Jesteśmy częścią natury

2020-09-19 15:00:00(ost. akt: 2020-09-17 13:30:23)
Natalia Załęska-Pyć

Natalia Załęska-Pyć

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Dzikie kosmetyki, grzybowe perfumy, roślinne kadzidła i łąkoterapia. Natalia Załęska-Pyć, miłośniczka Warmii i Mazur, wie o nich niemal wszystko. Stale jednak przemierza nasze rejony w poszukiwaniu nowych ziół, które wykorzystuje w niezwykły sposób.
— Ludzie zwykle przenoszą się ze wsi do większych miejscowości. Ty jednak z rodzinnych Kieźlin liczących ponad tysiąc mieszkańców, przeprowadziłaś się na jeszcze mniejszą wieś.
— Tak, mieszkam w małej wioseczce Podleśna na Warmii, niedaleko Dobrego Miasta. Sprowadziłam się do niej wraz z lubym około trzech lat temu. Sama pochodzę z Kieźlin, również wioski, ale już prężnie rozbudowanej.

— Twoją pasją jest zielarstwo.
— Dokładnie, na co dzień zajmuję się szeroko rozumianą chwastologią. Prowadzę warsztaty, spotkania, tworzę kompozycje dzikich zalewajek, kadzideł i inne cudaczne twory. Jeszcze do niedawna byłam rozbita między pracę etatową i moimi pasjami. Skutkowało to wiecznym przemęczeniem i frustracją, wywołanymi próbą połączenia tych dwóch sfer.
Wreszcie zdecydowałam się na porzucenie "etatówki" i uwierzyłam, że można pracę i pasję połączyć w jedno. Nigdy nie czułam się tak wolna i szczęśliwa, jak jestem teraz. Nic mnie nie ogranicza i robię już tylko to, co sprawia mi totalną frajdę!

— Tworzysz m.in. naturalne kosmetyki. Dlaczego warto sięgać po takie, a nie po te z drogeryjnych półek? W czym własnoręcznie przygotowane mydło jest lepsze od tego sklepowego?
— Kosmetyki to moja poboczna fascynacja, większość czasu zajmuje mi odkrywanie roślin i ich zastosowań.
Stworzeniu własnego mydła towarzyszyła czysta ciekawość i chęć otrzymania produktu wysoko naturalnego. Sama tworzę i używam kosmetyków, które bazują przede wszystkim na naszych rodzimych chwastach oraz dobrej jakości komponentach. Dzięki temu wiem, co nakładam na swoją skórę i że nie ma w tym ani grama niepotrzebnej chemii. Często prowadzę warsztaty mydlarskie oraz kosmetyczne, podczas których uczę, jak połączyć kilka prostych i łatwo dostępnych składników, by doskonale nawilżyć lub oczyścić nasze ciało.

— A co z naszym wnętrzem? Czy zioła faktycznie wpływają na samopoczucie?
— Jasne. Samo zbieranie roślin ma na nie zbawienny wpływ. Przebywanie wśród łąk działa odprężająco i wycisza nas. Podczas zbierania olejki eteryczne z roślin ulatują w powietrze i krążą wokół nas. Wierzcie lub nie, ale ta cudowna aromaterapia rzeczywiście poprawia humor.
Mam nawet swoją ukochaną polanę w lesie, porośnięta jest połaciami macierzanki. Położenie się na niej i wdychanie jej aromatu działa cuda! Polecam, mi łąkoterapia pomaga!

— Czy są jakieś rośliny, na które powinniśmy uważać?
— Mamy w Polsce trujące rośliny, powinniśmy więc być ostrożni. Podobnie, jak z grzybami — nie zrywamy, jak nie znamy. Zawsze możemy pomylić się, myśląc, że jest to roślina lecznicza, a okaże się, że to niestety trujak.
Każda roślina to kompozycja innych związków i ma swoją moc. Warto zapoznać się ze specyfikacją danego zioła, by móc w pełni korzystać z jego walorów. Najlepiej porobić zdjęcia roślin w naturalnym środowisku, a następnie sprawdzać je w atlasach roślin, aplikacjach do ich identyfikacji lub spytać osoby obyte w tym temacie. Nic na własną rękę. Na początek warto wybrać się na spacer z kimś, kto się na roślinach zna. Łatwiej nam będzie wówczas uniknąć pomyłek.

— W jaki sposób pogłębiasz swoją wiedzę na temat ziół?
— Dużo czytam i zapisuję, a najwięcej uczę się w terenie. Nawet ja spotykam co chwilę na swojej drodze rośliny wcześniej mi nieznane i poszerzam swoją "kartotekę chwastów". Bazuję na książkach tych starszych i młodszych, ale posiłkuję się też internetem.
Na prowadzonych przeze mnie warsztatach, dzielę się wiedzą, którą posiadam. Największą frajdę dają mi zajęcia z dzikiej kuchni i ogniojadła, podczas których przygotowujemy potrawy na żywym ogniu. Ostatnio zajmuję się też roślinnymi kadzidłami. Moje warsztaty dotyczą również ekologicznej chemii domowej, dzikich kosmetyków, naturalnych perfum i — moich ulubionych — grzybowych!

— Czy Warmia i Mazury to tereny obfitujące w zioła?
— Tak! Jest to pod tym względem bardzo zróżnicowany region! W miejscu, w którym się osiedliłam, mam całą plejadę roślin. Nie narzekam również na dary lasu.
Tu mam ziemię gliniastą, niedawno prowadziłam warsztaty w Karwiku pod Piszem, tam są za to same piaski. W pewnym momencie już się bałam, że nie znajdę nawet pokrzywy do warsztatów z kuchni chwastów. Spotkałam się tam z całkowicie inną roślinnością.

— Uczestniczyłaś ostatnio w ciekawej wyprawie.
— Na początku lipca byłam na tygodniowym wyjściu off-line do lasu z projektu FOLM (From Outdoors to Labour Martket — z natury do rynku pracy — przyp. red.). Było to bardzo oczyszczające doznanie. Spędzenie kilku dni z obcymi osobami w lesie bez mediów i rozpraszaczy było odkrywcze. Dzięki naturze znalazłam w sobie motywację i poukładałam kilka spraw w głowie. Sama spędzam w lesie dużo czasu, lecz nigdy nie spałam w nim sama jedna w namiocie. Zawsze był we mnie lęk przed lasem nocą. Nie powiem, że całkowicie się go wyzbyłam, ale na pewno z nim powalczyłam.
Mam w planach więcej takich wyjść i to jeszcze bardziej dzikich. Po powrocie las głośno mnie wołał i po owej przygodzie spędzam w nim jeszcze więcej czasu. Minimum 2-3 razy w tygodniu muszę go odwiedzić. Jestem totalnym grzyboholikiem. Teraz gdy zacznie się jesień, praktycznie zamieszkam w lesie. Latem i wiosną jestem częściej na łąkach, polach i ugorach. Preferuję samotne wędrówki, nie rozpraszam się wtedy rozmową. Staram się nie zabierać telefonu, ale muszę przyznać, że nawet ja jestem jego niewolnikiem. Daję sobie jak najwięcej ograniczeń, ale różnie z tym bywa. Obserwuję w swojej rodzinie potworną tendencję. Dzieci od najmłodszych lat są wpatrzone w ekrany tabletów i smartfonów. Niestety, ale takie mamy czasy. Dostęp do elektroniki jest pomocny, ale czasem narkotycznie uzależniający i dlatego warto robić sobie detoksy od rozpraszaczy. Las jest do tego doskonałym miejscem.

— Dlaczego życie w zgodzie z naturą jest tak ważne?
— Jesteśmy jej nieodłączną częścią i tak naprawdę trzeba zadać sobie pytanie, czemu chcemy się z nią kłócić. Ona daje nam wszystko! Jeśli jesteśmy daleko od natury — to powoli, małymi kroczkami, zbliżmy się do niej — ona nie gryzie. Na początek wystarczy coniedzielny spacer z rodziną do lasu — oczywiście bez komórek!

Kamila Kornacka


Czytaj e-wydanie
Dziennik Elbląski zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl