Dramatyczna sytuacja w Olsztynie. Siekierą zaatakował ratowników medycznych

2020-01-17 13:01:27(ost. akt: 2020-01-17 16:47:36)
Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Dwaj ratownicy medyczni z Olsztyna pojechali na ul. Fałata, by udzielić pomocy komuś, kogo zdrowie i życie mogło być zagrożone. Niestety, okazało się, że zamiast wdzięczności, czekał ich brutalny atak i, w konsekwencji, to oni trafili do szpitala.
To miał być wyjazd, jakich każdy z ratowników odbył wiele.

— W czwartek rano, około godziny 4, zespół ratownictwa medycznego został wezwany do mężczyzny, który, jak nam przekazano, znajdował się pod wpływem leków psychotropowych — relacjonował nam przebieg zdarzeń Krzysztof Jurołajć, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Olsztynie. — Ze zgłoszenia nie wynikało, że ten mężczyzna jest agresywny w stosunku do innych albo do siebie. Tymczasem, kiedy ratownicy weszli do mieszkania, zastali mężczyznę w łóżku. Obok niego leżał nóż.

Pracownicy pogotowia nie chcieli wchodzić do pokoju i badać go w takich okolicznościach. — Zapytali mężczyznę, czy jest w stanie do nich podejść. Ten wstał, minął spokojnie ratowników i wszedł do drugiego pomieszczenia, z którego wrócił z siekierą — opowiada Krzysztof Jurołajć. — Ratownik, który jako pierwszy zauważył, co się dzieje, podjął próbę obezwładnienia mężczyzny, który już zbliżał się do drugiego ratownika. Niestety, obaj pracownicy pogotowia ucierpieli w starciu z mężczyzną. Jeden z nich, który został uderzony w twarz, ma obrażenia twarzy i głowy, a drugi złamany palec.

Ta sytuacja w istotny sposób wpłynęła też na samopoczucie ratowników, którzy skupili się teraz na powrocie do zdrowia i nie chcą rozmawiać z mediami. — Obaj, mimo że są bardzo doświadczonymi ratownikami, nie czują się najlepiej pod względem psychicznym. To bardzo nimi wstrząsnęło. Nikt nie przychodzi przecież do pracy, żeby zostać pobitym czy stracić życie — mówi Krzysztof Jurołajć.

Choć, oczywiście, troska o zdrowie kolegów w pracy jest w tym przypadku najważniejsza, to dla załogi Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Olsztynie problemem jest też fakt, że ratownicy, którzy ucierpieli w czasie swojej pracy, "wypadli", jak to się mówi, z grafiku.

Policjanci, którzy, jak zapewnia rzecznik WSPR w Olsztynie, szybko przyjechali na miejsce, zatrzymali mężczyznę. Okazało się, że był pijany. W jego organizmie krążyło 1,5 promila alkoholu. Po wytrzeźwieniu 32-letni mężczyzna został przesłuchany. W piątek ma usłyszeć zarzuty kierowania gróźb karalnych oraz naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego, za co może mu grozić kara do 3 lat pozbawienia wolności.

Niepokojące jest to, że taki atak, choć wstrząsający, nie jest aż tak odosobnionym przypadkiem, jak wszyscy byśmy sobie życzyli. Kilka lat temu w gminie Sorkwity pacjent, któremu załoga pogotowia miała udzielić pomocy, także użył siekiery, by napaść na ratowników i... samą karetkę. Kiedy indziej karetka została zniszczona przy użyciu drewnianych kołków, który w ruch wprawiły te same osoby, które wcześniej pobiły mężczyznę, z pomocą któremu przyjechali ratownicy. Jeszcze inny pacjent po tym, jak przebudził się w karetce, zaatakował i podrapał osoby, które udzielały mu pomocy. Był pijany.

Rzecznik olsztyńskiego pogotowia nie ma wątpliwości, że sytuacja, do której doszło w mieszkaniu przy ul. Fałata, mogła się skończyć zdecydowanie gorzej. I, kto wie, czy mężczyźni, padając ofiarą pijanego pacjenta, nie ustrzegli kogoś innego przed utratą życia lub zdrowia. Nikt przecież nie może z całą pewnością powiedzieć, że 32-latek nie zaatakowałby kogoś innego, kto mógłby mieć mniej szczęścia i rozwagi.

