Profesor Zbigniew Mikołejko: Żyjemy na przełomowym rozdrożu [ROZMOWA]

2019-05-03 17:00:02(ost. akt: 2019-05-03 15:34:41)
Zbigniew Mikołejko

Zbigniew Mikołejko

Autor zdjęcia: Beata Brokowska

O zachwianiu europejskiej tożsamości, hojności i skąpstwie koncernów, wściekłości i lękach, znakach, dymach i pożarach oraz przyszłości przemienionego katolicyzmu rozmawiamy z prof. Zbigniewem Mikołejką, filozofem religii i eseistą.
— Panie profesorze, gdy myślę dzisiaj o Europie, widzę dwa obrazy. Pierwszy to elegancja, vege, wolontariaty, eko, no waste, zawieszona kawa, rowery, koty, joga. Druga to tysiące imigrantów, żółte kamizelki, złość i furia, lęk i populizm. Po której stronie opowie się większość Europejczyków, pana zdaniem?
— Nieszczęsny paradoks naszego czasu polega na tym, że te dwa obrazy wcale nie są — w najgłębszym swoim wymiarze — ze sobą tak bardzo sprzeczne. Oba bowiem ujawniają poważne zachwianie tożsamości Zachodu. Ten pierwszy wydaje się sympatyczniejszy. Ale też objawia się w nim jakiś egocentryzm, jakaś obojętność i nieczułość na dobro wspólnoty, jakieś zbytnie przywiązanie do własnego dobrostanu i własnego ciała, jakieś nadmierne lekceważenie tradycji, autorytetów i trwalszych wzorów życia albo udziału w kulturze. Często tutaj za wiele zabawy i poszukiwania doraźnych przyjemności. Drugi obraz natomiast wydaje się groźniejszy. I objawia się, nierzadko drastycznie, w manifestacjach agresji — tej symbolicznej, i tej fizycznej, w nienawiści podekscytowanych tłumów i buńczucznej, napastliwej retoryce polityków. W prostackim, krzykliwym nacjonalizmie i równie prostackim, często wbrew Kościołowi, a na pewno wbrew Ewangelii, używaniu religijnych haseł jako narzędzi polityki. A co gorsza, stoi za nim paniczny lęk niższych warstw społecznych — uboższych, roszczeniowych, stawiających znak równości między wolnością a anarchią i przyzwoleniem na wszystkie zachowania, nawet skrajnie nieetyczne i urągające norm prawnym czy obyczajowym.

— Zawsze w takiej sytuacji mówimy o potrzebie edukacji.
— Formalna edukacja nie ma tu nic do rzeczy, skoro na przykład w Polsce, jak wynika z badań, co szósty magister jest wtórnym, funkcjonalnym analfabetą, a blisko dwie trzecie społeczeństwa nic a nic nie czyta. Owym rozległym grupom wydaje się zatem, że ich „zbawienie”, ich wybawienie od histerycznej trwogi, tkwi — choć w globalnym świecie dzisiejszym jest to niemożliwe — w zasklepieniu i zamknięciu się na rzekomo zagrażającą im inność i wielość, w krzykliwym, gniewnym przywiązaniu do tradycji narodowej czy religijnej — choć ich w istocie nie znają i nie rozumieją. A przede wszystkim w przekonaniu, że ktoś — jakaś partia, jakiś przywódca — ukoi ich panikę, „zrobi porządek” z obcymi i odmieńcami, zapewni im „sprawiedliwość” i obsypie dobrami, teraz zagrabionymi przez zdegenerowane „elity”. To oczywiście nie pierwsza w Europie fala tych skrajnych, lękowych postaw. Do czego one doprowadziły, powinniśmy wiedzieć z lekcji historii. Ale historia niczego w istocie nie uczy, najwyżej poucza i przestrzega. Tak więc znajdujemy się w stanie pewnego moralnego i intelektualnego zamętu. Trochę to przypomina schyłkowy okres, jeśli szukać w głębi historii, Cesarstwa Rzymskiego: z jednej strony zobojętniałe, oddane swym przyjemnościom elity i ówczesna „klasa średnia”, z drugiej — złaknieni dóbr i zemsty, upokarzani dotąd „barbarzyńcy”, którzy zburzyli imperium, a potem przez kilka wieków, w oparach krwi i dymie pożarów, tworzyli nową już Europę. Na szczęście nie jesteśmy jeszcze w tak ostatecznej sytuacji. Wszystko jednak zależy od przebiegu spektaklu, który rozegra się w najbliższym czasie, w najbliższych miesiącach i latach — w Polsce, Anglii, Francji, Turcji czy Włoszech. Jeżeli zatem fala populizmu cokolwiek opadnie — a jestem przekonany, że jednak po trosze opadnie — możemy cokolwiek odetchnąć. Ale tylko cokolwiek i na krótko. Zwycięska, mam nadzieję, demokracja liberalna, musi więc zdobyć się na nowe wizje ładu politycznego, kulturowego i społecznego, które w jakiejś mierze potrafiłyby uwzględnić roszczenia zbuntowanych i wściekłych. Jeśli tak się szybko nie stanie, będziemy się mogli jedynie pomodlić nad ruiną Europy, jaką znamy.

