, ale także dla mieszkańców regionu. Znamy potrzeby kadrowe służby zdrowia w naszym województwie i w całym kraju, więc musimy być nastawieni na to, że nasi świetnie wykształceni absolwenci będą bardzo potrzebni.

— Rozumiem, że pojawiają się pomysły na to, w jakich nowych kierunkach kształcić studentów?
— W tym roku rusza kształcenie na kilku kierunkach, w tym na psychologii i kryminologii i chemii. Jeśli uda nam się rozwinąć kierunek chemia i uzyskać dobry wynik ewaluacyjny dyscypliny nauki chemiczne, to będziemy być może chcieli uruchomić farmację. Musimy być do tego przygotowani i pod tym kątem tworzyć bazę. Myślimy też bardzo poważnie o cyberbezpieczeństwie.

— Farmacja byłaby kropką nad i dla naszej medycyny, która radzi sobie coraz lepiej. Kiedy ruszała, było sporo osób, które nie wierzyło w powodzenie tego projektu.
— Jestem bardzo wdzięczny rektorowi Góreckiemu i prof. Maksymowiczowi, że zainicjowali medycynę. To był śmiały ruch, obarczony ryzykiem. I stał się dowodem na to, że trzeba marzyć i odważnie podejmować działania. Ta wspomniana przeze mnie baza kliniczna to także pomysł, który powstał wcześniej, a który bardzo chcę zrealizować.

— Wywołał pan nazwisko rektora Góreckiego. Kiedy 10 czerwca ogłoszono, że będzie pan kolejnym rektorem, prof. Ryszard Górecki z dumą przypominał, że był pan nie tylko prorektorem, ale i jego studentem. W tym kontekście pomyślałam, że funkcja rektora kradnie czas na pracę dydaktyczną. Brakuje jej panu?
— Bardzo. Żałuję, że nie mam czasu na zajęcia ze studentami, bo lubię kontakt z młodzieżą. Żeby zajęcia wyglądały tak, jak bym chciał, trzeba mieć dużo czasu, ale i więcej spokoju, przestrzeni. Nigdy nie szedłem na zajęcia z marszu, zawsze były one przeze mnie przemyślane. Sporo czasu zajmuje też sprawdzanie wiedzy studentów. A ja, zanim zostałem prorektorem, nigdy nie przeprowadzałem egzaminów pisemnych, tylko ustne.

— Dlaczego?
— Uwielbiałem je! W trakcie takiego egzaminu można było nie tylko zweryfikować efekty uczenia się, ale i potraktować go jako formę dydaktyczną: coś wyjaśnić, na coś zwrócić uwagę. Bywało, że student w czasie egzaminu doznawał olśnienia. I na tym, między innymi, powinna polegać relacja uczeń-mistrz. Na studiach nie chodzi tylko o realizowanie podstawy programowej, ale o kształcenie umiejętności zdobywania wiedzy. Studiowanie to między innymi poszukiwanie.

Fot. Andrzej Sprzączak

— Za laboratorium też pan tęskni?
— Oczywiście. Znajdowałem w nim spokój, wyciszałem się, zapominałem o troskach dnia codziennego. Teraz mi tego brakuje. Mam wspaniały zespół, dla którego chciałbym być dostępny na co dzień, co nie jest łatwe, ale sam takiej typowej pracy w laboratorium nie wykonuję.

— Kiedy pan o tym mówił, rozejrzałam się w poszukiwaniu sterty dokumentów, które, jak się domyślam, mogą pana od tego laboratorium odciągać. Nie widzę jej, czyli nie zdołała pana przytłoczyć?
— Nie, jestem na bieżąco.

— To kwestia dobrej organizacji?
— Dzień rozpoczynam od krótkiego spotkania z rzecznikiem prasowym i z dyrektorem gabinetu, a później siadamy do dokumentów, czemu poświęcam około godziny, później jest szereg spotkań.

— Domyślam się, że wrzesień nie był spokojnym czasem. A wcześniej? Miał pan wakacje?
— Tak, miałem. Wprowadzam zresztą zasadę dotyczącą wszystkich moich pracowników, która związana jest z higienicznym trybem pracy. Wszystko da się załatwić, ale nie można być przemęczonym.

— Brzmi świetnie, ale co z realizacją?
— Nie najgorzej. Przynajmniej jeśli chodzi o mnie, bo miałem urlop, odpoczywałem. Z niektórymi moimi współpracownikami muszę jeszcze powalczyć, bo są przyzwyczajeni do tego, by spędzać w pracy za dużo czasu.

— I pan rektor jest szefem, który wygania z pracy, każe ludziom iść w końcu do domu?
— Oczywiście, trzeba przecież odpocząć. Człowiek zregenerowany zupełnie inaczej pracuje. W mojej opinii w pracy ważne są przede wszystkim kompetentni ludzie, organizacja i atmosfera.

— Wspomniał pan o wakacyjnym odpoczynku, ale co tak naprawdę sprawia, że pan odpoczywa, relaksuje się? Muzyka?
— Tak, to jest mój świat… Tym bardziej że może towarzyszyć mi także w pracy. Zatapiam się w tym. Poza tym ważna jest dobra lektura.

— Ma pan jakiś ulubiony gatunek, sięga pan po nowości, po klasyków?
— Na pewno rzadko sięgam po już przeczytaną książkę. Uwielbiam Kurta Vonneguta, jest on jednym z moich ulubionych pisarzy. A jeśli chodzi o autorów związanych z moją profesją, to bardzo lubię Richarda Dawkinsa. To on napisał książki „Samolubny gen”, „Ślepy zegarmistrz”, „Fenotyp rozszerzony”, „Rozplatanie tęczy” czy „Bóg urojony”. Richard Dawkins ciekawie pisze o zjawiskach przyrodniczych, o rozwoju poszczególnych gatunków i robi to w oparciu o teorię ewolucji Darwina, ponieważ jest ewolucjonistą, genetykiem behawiorystą i nie przeszkadza mi to, że jest ateistą . Cenię jego dorobek i twórczość. Niespecjalnie za to lubię kryminały.

Fot. Andrzej Sprzączak

— Zwiedził pan, między innymi dzięki stażom, sporo świata.
— To prawda, byłem na stażach naukowych w Stanach Zjednoczonych, w Wielkiej Brytanii, w Finlandii czy w Australii, w której spędziłem dwa miesiące. W Australii bardzo podobał mi się spokój, ale mniej podobały mi się węże i pająki, za którymi nie przepadam (śmiech). Bardzo lubię podróżować, poznawać świat. I lubię podglądać ludzi.

— Mówiąc to, ściszył pan głos, a nie wierzę, że to podglądanie lubi pan z powodów, których należy się wstydzić…
— Faktycznie. Chodzi o to, że kiedy jestem w nowym środowisku, to przyglądam się, jak ludzie funkcjonują, jak rozmawiają ze sobą, jak patrzą na różne sprawy.

— To podobno cecha dobrego socjologa… A te urlopy, o których każe pan pamiętać pracownikom, to sam gdzie pan lubi spędzać? Góry?
— Tak, bardzo lubię góry, ale raczej nie interesują mnie żadne wąwozy czy inaczej zamknięte miejsca, bo mam naturę klaustrofobiczną. Uwielbiam wędrować po Bieszczadach, bo tam się widzi i czuje przestrzeń. Sportu raczej nie uprawiam, ale lubię piesze wędrówki i jazdę rowerem. Często wyjeżdżam poza Olsztyn, żeby znaleźć nowe ścieżki i miejsca, w których jeszcze nie byłem. Zdarza się, że są to wówczas długie trasy, kilkudziesięciokilometrowe.

— Nie wraca pan do przeczytanych książek i szuka pan nowych tras…
— I jak podróżuję, to też do nowych, nieznanych mi miejsc. Nie wracam, raczej, do tych, które odwiedziłem. Jest przecież tyle ciekawych zakątków do zobaczenia!

— Najdłuższy staż naukowy odbył pan w Stanach Zjednoczonych…
— Tak, byłem w stanie Montana. Góry Skaliste, przepiękna natura, rezerwaty Indian… Ten wyjazd był nie tylko ciekawy, ale i bardzo ważny dla mnie zawodowo. Myślę, że to także on zdecydował o tym, że jestem w miejscu, w którym jestem. Poddałem się temu wyjazdowi, skorzystałem z niego maksymalnie, jak mogłem. To był bardzo twórczy dla mnie okres. Byłem tam od października do połowy maja, a w tym czasie powstało co najmniej 7 albo 8 publikacji.

— Wspomniał pan o tym, że temu stażowi zawdzięcza pan miejsce, w którym pan teraz jest. To dobre miejsce?
— Ja nigdy nie stawiałem sobie nad wyraz wysokich poprzeczek. Nie myślałem o tym, że będę profesorem uczelni, nie myślałem o tym, że będę prorektorem, a jak już pełniłem tę funkcję, to nie myślałem, że mogę być rektorem. Dostawałem pewne sygnały z otoczenia, że mógłbym być dobrym rektorem, i takim zamierzam być, więc podjąłem się tego zadania. Choć nie zrobiłem tego dla osobistej kariery, a moja decyzja nie była jednak tak jednoznacznie łatwa.

— Jest pan chyba człowiekiem, który jak się w coś angażuje, to na poważnie i w pełni…
— To prawda, ale zanim podejmę decyzję, by w coś się zaangażować, długo się zastanawiam. Tak samo było z decyzją o kandydowaniu na stanowisko rektora.

— I to stanowisko trafiło do człowieka, który rektorat zna doskonale.
— Te dwie kadencje na stanowisku prorektora nie były łatwe, ale dużo mi dały. Tym bardziej że w drugiej kadencji zajmowałem się dodatkowo sprawami studenckimi, promocją i, co ważne, statutem UWM. To była szkoła życia uniwersyteckiego, administracyjnego, więc czuję się przygotowany do swojej nowej roli.

Daria Bruszewska-Przytuła

Dr hab. Jerzy Andrzej Przyborowski, prof. UWM urodził się 26 września 1964 w Łasinie woj. kujawsko-pomorskim. Przez dwie kadencje pełnił funkcję prorektora UWM. Specjalizuje się w biotechnologii, genetyce i hodowli roślin.

Więcej informacji o naszym uniwersytecie: >>> kliknij tutaj.

Obrazek w tresci



Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl


Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Panie Rektorze #2983270 | 83.5.*.* 9 paź 2020 21:52

    Kiedy reszta pracowników dostanie od swojego pracodawcy maseczki z logo UWM, takie same jakie widzimy na zdjęciach oraz chociażby jeden długopis w roku, również z logo UWM? Oczywiście, jeżeli te przedmioty codziennego użytku na Uczelni są tylko dla wybranych, to proszę to publicznie powiedzieć, nie będę więcej pytał.

    Ocena komentarza: warty uwagi (7) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (4)