I Pielgrzymka Osób Niepełnosprawnych z Barczewa do Św. Lipki

2017-05-13 17:55:09(ost. akt: 2017-05-14 18:25:12)

Autor zdjęcia: Beata Szymańska

To nie wiara czyni cuda, ale człowiek. W sobotę z Barczewa wyruszyła I Maltańska Pielgrzymka Osób Niepełnosprawnych do Świętej Lipki. Uczestniczyli w niej podopieczni Fundacji Polskich Kawalerów Maltańskich i Fundacji "Przyszłość dla dzieci".
Dzieciaki były zachwycone, gdy zabrzmiały barokowe organy z ruchomymi figurkami. Osoby starsze nie kryły łez wzruszenia. Bo I Maltańska Pielgrzymka Osób Niepełnosprawnych do Świętej Lipki to przede wszystkim wiara w to, że pomoc ma realny wymiar. Podróż zorganizowała Fundacja Kawalerów Maltańskich we współpracy z Fundacją "Przyszłość dla dzieci". Uczestniczyło w niej ponad sto osób.
— To dla nas fantastyczna przygoda — mówi Beata Płucińczak, mama Maćka, podopiecznego Fundacji "Przyszłość dla dzieci". — Gdy wcześniej bywaliśmy w bazylice, to właściwie byliśmy tu tylko przejazdem. Nigdy nie uczestniczyliśmy tutaj w mszy. Teraz nam się to udało i oby więcej takich spotkań. Bardzo się cieszę, że mogliśmy się spotkać z innymi rodzicami, a dzieci z innymi maluchami. Takie wydarzenie uświadomiło nam też, że nie jesteśmy sami.

W pielgrzymce uczestniczyły nie tylko niepełnosprawne dzieci, ale również osoby starsze — podopieczni Domu Pomocy Społecznej Michała Archanioła w Szyldaku koło Ostródy i pacjenci Powiatowego Szpitala Pomocy Maltańskiej w Barczewie. Te dwie placówki wspierane są przez Fundację Kawalerów Maltańskich.

— Pomysł pielgrzymki zrodził się rok temu. To był czas koncertu maltańskiego, który w październiku ubiegłego roku odbył się w olsztyńskiej filharmonii — opowiada Rafał Szczepański, wiceprezes zarządu Fundacji Polskich Kawalerów Maltańskich. — To był bardzo udany koncert charytatywny. Wspólnie z prezesem Fundacji "Przyszłość dla dzieci" Jarosławem Tokarczykiem pomyśleliśmy, że warto kontynuować dobre działania na terenie województwa.

— Tutaj jest dużo naszych podopiecznych, którzy cały czas potrzebują pomocy — dodaje Rafał Szczepański. — Ale i społeczeństwo potrzebuje wiedzy o tym, że ta pomoc jest potrzebna. I że my, maltańczycy, temu społeczeństwu służymy. To chęć tworzenia wspólnoty i integracji.

Wyjazd do Świętej Lipki połączył więc pokolenia. I między innymi o to chodziło — aby nie dzielić, a łączyć ludzi.
— Starszych i młodych trzeba integrować ze sobą — uważa Rafał Szczepański. — Życie nie składa się tylko z prostych przyjemności. Na każdym etapie życia w trudnych momentach trzeba zapewnić wsparcie. Wspólnota daje taką możliwość i świetnie się realizuje w takich misjach jakimi są pielgrzymki. Na Warmii i Mazurach są wspaniałe miejsca. Gietrzwałd i Święta Lipka to dwa wyjątkowe miejsca na mapie Polski. Wspaniale, że są blisko nas.

W czasie niedzielnej mszy w Świętej Lipce został odczytany list głównego kapelana Andrzeja Dziuby, biskupa łowickiego.
— Wspólne pielgrzymowanie do słynnego sanktuarium Matki Bożej Świętolipskiej, sięgającego swymi początkami XIV wieku jest darem ku umocnieniu wiary, nadziei i miłości — napisał biskup łowicki. — To jest święte miejsce, które obrała sobie Maryja, aby być czułą Orędowniczką u Boga.

Biskup podkreślił też wagę tradycji w działalności Związku Polskich Kawalerów Maltańskich. Zwrócił również uwagę na Fundację Grupy WM "Przyszłość dla dzieci".

— Niech ta współpraca wydaje dalsze owoce miłości bliźniego — podsumował. — Niech podjęty trud, uczynione wzajemnie sobie dobro oraz szczera modlitwa będzie ku Bożej chwale oraz ku umocnieniu maltańskiego ducha służby.
Święta Lipka to zabytkowa bazylika niezwykłej wartości. Zaliczana jest do najwspanialszych okazów późnego baroku w Polsce.
— Jestem pod wielkim wrażeniem kościoła — przyznaje Jacek Tarnowski, prezes Fundacji Polskich Kawalerów Maltańskich w Warszawie. — Byłem tu pierwszy raz i jestem pod wielkim wrażeniem. Ale emocji dodał też fakt, że we mszy mogliśmy uczestniczyć razem. Że były z nami starsze osoby, ale przede wszystkim młodzi ludzie. Miejmy nadzieję, że dla nich również było to niesamowite przeżycie. Robimy to przecież z myślą o nich.

Po mszy pielgrzymka udała się do Barczewa, gdzie na terenie Powiatowego Szpitala Pomocy Maltańskiej odbył się rodzinny piknik. Zanim jednak impreza rozpoczęła się na dobre, uczestnicy pielgrzymki mogli zapoznać się z działalnością szpitala.
— Byłem już tu kilka razy i zawsze z wielkim przejęciem chodzę po wszystkich piętrach — mówi Aleksander Tarnowski, Prezydent Zakonu Maltańskiego. — Jeżeli człowiekowi coś dolega, a na starość zawsze coś dolega, niech przejdzie się po takim oddziale. Okaże się, że wszystko to drobiazg. Ludzie, którzy tutaj leżą, są często w bardzo ciężkim stanie. Leżą z otwartymi buziami, są podłączeni do różnych urządzeń. Nie wiadomo nawet, czy kiedykolwiek opuszczą ten szpital.

Poznałem jednego pana, który jest tu już dziewięć lat… Bywam też w podobnym szpitalu w Krakowie i ten barczewski zawsze mnie zadziwia. To bardzo zadbana placówka. Chylę czoła wszystkim pracownikom. Wiem, że to bardzo ciężka praca. A mimo to pielęgniarki są zawsze uśmiechnięte. To ważne dla pacjentów, chociaż nie ma z nimi kontaktu. Jednak pielęgniarki zawsze z nimi rozmawiają i wyjaśniają, co będą robić. Bo przecież pacjent wie, czuje, w pewnym sensie rozumie. Nie może zareagować, odpowiedzieć, ale jest świadomy.
— Praca w szpitalu jest bardzo ciężka. I jak każda placówka, potrzebujemy wsparcia, żeby ludziom tu przebywającym było jak najlżej — przyznaje Edyta Skolmowska, dyrektor Powiatowego Szpitala Pomocy Maltańskiej. — Nasz szpital przypomina hospicjum. Opiekujemy się osobami w bardzo ciężkim stanie zdrowia. W zasadzie większość pacjentów, którzy u nas przebywają, do domu już nie wraca. A dziś niestety takich ludzi jest coraz więcej. W czasie pielgrzymki jednak króluje życie. Gdy dzieci wokół biegają, nie można myśleć inaczej. Ale warto się też modlić. Dlatego intencji w Świętej Lipce było bardzo dużo, bo i potrzeb jest dużo. Modliliśmy się za naszych pacjentów, którzy walczą o każdy dzień, ale również za tych, którzy odeszli. Modliliśmy się również za najmłodszych i osoby niepełnoprawne.

Piknik rzeczywiście połączył pokolenia. Wszyscy wspólnie piekli kiełbaski na ognisku, śpiewali z towarzyszeniem gitary i wymieniali się doświadczeniami. Największą frajdę miały dzieciaki. Dla nich zorganizowano mnóstwo zabaw. Tego dnia nikt nie był niepełnosprawny.
— Energia młodych wszystkim dodaje skrzydeł — podkreśla Jarosław Tokarczyk, prezes Fundacji Przyszłość dla dzieci. I dodaje: — Nasza przyjaźń z maltańczykami trwa już od dłuższego. Nasze fundacje są różne, bo pomagamy osobom w różnym wieku. Łączy nas jednak najważniejsze: pomoc. Cieszę się, że słońce nam dopisało. Ale nie mogło być inaczej. To jest pozytywna energia i światło w całej tej dobrej sprawie.

Piknik w Barczewie wsparli — Agencja Eventova Bartbo, Zakłady Mięsne WARMIA Biskupiec, Piekarnia Dąbkowski Olsztyn, Tymbark Olsztynek, Catering Jakubek Barczewo i Nadleśnictwo Wipsowo.

Ada Romanowska