Bawią się tak, że mam migrenę

2020-07-18 18:10:23(ost. akt: 2020-07-17 12:01:45)
Hałas dobiegający z placu zabaw bywa źródłem sąsiedzkich konfliktów

Hałas dobiegający z placu zabaw bywa źródłem sąsiedzkich konfliktów

Autor zdjęcia: Pixabay

Pani Małgorzacie pęka głowa od codziennych hałasów, które dobiegają z placu zabaw pod jej balkonem. Czy beztroskie zabawy małych lokatorów to normalna sprawa czy uciążliwa niedogodność dla mieszkańców osiedli? Zdania są podzielone.
Piski, wrzaski, odbijanie piłką cały dzień o blok, głośne puszczanie muzyki z komórki.... Ja wiem, że to tylko dzieci, sama mam zresztą wnuki. Ale tego nie da się znieść. Kiedyś wychodziłam na spacery, teraz przez tego koronawirusa siedzę w domu. Aż głowa mi pęka od tego, co się dzieje na placu zabaw — skarży się pani Małgorzata, emerytka z Olsztyna. — Grzecznie dzieciom zwróciłam uwagę, poprosiłam, żeby były ciszej. Ale to nic nie dało. A od jednego z rodziców, który pilnował dziecko, usłyszałam nieprzyjemne słowa, że stara jestem i że wszystko mi już przeszkadza. Było mi bardzo przykro.

Hałas na placu zabaw to normalna rzecz czy uporczywa niedogodność? Co jeśli z pozoru niewinna dziecięca zabawa przeradza się w uciążliwy dyskomfort dla dorosłych lokatorów? Zapytaliśmy o zdanie naszych czytelników. Pani Helena rozumie skargi czytelniczki. Jak zauważa, problem nie dotyczy tylko pani Małgorzaty, ale także wielu innych osób. — Krzyki pod oknem przeszkadzają małym dzieciom, które usypiane są w dzień na drzemkę. Osobom pracującym na zmiany czy też zdalnie — wylicza. — Wszystkim tym osobom hałas może naprawdę utrudniać życie.

— Dzieci wychodzą na podwórko, nie mają nadzoru dorosłych, rzucają butelkami i kijami, a rodzice nie poczuwają się do odpowiedzialności posprzątania po swoich pociechach. Często plac zabaw jest pusty, a zabawa przenosi się na parking — dodaje pan Marian.

Nie brakuje także głosów biorących w obronę małych mieszkańców osiedli.
— To trochę brzmi jak jakiś żart, a później mamy same zaburzone dzieci... W domu krzyczeć nie można, na dworze nie można. Nie można się też ubrudzić, dotykać innych dzieci, biegać po trawie, odbijać piłki... To pytam się, co można? I jak szanowna emerytka wyobraża sobie dzieciństwo? — bulwersuje się pani Katarzyna.

Ktoś podkreśla, że takie są uroki mieszkania w mieście, a ktoś inny wypomina pani Małgorzacie, że sama kiedyś była dzieckiem i z pewnością też hałasowała.

Pani Marta z Ostródy wie, co to uciążliwe sąsiedztwo milusińskich. — Kiedyś właśnie tak mieszkałam. Moje okna wybiegały na plac zabaw — mówi. — Ale nie miałam z tym problemu, a byłam wtedy na studiach i trzeba było się uczyć. Takie jest prawo dzieciństwa. Wolę, żeby dzieciaki hałasowały na podwórku, niż siedziały godzinami w smartfonach w czterech ścianach — podkreśla.

W ubiegłym roku do niecodziennej sytuacji doszło w Holandii. Mieszkańcy postarali się, aby plac zabaw przy jednej ze szkół w Nijmegen został zamknięty. Powodem było to, że dzieci zachowywały się zbyt głośno. Na ich wniosek urzędnicy zlecili pomiar hałasu i okazało się, że w czasie zabawy uczniów jest on na poziomie 88 decybeli. Ale takie sytuacje nie dzieją się tylko u naszych zagranicznych sąsiadów. O mały włos, a przestałby istnieć plac zabaw na warszawskim Ursynowie. Tam spółdzielnia zarządziła głosowanie. Część mieszkańców domagała się zlikwidowania placu zabaw właśnie, ze względu na dobiegający z niego hałas. Cudem zawyżyły głosy przeciwko temu pomysłowi.

