Marta Tarasiewicz: Stoję po dwóch stronach obiektywu [ROZMOWA]

2020-05-30 10:22:00(ost. akt: 2020-05-29 17:55:26)
Marta Tarasiewicz jako modelka

Marta Tarasiewicz jako modelka

Autor zdjęcia: Piotr Wyszyński

Marta Tarasiewicz – fotografka z Olsztyna. Swoją przygodę z fotografią zaczęła kilka lat temu. Obecnie zdarza jej się stać również po drugiej stronie aparatu jako modelka. Każdej z tych ról towarzyszą zupełnie inne emocje – mówi.
— Fotografia to najpopularniejsza dziedzina sztuki. Czy zawsze czułaś, że wewnętrznie jesteś artystką czy to przyszło zupełnie przypadkiem?
— Lubię ładne rzeczy, jak każdy, i mam wewnętrzne poczucie estetyki, z którego wcześniej nie zdawałam sobie sprawy. Póki nie chwyciłam aparatu. Pierwszy aparat kupiłam za namową mojego brata. To miał być pewien rodzaj inwestycji, wspólny projekt, który planowaliśmy realizować. Z planów nic nie wyszło, a aparat został. Uznałam, że skoro mam w domu sprzęt, którym mogę robić profesjonalne zdjęcia, to może warto byłoby się nauczyć go obsługiwać. Fotografia to nie tylko wciśnięcie migawki. To światło, kadr, kolor i cała masa ustawień, o których wcześniej nie miałam pojęcia.

— Gdzie uczyłaś się fotografii?
— W zasadzie cały czas się uczę (śmiech). Skończyłam w Olsztynie roczną szkołę fotografii w studium policealnym TEB Edukacja. Nauczyłam się wielu typowo technicznych, podręcznikowych rzeczy. Ale fotografia to nie tylko dobry aparat. Bardzo lubię fotografować ludzi. Aby zdjęcie było udane, to choć byłbyś technicznie najlepszy, jeżeli nie nawiążesz relacji z modelem to trudno będzie zrobić naprawdę ciekawe, angażujące zdjęcia. Fotografia to emocje wyrysowane na twarzy, zatrzymane w geście. Nie uratujesz złego zdjęcia, obrabiając go w Photoshopie. Oczywiście nie mam nic przeciwko programom graficznym, bo, jak każdy, ich używam. Przy dobrym zdjęciu dłużej stoimy przed obiektywem, a nie przy komputerze.

— Często występujesz też po drugiej stronie obiektywu?
— Tak, to też przytrafiło się z czasem, gdy poznałam olsztyńskie środowisko. Któregoś razu zaproponowano mi, bym pozowała. Zgodziłam się i bardzo to lubię, choć towarzyszą temu zupełnie inne emocje. Odczuwam większe skrępowanie, bo to mnie będą oceniać bezpośrednio. I tutaj nadal najważniejsza jest ta więź: fotograf – fotografowany. Jak na tej linii nie zadziała, to skrępowanie modela jest widoczne na zdjęciach. Wręcz widać napięcie mięśni twarzy, sztuczny nieszczery uśmiech. Prawdziwy uśmiech jesteśmy w stanie pokazać na fotografii tylko wtedy, gdy uśmiechamy się naprawdę. Nie uśmiechamy się do zimnego szklanego obiektywu, a do tej prawdziwej osoby po drugiej stronie szkiełka.

To jest fragment artykułu. Cały tekst można przeczytać w weekendowym (30-31 maja) wydaniu Gazety Olsztyńskiej.

Czytaj e-wydanie

Aby przeczytać cały artykuł, kup e-wydanie Gazety Olsztyńskiej.

Wejdź na stronę >>> kupgazete.pl lub kliknij w załączony PDF.




Między Ślaskiem i skansenem.
Budować czy nie budować?
Ciąć czy nie ciąć?
Bruk jest lepszy od asfaltu?

ZAPOMNIJCIE O MAZURACH. PRZYSZEDŁ CZAS NA WARMIĘ