Wszystko ma swój czas

2024-01-07 20:00:00(ost. akt: 2024-01-08 09:03:34)

Autor zdjęcia: mat. pras

Polonistka, miłośniczka dobrej literatury, recenzentka. Janina Dzenis, twórczyni z Działdowskiej Kuźni Słowa, we wrześniu promowała najnowszą książkę dla dzieci, poszerzone wydanie „Przygód myszki Zulki”.
— Jest pani nie tylko autorką wierszy i książek dla dzieci, ale również recenzentką. To duże wyzwanie?
— Przyznaję, że tak. Czasem sama się zastanawiam, skąd we mnie ta potrzeba tworzenia recenzji. Nie da się jednak ukryć, że bardzo to lubię. Gdybym miała więcej czasu, to pewnie recenzji powstawałoby o wiele więcej. Pisanie recenzji jest dość pracochłonne. Zawsze chciałam, by w recenzji znalazło się odwołanie do każdego prawie wiersza, opowiadania, szukałam w tomiku wspólnych motywów, tematów, wątków. Szybko okazało się, że zdecydowanie jedna strona nie pomieści tego, co chciałabym napisać o utworach. Bardzo się cieszę, że mam możliwość, czytając utwory, a potem pisząc recenzje, poznać tylu niezwykłych ludzi.

— Jednak nie da się ukryć, że pasja nie jest przypadkiem. Z zawodu jest pani polonistką. Dziś uczy pani w liceum dla dorosłych.
— Rzeczywiście może coś w tym jest. Jestem na emeryturze, wciąż pracuję. W związku z licznymi zmianami programowymi trzeba cały czas być na bieżąco z nowymi wymaganiami, opracowaniami, zasadami oceniania, więc być może czasami na pisanie recenzji i własną twórczość pozostaje naprawdę mało czasu. Przyznaję jednak, że właśnie fakt, że jestem polonistką, ma w mojej twórczości niebagatelne znaczenie. Czuje się większą presję, by to, co się stworzyło, reprezentowało określony poziom. Ja mówię o swojej twórczości, że piszę wierszyki. Kiedy mówimy o poezji, przypomina mi się zdanie, które wypowiedziała poetka opolska Irena Wyczółkowska. Stwierdziła ona, że „wiersz jest listem do samego siebie” i sądzę, że wiele osób próbuje pisać takie listy, ratując epistolografię.

— Pani swój pierwszy tomik poezji wydała całkiem niedawno, już na emeryturze.
— Tak, bo nigdy tego nie planowałam. Pisałam wiersze, ale raczej do szuflady. Wydanie tomiku „Na karuzeli czasu” to zasługa Działdowskiej Kuźni Słowa i Renaty Buczyńskiej. W 2017 roku, w czasie Powiatowych Wieczorów z Poezją, miałam okazję promować również pierwsze wydanie „Przygód myszki Zulki”.

— Musiało zatem minąć sześć lat, zanim ukazało się poszerzone wydanie. We wrześniu odbyła się jego promocja.
— Tak, jest to drugie, poszerzone wydanie tych opowiadań. Początkowo zakładałam, że tytułowa bohaterka „Przygód myszki Zulki” będzie „odwiedzała” świat innych bajek, utworów dla dzieci, będzie się zaprzyjaźniała z ich bohaterami. Umieściłam nawet Zulkę w świecie Kubusia Puchatka, ale potem pomyślałam, że ważne są jednak kryteria praw autorskich, zrezygnowałam więc z tego pomysłu. Potem znów pojawił się pomysł, by bohaterowie byli Świeżakami, które ostatecznie zostały Gardenkami. Wydawało się więc, że „Przygody” musiały trochę poczekać na swój czas. Mam dużo pomysłów związanych z Zulką, ale trochę też powstrzymały mnie okoliczności związane z pandemią, potem wybuchem wojny w Ukrainie. Zulka, w porównaniu z tą z poprzedniego wydania, wygląda teraz inaczej. Jej postać stworzyła pani Danusia Krajkowska, za co bardzo serdecznie jej dziękuję. Dziękuję też Renatce Buczyńskiej, prezes Stowarzyszenia Działdowska Kuźnia Słowa, za pracę nad wydaniem tej książki. Dziękuję również niezastąpionej Eli Zakrzewskiej za ogromną pomoc w korekcie opowiadań. Dziękuję oczywiście sponsorom tego wydania.

— Czasem książki dla najmłodszych powstają z myślą o najbliższych. Jak było w pani przypadku?
— Sama się zastanawiałam, skąd pojawiła się u mnie tego rodzaju twórczość. Inspiracją i motorem zmian było moje przejście na emeryturę. Kiedyś założyłam sobie, że po zakończeniu pracy zawodowej zajmę się pisaniem. Okazało się, że owszem, piszę. Może jeszcze kiedyś zrodzą się jakieś nowe pomysły.

— Czyli pisanie o Zulce jest przyjemnością?
— Cieszy mnie, że moja Zulka jest bardzo dobrze odbierana. Choć niektórzy czytelnicy przyznają, że ta książka wcale nie jest wyłącznie pozycją dla najmłodszych, a ciekawe przesłanie znajdą również osoby dorosłe. To zaskakujące, ale bardzo miłe. Moja Zulka może się podobać, ponieważ jest myszką dobrą, otwartą i zawsze pomocną. Jest bardzo pozytywną bohaterką, ma wielu przyjaciół, co również było moim założeniem. W opowiadaniach pojawia się wiele zwierzątek – kotki, pieski, liski, kret, cielaczki, jeż, sarenki, a wszystko na temat ich życia jest zgodne z ich prawdziwymi zwyczajami. Pojawiają się również zwyczaje świąteczne, sprzątanie świata, przysłowia. Aż w końcu Zulka idzie do szkoły. Zapowiada się na świetną uczennicę.

— Dziś twórczość jest dla pani odskocznią od codzienności?

— Przyznaję, że tak. Wciąż pojawiają się kolejne pomysły związane z Zulką, a czasem też zdarza się inspiracja związana z poezją. Czasem znajdzie się natchnienie i zapisuję kolejne słowa moich wierszyków. Kiedyś nie wyobrażałam sobie, że będę mogła pisać w komputerze. Dziś nie wyobrażam sobie innego sposobu. To dzięki temu można wciąż coś poprawiać, pracować nad tekstem. Jest to praca owocna, ale niestety w przyszłości nie będzie rękopisów. Korzystam z podpowiedzi moich koleżanek, że każdy tekst najlepiej się odbiera, kiedy jest wydrukowany; tak też często robię i faktycznie widzę więcej i poprawiam. To kapitalny sposób.

— Działdowska Kuźnia Słowa pokazuje, że poezja łączy.
— Tak, ale dodam, że nie tylko poezja łączy, ponieważ jest wiele osób, które świetnie radzą sobie w dziedzinie prozy. W ogóle, w Kuźni jest mnóstwo uzdolnionych osób, które piszą poezję, opowiadania, powieści. Myślę, że ta nasza twórczość i działalność jest w pewnym sensie lekarstwem na trudne czasy. Wiele osób nas słucha, docenia. W Kuźni debiutuje też coraz więcej młodych osób.

— Jest pani mieszkanką Działdowa. Myślała pani kiedyś, by tworzyć poezję w innym mieście?
— Myślę, że wiersze mogłyby powstawać wszędzie, tak jak wszędzie mogłabym pisać na przykład o mojej Zulce, ale chyba trudniej byłoby, żeby ta twórczość zaistniała jako samodzielne wydania. Tutaj jesteśmy taką wspierającą się grupą. Każdy jest sobą, nie ma rywalizacji, atmosfera jest niezwykła. Czasem żartuję, że Kuźnia ma rolę terapeutyczną. Poza tym niezwykle cenna jest pomoc władz miasta i powiatu.

— Czy teraz pojawi się kolejna część Zulki?
— Na pewno nie rozstaję się z Zulką. Może pojawi się w kolejnych opowiadaniach nowa przyjaciółka Zulki, Nelcia, czyli moja wnuczka. Zobaczymy. Wszystko ma swój czas. 

Katarzyna Janków-Mazurkiewicz