Katarzyna Ptaszyńska, mama "nie z krwi, lecz z duszy" [ROZMOWA]

2020-05-26 20:00:01(ost. akt: 2020-05-26 15:14:36)

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Sześć lat temu zdobyła dwa ważne tytuły. Od 2014 jest doktorem nauk medycznych i... mamą trojga adoptowanych dzieci. Z dr n. med. Katarzyną Ptaszyńską, o jej drodze do macierzyństwa „nie z krwi, a z duszy i serca”, rozmawia Daria Bruszewska-Przytuła.
— Na drodze do rodzicielstwa adopcja zwykle jest planem B, a nawet i C. Tak było i w państwa w przypadku?
— Zawsze byłam otwarta na adopcję dzieci. Jednak rodzicielstwo biologiczne jest naturalną drogą i większość ludzi najpierw stara się o rodzone dzieci. Po dwóch latach starań podjęliśmy diagnostykę i leczenie niepłodności. Chciałam zakończyć je przed wykorzystaniem metody in vitro i zdecydować się na adopcję wcześniej. Jednak mój mąż potrzebował spróbować „wszystkiego”. Zgodziłam się na 3 pełne próby. Dwukrotnie byłam w ciąży, jednak poroniłam. To był ogromny ból i tego w całej naszej drodze bardzo żałuję. Po pierwszym poronieniu i drugiej próbie in vitro bez ciąży zgłosiliśmy się do ośrodka adopcyjnego. Po kolejnej stracie widziałam, że mąż jest już pewny, że adopcja to nasza droga. Myślę, że potrzebował tego, by móc być dobrym adopcyjnym tatą i pokochać szczerze dzieci.

— A kiedy decyzja zapadła, rzuciliście się na głęboką wodę i adoptowaliście od razu troje dzieci. To tak, jakby w domu pojawiły się „trojaczki” w różnym wieku...
— Pragnęłam rodziny z trójką dzieci, takiej jak moja własna. Mąż obawiał się, że starsze dziecko nie będzie mogło już nawiązać więzi i bardzo się bał. Przekonałyśmy go z moją mamą, ale strach pozostał do momentu, gdy dzieci zamieszkały u nas. I paradoksalnie najlepiej czuł się z naszą najstarszą córką. Bardzo dużo rodzeństw czeka na adopcję, lecz kandydaci na rodziców adopcyjnych obawiają się, że sobie nie poradzą. Prawdą jest, że pierwsze, powiedzmy, pół roku było trudne i intensywne. Jednak przy adopcji dzieci „po kolei”, ten trudny okres powtarza się przy następnym dziecku. W naszym przypadku po pół roku było już całkiem dobrze, a rok później mieliśmy cudowne dzieci i szczęśliwy dom.

To tylko fragment artykułu. Cały tekst można przeczytać we wtorkowym wydaniu Gazety Olsztyńskiej.


Czytaj e-wydanie


Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w czwartek i piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl


We wtorkowym (26 maja) wydaniu m.in.


Wodomierz policzy opłatę za śmieci
Jeśli radni się zgodzą, to Olsztyn czeka rewolucja w naliczaniu opłat za śmieci, za które będziemy płacić w zależności od zużytej wody. Robi tak coraz więcej samorządów, bo ludzie migają się od płacenia za wywóz odpadów.

Joanna Murzyn z mężem Damianem oraz dziećmi: Luizą i Beniaminem Koniec beki z mamuś na Facebooku
Za sprawą społecznych animozji, internetowe matki mają wizerunek roszczeniowych i żyjących z zasiłków. Internauci robią więc sobie z nich „bekę”, czyli żarty. Słusznie? Pytamy o to Joannę Murzyn, założycielkę facebookowej grupy „Pozytywne Mamuśki Olsztyn”.

Bogumiła z ŁataczówPo kądzieli historia pisana
Dzień Matki, święto matki każdego z pokoleń, które dawniej żyło. Tak przynajmniej jest w moim domu, w którym rodzinną historię matek dokumentują zdjęcia i wspomnienia. To okazja do wspomnienia i babci, i prababci, i praprababci.


Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. elka #2926018 | 88.156.*.* 27 maj 2020 09:11

    Wspaniale, że są ludzie, którzy chcą dać miłość i normalny dom dzieciom mocno doświadczonym przez los. Wszystkiego dobrego dla Pani i Pani Rodziny.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz