Pomagam innym, gdy pomagam sobie [FELIETON]

2020-11-14 20:10:23(ost. akt: 2020-11-13 10:19:51)

Autor zdjęcia: Pixabay.com

Nie wierzę w altruizm. Praktycznie każda rzecz robiona dla innych podszyta jest chęcią uzyskania korzyści materialnej lub niematerialnej. Dobre uczynki pozwalają uspokoić sumienie. Dają nadzieję na szczęśliwsze życie po śmierci.
Pomaganie to najwyższa forma egoizmu? W moim przypadku tak właśnie było. Ponoć zło, które wyrządzamy, wraca do nas podwójnie. Nigdy nie miałem ochoty sprawdzać prawdziwości tego porzekadła na własnej skórze. W pewnym wieku postanowiłem więc zostać bardzo grzecznym chłopcem. Czyli takim, który nie krzywdzi nikogo ani słowem, ani czynem. A czasem zrobi coś dobrego: tak na wszelki wypadek.

Moje niesienie dobra polegało głównie na dzieleniu się z ulicznymi kolekcjonerami drobnych monet. Dawałem złotówki i dwuzłotówki żebrzącym wszelakiej maści. Do dziś pamiętam staruszka z obciętym palcem — zagadnął mnie na olsztyńskim Dworcu Głównym. Nie odmawiałem bezdomnym, choć nieraz pachniało od nich na kilometr. Ani podchmielonym punkowcom ze starówki — panowie z kolorowymi irokezami na wygolonych głowach nie ukrywali celu zbiórki.

Czy zasłużyłem na lepszą karmę? Dziś mam co do tego wątpliwości. Dając potrzebującemu na wino, w niczym mu nie pomogłem, a najpewniej zaszkodziłem. Potwierdzi to praktycznie każdy terapeuta uzależnień. Finansując używki, pomagamy uzależnionemu tkwić w nałogu, ułatwiając stawianie kolejnych kroków na drodze do samozagłady.

Mijały lata. Wraz z nowymi doświadczeniami zmieniłem zdanie w niektórych kwestiach. Stałem się bardziej powściągliwy w udzielaniu pomocy. Dalej uważałem, że ludziom należy się szacunek, szczególnie tym skrzywdzonym przez los. Ale przestałem ich wspierać w walce z trzeźwością. Jednak często, gdy odmawiałem, nachodziły mnie wątpliwości. Czy na pewno postępuję słusznie? A jeśli ten człowiek rzeczywiście był głodny? Pewnie wielu z nas przeżywało podobne dylematy.

Na niektóre pytania nie ma prostych odpowiedzi. Spróbujmy jednak skonfrontować te wątpliwości z faktami. W obecnych czasach każde większe miasto w Polsce dysponuje schroniskami i noclegowniami dla bezdomnych. Najbardziej potrzebujący mogą skorzystać z bezpłatnych jadłodajni czy punktów z charytatywnymi paczkami żywnościowymi. Większość tych placówek utrzymuje Caritas i Polski Czerwony Krzyż, część finansują regionalne MOPS-y. Jeden taki Caritas działa przy targowisku przy ul. Grunwaldzkiej w Olsztynie.

Nasza cywilizacja produkuje więcej jedzenia, niż jesteśmy w stanie zjeść. Według statystyk, Polska zajmuje piąte miejsce pod względem marnowania żywności. Jedzenie to, często w dobrym stanie, trafia na osiedlowe śmietniki. To te same śmietniki, na których znajdziemy butelki zwrotne i aluminiowe puszki.

Mieszkałem kiedyś na Nagórkach. Pewnego dnia zapukała do mnie pani w średnim wieku. Znalazła się w trudnej sytuacji, nie miała co jeść. Wręczyłem jej paczkę makaronów i jogurt. Oczywiście mogła wszystko sprzedać gdzieś za rogiem. Ale mam niemal stuprocentową pewność: gdy człowiek prosi o jedzenie, to w przeważającej liczbie przypadków rzeczywiście jedzenia potrzebuje. Zapewne nie jestem w swoich przekonaniach odosobniony. Wniosek? Łatwiej uzyskać wsparcie w formie żywności niż pieniędzy. Dlaczego więc ciągle pytano mnie o kilka groszy, a praktycznie nigdy o chleb?

Odrębną kategorię stanowią nieszczęśnicy proszący o pomoc w leczeniu ciężkich chorób. Kilka lat temu widziałem taką osobę na schodkach obok Biedronki niedaleko placu Inwalidów Wojennych. Podobni ludzie pojawiają się czasem w różnych częściach Olsztyna. Trudno przejść obok nich obojętnie, ręka aż sama sięga do portfela. To przecież tylko kilka złotych, a można pomóc człowiekowi. I tu pojawia się pytanie: w czym dokładnie pomóc? Jeśli ktoś rzeczywiście zbiera na operację za granicą, która kosztuje 20 tys. dolarów, to czy uda mu się zebrać taką kwotę,stojąc przez miesiąc przed sklepem? A jeśli nie, to na co zbiera?

Inwalidzi proszący o jałmużnę to zresztą poważny problem społeczny. Ale z innego powodu. Tacy ludzie padają czasem ofiarami zorganizowanych grup przestępczych. Są zmuszani do żebractwa szantażem, a większą część zarobku oddają gangsterom. Proceder jest plagą w krajach Europy Wschodniej, niestety zdarza się również w Polsce. Należy bardzo uważać, gdy wysypujemy drobne klęczącemu kalece. Bo niby skąd mamy pewność, że nie nabijamy kieszeni miejscowemu bandziorowi?

Altruistów i ludzi dobrego serca zapewne oburzy moja konkluzja. Uważam, że pomagam innym wtedy, gdy pomagam samemu sobie. Gdy sam rozwiązuję swoje problemy. Gdy uczę się być silną, niezależną jednostką, która potrafi samodzielnie zadbać o własne interesy. Bo pozostając niezależnym, nie korzystam z pomocy innych, zwalniam miejsce w kolejce po darmowy obiad. Stając się silną, niezależną jednostką zrobię więcej dla drugiej osoby, gdy zajdzie taka potrzeba. Udzielę większego wspracia na leczenie, a z racji bogatszego doświadczenia posłużę cenną radą.

Paweł Snopkow

***

Dołącz do nas!

"Maseczka to znak solidarności". To nasza kampania społeczna związana z koronawirusem. Zachęcamy wszystkich do wysyłania zdjęć w maseczkach! Będziemy je publikować na gazetaolsztynska.pl i w Gazecie Olsztyńskiej. Nie dajmy się zarazie. Żyjmy normalnie, ale "z dystansem".

Zdjęcia wysyłajcie (imię, nazwisko, miejscowość i ewentualnie zawód) na maila:
redakcja@gazetaolsztynska.pl




Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl