Teraz jestem naprawdę szczęśliwa

2019-11-09 19:47:05(ost. akt: 2019-11-09 19:54:46)

Autor zdjęcia: Joanna Karzyńska

Michalina Woźniak. Skromna, zawsze uśmiechnięta i pełna ciepła kobieta. Matka, babcia, prababcia i praprababcia. Świętowała niedawno 90. urodziny. W życiu nie zawsze miała łatwo. Pracowała ciężko i znosiła przeciwności losu, ufając, że nadejdą jeszcze piękne dni.
Michalina Woźniak ze Świętajna w powiecie szczycieńskim urodziła się 28 września 1929 roku w miejscowości Wierciochy w powiecie przasnyskim. Była trzecim dzieckiem z czwórki rodzeństwa. Po wojnie cała rodzina przywędrowała do Świętajna i tu zamieszkała. Tu poznała swojego przyszłego męża Stanisława. Wzięli ślub i urodziło im się dwoje dzieci: córka Jadwiga i syn Tadeusz.
Czasy były trudne, ale rodzina była najważniejsza. Pani Michalina ciężko pracowała najpierw w gospodarstwie, a potem przez wiele lat jako woźna w przedszkolu.

Obrazek w tresci

— Kiedyś musieliśmy bardzo wcześnie rano chodzić do pracy, żeby węgla nanosić i w piecach napalić — wspomina. — Zanim dzieci przyszły do przedszkola, musiało już być ciepło. Nie było toalet... Człowiek się naprawdę napracował i nadźwigał. Ale trzeba było pracować, bo przecież dzieci musiały coś jeść i w coś się ubrać.

Małżeństwo pani Michaliny nie było zbyt szczęśliwe. Mąż nadużywał alkoholu i kobieta nigdy nie mogła na niego liczyć. Wszystkie problemy i zmartwienia musiała pokonywać sama. Było trudno, ale nigdy nie bała się ciężkiej pracy. Pracowała zawodowo, dodatkowo zawsze miała w lecie ogródek, w którym sadziła warzywa i owoce. Tak jest zresztą do dziś...
— Było czasami bardzo źle, biednie, ale zawsze starałam się, by dzieci nie chodziły głodne — mówi ze łzami w oczach. — Jak sobie pomyślę, że teraz w domach kobiety mają łatwiej, pracują owszem, ale mają pralki, zmywarki, mikrofalówki, lodówki itp... Kiedyś człowiek musiał wszystko zrobić sam. Pracował, przychodził do domu i nie wiedział, w co ręce włożyć.

Pani Michalina, mimo wszelkich życiowych trudności nigdy jednak nie straciła radości z życia, wciąż czerpie z niego każdego dnia. Kobieta 15 lat temu owdowiała. Mieszka obecnie z wnukiem Piotrem, jego żoną Agatą i prawnuczkami. Jest szczęśliwa. Wolny czas spędza z rodziną i znajomymi. Latem dba o ogródek, sieje warzywa, robi przetwory. Zdrowie jej dopisuje i niejedna młoda osoba może za nią nie zdążyć. Lubi odwiedzać swoją siostrę Alinę, pograć w karty i powspominać. Należy też do miejscowego Klubu Seniora, gdzie przy rozmowach, czasem warsztatach miło spędza czas w gronie znajomych.

Obrazek w tresci

— Trudno mi usiedzieć w domu bez jakiegoś zajęcia — śmieje się. — Człowiek od młodego przyzwyczajony jest do pracy, więc nawet teraz z chęcią coś robię. Co roku mówię, że w tym roku już nie będę nic siała i sadziła kartofli. Ale przychodzi wiosna i znów biegnę do ogródka, sieję i patrzę z radością na swoje warzywa. Zdarza się, że robię też przetwory na zimę. Nie będę się przecież nudzić i bezczynnie siedzieć. Nie mogę po prostu siedzieć w domu, nie wyglądam przez okno, czekając na śmierć.

W życiu pani Michaliny bardzo ważne miejsce zajmuje wiara. W każdą niedzielę kobieta idzie do kościoła. W domu też modli się, nie tylko o swoje zdrowie, ale też swoich najbliższych.
— Bez wiary człowiek byłby nikim — zapewnia. — Wiele razy w życiu to właśnie Bogu i Maryi zawierzałam swoje życie, swoje problemy... Prosiłam o łaski. Wiara daje i siłę, by każdego dnia wstawać z łóżka i mieć nadzieję. Kiedy było źle, brałam różaniec do ręki i szeptałam zdrowaśki... W życiu niejeden raz płakałam nad swoim losem, jednak modlitwa zawsze dodawała mi otuchy i uspokajała. Problemy wtedy stawały się łatwiejsze do rozwiązania.

Pani Michalina jest osobą wciąż aktywną, lubi muzykę i taniec. Podczas imprezy zorganizowanej z okazji Dnia Seniora w Świętajnie, parkiet należał do niej. Zgromadzeni zaśpiewali jubilatce tradycyjne "sto lat". Nie obyło się bez łez wzruszenia i wspomnień. Nie każdemu jest przecież dane doczekać tak pięknego wieku, w dobrym zdrowiu.

— Nawet nie wiem, kiedy minęły te lata — mówi pani Michalina. — Może moje życie mogło wyglądać inaczej. Nie zastanawiam się już nad tym, nie oglądam wstecz. Kocham to, że nikt mi nic nie narzuca. Bo teraz na emeryturze sama o wszystkim decyduję. Czuję się wolna jak ptak i szczęśliwa. Wykorzystuję każda chwilę, jaka została mi podarowana. Myślę, że szczęście to właśnie chwile, które musimy łapać. Każda chwila, część naszego życia, jedna za drugą, układa się jak puzzle. Suma tych chwil naszego życia składa się w nasze szczęście.
Miłe jest też to, że nawet teraz jak spotykają mnie dzieci z przedszkola - dziś dorośli już ludzie i wołają do mnie "ciociu". To bardzo miłe! I niejeden raz łza się w oku zakręci...

Joanna Karzyńska

fot.1-3 Joanna Karzyńska

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Xxx #2816888 | 78.88.*.* 10 lis 2019 10:00

    Super kobietką tak trzymać życzę zdrówka na dalsze lata i pogody ducha. A wszystkim starszym ludziom niech biorą przykład z Tej Pani.

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

  2. Aaa #2816782 | 88.156.*.* 9 lis 2019 21:49

    Fajne wspomnienia

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz