Kobieta pracująca...

2018-07-28 12:24:31(ost. akt: 2018-07-28 13:00:39)

Autor zdjęcia: Pixabay

Kilka tygodni temu świat obiegła radosna wieść: oto premier Nowej Zelandii została szczęśliwą mamą pięknej córeczki. A cóż w tym tak niezwykłego — mógłby ktoś zapytać. Codziennie rodzi się na świecie tysiące dzieci i nikt nie obwieszcza tego faktu na czerwonym pasku wiadomości...
Co innego takie Royal Baby. Po pierwsze to bliżej, bo w swojskiej przecież Wielkiej Brytanii, po drugie przymiotnik „royal” to jest jednak większa sprawa. Po trzecie wreszcie prawie każda świeżo upieczona mama tęsknym wzrokiem wzdycha do wizażystek i stylistek Księżnej Kate, która 5 godzin po porodzie wygląda jak milion dolarów, a ona, ta świeżo upieczona mama na jednym z polskich oddziałów położniczych wygląda tak, że szkoda gadać...!

Ale Nowa Zelandia? A gdzie to dokładnie jest? I w ogóle — o co to tyle hałasu? A moim zdaniem my, kobiety, powinnyśmy hałasować, ile wlezie.

Jacinda Ardern od października 2017 r. jest 40. premierem Nowej Zelandii. Wprawdzie nie jest pierwszą kobietą, która sprawuje urząd premiera tego kraju, ale za to jako pierwsza została mamą, jednocześnie kierując rządem. W skali świata jest druga, po Benazir Bhutto, która w latach 1988-1990 i ponownie 1993-1996 kierowała rządem Pakistanu, a jednocześnie, kiedy w 1990 r. urodziła córkę Bakhtawar, stała się pierwszą kobietą, która została mamą w czasie sprawowania funkcji prezesa rady ministrów. Smaczku całej historii dodaje też fakt, że Neve Te Aroha, córka Jacindy Ardern, urodziłą się 21 czerwca, dokładnie w rocznicę urodzin Benazir Bhutto!

I to o to ten hałas? Za mało kobiet na urzędzie? Za mało kobiet-szefowych? I za mało kobiet-mam sprawujących wysokie funkcje, nie tylko państwowe?

Zapytałam cztery olsztynianki, które kierują i rządzą w dużych instytucjach i organizacjach, czy kobiecie trudno sprawować te funkcje? Jak ich życie prywatne — prowadzenie domu, wychowywanie dzieci — rzutuje na piastowany urząd i odwrotnie, jak to stanowisko wpływa na ich dom i rodzinę? W końcu kto ich zdaniem jest lepszym szefem: kobieta czy mężczyzna?

— Kierowanie taką instytucją jest olbrzymim przedsięwzięciem nie tylko dla kobiety, ale również dla mężczyzny — uważa Joanna Szymankiewicz-Czużdaniuk, która od 2003 r. kieruje Miejskim Szpitalem Zespolonym w Olsztynie. — 14 oddziałów, w tym 10 zabiegowych i 4 zachowawcze to ogrom. Najtrudniej zarządzać jest oddziałami zabiegowymi, gdzie liczy się nie tylko praca w oddziale, ale również na bloku operacyjnym. Różnorodność wykonywanych procedur, zapanowanie nad tym wymaga dużej odpowiedzialności i trudu, olbrzymiej uwagi i stałego nadzoru.

Ja zarządzam metodą procesową. Każdy proces ma swojego lidera. Liderzy poszczególni podlegają pod dyrektorów, a nad tym wszystkim czuwam ja jako dyrektor naczelna. To bardzo ułatwia i usprawnia proces zarządzania, tym niemniej wymaga ode mnie stałej czujności. I nawet teraz, na chorobym staram się czuwać nad całym procesem rozpoczynającym się od przyjęcia pacjenta do szpitala, a kończącym się wypisem chorego do domu lub — niestety — zgonem. Wszystkie elementy tego procesu muszą funkcjonować sprawnie, a ewentualne potknięcia mają być eliminowane i ponownie włączone do tego „trybu”.

A gdzie rodzina, życie prywatne?

