Gdybym szła z laską, weszłabym w dziki

2020-02-28 20:02:13(ost. akt: 2020-02-28 20:17:30)
Katarzyna Tomasiak

Katarzyna Tomasiak

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Pani Katarzyna panicznie boi się dzików. A że jest osobą niewidzącą, nie dostrzega nadchodzącego zagrożenia. Po kilku bliskich spotkaniach z dzikami żąda od miasta konkretnych działań. Chce się czuć bezpiecznie. Towarzyszymy jej w ratuszu.
Katarzyna Tomasiak jest niewidoma, ale nie lubi siedzieć w domu. Jest bardzo aktywna. Pracuje, prowadzi warsztaty dla osób niewidomych i jeździ po całej Polsce. Jednak to w rodzinnym Olsztynie czuje się najmniej bezpiecznie. Przez dziki. Miała już kilka sytuacji, które sprawiły, że dziś boi się wychodzić z domu. A gdy już z niego wyjdzie, nie wie, czy wróci bez uszczerbku na zdrowiu. Niestety… nie widzi zagrożenia.

— Mieszkam na Jarotach, gdzie pojawia się coraz więcej dzików. Niedawno wracałam wieczorem i niczego złego się nie spodziewałam. Było bardzo cicho, więc szłam pewnie do domu. Raptem mój pies przewodnik się zatrzymał. Zaczął się wycofywać. Zmienił kierunek drogi i biegł przed siebie. Wiedziałam, że coś się dzieje. Tylko co? — opowiada pani Katarzyna. — Wtedy podeszła do mnie jakaś kobieta. Poradziła, żebym szła inną drogą. Bo przed chwilą na wyciągnięcie ręki stała locha z małymi. Gdybym się do niej zbliżyła, na pewno by zareagowała. Poprosiłam tę kobietę, żeby doprowadziła mnie do domu. Na szczęście zgodziła się, za co jej dziękuję. Myślałam, że sytuacja się nie powtórzy. Niestety następnym razem było gorzej.

Parę dni później pani Katarzyna znowu szła do domu. Na ulicy było tłoczno, bo wszyscy wracali z pracy.
— Gdy wysiadłam z autobusu i szłam w stronę domu, znowu mnie ostrzeżono, żebym szła inną drogą. W innym wypadku spotkam piętnaście dzików. Znowu ich nie było słychać. Tak też zrobiłam, ale pies znowu stanął jak wryty. Gdy usłyszałam chrumkanie, sparaliżował mnie strach. Nie wiedziałam, czy mam stać i płakać, czy uciekać. Jako osoba z dysfunkcją wzroku nie jestem w stanie ocenić, co mogę zrobić — podkreśla pani Katarzyna. — Zdecydowałam, że będę uciekać. Nigdy w życiu nie biegłam tak szybko. Na szczęście usłyszałam człowieka idącego w oddali, więc przeraźliwie krzycząc poprosiłam o pomoc. Gdy szliśmy razem, raptem z krzaków wyskoczyły trzy dziki. Chciały iść tam, gdzie my. Na szczęście nieopodal był blok. Udało nam się schować w klatce i zadzwonić po straż miejską. Po dwudziestu minutach było już bezpiecznie. Ale serce waliło mi mocno. Gdybym szła z laską, na pewno weszłabym w dziki. Na szczęście byłam z psem, ale w przyszłości trudno mi przewidzieć, jak zareaguje, gdy znowu stanie oko w oko z dzikami. Nie wiem też, co zrobią dziki.

Katarzyna Tomasiak

Tosia jest psem przewodnikiem i była szkolona przez Fundację Pies Przewodnik jak pomagać pani Kasi na co dzień. Przeprowadza ją przez ulicę, omija przeszkody, ale nie jest przygotowana na spotkanie z dzikimi zwierzętami. Robi to, co podpowiada jej instynkt.
— Dziki to nie tylko dla mnie stresująca sytuacja, ale również dla Tosi. Jest niesamowita, bo wykazała się psią mądrością. Tylko czy zawsze mnie ostrzeże? A co jeśli dziki będą szybsze? Albo zaatakują nas z obu stron? — martwi się pani Katarzyna. — Żyję w panice. Nie potrzebuję pomocy w funkcjonowaniu, bo bardzo dobrze sobie radzę. Potrzebuję oka, które będzie mnie prowadziło. Sama nie widzę, więc potrzebuję osoby, która mi w tym pomoże. Ciągle mówi się o dzikach, ale nic z nim się nie robi. Nie tylko ja się boję. W niebezpieczeństwie są wszystkie osoby niepełnosprawne, ale również dzieci. Osoby starsze też nie mogą spokojnie spacerować. Dziki świetnie czują się w Olsztynie. Mają prawo do życia, do przebywania gdzie chcą. Ja niestety nie mam prawa do bezpieczeństwa. Boję się.

Pani Katarzyna nie chce się zamykać w czterech ścianach. Dlatego postanawia pójść do ratusza, żeby znaleźć rozwiązanie problemu. Zależy jej na konkretnej pomocy, a nie ciągłym powtarzaniu, że miasto panuje nad sytuacją. Towarzyszymy jej podczas wizyty w urzędzie miasta. Gdy pojawiamy się na miejscu, mężczyzna z punktu informacji kieruje nas do wydziału środowiska.
— Ale my w wydziale nie zajmujemy się dzikami. Trzeba iść do wydziału bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego — słyszmy od kobiety, którą spotykamy w pokoju nr 108. — Niestety my nie mamy ani kompetencji, ani możliwości w zakresie ograniczenia populacji dzików.

Katarzyna Tomasiak

Wychodzimy więc bez odpowiedzi. Wydział, do którego nas skierowano, znajduje się na drugim końcu miasta. Ale w ratuszu trwa akurat sesja rady miasta. Wiemy, że obecny jest na niej Mieczysław Wójcik, dyrektor wydziału bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego. Prosimy go o spotkanie na korytarzu.
— Mamy obecnie około 500 dzików w Olsztynie. Przez wiele lat bardzo dobrze radziliśmy sobie z dzikami bytującymi na terenie Olsztyna. Gdy docierały do nas jakiekolwiek sygnały o tym, że zwierzęta pojawiły się w mieście, prosiliśmy Straż Miejską, aby je odławiała i wywoziła w głąb lasu. Niestety, z powodu występowania ASF w Polsce, minister środowiska wydał zakaz odławiania i wywożenia tych zwierząt z Olsztyn — tłumaczy Mieczysław Wójcik. — Staraliśmy się uniknąć ostateczności i dwukrotnie występowaliśmy o uchylenie zakazu transportu dzików dla Olsztyna. Prośby zostały rozpatrzone negatywnie. Występowaliśmy również do powiatowego inspektora weterynaryjnego o wydanie decyzji, która pozwoli zmniejszyć liczbę dzików w związku z zagrożeniem ASF, ale również ten wniosek nie został uwzględniony. Stąd decyzja, aby zwierzęta były odławiane przez straż miejską i usypiane przez weterynarza. W tym roku ma być to 100 dzików. 400 niestety zostanie... 

Pani Katarzyna to wszystko wie. Pyta jednak, czy może realnie liczyć na pomoc miasta w swojej sprawie. Potrzebuje konkretnej pomocy „tu i teraz”.
— Przekażę pani prośbę do wydziału zdrowia i polityki społecznej. Postaramy się pomóc — podkreśla Mieczysław Wójcik.

W piątek towarzyszyliśmy pani Katarzynie. Do tematu wrócimy.


Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Roczna prenumerata e-wydania Gazety Olsztyńskiej i tygodnika lokalnego tylko 199 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl


Komentarze (12) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Marta/po #2879046 | 5.173.*.* 3 mar 2020 09:15

    Zabić dziki ,które wychodzą do miasta;pochwalić ludzi którzy wchodzą do lasu niszczac ich dom. Coz za paradoks. Betonowe drogi zastapily niegdyś piękne tereny zielone, tereny,ktore byly domem tysiecy zwierząt. Te w poszukiwaniu jedzenia,ktore tak sprytnie jest im odbierane wychodza do ludzi,ktorzy wczesniej rozgroscili sie u nich i czestują sie resztkami w miescie. Czemu się dziwcie,ludzie ? Nie widzę nadzwyczajnosci sytuacji,widzę samolubne postępowanie ludzi ,bo przecież zwierzęta się nie obronią ,nie mają głosu ,który powie "wypad ,tu są moje młode ,muszę je nakarmić ". Nie od dziś wiadomo ,że człowiek to istota ,którą po trupach dąży do celu ,tu mamy przykład jak zwierzęta padają ofiarą ludzkiej chciwości ,chęci powiększenia swojego imperium kosztem innych . Będą trupem wedle przysłowia

    odpowiedz na ten komentarz

  2. qunka #2877814 | 89.228.*.* 29 lut 2020 10:52

    Trafią się 2-3 dziki z ASF i problem rozwiąże się sam ;) A nawiasem to tyle mięsa chodzi po ulicach miasta, schronisko w Olsztynie i w Tomarynach miałoby zapasu jedzenia na kilka lat.

    odpowiedz na ten komentarz

  3. babka #2877802 | 88.156.*.* 29 lut 2020 10:31

    Olsztyńscy urzędnicy każdą sprawę załatwiają w tempie ślimaka . Przez 3 lata wielokrotnie dzwoniłam w sprawie 2 suchych świerków obok placu zabaw i dopiero jesienią raczyli je wyciąć . O przepełnionych śmietnikach , trawie do pasa nawet nie warto dzwonić . A już dodzwonić się do właściwej osoby to istny koszmar . Zastanawia mnie ilość urzędników i po co ich tyle skoro niewiele mogą . Pani Katarzynie życzę bezpiecznej drogi do domu .

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  4. Taka prawda #2877760 | 168.235.*.* 29 lut 2020 08:46

    Wybudujcie więcej betonowej dżungli gdzie wcześniej był ich dom, zetnijcie jeszcze więcej drzew. Bo po co nam drzewa, skoro można postawić blok albo osiedle, dzięki Bogu że dziki są pod ochroną a jak nie są to z czasem będą

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-5) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

    1. Nie zostanie 400! #2877756 | 83.9.*.* 29 lut 2020 08:33

      Dziki rozmnażają się w tempie ok. 200% rocznie! Jeżeli przestaniemy ograniczać wzrost ich populacji przez odstrzał lub usypianie to będą ich ogromne ilości. Może jakaś karma antykoncepcyjna byłaby rozwiązaniem? Niekontrowany przyrost jest zagrożeniem nie tylko dla ludzi ale także dla samych dzików i natury w ogóle!

      Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz

    Pokaż wszystkie komentarze (12)