LGBT to ludzie, a nie ideologia

2020-08-16 20:10:23(ost. akt: 2020-08-14 14:45:16)
Protest LGBT

Protest LGBT

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Mogłabym napisać płomienną odezwę o opamiętanie, o trochę zrozumienia i szacunek należny każdemu — absolutnie i bezwarunkowo — człowiekowi. Ale nie, niech przemówią sami zainteresowani. Może wtedy ktoś w końcu spróbuje ich zrozumieć i... zrozumie?
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Jeziorak odcina się od incydentu

Jeziorak odcina się od incydentu

PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Krzysztof Kacprowicz i jego żona, podobnie jak inni rodzice i bliscy osób LGBT, wzięli udział w akcji stowarzyszenia „My, Rodzice”

Mój syn nie jest ideologią

PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Naklejki mają pojawić się jako dodatek do „Gazety Polskiej”

Kto chce strefy wolnej od LGBT?

Dlaczego w poniedziałek 10 sierpnia przed olsztyńskim ratuszem odbyła się demonstracja?

Chaos


— Byłam pod ratuszem, żeby protestować przeciw złej sytuacji osób LGBT+ w Polsce i przeciw działaniom policji z piątku na sobotę 7-8 sierpnia w Warszawie, w wyniku których wiele osób trafiło na tzw. dołek. Parę osób wyszło z niego już po kilkunastu godzinach, ale niektóre odsiedziały pełne, maksymalnie dopuszczalne 48 godziny — odpowiada Agata Szerszeniewicz, współorganizatorka Marszu Równości w Olsztynie, członkini Zarządu Okręgu partii Lewica Razem w Olsztynie.

— Bo wzburzyły mnie wydarzenia z piątku 7 sierpnia na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie — mówi z kolei Bartosz Grucela, członek władz krajowych Razem, miejski aktywista, działacz społeczny i samorządowy. — Konkretnie wzburzyła mnie brutalność policji i coś w rodzaju łapanki na ulicy: zgarnianie ludzi choćby za tęczowe elementy garderoby. W ten sposób na tzw. dołek trafiła moja koleżanka, która szła sobie tamtędy z torbą w kolorach tęczy. Tak mocno oburzamy się na obrazy z Białorusi i na to, co tam z ludźmi robi milicja — a nasza policja zaczyna zachowywać się bardzo podobnie. Na nagraniach widać, że policjanci wyłapują po prostu osoby z tłumu — na oślep, na chybił-trafił. Są relacje, że policjanci wypytywali gości okolicznych kawiarń i restauracji, czy są z tego LGBT. Policja w piątek działała na zlecenie. Chodziło o zastraszenie i sprokurowanie zamieszania. Co najmniej kuriozalne sytuacje to były. I to dlatego poszedłem w poniedziałek pod olsztyński ratusz: żeby solidaryzować się ze słabszymi.

— Biuro rzecznika praw obywatelskich — Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur — wstępnie ustaliło już, że doszło do nieprawidłowości w ich działaniach, w tym do przypadkowych aresztowań, szczególnie w okolicy komisariatów — mówi Agata Szerszeniewicz. — Wiem o osobie, która przechodziła niedaleko jednego z nich, bo wracała ze sklepu i została zatrzymana; wiem o obcokrajowcu, który przystanął, bo chciał po prostu zobaczyć, co się dzieje, a we Włoszech jest inne prawo wobec osób LGBT+ i np. osoby tej samej płci mogą zawierać związki partnerskie. Policja podczas zatrzymania Margot — umieszczenia jej w nieoznakowanym radiowozie — na ulicy wzywała tłum do rozejścia się, jednocześnie otaczając ich kordonem, z którego nie mogli wyjść. Wiem, że ludzie czuli zagrożenie i chaos. W konsekwencji mam wrażenie, że policja, zamiast dążyć do rozwiązania tej sytuacji, jakby ją podsycała — uważa Szerszeniewicz.

I dodaje: — Mogli przełożyć aresztowanie Margot, skoro według nich było tak niebezpiecznie (a najlepiej ją wezwać do stawienia się). Czemu eskalowali emocje tłumu? Czemu nie wezwali np. mediatorów, skoro według nich było tak niebezpiecznie? Było tyle rozwiązań tej sytuacji. Policja ma obowiązek zapewniać bezpieczeństwo obywatelkom i obywatelom, a nie eskalować. W wielu przypadkach ludzie byli zabierani do radiowozów bez przedstawienia im powodu tego zabierania. A do tego jeszcze policjanci nawet nie przedstawiali się, nie podawali stopni służbowych. O ile jeszcze na ulicy mogli tłumaczyć się działaniami prewencyjnymi, o tyle w przypadku zatrzymań pod komisariatami, nawet kilka godzin później, już nie.

Zauważyłam również, że policjanci pod komisariatami, widząc kamery skierowane w ich stronę, zachowywali się spokojniej i tylko lawirowali między stojącymi pod nimi ludźmi. Jednej pani powiedzieli nawet, że nie może siedzieć na krawężniku. Wiele osób próbowało ustalić, co dzieje się ich bliskimi, albo donosili im leki, jeżeli udało im się dowiedzieć, gdzie zostały przewiezione. Sama widziałam na jednej z relacji, jak mąż jednej zatrzymanej próbował przekazać policji leki dla niej. Ostatecznie przekazał je posłance i posłowi, którzy co jakiś czas pojawiali się w oknie tej komendy i tak one do niej trafiły.

— Chaos wokół piątkowych wydarzeń w Warszawie doprowadził do wielu spekulacji. Słyszałam np. i podkreślam, że są to niepotwierdzone informacje, że część funkcjonariuszy policji odmówiła udziału w tej akcji i zastąpili ich żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej. Moim zdaniem byłoby to niedopuszczalne, bo w takich akcjach powinna brać udział policja, która podlega prawom i regulaminom i odpowie za swoje zachowanie — mówi Agata Szerszeniewicz.

Absurd


— Albo weźmy to oskarżenie o znieważenie tęczową flagą pomnika smoka wawelskiego. No, smoka znieważyć się nie da, nie da się obrazić też smokiem niczyich uczuć religijnych — dopasowano więc zarzut o umieszczaniu niewłaściwych przedmiotów w niewłaściwych miejscach! — uważa Bartosz Grucela.

Prawda czasu


— Sytuacja osób LGBT+ w ostatnich latach w Polsce bardzo się pogorszyła. — Agata Szerszeniewicz nie ma co do tego wątpliwości. — Co nie znaczy, że wcześniej była lepsza, o czym wiele osób zdaje się już nie pamiętać, ale jeszcze dwa lata, rok temu osoby publiczne — mam na myśli przede wszystkim polityków — nie nawoływały otwarcie do nienawiści wobec osób LGBT+. Bo nienawiścią poprawnie określa się stwierdzenie, że „LGBT to ideologia — to nie ludzie”. Przecież to jawne odczłowieczanie. A jego celem jest znalezienie dość łatwego wspólnego wroga, najlepiej z jakiejś mniejszości. To taki łatwy zabieg, który polega na straszeniu ludzi tym, czego nie znają. Choćby dla zwiększenia poparcia politycznego. Bo my w Polsce mamy wciąż duży problem z edukacją seksualną: w ogóle nie rozmawiamy o orientacjach seksualnych i tożsamościach płciowych. I potem nikt nie wnika, co ten skrót LGBT+ oznacza, tylko się boi. I zwalcza. A przecież samo LGBT+ jest właśnie tylko skrótem od orientacji seksualnych i tożsamości płciowych. Tymczasem przedstawia się osoby LGBT+ jako zboczeńców, pedofilów i degeneratów. Byleby nie po prostu jako ludzi. I dlatego, poczynając od białostockiego Marszu Równości w ubiegłym roku, jest coraz gorzej.

— Nie wszystkie ataki na osoby LGBT+ są zresztą tak spektakularne jak w Białymstoku — o wielu się nawet nie wspomina, a one są, dzieją się i to jest straszne — podkreśla Agata Szerszeniewicz. — Choćby w Lublinie przeciwnicy Marszu Równości stawili się z ładunkami, które potem specjaliści określili jako dające możliwość spowodowania śmierci uczestniczek i uczestników tego marszu. Na szczęście policja w porę zatrzymała te osoby. Teraz masowo, na ulicach większych miast, pojawią się tzw. homofobusy, a do tego osoby LGBT+ w niegdyś publicznej telewizji wciąż słyszą, że są gorsze i że właściwie nie są ludźmi — przykład „dokument” pt. „Inwazja” autorstwa TVP. Dlatego osoby LGBT+ wciąż boją się ujawniać swoją orientację seksualną albo tożsamość płciową, nawet przed najbliższą rodziną. Są gnębione. Niektóre popełniają samobójstwo. Nie zapominajmy też o uchwalanych przez niektóre samorządy tzw. stref wolnych od LGBT i Samorządowych Kart Praw Rodzin. Na szczęście wojewódzkie sądy administracyjne uchyliły decyzje kilku gmin o wprowadzeniu u siebie strefy antyLGBT, ale sam fakt, że one powstały, że ktoś podjął taką uchwałę, jest już bardzo niepokojący. Ja mam nadzieję, że w końcu zostaną uchylone wszystkie tego typu dokumenty.

— Co do zatrzymań — oglądałam relacje „na żywo” w mediach społecznościowych: spod siedziby Kampanii Przeciw Homofobii, potem z ulic Warszawy i następnie spod komisariatu na ul. Wilczej. To prawda, że Margot 7 sierpnia dowiedziała się o jej nakazie aresztowania na 2 miesiące za zniszczenie w czerwcu homofobusa i zaatakowanie jego kierowcy. Miałby to być środek zapobiegawczy w obawie przed ewentualnym matactwem — mimo że wcześniej nie wykazywała takich działań i stawiała się na wezwania. Problem polega jednak na tym, że Margot już w czerwcu mogła ten areszt opuścić, bo wpłaciła kaucję — taka była decyzja sądu. Tymczasem ostatnio wszystko się zmieniło, bo prokuratura od decyzji sądu się odwołała, a moim zdaniem ma to jeszcze dodatkowo związek z zawieszaniem tęczowych flag na pomnikach, za co Margot też była w międzyczasie zatrzymana.

W piątek (7 sierpnia) wszystko się zmieniło. Margot była akurat w siedzibie KPH, kiedy dowiedziała się o tym, że ma być jednak aresztowana i pod KPH zaczęli się zbierać ludzie, aby ją wesprzeć. Przyjechała po nią również policja, jakby nie mogli jej po prostu wezwać do stawienia się. W pewnym momencie Margot wyszła do policji i chciała się oddać w ich ręce, ale oni jej wtedy nie zatrzymali. No to jak to jest? Mają ją natychmiast zatrzymać, a policja mimo to czeka na bardziej odpowiedni moment? No to w piątek doszło do tego, że zamiast dokonać zatrzymania wśród niewielkiej grupy, policja zatrzymała Margot już w tłumie, na oczach wielu osób. A jeszcze do tego rzecznik stołecznej policji, tłumacząc takie postępowanie, powiedział, że to z obawy o zdrowie i życie policjantów! Tych samych, którzy wcześniej, w większym spokoju mogli Margot aresztować. Tym bardziej że Margot sama do nich wyszła. Demonstracje osób LGBT+ są naprawdę pokojowe, ale w mojej ocenie policja swoim zachowaniem doprowadziła do potrzeby bronienia się przed nimi i dopuściła również do niesłychanej eskalacji emocji tzw. tłumu. Nikt na nasze wydarzenia nie przychodzi z maczugami i ładunkami, o których już mówiłam. I mimo emocji, jedni drugich pilnują, żeby nie doszło do żadnej nerwowości. Tymczasem tu doszło do jakiejś groteski: Margot pod siedzibą KPH chodziła za policjantami i prosiła o zabranie do aresztu. Fakt, była przy tym bardzo zdenerwowana, ale kto nie byłby zdenerwowany i nawet nie przeklinałby, jakby po raz kolejny doświadczał takiego zachowania policji?

Rozumiem, że odmawia, barykaduje się. Ale tu? Dlatego mam prawo podejrzewać, że to wszystko było elementem jakieś większej, zaplanowanej akcji. Chcą nas zastraszyć, ale zapominają, że szczucie nie zadziała tak, jakby chcieli, bo my ciągle jesteśmy zastraszani — ciągle żyjemy w mniejszościowym stresie.

Prawda ekranu


— W większości media oczywiście wyciągają ten napad Margot na homofobus i jego kierowcę albo, że ktoś wskoczył w piątek na nieoznakowany radiowóz policji, albo był niezbyt uprzejmy dla nich — pozostając ślepi na to, co się tak naprawdę dzieje wobec osób LGBT+ w naszym kraju i co sami robią. Nie rozumieją też tego, że LGBT+ jest skrótem od orientacji seksualnych i tożsamości płciowych, a nie różnych działań konkretnych aktywistek i aktywistów albo organizacji. Jest to też dla nich wygodne, o czym mówiłam już w kontekście gromadzenia wyborców. Ja np. nie popieram niszczenia czyjegoś mienia, tak jak zrobiła to Margot z homofobusem, ale doskonale rozumiem, dlaczego to zrobiła — mówi Agata Szerszeniewicz.

— Podczas sobotnich konferencji prasowych rzecznik komendy stołecznej policji wielokrotnie powtarzał, że zatrzymane osoby miały prawo żądać widzenia się z kimś z rodziny lub z prawnikiem. Uważam to za ogromny cynizm. Ilu z nas wiedziałoby, co w sytuacji zatrzymania czy aresztowania ma robić? O widzenie kogo żądać? Kto z nas ma ustalonego pełnomocnika? Ja po piątkowych wydarzeniach już ustaliłam, do kogo w takiej sytuacji będę żądała kontaktu i polecam zrobić to każdemu i zapamiętać numery telefonów (albo zapisać na ręce), bo możecie nie mieć możliwości zajrzenia w komórkę albo sprawdzenia w notesie. Wiadomo, że swoje prawa powinniśmy znać, ale kto w tych nerwach, pierwszy raz w takiej sytuacji pamięta o nich? A poza tym nawet posłowie, którzy mają prawo do interwencji poselskiej — też nie byli w stanie dowiedzieć się, kto i gdzie w końcu trafił. Adwokaci też nie byli wpuszczani, co wiem na pewno — a rzecznik twierdzi, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem.

Nikt też jakoś nie mówi o niezbyt chwalebnych czy wręcz chamskich odzywkach niektórych funkcjonariuszy w stosunku do zatrzymanych. Jedną z osób zatrzymanych była transpłciowa kobieta, która wielokrotnie prosiła o przeszukanie jej przez kobietę, a nie mężczyznę. Kilku policjantów wzięło ją do osobnego pokoju, kilku trzymało, jeden opuścił jej majtki i sprawdzał co tam ma, a drugi ją dotykał. Zrobili to dwukrotnie, w krótkim odstępie czasowym. Upokorzyli ją i dopuścili się przemocy seksualnej. Do upokorzeń, do łamania praw doszło wielokrotnie: nocne przesłuchania bez udziału obrońcy, przewożenia z komisariatu na komisariat, brak dostępu do wody i jedzenia, przeszukiwania przy nakazie rozebrania się do naga, część opisana jest we wstępnych ustaleniach wcześniej wspomnianego Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur.

Edukacja


— Co do samej Warszawy, zacznę od tego jak Margot przedstawiana jest w mediach. Owszem, w dokumentach występuje jako Michał, nie Małgorzata, ale to dlatego, że Margot jest osobą niebinarną, która używa żeńskich zaimków — tłumaczy Agata Szerszeniewicz. — Przy tak słabym poziomie edukacji seksualnej, przy straszeniu ludzi LGBT-owcami i genderami — jestem w stanie zrozumieć, że wiele osób nie wie, że takie osoby, które utożsamiają się z innym wariantem tożsamości płciowej niż tylko kobieta lub mężczyzna, w ogóle istnieją. Wiele osób już nawet mało subtelnie sugerowało, by uszanować decyzję Margot o tym, jak ona sama chce być określana — ale ludzie prawicy, rzecznik komendy stołecznej policji i część mediów, twardo trzymają się wersji, że Margot to mężczyzna. To brak szacunku, tzw. deadnaming, oraz wprowadzanie chaosu informacyjnego! Dziś już wiele osób nie wie, czy Margot i Michał to ta sama osoba, czy dwie różne. I dziwią się, że do aresztu męskiego trafiła kobieta. Owszem, mogą wystąpić pewne problemy prawne z aresztowaniem osoby niebinarnej, w przeciwieństwie do osób cispłciowych, ale o wiele bardziej winny jest po prostu brak podstawowej wiedzy.

Ileż można?


— Rozumiem, że wszystkie prawa różnych mniejszości zdobyte zostały w „walce”, a ja świadomie rezygnuję z przemocy, więc kłóci się to z moimi wartościami. Ale ile też można dawać się aż tak poniżać? — pyta Agata Szerszeniewicz. — Osoby, które mają szczęście nie należeć do grup mniejszościowych, nigdy tego w pełni nie zrozumieją. Mówimy ciągle o tym, czego doświadczamy, i wiem, że jeszcze wiele przed nami, ale słucha nas coraz więcej osób. Osoby LGBT+ są już naprawdę zmęczone tym, czego doświadczają w Polsce. Wiele z nich chce wyjechać z kraju. Większość opuszcza swoje mniejsze rodzinne miejscowości i przenosi się do większych miast, licząc w nich na zrozumienie. Z prawie każdej strony doświadczają odmowy do swoich praw — praw człowieka. Tym bardziej, że z prawie każdej strony czują swego rodzaju opór — brak wsparcia. Jak choćby z tymi homofobusami: bezustannie wnoszone są protesty i skargi o zakaz ich poruszania się, a sądy je ciągle oddalają albo wprowadzają w jakimś mieście zakaz ich poruszania się, jak w Warszawie, a one i tak dalej tam jeżdżą, czasami w obstawie policji. Ostatnio uniewinniono też sześć osób, które w czasie Marszu Równości rzucały w uczestników kamieniami. I tak z dnia na dzień przesuwa się ta granica, coraz dalej i dalej. A teraz jeszcze warszawska policja zachowuje się co najmniej dziwnie i ślepo broni swoich piątkowych działań.

Geneza


Od czego to się zaczęło?
— Od dopiero co zakończonej kampanii prezydenckiej — uważa Bartosz Grucela. — To było kompletne i jawne upadlanie określonych osób. Jeśli w debacie publicznej padają słowa, że „osoby LGBT to nie ludzie, a ideologia”, to osoby wypowiadające takie sformułowania muszą się liczyć z reakcją, że te słowa będą powodowały reakcję. Mahatma Gandhi powiedział kiedyś, że najpierw cię zignorują, potem będą się z ciebie śmiać, następnie walczyć, a na końcu wygrasz. I na tej podstawie ja też odnoszę wrażenie, że dominacja prawicy się kończy. Ona sama doskonale o tym wie, dlatego tak agresywnie teraz działa — to desperacki akt każdej władzy, która przegrywa. Jednak mobilizacja społeczna i poparcie społeczeństwa dla postulatów LGBT pokazują, że tej władzy nie uda się już wygrać.

Wysłuchała i zapisała:
Magdalena Maria Bukowiecka



Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl



Komentarze (27) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Asd #2960321 | 188.147.*.* 16 sie 2020 20:19

    Nie chce mi się czytać jeżeli ciagle jest napisane „słyszałam, że” Ja też wiele w życiu słyszałem i nie zawsze jest to prawdą. Ludzie kochani, aż żal czytać/ słuchać takiej kobiety... Słyszałam, że....

    Ocena komentarza: warty uwagi (29) odpowiedz na ten komentarz

  2. Aad #2960324 | 188.147.*.* 16 sie 2020 20:20

    Słyszałam, że Słyszałam, że Słyszałam, że Ile ja się w życiu naslyszalem...

    Ocena komentarza: warty uwagi (19) odpowiedz na ten komentarz

  3. ORZYSZAK #2960326 | 212.244.*.* 16 sie 2020 20:30

    To są nienormalni ludzie jak chcą fikać fikołki parami dwa mężczyzna w jednym łóżku to mnie to nie obchodzi ale niech nie manifestują tego na ulicy. Jeśli chcą dzieci to niech sobie zrobią może im się uda.

    Ocena komentarza: warty uwagi (29) odpowiedz na ten komentarz

  4. Karta LGBT czym jest? #2960332 | 89.229.*.* 16 sie 2020 20:40

    To nie ideologia? A ksiądz z durszlakiem na głowie? Obraz z waginą czym jest?

    Ocena komentarza: warty uwagi (31) odpowiedz na ten komentarz

  5. Tom #2960336 | 37.47.*.* 16 sie 2020 20:51

    PiS musi wykreować sobie wroga, podzielić naród i rządzić. A Polacy bezrefleksyjnie to „kupują”. Najpierw „wrogami ludu” byli SB-cy, potem lekarze, następnie nauczyciele, sędziowie, teraz LGBT, a na jesienią będą to dziennikarze (wszak repolonizacja przed nami). Polacy pobudka!

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-6) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (27)