Odszedł Kazimierz Bogucki

2020-08-27 07:00:00(ost. akt: 2020-08-27 10:09:13)

Autor zdjęcia: Andrzej Mielnicki

W wieku 101 lat zmarł w Olsztynie żołnierz AK, wiceprzewodniczący Towarzystwa Miłośników Wołynia i Polesia Kazimierz Bogucki. Miał 101 lat,
3 stycznia 2020 roku z okazji jego setnych urodzin opublikowaliśmy poświęcony mu artykuł "Ulepiony z mocnej gliny". Teraz go przypominamy:

Myślałem, że spotkam staruszka o lasce, no bo jak ktoś ma sto lat, to bez laseczki ciężko. A i pamięć pewnie już nie ta. I kiedy go zobaczyłem w drzwiach przyznam, że oniemiałem. Dziarski, szczupły, elegancki mężczyzna, dałabym mu góra 80 lat, może nawet mniej, ale 100, nigdy.

— To czego się napijemy, kawki? — pyta Kazimierz Bogucki, kiedy już siedzimy wygodnie przy stole.
— Ze śmietanką, cukrem — dopytuje jego żona, pani Brygida. Są ze sobą już ponad pół wieku. Szmat czasu, kawał życia. Jak im się to udało?
— Trzeba się kochać i wierzyć w Pana Boga, tam jest ta siła, tam jest ta moc — zdradza receptę na długie pożycie małżeńskie pani Brygida.
— I wierzyć w dobro — dodaje pan Kazimierz. — Bo to zawsze do nas wraca.
Jednak aż wierzyć się nie chce, kiedy mówi, że urodził się 21 grudnia 1919 roku. Mieszkali w malutkim miasteczku Czerniowce na Podolu. Najstarszy z dzieci był Zbyszek, który urodził się w 1917 roku. Obaj urodzili się na Podolu. Pozostałe rodzeństwo przyszło na świat już na Wołyniu.
— Trwała wojna. W obawie przed bolszewikami w 1920 roku rodzina uciekła do Warszawy — opowiada pan Kazimierz. — Ojciec wstąpił do armii. Za zasługi dostał działkę osadniczą w Klewaniu na Wołyniu. Rodzina tam się przeprowadziła. Ojciec był urzędnikiem w nadleśnictwie.

Zbigniew i Kazimierz Boguccy. Rok 1921
Zbigniew i Kazimierz Boguccy. Rok 1921

Mama zajmowała się nami i domem. Mnie i Zbyszka rodzice posłali do Warszawy do szkoły średniej, mieszkaliśmy w bursie Związku Osadników. Ja chodziłem do szkoły drogowej. W szkole odkryli we mnie talenty literackie i jak przychodziły imieniny marszałka Piłsudskiego czy prezydenta Mościckiego, to w imieniu szkoły pisałem do nich życzenia. Byłem przekonany, że obaj panowie na pewno je czytają. Czy tak było, tego nie wiem. Skończyłem szkołę w 1939 roku. Zbliżała się wojna, byłem w junackich hufcach pracy, pod Sieradzem budowaliśmy umocnienia. Jak wybuchła wojna, jakoś udało mi się wrócić do domu, ale przyszedł 17 września i wkroczyli Sowieci NKWD aresztowała moich dwóch braci. Puścili ich, ale potem zabrali się za mnie. Ponad pół roku trzymali mnie w więzieniu w Równem. Chcieli wiedzieć, czy byłem w podziemiu. Wreszcie wypuścili.

Przyszedł czerwiec 1941 roku i wybuchła wojna sowiecko-niemiecka, Sowieci uciekli, ale zaczęła się okupacja niemiecka. Razem ze Zbyszkiem pracowali w Równem. Było ciężko, życie na kartki: marmolada, chleb, ale jakoś dawali radę. Ich rodzice zostali w Klewaniu. Kiedy UPA zaczęła zabijać Polaków, rodzice uciekli do Warszawy. Kilka miesięcy później bracia dołączyli do nich. — Ale już mieliśmy kontakt z oddziałem AK na Lubelszczyźnie. Był tam nasz kolega z Klewania — mówi pan Kazimierz. —Dołączyliśmy do oddziału. Byliśmy koło Kraśnika. To był 1944 rok. Czekaliśmy na rozkaz, żeby ruszyć na pomoc powstańcom w Warszawie. Nic z tego nie wyszło. NKWD wyłapało nas jednego po drugim. W oddziale był zdrajca. Mnie trzymali na zamku w Lublinie. Później zesłali do łagru nr 270 w Borowiczach. Rąbaliśmy węgiel w kopalni. Marzyliśmy o ojczyźnie i o tym, że się najeść do syta — wspomina. — Wypuścili nas w 1946 roku.

Rodzina rozpierzchła się po świecie. Ojciec był na robotach w Niemczech, dwie siostry w Austrii, brat w wojsku. Odnaleźli się wszyscy w Gliwicach. Wojny nie przeżył tylko młodszy brat pana Kazimierza, Mietek, został rozstrzelany przez Niemców.

Helena i Wacław Boguccy, rodzice pana Kazimierza.
Helena i Wacław Boguccy, rodzice pana Kazimierza.

Na Warmię i Mazury trafił za namową wujka, którego losy rzuciły na te ziemie. Do Olsztyna przyjechał w 1946 roku. Pracował w kilku firmach, m.in. w Filmie Polskim.

Budował, remontował kina w regionie. Potem przez wiele lat w Dyrekcji Budowy Osiedli Robotniczych, które budowało osiedla, szkoły, przychodnie zdrowia, gdzie zajmował się odbiorem inwestycji. Na emeryturę przeszedł w 1985 roku.

— Olsztyn był zniszczony, spalony. Starego Miasta nie było. Co sobotę chodziliśmy odgruzowywać miasto — wspomina pierwsze lata po wojnie.
Nie wygląda na kogoś kto ma sto lat. —To kiedy ja się urodziłem — żartuje gospodarz. — Cóż, tak jakoś wyszło, nie powiem, że się nie cieszę.

Jego ojciec, Wacław żył 80 lat. — Dużo — uważa Bogucki. — Pamiętam jak mój dziadek Strawiński miał 60 lat, to był już staruszek. Z mego rodzeństwa żyje jeszcze siostra Krystyna, która urodziła się w 1929 roku.
Teraz sam ma 100 lat i jeszcze w sobie jeszcze tyle krzepy, że opiekuje się, pomaga młodszym kolegom, którzy nie mają tyle siły i zdrowia co Bogucki.

— Ale mają mnie i zawsze mogą na mnie liczyć dopóki sam mam siły — zapewnia.
Nigdy nie myślał, że dożyje setki. Takich planów po prostu się nie robi, nie my o tym decydujemy, ale kiedy był już blisko setki, brakowało dwa lata, rok, to oczywiście chciał doczekać tego pięknego jubileuszu. Zobaczyć na torcie tę jedynkę i dwa zera, bo kto by nie chciał.

Jak dożyć stu lat i co istotne w takim zdrowiu, bo jeszcze jeździ autem. — Nie wiem — zaskakuje pan Kazimierz. — Myślę, że trzeba być optymistą, całe życie starałem tak myśleć, nawet w sowieckim łagrze, że przeżyjemy, że wrócimy do Polski. Nie paliłem, to prawda, ale tak poza tym żyję tak jak inni. Nie odmawiam sobie niczego, ale oczywiście wszystko z umiarem. To najlepsza recepta. Choć ciężko o ten rozsądek jak na stole stoją pierogi. Uwielbiam pierogi z kapustą i ruskie. I jeszcze coś. Tak jak kocham pierogi tak też przyrodę, lubię być nad wodą, w lesie i długie spacery.

Pan Kazimierz ma dwóch syn. Starszy ma na imię Lech, a młodszy Adam. I gromadkę wnuków oraz prawnuków. Cała rodzina spotkała się niedawno na Przystani z okazji jubileuszu pana Kazimierza. Co zaśpiewali jubilatowi, bo przecież nie „Sto lat.” — Wiele lat, wiele lat — nuci gospodarz. — Sam ich tego nauczyłem — śmieje się.

O jego jubileuszu nie zapomnieli też inni. Byli wojskowi z kwiatami, delegacja ZUS, rękę jubilatowi uścisnął prezydent Piotr Grzymowicz, a także wojewoda Artur Chojecki i marszałek Gustaw Marek Brzezin. — Miło, że pamiętali — mówi pan Kazimierz.

Co jest najważniejsze w życiu każdego człowieka? — Rodzina — nie ma wątpliwości Kazimierz Bogucki. — To podstawa, oparcie, bez niej nasze życie nie jest pełne.

Miłość do rodzinnych stron pozostała w Boguckim do dziś. Jest wiceprezesem Towarzystwa Miłośników Wołynia i Polesia w Olsztynie. Bardzo sobie ceni order Polonia Mater Nostra Est, którym został odznaczony w 2008 roku przez Społeczną Fundację Pamięci Narodu Polskiego. Uroczystość odbyła się na Zamku Królewskim w Warszawie, a orderem udekorował go Janusz Zakrzeński, aktor, który dwa lata później zginął w katastrofie smoleńskiej.

Co jeszcze chciałby zrobić w życiu? Może skoczyć na spadochronie?
— Moje myśli teraz koncentrują się wokół tego, co zrobić, żeby zlikwidować ten podział, jak nastąpił w społeczeństwie, żeby skończyć z tą wojną polsko-polską. Bo te waśnie i kłótnie do niczego dobrego nie prowadzą — podkreśla.

Czy to możliwie? — Możliwe, jeśli będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego — przytacza słowa Jezusa gospodarz. — To, co się dzieje w naszym kraju napawa mnie smutkiem. Doprowadzenie do sytuacji, w której nasz naród został rozdwojony i traci swoje znaczenie to wina nieudolnych polityków. Tu przypomina mi się smutna, prorocza wypowiedź marszałka Piłsudskiego: „Polska to sen”. A więc jakby nierealna, nieosiągalna, mimo że niby pragniemy jej potęgi, ale coś nam stale przeszkadza. Życzę nam wszystkim w nowym roku, by naród nasz się ocknął.

Andrzej Mielnicki


Uroczystości pogrzebowe rozpoczną się w sobotę o godz. 9.45 w kaplicy miejskiej przy ul. Mariańskiej w Olsztynie. Stąd o godz. 10.15 orszak żałobny wyruszy do konkatedry św.Jakuba, gdzie zostanie odprawiona msza żałobna. Kazimierz Bogucki spocznie na cmentarzu przy ul.Poprzecznej.


Komentarze (5) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. mimi #2964855 | 185.184.*.* 27 sie 2020 09:28

    RiP

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  2. ewa #2964895 | 91.231.*.* 27 sie 2020 10:41

    [*]

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  3. A jeszcze nie tak; #2965070 | 95.160.*.* 27 sie 2020 13:53

    Dawno widzialem jak spacerowal z zona po osiedlu podgrodzie.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  4. Marcia #2966832 | 31.0.*.* 1 wrz 2020 15:02

    Teraz w niebie zaraża swoją mądrością i optymizmem. To był zaszczyt poznać takiego wspaniałego człowieka .Nigdy Pana nie zapomnę ....

    odpowiedz na ten komentarz

  5. Andy #2965252 | 95.41.*.* 27 sie 2020 20:18

    Takich ludzi w Polsce coraz mniej,wiecej hamstwa i patologii.

    odpowiedz na ten komentarz