Czasami sprawa musi się rozstrzygnąć w sądzie. Tak jak w Łodzi. Sąd nakazał skrócić miastu czas korzystania z placu zabaw na jednym z osiedli. Pozew wniósł jeden z mieszkańców przeciwko miastu. Twierdził on, że przeszkadza mu hałas dobiegający z placu zabaw z siłownią i niszczone jest jego mienie.Czy takie sytuacje miały miejsce w Olsztynie?

— Rzeczywiście, od czasu do czasu otrzymujemy zgłoszenia, że dzieci zbyt głośno zachowują się na placu zabaw — odpowiada Kamil Sułkowski, rzecznik straży miejskiej w Olsztynie. — Zgłaszający skarżą się, że dzieci odbijają piłkę o blok, że hałasują. Wtedy dyżurny podczas rozmowy stara się ustalić, czy chodzi tylko o głośną zabawę, czy dzieciom towarzyszy alkohol, używane są wulgaryzmy albo jest niszczone mienie. Jeśli okazuje się, że dzieci po prostu hałasują, biegają, dyżurny stara się wytłumaczyć, że to tylko dzieci. Ale bywa i tak, że zgłaszający się upiera, żeby wysłać patrol. Wtedy przyjeżdża straż miejska i sprawdza, co się dzieje. Jeśli jest tylko gromadka dobrze bawiących się dzieci, to strażnicy nie mają podstaw, żeby coś zrobić i odjeżdżają.

Kamil Sułkowski zaleca zdrowy rozsądek. — Żyjemy na osiedlach, a przecież dzieci muszą gdzieś się bawić. Trudno, żeby miały się bezgłośnie poruszać. Z drugiej strony rodzice mogliby nie pozwalać na zbyt wiele swoim dzieciom. Na pewno, jeśli piski i wrzaski dochodziłyby późnym wieczorem czy nocą, to nie byłoby normalne — podkreśla.

Marta Bartoszewicz, rzeczniczka olsztyńskiego ratusza przyznaje, że do Urzędu Miasta również wpływają skargi. — Bardzo rzadko, ale jednak czasami docierają do nas informacje od osób, którym przeszkadzają bawiące się na placach zabaw dzieci. Ale z drugiej strony jest ogromna rzesza mieszkańców, rodziców, którzy nie wyobrażają sobie, by w ich okolicy miało nie być placów zabaw, co więcej — wpływają do nas prośby o kolejne tego typu miejsca — przekonuje.

I dodaje: — Każdy rodzic wie, że dzieci uwielbiają zabawy na świeżym powietrzu, a taka forma aktywności dobrze wpływa na ich rozwój oraz samopoczucie. To także zdrowa alternatywa i sposób na oderwanie dziecka od telewizora czy komputera. Ale zabawa na placu to nie tylko forma rozrywki. Różnego rodzaju urządzenia podnoszą wydajność i sprawność fizyczną dzieci, zapobiegając wielu chorobom. Ponadto zabawa na świeżym powietrzu działa stymulująco na rozwój mózgu i kondycję psychiczną najmłodszych.

Zdaniem Marty Bartoszewicz, dzieci nie użytkują raczej takich miejsc późnym wieczorem lub w nocy, więc nie ma potrzeby ograniczenia funkcjonowania godzin placów zabaw.

Aleksandra Tchórzewska


Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl

Komentarze (32) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. ona #2974413 | 37.30.*.* 19 wrz 2020 16:07

    Niestety ktoś, kto mieszka sobie wygodnie powiedzmy na 2-5 piętrze i ma okna w drugą stronę niż ten plac zabaw pod blokiem nie jest w stanie zrozumieć problemu. Mieszkania na parterze jeszcze wyłącznie z oknami wychodzącymi na plac i ławki okupowane przez dzieciarnię z mamuśkami to miejsca, które autentycznie nie nadają się do życia. Ja takie wynajmuję i cały dzień czuję się jakbym wspólnie z tymi dziećmi mieszkała i tyle. Nie mówiąc już, że w takim miejscu nie da się pracować, uczyć czy spokojnie poczytać i się zrelaksować. Jak kogoś się zaprosi, to ma się tabuny dzieci pomiędzy oknem balkonowym, a np. kuchennym. Zero jakiegokolwiek spokoju, ciszy czy prywatności. Nie można normalnie pogadać, nie mówiąc już o tym, że zwyczajnie trzeba rolety często zasuwać, bo trudno, znosić dzieci pchające się żywcem w Twoje okno. Rozwiązanie jest jedno - w takich mieszkaniach najlepiej jest po prostu nie mieszkać. Niedługo się wyprowadzam i nigdy więcej żadnych partnerów. Kiedyś mieszkałam na 10 piętrze, stary wieżowiec, a komfort życia naprawdę nieporównywalnie inny. Tam dom był domem, a nie miejscem, z którego zwyczajnie trzeba wyjść, żeby myśli zebrać :)

    Ocena komentarza: warty uwagi (16) odpowiedz na ten komentarz

  2. taki świat, tacy ludzie #2952101 | 89.228.*.* 24 lip 2020 12:09

    - gorzej jest gdy administrator wspólnoty, który wbrew obowiązującym przepisom ustawi pojemniki na śmieci pod okami mieszkania i ma to gdzieś , co zrobić ?

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  3. olsztynianka #2951764 | 46.186.*.* 23 lip 2020 12:58

    Wolałabym krzyki i śmiech dzieci pod moimi oknami od warkotu motocykli które mój sąsiad całymi dniami naprawia w swoim garażu ,albo przed nim.Mało, że te motocykle warczą to jeszcze smrodzą spalinami. Taka nasza narodowa kultura żeby lekceważyć innych ludzi

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

  4. Tu się kłania wychowanie. #2950718 | 31.182.*.* 21 lip 2020 09:34

    Jeżeli rodzic nie nauczy dziecka szacunku do sąsiadów to będą zgrzyty. Dzieciom należy uświadomić że nie są same w społeczności. Niech się bawią, grają w piłkę. Ale darcie japy na całe osiedle czy głośna muzyka z głośników o wątpliwej treści ( tu się nasuwa pytanie czy rodzice wiedzą czego dzieci słuchają) to już przesada. Place zabaw są po to by dzieci sie bawiły a rodzice po to by pilnowali nie tylko bezpieczeństwa ale i kultury.

    Ocena komentarza: warty uwagi (24) odpowiedz na ten komentarz

  5. Jolanta #2950467 | 37.201.*.* 20 lip 2020 16:36

    Komentarz nisko oceniony. Kliknij aby przeczytać. Jest takie stare mądre polskie powiedzonko " Nie pamięta wół jak cielęciem był " My też kiedyś byliśmy dziećmi i też bawiliśmy się ,łącznie z zaliczaniem trzepaków... Dorośliśmy,założyliśmy rodziny i nasze dzieci też jak my kiedyś robiły to samo,a teraz robią to wnuki i będzie tak dalej póki świat będzie istniał... Nie róbcie z siebie pokrzywdzonych ludzi tylko dlatego,że dzieciaki się bawią... Na Boga nie postawią przecież ławki pod blok i nie będą piły i bandziorzyły... Więcej tolerancji ,więcej człowieczeństwa i więcej życzliwości, bo to My dorośli powinniśmy być przykładem tego... Pozdrawiam wszystkich zdrowo myślących...

    Pokaż wszystkie komentarze (32)