Marek Marcinkowski: "Niespodzianki to przyprawy do podróży "

2018-06-24 11:32:33(ost. akt: 2018-06-24 11:52:32)

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

O zamiłowaniu do dalekich i bliskich podróży wyniesionych z domu rozmawiamy z Markiem Marcinkowskim, historykiem sztuki i byłym dyrektorem MOK w Olsztynie.
— Kiedy pan zaczął podróżować i czego pan w obcych krajach szuka?
— Odnoszę wrażenie, że podróżowałem od zawsze. Najpierw z rodzicami jako dziecko warszawiaków, rzuconych przez wojnę do wielkopolskiej mieściny, którzy regularnie odwiedzali dawnych przyjaciół zaczynających powojenne życie we Wrocławiu, Sopocie czy Szczecinie.
Potem jako nastolatek przemierzający Polskę autostopem. Rodzice wpoili mi nawyk odwiedzania podczas wyjazdów muzeów, zwiedzania zabytkowych budowli — przedkładali to ponad towarzyskie czy rodzinne biesiady. Zainteresowanie zagranicą zrodziło się natomiast podczas corocznych wyjazdów z ojcem na Targi Poznańskie. Ojciec, przedwojenny inżynier, jeden z pierwszych absolwentów Politechniki Warszawskiej i członek zarządu NOT-u, traktował tę imprezę jako okno na świat i do śmierci nie opuścił żadnej edycji. Znający języki i bywający już przed wojną za granicą fachowiec i pasjonat techniki, łatwo znajdował wspólny język z amerykańskimi, angielskimi czy francuskimi inżynierami. Podobało mi się to, a ponadto, dla towarzyszącego ojcu kilkulatka, była to także okazja do skorzystania z egzotycznego poczęstunku. To wtedy po raz pierwszy poznałem boski smak ananasa czy soku z marakui, a w pawilonie amerykańskim usłyszałem dźwięki jazzu, wykonywanego przez czarnoskóry zespół z niewiarygodnie szybkim perkusistą. Pomyślałem sobie wtedy, że „w świecie”, bo takimi wysepkami „świata” były zagraniczne pawilony, można dowiadywać się (tak jak ojciec) ciekawych i nieznanych przedtem rzeczy, poznawać sympatycznych ludzi, a także niezwykłe smaki i dźwięki. Ta myśl kilkulatka stała się chyba na całe życie moim podróżniczym credo.
 Wykrystalizowane wcześnie zainteresowanie historią sztuki spowodowało, że większość moich, zarówno wczesnych jak i późniejszych podróży, to były „podróże do sztuki”. W czasach „komuny” były to wyjazdy do Drezna, Berlina, Budapesztu, Moskwy, Leningradu, Kijowa czy Nowogrodu — z nadrzędnym zamiarem poznania tamtejszych sławnych zbiorów artystycznych i zabytków. Urlopowe wyjazdy maluchem do Bułgarii, przez Węgry i Rumunię, oprócz radości plażowania i pływania w ciepłym morzu, przyniosły m.in. znajomość malowanych cerkwi Bukowiny, bizantyjskich zabytków Nesebyru, czy antycznych budowli w Płowdiw. 