Joanna Szymankiewicz-Czużdaniuk

Joanna Szymankiewicz-Czużdaniuk

— Tu kłania się zarządzanie czasem — odpowiada dyrektor Czużdaniuk. — Na początku odbyliśmy z mężem naradę i ustaliliśmy, kto ma „iść drogą kariery”, a kto ma pomagać. Mąż też mógł rozwijać się jako trener. Po ustaleniu tych priorytetów uzupełnialiśmy się wzajemnie przy obowiązkach domowych z przewagą pracy męża. Najmilsze dla mnie jest wspomnienie córki, która kiedyś powiedziała mi, że z dzieciństwa najbardziej pamięta, jak wieczorami przychodziłam i śpiewałam im piosenki, siadając na łóżku córki lub syna. To mnie bardzo wzruszyło. Tak samo teraz córka praktykuje ze swoimi dziećmi. Oczywiście, że często przenosiłam swoje frustracje na dom, ale ogólnie, wracając z pracy, starałam się wyłączyć wszystkie sprawy zawodowe. I syn, i córka skończyli studia, ułożyli sobie życie, mamy już wnuki. Także umiejętne zarządzanie czasem spowodowało, że wszystko przebiegało prawidłowo. Nasze małżeństwo też trwa bardzo dług. Za trzy lata będziemy obchodzili jubileusz 50-lecia. Podsumowując: przy umiejętnym zarządzaniu czasem przy chęciach, przy więzi wspólnej można wszystko połączyć.

— Kto jest lepszym lekarzem: kobieta czy mężczyzna? — pytam.

— Nie ma znaczenia, czy lekarz jest kobietą czy mężczyzną, chyba że wymagana jest siła, jak czasami w położnictwie. Ale też znam kobiety „mocne”, które świetnie sobie radzą. Bycie dobrym lekarzem zależne jest od stopnia kojarzenia, wyciągania wniosków i wyobraźni. Samo „wykucie” pewnych reguł sprawi, że będzie to mierny lekarz: nigdy nie zabłyśnie w swoim zawodzie. Zauważyłam, że dobrzy matematycy są również doskonałymi lekarzami, ale to też nie jest reguła. Natomiast ważne jest umieć cierpliwie słuchać pacjenta, bo dobrze zebrany wywiad to pół sukcesu. Drugie pół to trafna diagnoza, ale w tej części jest też informacja dla pacjenta, a to, niestety, najbardziej kuleje. Nie tylko wśród młodych lekarzy, także wśród tych starszych. Trzeba mieć predyspozycje do zawodu lekarza, tak jak do każdego zawodu. Jeżeli człowiek lubi to, co robi, jeżeli idzie z chęcią do pracy, to nieważne, czy to jest mężczyzna czy kobieta. Po prostu wykonuje swój zawód naprawdę na piątkę.

Irena Kierzkowska

Irena Kierzkowska

Podobne zdanie ma dyrektor Irena Kierzkowska, która kieruje inną dużą olsztyńską instytucją — Wojewódzkim Szpitalem Specjalistycznym.

— Moim zdaniem płeć osoby zarządzającej nawet największą placówką nie ma żadnego znaczenia — mówi. — Wprawdzie mój szpital zatrudnia więcej kobiet, ale pod względem wyboru specjalizacji nie należy nikogo ze względu na płeć dyskryminować. Są kobiety bardzo zdecydowane w tym, co robią, ale są też bardzo niezdecydowani mężczyźni. Szczerze mówiąc, wszyscy nawzajem jesteśmy sobie potrzebni, a moim zdaniem recepta na dobry zespół to wiele pokoleń i obie płcie. Zatem kiedy zatrudniam nowego lekarza czy innego pracownika, do płci kandydatów nie przywiązuję żadnej wagi.

— Jeżeli chodzi o moje życie prywatne, dom i rodzinę, to z pewnością obie sfery życia przeplatają się. Z dorosłymi tez czasem bywa jak z dziećmi — śmieje się dyrektor Kierzkowska. — Także tu są czasem problemy, konflikty międzyludzkie, więc każde doświadczenie, choćby zdobyte w pracy z dziećmi, także takie zdroworozsądkowe podejście wspiera wszelkie zawodowe decyzje. Zupełnie niezależnie od wiedzy i doświadczenia menedżerskiego. Lekarz to przecież zawód, który tak w ogóle wymaga ustawicznego kształcenia i podnoszenia własnych kwalifikacji. Rozwój technologii medycznych, zmiany na rynku, w otoczeniu ogólnie, oczekiwania pracowników, pacjentów — to wszystko wymaga dużej elastyczności. A każde doświadczenie, także to z kontaktów z dziećmi, jest cenne. Natomiast dobre relacje w rodzinie, poukładane życie prywatne na pewno bardzo rzutuje na sprawy zawodowe. Ale to, moim zdaniem, dotyczy każdego zawodu i każdego szczebla w hierarchii firmy, nie tylko zarządzających. Choć myślę, że im wyższe stanowisko i więcej obowiązków, tym ma to większe znaczenie.
A kto jest lepszym lekarzem: kobieta czy mężczyzna? Chyba nie znajdę odpowiedzi na to pytanie. Są specjalizacje, choćby ortopedia, które są typowo męskie. Generalnie jednak mamy w tej chwili do czynienia z feminizacją zawodu lekarza. A z kolei wśród pielęgniarek widzę coraz więcej mężczyzn, którzy są bardzo dobrymi pielęgniarzami. Odpowiedziałabym może tak: jeśli ktoś czuje do swojego zawodu pasję — to jego płeć naprawdę nie ma żadnego znaczenia. Mogę jedynie powiedzieć, że mam w swoim zespole fantastycznych pracowników: od obsługi administracyjnej poprzez lekarzy specjalistów aż po ordynatorów wszystkich oddziałów. To cechy osobowościowe i predyspozycje decydują, że ktoś jest perfekcyjny na swoim stanowisku. Nie gloryfikuję płci. Liczą się kompetencje, wykształcenie i predyspozycje. Tylko tyle i aż tyle.

Małgorzata Chyziak

Małgorzata Chyziak

Małgorzata Chyziak, starosta olsztyński, kierowania powiatem w ogóle nie traktuje jako trudnego zadania.

— Och, dlaczego trudno? — pyta z uśmiechem. — To na pewno bardzo odpowiedzialna funkcja, związana z zaangażowaniem, wyznaczaniem celów i realizacją planów. Każde kierownicze stanowisko wymaga od nas umiejętności, wiedzy, determinacji i podejmowania trudnych decyzji, zarówno od kobiety, jak i mężczyzny. Objęcie stanowiska starosty olsztyńskiego było dla mnie dużym wyzwaniem, któremu staram się sprostać dając się poznać jako osoba konkretna i otwarta na współpracę. Dziś, po kilku latach pracy, mogę powiedzieć, że kierowanie powiatem daje mi wiele satysfakcji, choć po drodze trzeba rozwiązywać wiele problemów.

— Jeżeli chodzi o rodzinę, to jest dla mnie najważniejsza — zapewnia Małgorzata Chyziak. — Natomiast łączenie roli rodzica z pracą zawodową niewątpliwie stanowi wyzwanie. Z drugiej strony doświadczenia z życia prywatnego w wielu przypadkach pomagają mi w rozwiązywaniu problemów w sferze zawodowej. Moje dzieci wspierają mnie w obowiązkach domowych i są bardzo wyrozumiałe. To kwestia porozumienia i zaufania. Rozumieją, że moja praca często wiąże się z nieobecnością w domu przez większą część dnia. Są już jednak w tym wieku, że świetnie sobie radzą z codziennymi obowiązkami i organizacją wolnego czasu.

— A kto jest lepszym urzędnikiem, starostą? Kobieta czy mężczyzna?
— Uważam, że płeć nie ma tu znaczenia. Kobiety coraz częściej stają na czele samorządów, firm czy instytucji. To symbol naszych czasów — śmieje się. — Co prawda społeczeństwo wciąż tkwi w pewnych stereotypach płci, lecz najważniejsze, by te stereotypy nie blokowały działań, nie ograniczały marzeń i nie wpływały negatywnie na podejmowane decyzje. Kobiety mają dużą podzielność uwagi, są bardzo dobrymi organizatorkami, są operatywne i skuteczne w działaniu.

Beata Tokarczyk

Beata Tokarczyk

Te pytania zadałam także Beacie Tokarczyk, pełnomocnikowi Zarządu ds. Operacyjnych w Grupie WM, gdzie pracuję.
— Czy trudno jest kobiecie kierować firmą? Trudniej niż mężczyźnie — odpowiedziała bez wahania. — Kobieta często musi „udowadniać, że nie jest wielbłądem”. Wielu mężczyzn nie akceptuje kobiet na stanowiskach kierowniczych. Ciężko im się pogodzić nawet z tym, że kobieta zajmuje równorzędne stanowisko. Są wprawdzie tacy mężczyźni, którzy patrzą na wiedzę i kompetencje. Niestety, ci są w zdecydowanej mniejszości. Miałam niedawno ciekawą sytuację: razem z mężem znaleźliśmy się na spotkaniu, w którym brało udział wielu prezesów, szefów firm oraz inwestorów (a żadnym z wymienionych nie była kobieta) wraz z rodzinami. Kiedy mężczyźni poszli rozmawiać o interesach w swoim gronie, ja, jako że czuję się jednym z szefów naszej firmy, poszłam z mężem. Panowie tylko w pierwszej chwili byli skonsternowani. Dużo większym problemem okazały się kobiety, żony mężów, które potem do końca spotkania patrzyły na mnie jak na wroga. Ta sytuacja pokazała mi, że problem tkwi po obu stronach.
Jeżeli chodzi o życie prywatne, kierowanie domem, wychowywanie dzieci, to na zajmowane stanowisko nie rzutuje prawie w ogóle. To kwestia priorytetów życiowych i organizacji pracy. Jedne z nas godzą te wszystkie funkcje lepiej, inne nieco gorzej, a jeszcze inne nie potrafią. Te ostatnie są albo doskonałymi szefami piastującymi wysokie stanowiska, albo wspaniałymi mamami, żonami i opiekunkami domowego ogniska. Zawsze należy pamiętać, że nie ilość czasu, a jego jakość jest miarą sukcesu. W domu lub w pracy.
A kto jest lepszym szefem: kobieta czy mężczyzna? Nie można tak postawić pytania. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni, są doskonałymi szefami. Wyznacznikiem jest nie płeć, a wiedza, kompetencje, doświadczenie. Branża, w której się pracuje, a także szczebel w hierarchii menedżerskiej. Niektóre kobiety potrafią zarządzać silną ręką, ale są i mężczyźni, którzy potrafią być mało konkretnymi szefami.

MMB






Komentarze (6) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. znawca kobiet #2545232 | 37.47.*.* 28 lip 2018 21:40

    Nie znam żadnej spółki kobiet, która przetrwałaby dłużej niż kilka lat, a najczęściej rozpadają się one z banalnych powodów, małostkowości, czy zazdrości...

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  2. 120-latek #2545213 | 188.146.*.* 28 lip 2018 21:03

    Im więcej kobiet w życiu publicznym tym bardziej świat schodzi na psy, taka prawidłowość

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

  3. starfucker #2545090 | 94.254.*.* 28 lip 2018 17:19

    Widzę że olsztyńska "stawia na kobiety", co drugi artykuł jakie to Półki cudowne i wspaniałe, czyżby brakowało czarnych macic?

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Ona #2545041 | 81.190.*.* 28 lip 2018 14:06

      Prawda jest taka, że o wiele łatwiej jest pracować mając za szefa mężczyznę niż kobietę. Mężczyźni są opanowani, rzeczowi, nie przyczepiają się do drobiazgów. Kobiety tymczasem często wyładowują swe frustracje na pracownikach, zwracają uwagę na cudzy ubiór (który nie wpływa na jakość wykonywanej pracy) a przede wszystkim kierują nimi emocje. I żeby nie było-sama jestem kobietą i miałam do czynienia z managerami czy dyrektorami obu płci.

      Ocena komentarza: warty uwagi (9) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      1. sergo #2545027 | 88.156.*.* 28 lip 2018 13:18

        Ha ha do garów a nie udają że coś pracują i jeszcze jakie zadufane, to nic trudnego, a później burdel w mieście czy w szpitalach

        Ocena komentarza: warty uwagi (24) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

        Pokaż wszystkie komentarze (6)