— Tannenberg to cześć historii tej ziemi. Poza tym jest okrągła rocznica bitwy, więc tym bardziej ten temat jest sensowny — mówi Dorota Nieznalska, której wystawę „Kult pamięci! Tannenberg-Denkmal" można oglądać w Galerii BWA w Olsztynie do 20 marca.
— Najpierw chciałam podziękować olsztyńskiej Galerii BWA za zorganizowanie wystawy. Mauzoleum Hindenburga jest niejednoznaczne, więc mogłoby wywoływać kontrowersje.
— Pamięć i zapomnienie. Do prezentacji wykorzystałam archiwalne materiały Klausa Otto Skibowskiego, dziennikarza związanego z Warmią i Mazurami. Zdążył sfotografować pomnik w latach 50. XX wieku, kiedy były jeszcze ruiny monumentu. Mnie chodziło o to, by pokazać pomnik w momencie jego chwały, ale najbardziej zainteresował mnie moment jego znikania. Historię mauzoleum opowiadam na stronie internetowej, bo wiem, że nie wszyscy, nawet nie wszyscy mieszkańcy Warmii i Mazur, znają jego dzieje. Ta wystawa ma wskrzesić pamięć o nim.
— Proszę wytłumaczyć ideę prezentacji. Jest tu 8 wysokich ekranów, na których pojawiają się i znikają zdjęcia zrujnowanego monumentu.
— W ten sposób odtworzyłam 8 wież, które tworzyły mauzoleum. W każdą z nich został wpisana pojawiająca się i znikająca fotografia, jakby lewitująca, co podkreśla niematerialność tej sytuacji. W sali obok można zobaczyć film, któremu towarzyszy muzyka z trzeciego aktu "Zmierzchu bogów", opery Richarda Wagnera. Muzyka wyznacza dramaturgię tej opowieści. Zaczynam ją od bitwy pod Tannenbergiem, potem jest śmierć i pogrzeb Hindenburga, a na końcu jego zniszczenie. Ostatnie sekwencje pokazują stan obecny monumentu, czyli pole, na którym można znaleźć tylko pojedyncze cegły. Podczas pracy towarzyszyło mi pytanie, w jaki sposób można i czy w ogóle można o nim mówić. Zdaję sobie sprawę, że wystawa może prowokować. Ona nie daje odpowiedzi. Stawia pytania: czy i o czym chcemy pamiętać?
— Skąd pani przyszedł do głowy taki pomysł? Miejsc, które zniknęły, w Polsce czy jej dawnych granicach, jest wiele. Są to nieistniejące polskie wsie na Wołyniu, nieistniejące ukraińskie wsie na Podkarpaciu i znikające żydowskie sztetle.
— Już wcześniej w moich projektach interesowałam się miejscami władzy, czyli takimi, które są naznaczone politycznie. Ten pomnik reprezentował władzę i naród, był miejscem wyjątkowym. Znam Mazury, bo spędziłam tu dzieciństwo i nadal mieszka tu moja rodzina. Ale ja też nie słyszałam o tym pomniku. Dopiero szukając śladów "architektury przemocy" dotarłam do Tannenbergu. Od razu wybrałam się pod Olsztynek i przeżyłam szok, bo nie było nic. A przedtem istniała tu spektakularna, ogromna budowla. Ten kontrast wywołał we mnie wielkie emocje. No i w tym roku jest setna rocznica wybuchu I wojny światowej i setna rocznica bitwy od Tannenbergiem.
— Na mnie wrażenie zrobiło i zniknięcie mauzoleum, i niepamięć o ogromnym stalagu, który Niemcy zbudowali w jego sąsiedztwie. Z obozu też prawie nic nie pozostało.
— To pamięć wyparta. To niesamowita sytuacja gdy stanie się w środku miejsca, gdzie kiedyś znajdowało się mauzoleum i wie się, jakie było. Mnie poruszyło też to, że elementy zburzonego pomnika zostały "wcielone" w inne obiekty (m.in. wykorzystano je podczas budowy pomnika Armii Czerwonej dłuta Xawerego Dunikowskiego w Olsztynie — red.).
— Ale my jesteśmy na terenie byłych Prus Wschodnich! Tannenberg to cześć historii tej ziemi. Poza tym jest rocznica bitwy, więc tym bardziej ten temat jest sensowny.
— Nie obawia się pani, że ikonografia hitlerowska, bardzo atrakcyjna, jest niebezpieczna?