— Ile krajów pan odwiedził?
— Nie jestem rekordzistą ani w liczbie krajów ani w dalekich podróżach. Po prostu uważam loty dłuższe niż 11-12 godzin za niezasłużoną katorgę, której nie są w stanie wynagrodzić żadne rozkosze zwiedzania tak odległych krajów. Dość długo trwała nasza — żona jest od lat nieocenionym towarzyszem wszystkich wypraw— podróż do Chin, kiedy przemierzyliśmy pociągami i samolotami trasę z Pekinu do Tybetu i zdobyliśmy potężną dawkę wiedzy o kulturalnej spuściźnie Kraju Środka i jego imponującej nowoczesności. W Meksyku dość gruntownie zapoznaliśmy się z reliktami kultury Majów, a pływanie w skalnej studni (cenote) pamiętamy do dziś, ze względu na lodowatą wodę i makabryczne wspomnienie składanych tam ludzkich ofiar. Całodzienna wycieczka wynajętą taksówką z Puerto Plata do Santo Domingo w Republice Dominikany była okazją do poznania najważniejszych zabytków wyspy oraz ożywionej i pełnej zrozumienia rozmowy nieznającego angielskiego kierowcy z nieznającym hiszpańskiego pasażerem! Za dość egzotyczne uważam nasze podróże po Wietnamie: z Sajgonem i niezwykłą deltą Mekongu — krainą poprzecinaną setkami kanałów, czy Tajlandii, gdzie dwudniowa podróż ryżową barką po Menamie z Ajutthaya (dawna stolica) do Bangkoku z wizytami w wiejskich buddyjskich klasztorach (watach) pozostawiła niezapomniane wrażenia i skutecznie konkurowała ze złocistymi zabytkami Bangkoku czy rajskimi plażami Południa. Niewątpliwie egzotyczne wrażenia wywieźliśmy z hinduistycznej Bali, gdzie dzięki znajomościom naszego prywatnego kierowcy i przewodnika mogliśmy uczestniczyć w niedostępnych dla turystów niezwykłych ceremoniach świątynnych.

— Czy podróże nieegzotyczne też mogą być ciekawe?

— Większość naszych podróży jest nieegzotyczna. To, co najbliższe naszemu sercu, znajduje się w Europie: we Włoszech, Francji, Niemczech, Austrii czy Hiszpanii. W muzeach, galeriach, kościołach, centrach średniowiecznych miast i nowoczesnych dzielnicach z wybitnymi dziełami współczesnej architektury. Wspaniałą przygodą są wędrówki po Polsce, śladami tutejszego gotyku, renesansu czy baroku, tym bardziej że ostatnio tak wiele zabytków zajaśniało nowym blaskiem, a coraz to nowe odrestaurowane zamki, pałace i dwory oferują niebanalną gościnę.


— Czego nauczyło pana podróżowanie?
— Przede wszystkim otwartej postawy wobec ludzi i kultury zwiedzanych krajów. Pozbycia się stereotypowych ocen. Szacunku dla inności. Ponadto przestrzeganie zasady, że „podróże kształcą wykształconych” — każdy wyjazd poprzedzony jest solidnym przygotowaniem. Wiemy, po co jedziemy, a zaskakujące niespodzianki stanowią tylko przyprawę podróży.


— Dzisiaj mówi się, że turystyka masowa niszczy środowisko naturalne, demoralizuje przedstawicieli lokalnych kultur, komercjalizuje wszystko i zabija autentyzm. Zgadza się pan z tym?

— Po lekturze „Turysty” Mac Connel'a czy „Witajcie w raju” J.Dielemans narodziło się sporo wątpliwości. Ale patrząc na liczne egzotyczne kraje, wolne od inwazji współczesnej „klasy próżniaczej”, a jeszcze skuteczniej niszczące środowisko i własną kulturę, myślę, że masowa turystyka, dająca miejsca pracy, uświadamiająca, że niezniszczona przyroda i lokalne zwyczaje są dobrze sprzedającym się towarem (a więc warto je chronić,) jest mimo wszystko dobrodziejstwem a nie przekleństwem.

— Pana ukochane miejsce na ziemi — poza Warmią — to...
— Włochy. Jak pisał Sienkiewicz (zdaje się za Goethem): druga ojczyzna każdego cywilizowanego człowieka.


mzg

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. janles #2524721 | 5.172.*.* 24 cze 2018 12:02

    Czekamy na dalsze ciekawe spotkania ze słuchaczami UTW w Kortowie. Serdecznie Pana pozdrawiamy.

    odpowiedz na ten komentarz