— Są to doświadczeni ratownicy, dlatego jestem przekonany, że gdyby mieli możliwość, to wycofaliby się. Tego też nakazują procedury: nie podejmuje się czynności wobec pacjenta, który jest agresywny — mówi rzecznik WSPR. — Osoby, którym udzielamy pomocy medycznej, dość często się awanturują. Najczęściej kończy się na agresji słownej, gestykulacji. Nie ma jednak naszej zgody na to, żeby ratownicy byli atakowani. W naszej pracy często mamy do czynienia z sytuacjami, w których nieodzowne są duże emocje i stres. Jesteśmy szkoleni do tego, żeby umieć opanować emocje u osób, które są poszkodowane, czy u ich najbliższych. Z napaścią fizyczną trudno sobie jednak poradzić. Kiedy podejrzewamy, że pacjent może być agresywny, jedziemy do niego w asyście policji. Takie zdarzenia, w których doświadczamy agresji, są przez zespół ratownictwa medycznego zgłaszane, a policja jest powiadamiana.

Takie trudne doświadczenia wpływają na poczucie bezpieczeństwa. I czytając kolejne doniesienia o napaściach na ratowników, trudno wierzyć, że chętnych do wykonywania tego zawodu, będzie wielu. Tym bardziej że zespoły ratownictwa medycznego od lat walczą o podniesienie wynagrodzeń. Niestety, jak nieoficjalnie mówi ratowniczka z naszego województwa, poprawie nie ulegają ani pensje, ani warunki pracy.

Jest bardzo duży procent ratowników, którzy po kilku latach pracy rezygnują z zawodu. Nie zmienia tego fakt, że już na etapie szkoły przechodzą odpowiednie przygotowanie, mają wsparcie psychologa, a także na bieżąco biorą udział np. w szkoleniach organizowanych przy udziale policji — przyznaje Krzysztof Jurołajć.

Doświadczenia kolegów z pracy skłaniają do namysłu nie tylko nad własnym poczuciem bezpieczeństwa, ale i motywacją osób, które decydują się na atak. Rzecznik WSPR przyznaje: — Wszyscy zadajemy sobie pytanie, co kieruje kimś, kto chce pozbawić kogoś życia.



Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Roczna prenumerata e-wydania Gazety Olsztyńskiej i tygodnika lokalnego tylko 199 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl



Komentarze (29) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Czytelnik #2850936 | 83.12.*.* 17 sty 2020 16:21

    Kara za atak na ratownika medycznego pełniącego obowiązki powinna być dużo wyższa!!! Oni niosą pomoc.

    Ocena komentarza: warty uwagi (20) odpowiedz na ten komentarz

  2. olo #2851303 | 185.28.*.* 18 sty 2020 08:21

    "— Jest bardzo duży procent ratowników, którzy po kilku latach pracy rezygnują z zawodu. Nie zmienia tego fakt, że już na etapie szkoły przechodzą odpowiednie przygotowanie, mają wsparcie psychologa, a także na bieżąco biorą udział np. w szkoleniach organizowanych przy udziale policji" gdzie tak jest? od 12stu lat pracuje w pogotowiu i nigdy nie dostałem wsparcia psychologicznego! takie coś nie istnieje dla ratowników. ratownicy odchodzą i będą odchodzić z pracy bo za tak śmieszne pieniądze jest ogromna odpowiedzialność i brak jakiegokolwiek wsparcia dla nas. nikt nigdy się mnie nie zapytał np po wypadku na ktorym byłem i miałem na rękach martwe dziecko nikt się nie zapytał mnie czy potrzebuje psychologa tylko dostałem zlecenie na kolejny wyjazd.....

    Ocena komentarza: warty uwagi (19) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. JanuSZ #2850921 | 5.173.*.* 17 sty 2020 15:45

      Jakie naruszenie nietykalności? To jest osioł ktoś? Usiłowanie zabójstwa ewidentne....jak tak będą kwalifikowac takich zwyrolów to super. Ziober co mówił niedawno? Że trzeba zaostyrzyć prawo itd...Dupa Jaś....niedługo będzie strach na ulicę wyjść bo z siekierami będą popierd@lać...dramat...

      Ocena komentarza: warty uwagi (19) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      1. Krzysztofero #2851525 | 188.147.*.* 18 sty 2020 18:57

        Naruszenie nietykalności?? Czy to jakiś żart? Chłop po ataku siekierą powinien dostać usiłowanie zabójstwa!

        Ocena komentarza: warty uwagi (18) odpowiedz na ten komentarz

      2. stomilowiec #2850954 | 37.8.*.* 17 sty 2020 17:22

        Szkoda ratowników pojechali nieść pomoc a mogli znaleźć śmierć oby szybko wyszli z tego

        Ocena komentarza: warty uwagi (13) odpowiedz na ten komentarz

      Pokaż wszystkie komentarze (29)