Jakoś tak wyszło, że nie wyszło, czyli co z tymi noworocznymi postanowieniami

2018-12-31 19:15:00(ost. akt: 2018-12-31 18:10:59)

Autor zdjęcia: Pixabay

Prawie każdy z nas to robi. I potem prawie każdy ma do siebie pretensje. Że jakoś tak wyszło, że nie wyszło. Czy postanowienia noworoczne mają w ogóle sens? A jeśli mają, to jakie? Zapytaliśmy o to mieszkańców Olsztyna i Elbląga.
Nadchodzi nowy rok. Trzeba więc kupić buty do biegania. Albo dres na siłownię. Albo wydrukować chociażby rozpiskę zestawu ćwiczeń. I zrobić zakładki w książkach ze zdrowym odżywianiem. I rzucić palenie, najlepiej już 1 stycznia. A przy okazji sylwestra kupić jeszcze „ostatnią, ale to już naprawdę ostatnią” paczkę chipsów. Powiedzieć sobie, że w kolejnym roku trzeba się mniej denerwować. Nie przejmować pracą albo najlepiej zmienić ją na lepszą. Tak — z końcem grudnia każdy z nas jest twardzielem. Bo chcieć to móc.

Dobrym przykładem jest Karolina Rogóz-Namiotko z Olsztyna, która dokładnie rok temu postanowiła wziąć się za siebie. Spisała postanowienia na 2018 rok i zaczęła działać. Bo miała już dość codziennej nudy, choć życie galopowało. Bo dzieci, praca, mąż. Każdy dzień był przewidywalny. Nie chciała w wolnych chwilach siedzieć przed telewizorem czy komputerem. Chciała nauczyć się grać na perkusji. I dziś gra! Planowała boksować. Idzie jej nieźle. Cieszy się, bo nikt nie nabił jej siniaka w czasie treningów. A to sukces. Marzyła też, żeby wyskoczyć z samolotu ze spadochronem. I w tej kwestii zrobiła nawet więcej niż planowała.

— Trzeba czasami wstać z kanapy i ruszyć w świat. Ja wcale nie ruszyłam się daleko. Wszystko było na miejscu, w Olsztynie — cieszy się Karolina Rogóz-Namiotko, która jest artystką, nauczycielką, przedszkolanką, mamą i żoną. — Skoczyłam ze spadochronem dwa razy i było niesamowicie. W ogóle zaliczyłam wszystko, co można robić w powietrzu. Pilotowałam samolot, leciałam motolotnią. Bardzo mi się podobało. Skakałam też na bungee, ale tego raczej nie powtórzę. Ale skakałam z drzewa na wahadło i to mi się podobało. O co w tym chodzi? Weszłam na drzewo, na wysokość szesnastu metrów. Przyczepili mnie do linek. Zawisłam na chwilę nad ziemią. A później zwolnili zaczepy i leciałam w dół. Na samym dole napięły się linki i było jak na huśtawce.

W rozpisce postanowień Karolina zawarła też jazdę na rowerze. Miała przejechać jednorazowo 100 km. Planowała zrealizować to 27 grudnia. Ale się nie udało.
— W wigilię skręciłam nogę w kolanie. Ale i tak mnie to nie powstrzyma! — mówi Karolina. — Za trzy tygodnie miałam jechać na Saharę, żeby przejechać na dwóch kółkach 1000 km w dwa i pół tygodnia. Ale trzeba było odwołać wyprawę ze względu na terroryzm. Ma być przełożona, więc może do tego czasu się wykuruję. Nie jestem jednak zła, że tak wszystko się potoczyło. Traktuję to raczej jako lekcję, a nie pecha. Przede mną nowy rok i nowe postanowienia. W 2018 roku postawiłam na powietrze, w przyszłym roku postawię na wodę. Myślę o nurkowaniu albo windsurfingu. I dalej będę grać na bębnach. Perkusja to zdecydowanie miłość mojego życia. Może w przyszłym roku uda mi się zagrać na jakimś koncercie? W ogóle postanowienia z 2018 roku przyniosły mi spotkania ze wspaniałymi, pięknymi i pełnymi pasji ludźmi. To oni tak naprawdę motywują. Dzięki nim pokonałam samą siebie. I zrozumiałam, że ludzie są mi potrzebni do życia.

Polacy wiele sobie obiecują. Aż 37 proc. chce schudnąć, 35 proc. zamierza się więcej ruszać, 29 proc. chce zadbać o zdrowsze jedzenie, a 18 proc. planuje rzucić palenie — wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie Lightbox. O swoją sylwetkę chce zadbać zdecydowanie więcej kobiet (57 proc.) niż mężczyzn (17 proc.).

— Postanowienia nie mają sensu. Są tylko na chwilę, potem każdy wraca do normy — uważa Agnieszka Baturo z Olsztyna. — Ja co roku mam to samo postanowienie. Żeby ograniczyć słodycze. Nigdy mi się to nie udaje. Kiedyś chciałam zacząć biegać, teraz już nawet się nie oszukuję, że zacznę. Wiem, że nie zacznę. Moi znajomi również nie mają postanowień z okazji nowego roku. To zwykła data, nic się nie zmienia. Może jedynie to, że jesteśmy starsi. Lepiej jest chyba za coś się wziąć przed wakacjami. Wtedy łatwiej jest schudnąć.

— Postanowiłem w nowym roku postawić sprawę jasno w pracy: albo podwyżka, albo do widzenia państwu. Po dziesięciu latach pacy w jednej firmie nadal zarabiam najniższą krajową — zdradza Mirek Lewandowski z Elbląga. — Wolę wyjechać za granicę, bo już dość tyrania za grosze. Tego postanowienia będę się trzymał. Innych nie mam.

— Postanowiłem więcej czasu w nowym roku podarować swoim bliskim: wspólny spacer, wspólny weekend, czy po prostu wieczorna rozmowa — twierdzi Marek Kostyra z Elbląga. — Prowadzę własną firmę, często pracuję poza Elblągiem i czasu dla rodziny nie zostaje wiele. Nie ukrywam, że w tym postanowieniu pomogła mi trochę żona. Postaram się też powalczyć o czas dla bliskich bez Facebooka, messengera i innych „socialowych” stron.

— Większość moich noworocznych postanowień kończy się niepowodzeniem w połowie stycznia, już w zeszłym roku obiecałam sobie, że nie będę ich robiła. Ale jednak zrobiłam. Na 2019 rok kupiłam sobie karnet na basen — mówi Elżbieta Wąsowska z Elbląga. — Od nowego roku postanowiłam wziąć się za siebie i ćwiczyć. Karnet na basen nie był najtańszy i to mnie zmotywuje. Postanowiłam też zrobić sobie dłuższy urlop. Od kilku lat nie miałam dłuższego niż tygodniowy. Myślę, że tego postanowienia będę w tym roku pilnowała, niczym oczka w głowie. Generalnie chciałabym postanowić, że mniej pracuję. Jednak wiem, że to się mi nie uda.

— Potencjalnego biegacza zniechęci deszcz. Wolę odchudzającego się wielbiciela słodyczy osłabi wizyta u ciociu serwującej wspaniały sernik. Pragnącego lepiej się zorganizować — leniwy poranek, a strach przed chwilową samotnością pozostawi nas w nieudanym związku — wylicza Olga Kozierowska, autorka bloga „sukcespisanyszminka.pl. — Noworoczne postanowienia wzbogacone o nowe, jakże potrzebne, wracają do nas przez cały rok. Wracają w momencie, gdy już mamy dość niezadowalającego stanu rzeczy. I wtedy znów składamy sobie obietnice, że już nigdy, że już zawsze… i znów nie potrafimy wytrwać, znów nic się nie zmienia na lepsze. Oczywiście, by zagłuszyć towarzyszące poczucie winy, szukamy argumentów, które w enigmatyczny sposób tłumaczą nasze zachowanie. Bo kto chciałby stanąć przed lustrem i przyznać, że sam sobie jest winien, że nie wziął odpowiedzialności za swoje życie? Raczej nikt. Wygodniejsze jest zastosowanie „wyparcia”. To pomaga nam dalej trwać. Ale czy w życiu chodzi o to, by trwać, czy o to, by pracować nad sobą w celu osiągnięcia wszystkiego o czym marzymy? Nowy rok może być nowym początkiem. Początkiem lepszego życia, większego zadowolenia z siebie, lepszego zdrowia, spektakularnych sukcesów zawodowych, realizacji pasji, czyli po prostu początkiem szczęścia, a to jest marzeniem każdego. Po prostu być szczęśliwym. Wszystko w naszych rękach. Do dzieła zatem!

Ada Romanowska, ad

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. ALIENACJA RODZICIELSKA TO PRZEMOC #2652824 | 188.146.*.* 31 gru 2018 21:54

    Było to, było tamto, a dlaczego jest cisza o ALIENACJI RODZICIELSKIEJ, która w Polsze jest ponadczasowa http://drohiczyn.niedziela.pl/artykul/10 5902/nd/Dzieci-bez-stalego-dostepu-do-mi losci#

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz