Magda Navarette z zespołu Caravana Banda: Nie oceniam innej kultury, próbuję zaakceptować inny system wartości [WYWIAD]

2018-01-28 13:48:13(ost. akt: 2018-01-29 08:12:14)
Caravana Banda

Caravana Banda

Autor zdjęcia: archiwum zespołu/ caravanabanda.com

Zaczęła tracić głos, gdy miała już podpisany swój pierwszy kontrakt płytowy. Nie poddała się i nauczyła śpiewać specjalną metodą. Dziś śpiewa i tańczy. Jest gwiazdą niezwykłego zespołu Caravana Banda. Z Magdą Navarrete, tancerką i wokalistką, rozmawia Ewelina Zdancewicz-Pękala.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Caravana Banda w Sowie

Caravana Banda w Sowie

— Pani Magdo, podobno projekt Caravana Banda zaczął się od pewnego, niezwykłego spotkania.
— Mówi się, że przypadków w życiu nie ma i to spotkanie, o którym mowa, jest idealnym potwierdzeniem tej teorii. Doszło do niego na południu Polski, w Etno Chacie, miejscu, w którym często koncertuję i prowadzę warsztaty muzyczne. I pewnego dnia właśnie kończyłam warsztat, a do Etno Chaty zjechali się jacyś muzycy. Usłyszałam, że jeden mówi po hiszpańsku, a potem zagadali do mnie, także po hiszpańsku. Akurat nosiłam instrumenty do samochodu i w tym momencie zmierzyliśmy się wzrokiem (śmiech). Zaczęliśmy rozmawiać, opowiedziałam im, że zajmuję się flamenco, a potem dowiedziałam się, że oni grają muzykę bałkańską na instrumentach dętych. Naprawdę dobrze nam się rozmawiało. Zaproponowali mi coś, czego normalnie muzyk muzykowi nie proponuje... Czyli powiedzieli: a chcesz, żebyśmy ci zagrali? Naprawdę, normalnie muzycy tak do siebie nie mówią (śmiech). Natomiast świetnie, że oni akurat to zrobili! Odpowiedziałam im, że oczywiście, że tak. Poszli do samochodu po instrumenty i zrobili prawdziwe show.

Caravana Banda

— Jakie było wrażenie?
— Patrzyłam na nich i czułam, że w moim życiu dzieje się coś ważnego, nie wiedziałam tylko jeszcze, co dokładnie. Zaśpiewali wtedy piosenkę, która teraz jest naszym singlem, czyli "Amor y Oro". Potem ta piosenka była w moim sercu i myślach przez kilka kolejnych dni. Nie mogłam się od niej opędzić! Przez naszych wspólnych znajomych znalazłam kontakt do Tomasa Prusa, który teraz współtworzy ze mną Caravanę Bandę. I po kilku dniach siedziałam w nocnym pociągu do Pragi po to, żeby negocjować i rozmawiać z nim o stworzeniu wspólnego projektu. O siódmej rano Tomas, lekko nieprzytomny, odebrał mnie z dworca i poszliśmy na morawskie wino (tak, o siódmej rano) i pod mostem Karola przybiliśmy piątkę, decydując, że chcemy coś razem stworzyć. Oczywiście inicjatywa była z obu stron, bo oni szukali sposobu na to, żeby połączyć swoje bałkańskie rytmy z innym elementem. Ja z kolei szukałam tego samego do mojego flamenco, bo był taki moment w moim rozwoju muzycznym, w którym mówiono mi: Magda, śpiewasz flamenco jak rdzenna Hiszpanka, ale jesteś nadal Polką. Czasami ta moja polskość mnie w pewnym sensie ograniczała, a z drugiej strony otworzyła mi drzwi na to, żeby wprowadzić trochę środkowo-europejskiego folkloru do tego projektu. W końcu udało się do niego wprowadzić także trochę polskości, ponieważ czerpiemy też z tradycji kurpiowskich w naszej twórczości.

— Tak się zaczęło, a jak wygląda wasza współpraca na co dzień? Chyba nie jest łatwo spotykać się na próby, jeśli mieszka się w innych krajach?

— Bardzo często przed koncertami robimy sobie dodatkowy dzień, w którym przeprowadzamy próby. Sekcja dęta jest pod kierownictwem Tomasa, więc zawsze przyjeżdża już przygotowana. Poza tym np. w tym miesiącu sytuacja wygląda tak, że koncerty gramy co weekend. Nie ma wtedy potrzeby robienia prób. To wszystko zależy więc od tego, czy nie widzieliśmy się od dłuższego czy krótszego czasu. Zawsze mamy próbę wznowieniową, tak jak w teatrze. Teraz gramy na takiej zasadzie, że mamy przygotowany cały spektakl. Jest to rzecz mocno wytrenowana, przygotowana, przemyślana. Ten spektakl pokazuje twórczość z naszej płyty "Mezihra", choć już mogę zdradzić, że zaczęliśmy pracę nad nowym materiałem.

— Przecież "Mezihra" dopiero co została wydana!

— Trzeba pójść za ciosem! Poza tym to, co publiczność dostała dosłownie parę miesięcy temu, w naszych głowach istniało już od dwóch lat. Więc dla nas to już są stare kluski (śmiech). Gdy jest się w twórczym szale wydawania płyty, to dobrze jest z tego szału skorzystać. Zawsze obiecywałam sobie, że wydam płytę jedna po drugiej, a i tak zawsze okazywało się, że mijało kilka lat pomiędzy jednym a drugim krążkiem.

— Wydawanie płyt, własna szkoła, w której uczy pani śpiewu i życie na walizkach przez koncerty w różnych krajach. Sporo!
— Żyję dość ekstremalnie. Nie wiem, czy potrafiłabym inaczej. Jednak jest w tym wszystkim logika i czas na wytchnienie. Jest intensywnie, natomiast wymaga to ode mnie ogromnej logistyki i dyscypliny. Nie można być pod żadnym względem leniuchem. Czyli trzeba być bardzo konsekwentnym w planie dnia i w myśleniu o rzeczach "do przodu". To się sprawdza, ale wszędzie się spóźniam o 10 minut i to jest chyba taka moja jedyna przypadłość, która wynika z nawału rzeczy i obowiązków. Prowadzenie swojej działalności w Polsce to coś, co wymaga ode mnie koncentracji na wielu frontach.

— Mówiłyśmy o tym, że uczy pani śpiewu, a wiem, że uczy go pani nietypową metodą, która nie bez powodu pojawiła się w pani życiu. Opowie pani o niej?
— Tej metody zaczęłam używać przede wszystkim dlatego, żeby ratować swój głos. Uczyłam się śpiewu tradycyjnymi metodami, które niestety w akademiach obowiązują do tej pory. Miałam podpisany swój pierwszy kontrakt płytowy w życiu, a nie miałam już praktycznie głosu. Wynikało to z braków technicznych. Właśnie tak się może skończyć śpiew, jeśli nauka emisji głosu jest źle prowadzona. Teraz sama leczę takie przypadki. Wtedy jednak trafiłam do Stanów Zjednoczonych, bo żaden nauczyciel w Polsce i w Hiszpanii (w której mieszkałam wiele lat), ani w Niemczech, gdzie jeździłam na różne lekcje, nie był w stanie mi pomóc. Wszyscy uczyli mnie oddychania, nabierania dźwięku przez przeponę... To bardzo poważne mity o śpiewaniu. Musiałam się ratować i tak trafiłam na metodę Speech Level Singing, czyli śpiewanie na poziomie mówienia. Ta metoda polega na tym, że do głosu przywoływane są procesy bardziej naturalne dla człowieka. Aby to dokładnie wyjaśnić, musiałabym wejść w sprawy mocno techniczne. Szczerze mówiąc, nigdy nie miałam zamiaru uczyć tej metody innych — po prostu ratowałam swój głos. Natomiast po tej nauce zaczęłam przeżywać tak wielkie zmiany, że ludzie zaczęli mnie pytać, co się stało, dlaczego zaczęłam tak śpiewać? Zaczęli zauważać, że mam inny głos. Najpierw koleżanki po fachu prosiły mnie o lekcje i podpowiedzi, potem to zaczęło się rozrastać w cykle warsztatów. Potem przerodziło się w system lekcji prywatnych, a niedługo później powstała moja szkoła, która prowadzę z mężem.

— Moment, w którym zaczęła pani tracić głos, musiał być dla pani jako wokalistki wielkim ciosem?
— Było mi bardzo ciężko. Miałam trasy, kontrakty, koncerty i musiałam sobie z tym głosem radzić. A czułam, że każdy kolejny koncert będzie pogarszał mój stan. Ku rozpaczy mojego wydawcy przełożyłam wtedy nagrania płyty o kilka miesięcy. Spowodowało to, że ta płyta brzmi inaczej, lepiej. Trochę pocierpiałam, ale to był ważny proces. Za to teraz jestem w stanie pomóc innym wokalistom i rozumiem, co oni czują.

Caravana Banda

— Jak doszło do tego, że postawiła pani w swoim życiu na taniec i śpiew? Z wykształcenia jest pani antropologiem.
— Zdecydowałam się w Hiszpanii na niemuzyczne studia, żeby rozwinąć coś więcej niż zdolności muzyczne. Nie praktykuję jednak tego zawodu. Bycie w podróży, bycie antropologiem to część mojego życia. Poznaję różne kultury. To, co wyniosłam z antropologii to nieocenianie innej kultury, tylko próba zaakceptowania innego systemu wartości. To dobrze uczy tolerancji i tego, że inność jest ciekawa, a nie stanowi dla nas zagrożenie. Oczywiście są rzeczy w innych kulturach, których nie chciałabym wprowadzać w swoim życiu, ale łatwiej się patrzy na świat bez oceniania. A wracając do tańca i śpiewu — to było we mnie od zawsze. Kiedy miałam trzy lata, oświadczyłam mojej mamie, że będę wokalistką. W wieku sześciu lat powiedziałam jej z kolei, że będę tańczyć flamenco — używając właśnie tego słowa. Mam taką teorię, że bocian zrzucił mnie nie w tym kraju, co trzeba (śmiech).

— Gdzie obecnie pani mieszka?
— Jeszcze w tym roku będę mieszkała w Polsce, ale od przyszłego już w Hiszpanii. Z mężem podjęliśmy decyzję o zmianie miejsca zamieszkania. Jednak w dobie lotów i intensywności podróżowania to nic nie zmieni. Nadal będę tutaj dużo koncertowała, uczyła i prowadziła warsztaty. Chcemy po prostu przenieść się do kraju, gdzie jest więcej słońca! Tak więc od przyszłego roku będziemy mieszkać w Maladze.

Caravana Banda

— Caravana Banda w tym wszystkim także pozostanie niezmienna. Pozostaje mi już tylko zapytać, jak się pani czuje, jako jedyna kobieta w zespole?
— Jest tak, że bycie kobietą czasem mi pomaga, a czasem utrudnia życie. Zdarza się, że chłopaki odbierają moje uwagi jako humor. A dla mnie jest to ważna, emocjonalna sprawa. Muszę jednak powiedzieć, że traktują mnie z wielkim zaufaniem, wiedzą, że będę dbała o nasze wspólne dobro — walory artystyczne. Ufają mi i to jest super uczucie! Natomiast lubię też uczucie bycia swego rodzaju cygańską królową pośród tych wszystkich elementów męskich (śmiech). Niekiedy wykorzystuję więc ten fakt...

— W jaki sposób?
— Czasami pozwalam sobie na ten humor. (śmiech)

CARAVANA BANDA
polsko-czeski zespół założony przez Tomasa Prusa, jednego z wokalistów znanego w Czechach zespołu Vltava oraz Magdę Navarrete, wokalistkę i tancerkę. Od ponad trzech lat zespół podbija publiczność w Czechach, na Słowacji, w Niemczech i w Polsce, a teraz także w Brazylii. Producentem zespołu jest Ale Siqueira, 5-krotny zdobywca nagrody Grammy Latino. Zespół czerpie ze swoich korzeni, odtwarzając niektóre z kurpiowskich melodii, ale także z regionu czeskich Moraw. W ich twórczości znajdują się także tradycyjne melodie z Rumunii, Albanii, Serbii, Hiszpanii, Portugalii. Zespół żongluje stylami, rytmami, melodiami i językami. Orkiestra pełna egzotycznych instrumentów, na których grają utalentowani muzycy. Magda Navarrete – wokal, taniec; Tomas Prusa, Andrzej Lewocki, Jiri Genrt, Jakub Masek, Vaclav Kalenda, Mateusz Sieradzan.


MAGDA NAVARRETE
Wokalistka, tancerka, producentka muzyczna, trenerka głosu. Tworzy spektakle, nagrywa płyty, koncertuje na całym świecie, czerpie z muzyki hiszpańskojęzycznej i bałkańskiej. Wciąż gdzieś w drodze pomiędzy Warszawą, Montevideo, Sevillą a Dublinem. Ma 37 lat, a jej biografia wygląda na dwa razy tyle. Prowadzi własne studio wokalne Warsaw Vocal Studio, uczy śpiewu i tańca flamenco za granicą. Nagrała cztery płyty: “Chilli” z Noche de boleros, “IMAN” pod własnym nazwiskiem, “Warszawski Lutosławski” z Piotrem Steczkiem, “Mezihra” z międzynarodowym składem: Caravana Banda.


Komentarze (4) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Tomasz #2427883 | 37.7.*.* 28 sty 2018 17:06

    Treść tytułu ,,zapołu,, powinno być chyba zespołu.

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

  2. Smutni koncertowicze #2428061 | 83.9.*.* 28 sty 2018 22:15

    Cudowny zespół, energetyczna wokalistka, tylko lokal beznadziejny.Zero organizacji. Właśnie wróciliśmy z koncertu. Właściciel jeszcze ok, ale ta sepleniąca brunetka, która zapowiadała koncert - a potem pląsała zasłaniając nam zespół - TRAGEDIA!!!!!!!!!!!!!! Nie do pomyślenia żeby na zmianę fotograf z pląsającą pracownicą pubu przeszkadzali w odbiorze koncertu. Bardzo żałujemy, że nie widzieliśmy połowy koncertu.

    Ocena komentarza: warty uwagi (11) odpowiedz na ten komentarz

  3. nigdy więcej #2429104 | 83.9.*.* 29 sty 2018 22:29

    Weekend w rozkopanym Olsztynie. Do tego wieczorna wizyta w sowie. Przypadkiem trafiliśmy spacerując po starówce. Trzy bilety po 65 zł każdy i początek wielkiej porażki: brak miejsc, trzeba sobie krzesła zorganizować. Potem koncert, w czasie którego pani od zapowiadania koncertu ruszyła w tańce i konsekwentnie wielokrotnie nam przeszkadzała. Zresztą pani miała jakieś gwiazdorskie zapędy i usilnie wywijając rękoma i przebierając nogami chyba myślała, że jest taka fajna. Do tego obsuwa koncertu, prawie na siłę zaganianie do baru. Koncert bardzo dobry tylko organizacja katastrofa.

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

  4. Hanka #2431962 | 83.9.*.* 2 lut 2018 12:21

    Szkoda, że taki cudowny zespół zagrał w miejscu, które organizacyjnie poległo.

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz