Na pomoc czterem łapom

2020-07-02 07:36:41(ost. akt: 2020-07-02 07:42:32)

Autor zdjęcia: Pogotowie dla Zwierząt

Ledwo animalsi razem z policją i prokuratorami uratowali zwierzęta w Radysach, a w schronisku znowu zapanował dramat. Tym razem przez bunt dotychczasowych pracowników schroniska. Animalsi apelują do wolontariuszy o przyjazd i pomoc.
To prawda. Był bardzo trudny moment. Pracownicy schroniska nie tylko odmówili pracy przy zwierzętach, ale również ukryli tak potrzebne do nakarmienia ich i napojenia narzędzia, jak miski, poidła. Byliśmy zrozpaczeni, ale nie poddaliśmy się i walczymy o naszych czworonożnych przyjaciół — powiedział nam Grzegorz Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt, który cały czas nadzoruje akcję zarówno przygotowania nowych, tymczasowych domów dla zwierząt z Radys, jak i opieki nad nimi.

Zdaniem ratownika z Pogotowia dla Zwierząt bunt pracowników schroniska to odwet za zatrzymanie przez policję, a potem areszt wobec właściciela placówki Zygmunta D., a potem — wobec faktycznie zarządzającego schroniskiem syna właściciela — Daniela D. Ten ostatni, zanim został zatrzymany, zaatakował jednego z animalsów.

— Mają do nas pretensję, że zawalił się ich świat, a prawda o tym, co robili ze zwierzętami w schronisku wyszła na jaw — twierdzi Grzegorz Bielawski.

Szef Pogotowia dla Zwierząt zwraca się z dramatycznym apelem o pomoc do wszystkich, którzy mogą wesprzeć animalsów w opiece nad zwierzętami w Radysach. A jest ich tu ciągle ponad tysiąc.

— Bardzo proszę, żeby każdy, kto tylko może, a tym bardziej, jeśli ma doświadczenie w opiece nad zwierzętami, przyjechał na pomoc. Potrzebujemy każdej pary rąk, żeby nimi opiekować. Są w potrzebie — apeluje Grzegorz Bielawski.

Koordynator akcji zapewnia, że każdy, kto przyjedzie pomóc radyskim zwierzętom, będzie miał zapewnione wyżywienie i nocleg. W zamian animalsi oczekują pracy przy codziennych czynnościach wokół psów i kotów ze schroniska. — Zapewniamy nawet zwrot kosztów podróży — dodaje Grzegorz Bielawski.

Szef Pogotowia Dla Zwierząt, który koordynuje akcją ratowania zwierząt ze schroniska w Radysdach, od momentu rozpoczęcia interwencji 17 czerwca nie chce jeszcze bardziej podgrzewać i tak napiętej atmosfery. W rozmowie z dziennikarzem „Gazety Olsztyńskiej” potwierdził jednak, że próba nawiązania współpracy z dotychczasowymi opiekunami zwierząt ze schroniska w Radysach ostatecznie spełzły na niczym.

— Tu nakładają się też sprawy formalne. Trwa śledztwo prokuratorskie i uratowane zwierzęta są traktowane jako dowód w sprawie. To są żywe stworzenia, które przeszły przez prawdziwe piekło i musimy zrobić wszystko, żeby zapewnić im właściwą opiekę. I to nie tylko tym, które ewakuujemy z Radys, ale również tym, które pozostają na miejscu — podkreśla Grzegorz Bielawski.

Jak nieoficjalnie ustaliła „Gazeta Olsztyńska”, w opinii wielu obrońców zwierząt bunt dotychczasowych pracowników schroniska miał skompromitować największą akcję ratowania maltretowanych psów i kotów. Nie udało się to tylko dzięki poświęceniu wolontariuszy i wcześniej zebranym pieniądzom. To dzięki ofiarności osób poruszonych dramatem rozgrywającym się w Radysach ratownicy zwierząt dysponują pieniędzmi na pomoc podopiecznym schroniska.

Mimo dramatycznego zwrotu zdarzeń, w Radysach nadal trwa akcja ewidencjonowania zwierząt i przygotowania do adopcji. Jest tworzona lista psów, które szukają nowego domu. Zwierzęta są poddawane zabiegom medycznym, leczone, czipowane, a informacja o możliwości przyjęcia ich do siebie podawana na stronach internetowych.

Przypomnijmy. Schronisko w Radysach w gminie Biała Piska jest jednym z największych w Polsce. Przebywało tam jednorazowo nawet do 2 tysięcy psów i kotów. Animalsi o koszmarze przebywających tam zwierząt informowali od miesięcy, ale prokuratury umarzały śledztwa. Obrońcy zwierząt już w kwietniu złożyli doniesienie na warmińsko-mazurskiego wojewódzkiego lekarza weterynarii o niedopełnienie obowiązkowe. Śledczy sprawdzają ten wątek.

Jednym z powodów zaniepokojenia obrońców zwierząt były tony martwych ciał zwierząt wywożone ze schroniska na wysypisko śmieci. Przez Radysy przewinęło się wiele tysięcy zwierząt. Zwożone były tam psy i koty z wielu, nawet odległych gmin, tylko dlatego, że prywatne schronisko w gminie Biała Piska oferowało dużo tańszy koszt przejęcia i opieki nad zwierzętami niż inne tego typu placówki.

Interwencja w Radysach była przygotowywana w tajemnicy przez kilka miesięcy. W końcu nad ranem 17 czerwca do schroniska wkroczyło ponad 100 wolontariuszy z różnych organizacji obrońców zwierząt z całej Polski oraz policjanci i prokuratorzy, którzy przyjechali do Radys z Olsztyna. W placówce znaleziono chore, maltretowane, pogryzione i zagłodzone zwierzęta. Właściciel i zarządca schroniska zostali tymczasowo aresztowani, m.in. pod zarzutami znęcania się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem.

Stanisław Kryściński


Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl



Komentarze (8) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. nek #2942317 | 178.36.*.* 2 lip 2020 08:16

    Jak można schować miski żeby psy nie miały wody, jacy tam ludzie pracowali. To przerażające....

    Ocena komentarza: warty uwagi (37) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. ważka #2942307 | 37.47.*.* 2 lip 2020 07:51

      Wyrazy szacunku i podziwu dla obrońców zwierząt - gdyby nie wy zwyrodnialcy działaliby nadal.

      Ocena komentarza: warty uwagi (28) odpowiedz na ten komentarz

    2. xyz #2942301 | 5.172.*.* 2 lip 2020 07:46

      Jeszcze okaże się, że ci pracownicy którzy odeszli są współwinni. Bo wiedzieli i widzieli.

      Ocena komentarza: warty uwagi (24) odpowiedz na ten komentarz

    3. asdfghjkl; #2942357 | 81.15.*.* 2 lip 2020 09:13

      weterynarz jak weterynarz ale starosta piski nadzoruje weterynarię za niego trzeba sie zabrać, ale policja nie zabierze się za starostę piskiego bo są jego podwładnymi. ile afer miał już starosta? kupowanie głosów itd

      Ocena komentarza: warty uwagi (23) odpowiedz na ten komentarz

    4. LON #2942336 | 31.2.*.* 2 lip 2020 08:39

      Gdzie była piska prokuratura??? Nie rozumiem,olsztyńska może się zająć,a miejscowa? Jaki szef taki urząd?

      Ocena komentarza: warty uwagi (13) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      Pokaż wszystkie komentarze (8)