Lotnisko nie działa, jak powinno

2014-11-12 08:39:06(ost. akt: 2014-11-12 09:44:42)

Autor zdjęcia: Grzegorz Czykwin

— Uważam, że sprawa drzew na pasie startowym jest do załatwienia z korzyścią dla mieszkańców i klubu — przekonuje Andrzej Ryński. Kandydat na prezydenta Olsztyna spotkał się z członkami Aeroklubu Warmińsko-Mazurskiego.
Aeroklub Warmińsko-Mazurski zorganizował w poniedziałek kolejne spotkanie z kandydatem na prezydenta Olsztyna. Gościem klubu tym razem był Andrzej Ryński.

Pas jest
zagrożeniem

Michał Zazula, dyrektor Aeroklubu Warmińsko-Mazurskiego przedstawił na początku spotkania dane, podsumowujące sezon 2014. W tym roku odbyło się na Dajtkach prawie 10 tysięcy lotów samolotowych i spadochronowych, a także 500 lotów Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Do tego szkoli się tutaj ponad 80 uczniów, powstała także nowoczesna stacja paliw dla samolotów.
Aeroklub prowadzi także projekty. Jak np. tzw. GNSS, dzięki któremu na lotnisku powstała m.in. nowoczesna stacja pogodowa i specjalne światła dla pilotów tuż przed podejściem do lądowania. Inne projekty to: Akademia Wysokich Lotów, w którym wspólnie z gminą Dywity klub prowadzi program dla najzdolniejszych gimnazjalistów z nauki przedmiotów matematyczno-przyrodniczych, a także Akademia da Vinci, w którym uczestniczą uczniowie z Jonkowa.

Problemem jest jednak betonowy pas startowy lotniska na Dajtkach. Liczy 850 metrów, jednak został skrócony do 550 metrów. Powodem tej sytuacji są zbyt wysokie drzewa, które rosną po obu stronach pasa startowego. — To dla lądujących samolotów stanowi olbrzymie zagrożenie. Właściciele tych terenów, czyli gmina Olsztyn i Nadleśnictwo Kudypy nie chcą wyciąć drzew mimo nakazu prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Czy, gdyby został pan prezydentem Olsztyna, jest pan gotowy pomóc w tej kwestii naszemu klubowi? — pytał Andrzeja Ryńskiego Michał Zazula, dyrektor Aeroklubu.

Pogoda pozwoliła
na lądowanie

— Nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby w mieście wojewódzkim, położonym w tej części Polski, i które znajduje się blisko Litwy, Łotwy, Estonii i państw nadbałtyckich, nie funkcjonowało lotnisko — mówił Andrzej Ryński. Przypomniał także, że kiedy był marszałkiem województwa, przeznaczył 7,5 mln zł na budowę pasa startowego w Dajtkach.

— Jeden z szefów mojej firmy leciał niedawno z Berlina i chciał wylądować w Olsztynie. Na szczęście była dobra ku temu pogoda, bo w innym wypadku lądowanie nie doszłoby do skutku — stwierdził Ryński. I dodał: — W moim odczuciu nasze lotnisko na Dajtkach nie funkcjonuje w sposób, w jaki funkcjonować powinno.
Jak mówił lotnisko w Olsztynie musi działać sprawnie, jeżeli miasto chce ściągać tu inwestorów, a tym samym liczyć się w Europie. — W czasie, kiedy w Olsztynie pojawiła się firma Michelin, jej nieżyjący dzisiaj prezes pytał wówczas, jak będzie z lotniskiem. Podkreślam raz jeszcze, że dzisiaj trudno wyobrazić sobie stolicę województwa bez lotniska z prawdziwego zdarzenia — mówił Andrzej Ryński. I dodał, że Dajtki jako lotnisko lokalne, mogłoby się uzupełniać z większym, regionalnym lotniskiem w Szymanach.

Mateusz Przyborowski