— Przytoczę słowa francuskiego historyka Pierre'a Nory: — Nie czci się już narodów, lecz bada się przejawy tej czci. Chodzi o to, by nie koncentrować się na faktach, które mogą być "uwodzicielskie", ale spojrzeć z nie perspektywy badacza. To jest najbardziej zdrowe spojrzenie. Poza tym pamięć jest ulotna, tak samo niematerialna, jak moje znikające zdjęcia. Praca z pomnikiem uświadomiła mi, że jest bardzo mało publikacji na jego temat, nie licząc sztandarowej publikacji Roberta Traby "Wschodniopruskość", fragmentów "Na stropach smętka" Melchiora Wańkowicza czy pamiętników. Ponieważ w Polsce wiedza na temat pomnika jest szczątkowa, wpadłam na pomysł, by ja zgromadzić na stronie internetowej. Istnieje już taka strona w języku niemieckim. Moja stronę będę rozbudowywać, a teksty zostaną przetłumaczone na angielski.
— To przede wszystkim strona zdjęciowa, poświęcona architekturze pomnika. Jest tam bardzo dużo fotografii. Są tam też opisy bitew I wojny i wojskowych cmentarzy.
— Domyślam, że Niemcy wiedzą o Tannenbergu więcej i inaczej się do niego odnoszą.
— Zdecydowanie. W latach 90. XX wieku w Bawarii dzieci "wypędzonych" zbudowały mały Tannenberg. Był pięć razy mniejszy niż oryginał. Został jednak rozebrany w latach 90. Była też głośna sprawa nadania w latach 70., gdy władze chciały nadać szkole imię bitwy pod Tannenbergiem. Rodzice zaprotestowali. Batalia i debata toczyła się przez 5 lat. W końcu patronami szkoły zostali Sophie i Hans Schollowie, członkowie antynazistowskiej grupy Biała Róża, ścięci w 1943 roku przez gestapo. To też świadczy o tym, że Niemcy też mają problem z historią.
— Tu widzę analogię z pomnikami autorstwa Władysława Hasiora. Też zastanawiano, czy zostawić te reprezentacje komunizmu, czy je zburzyć.
— Jest taki bogaty Rosjanin, właściciel dużej posiadłości, który wyczuł interes i zaczął zwozić takie niechciane pomniki z różnych krajów. Ma około 50 Stalinów, Dzierżyńskich i Leninów, ustawionych w lesie. Można je oglądać, kupując bilet. I ten człowiek zarabia duże pieniądze. Ludzi bardzo interesuje taki cmentarz historii. Jeden z historyków zaproponował, żeby takie pomniki, pamiątki złej historii, wywozić na cmentarze. One często mają wartość artystyczną, ale uważam, że nie ma dla nich miejsca w przestrzeni publicznej. Nie są potrzebne.
— W swojej twórczości zajmuje się pani mową i znakami nienawiści w Polsce. Czy ta faszyzacja to tylko polityczny folklor czy wyraz niebezpiecznej tendencji?
— To nie jest folklor. To jest groźne. Kulminacją są wydarzenia 11 listopada, którymi media żyją i jeszcze je podsycają. Młodzież zachwyca się nacjonalizmem, bo on może przyciągnąć.
— To jak się pani czuje w Polsce?
— Bardzo dobrze. Mieszkałam w Niemczech i innych miejscach Europy, ale brakowało mi polskiego "mięsa", czyli tego, nad czym można by pracować i tych problemów, na które jestem wyczulona.
Komentarze (10) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez
Ren #1338742 | 31.61.*.* 2 mar 2014 12:42
Pani Nieznalska idzie na skróty. Tu nie chodzi o sztukę a prowokację. To się pani udało. Należy zapytać czemu to ma służyć. Mieszać ludziom w głowach czy tak. Nie chcecie czerniachowskiego to może reaktywujmy projekt mauzoleum hindenburga jakie to niekczemnie płytkie. Takich jak pani trzeba gonić z przestrzeni sztuki i wyrazu artystycznego.
!
odpowiedz na ten komentarz
mysi mylycjant #1338481 | 92.28.*.* 1 mar 2014 21:31
Słuchy mnie kiedyś doszły że jak niemcy uciekały bo ruskie ich goniły to połowe pomnika sami wysadzili jak i połowe Olsztynka a reszte ruskie...co istotne Olsztynek poszedł na odbudowe Wawki i pałacu radzieckiej kultury...a ponoć cyrki były takie że jak obalony pomnik Hindiego z brązu leżał w parku pod wysadzonym pomnikiem to cały Olsztynek załatwiał na nim swoje potrzeby.Gdzie wasz patriotyzm ja sie pytam by czcić imie oprawcy?Folksdojcze
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-8) !
odpowiedz na ten komentarz
pokaż odpowiedzi (1)
JOJO #1338452 | 31.174.*.* 1 mar 2014 20:34
Intelektualistka,która nie ma co robić....
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-3) !
odpowiedz na ten komentarz
Ale o co chodzi.? #1338390 | 83.11.*.* 1 mar 2014 19:03
Czy o jakas kase?
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) !
odpowiedz na ten komentarz
nau #1338370 | 195.136.*.* 1 mar 2014 18:20
wystawa...ustawa...zastawa...nie daje odpowiedzi o czym chcemy ....X....Y.....Z wiedzieć, pamiętać czy jak OOooo
!
odpowiedz na ten komentarz