— To jest ciekawe w odniesieniu do pożaru Notre Dame. Usłyszeliśmy, że w tym ogniu płonęła chrześcijańska Europa, ale usłyszeliśmy też, że koncerny dały prawie miliard euro na Kościół, a nie dają na budownictwo socjalne, ochronę lasów Borneo, na pomoc uchodźcom czy odbudowę zniszczonych wojną regionów. Pan się zgadza z tą drugą opinią?
— Najzupełniej. Dodam tylko, że pazerność i bezczelny egoizm koncernów same w sobie byłyby niczym — rządy i systemy prawne zawsze bowiem, jeśli tego rzeczywiście chcą, dysponują zawsze narzędziami, które potrafią przymusić koncerny do odpowiednich zachowań. Problem w tym jednak, że rządy — parafrazując Wyspiańskiego — „nie chcą chcieć”. A „nie chcą chcieć”, gdyż za naszych czasów, w sposób niebotyczny i na skalę dotąd nieznaną w dziejach, polityka koncernów doprowadziła do spotęgowania owego strasznego, rakowatego „zrostu”, jaki dobrze znamy ze struktur mafijnych — stopienia się polityki i kapitału . A przy okazji — tam, gdzie jest on jeszcze poważną siłą — korzysta na tym i Kościół.

— Czyli pożar nie jest znakiem od Boga?
— Zawsze będą ludzie, którzy będą wierzyli w osobliwe, „znaki” — wbrew Pismu
świętemu, zapewniającemu, że aż do czasu Apokalipsy i Sądu Ostatecznego żadnych znaków nie będzie. Nie jesteśmy bowiem tak nowocześni, jak upiera się wielu. Technologia, wbrew pozorom, automatycznie nie przemienia całych warstw naszej świadomości i kultury, pozostawia je w stanie poniekąd dziewiczym, nietkniętym. A pożar Notre Dame? To dla mnie ikona czy też symbol Europy, nie tylko chrześcijańskiej. To przecież jedno z miejsc, w którym rodziła się sztuka i architektura gotyku, jeden z najważniejszych jej wzorów. I to tu jeden z najsłynniejszych filozofów naszego czasu, Giorgio Agamben, wygłosił w Notre Dame świecką „homilię” — „Kościół i Królestwo”. Powiedział tam m.in., że Kościół, zamiast iść „ze światem” ku zbawieniu, stał się rzeczywistością „z tego świata”, instytucją ziemską stopioną z instytucjami państwa i do nich upodobnioną.

— Czy katolicyzm nie przechodzi najpoważniejszego w dziejach kryzysu?
— Kryzys dotyczy wszystkich wielkich religii instytucjonalnych, także islamu (fundamentalizm, a szczególnie terrorystyczna jego postać to właśnie objawy trawiącej go od wewnątrz choroby). Katolicyzm oczywiście go drastycznie doświadcza. I czeka go gruntowna przebudowa. Dokona się ona jednak nie w Polsce, gdzie zrasta się on mocno, na podobieństwo rosyjskiego „carskosławia”, ze strukturami państwa i prawa, ale właśnie na zlaicyzowanym Zachodzie. Tam, gdzie praktykujący katolicy stanowią kilka czy kilkanaście procent zbiorowości. Ten nowy, przemieniony katolicyzm będzie miał, według mojego rozeznania, postać wyspową — a więc będzie archipelagiem niewielkich wspólnot wiary, rozsianych na współczesnym „pogańskim morzu”. A Kościół polski? No cóż, kiedy upadnie obecna władza, a przecież wcześniej lub później upadnie, będzie on musiał zapłacić srogą, jak myślę, cenę za obecny sojusz ołtarza z tronem.

— Czy z tego „zamętu” nie powstanie nowa Europa?
— Prorokować nie lubię, ale czasem próbuję. Waham się między umiarkowanym, ostrożnym optymizmem (a więc nadzieją na jakąś lepszą, bardziej odpowiedzialną i rozumniejszą demokrację) a umiarkowanym, ostrożnym pesymizmem — a więc obawą, że dopadnie nas jakaś cywilizacyjna apokalipsa ze wszystkimi właściwymi jej wstrząsami, po których jednak nastąpi uspokojenie nastrojów. Ale takie procesy nie dokonują się z dnia na dzień, choć mają i nagłe, zwrotne momenty. Myślę, że żyjemy właśnie na jednym z takich przełomowych rozdroży.

Komentarze (12) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. partner anjii Z purdyy #2726053 | 81.190.*.* 3 maj 2019 17:47

    nuu a moja szczekajet i szczekajet nuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu a cyrfu na to../ niech poszczekajwt nihnunuuu kyc tak mnie nakazal mamnapiusacj a ni wiem ja z purdu ka ckllop a moja ????????????????????

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-8) odpowiedz na ten komentarz

  2. Duszpasterstwo Akademickie #2726077 | 80.53.*.* 3 maj 2019 18:31

    wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/po-tym -zabojstwie-przestalem-wierzyc-w-boga-cz y-to-ksieza-zabili-roberta-wojtowicza/z8 82hme

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-4) odpowiedz na ten komentarz

  3. xeas #2726105 | 83.9.*.* 3 maj 2019 20:26

    W dzisiejszej UE demokracja i liberalizm są tylko w deklaracjach. Realnie panuje sterowany, prawie totalitarny, lewicowy reżym pod zasłoną dymną wypaczonych semantycznie haseł: prawa człowieka, równość, tolerancja, bezpieczeństwo, ekologia, itd.

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

  4. A co to jest demokracja liberalna? #2726114 | 95.90.*.* 3 maj 2019 20:51

    Dla mnie to bełkot neomarksistowski przejęty przez narkomanów bez ideologii z 1968 roku, czyli "dzieci kwiaty" inaczej mówiąc hippisi dorabiający filozofię do hasła "Seks, narkotyki i rock'an'roll ". Przywódcy UE z Brukseli to właśnie to pokolenie i te przekonania. Podstawy ideologiczne powstały w Szkole Frankfurckiej na bazie marksizmu. Jako naród przeżywaliśmy już wdrażanie marksizmu i łatwo się domyślić co z tego może wyniknąć. Życzyć zwycięstwa takiej "demokracji", w cudzysłowie bo dla mnie to żadna demokracja to tak jakby życzyć w przyszłości chaosu i wojen. Pierwszymi jaskółkami tego "wspaniałego systemu" są wdrażane takie innowacje jak eutanazja dla starszych i chorych (oby Pan Profesor nie doświadczył tego osobiście, choć tak zaciska kciuki za te nowości), LGBT (np. nauka masturbacji dla przedszkolaków), czy niszczenie rodziny, która nieważne czy jest katolicka, czy nie, ale na pewno wprowadza ład i porządek społeczny. Przykro mi słuchać takich wypowiedzi...

    Ocena komentarza: warty uwagi (11) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

    1. Zalosne, #2726116 | 46.230.*.* 3 maj 2019 20:59

      nie bede dalej komentowac, profesor...ART..

      Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (3)

      Pokaż wszystkie komentarze (12)