Władysław Katarzyński, "Mój Olsztyn": Ks. Jerzy Steckiewicz - To sabotaż, wracać!

2020-04-26 20:05:16(ost. akt: 2020-04-24 16:11:50)

Autor zdjęcia: Władysław Katarzyński

Wierni wracają do kościoła. I nie mam tu na myśli tego, że wcześniej z niego masowo odchodzili. Tylko to, że zelżały restrykcje związane z pandemią i więcej ludzi może teraz uczestniczyć w nabożeństwach.
Wychowałem się w rodzinie katolickiej, w której wiara była ważnym elementem naszego życia. W dużym pokoju babci wisiał obraz „Ostatnia wieczerza”, a nad progiem wszystkich krzyżyk. Medaliki z Matką Boską wieszano nad dziecięcymi łóżkami, chodziliśmy każdej niedzieli na nabożeństwo, a kiedy była burza, babcia stawiała w oknie gromnicę i się modliła. Kiedy jednak razu pewnego wyraziłem głośno powątpiewanie, czy Bóg jest mocniejszy od sił natury, oberwałem od babci ścierką i musiałem klęczeć na grochu. Matka Boska była oparciem dla mojego ojca, kiedy podczas wojny w niemieckim obozie pracy przymusowej w Policach koło Szczecina podarowana przez jednego z wachmanów stała pod imitującą choinkę gałązką jedliny podczas wigilii.

W ogólniaku dane mi było poznać księdza Juliana Żołnierkiewicza z kościoła NSPJ, charyzmatycznego kapłana późniejszej „Solidarności”. I to jego lekcje religii, z malowniczym opisywaniem scen z Biblii, z odpowiedziami na najtrudniejsze pytania, z puszczaniem płyt, w tym z muzyką rockową, zapamiętałem najbardziej. Gościł mnie na plebanii tuż przed śmiercią. Zawsze na jego grobie zapalam świeczkę.

Obecnie jestem wierzącym katolikiem, ale praktykującym w stopniu umiarkowanym. Sprawia to postawa kościoła w różnych kwestiach, w tym angażowania się np. niektórych księży w politykę, czy też przypadki pedofilii w kościele. Uczestniczę w nabożeństwach z rzadka, głównie przy okazji pogrzebów członków rodziny i znajomych. Niemniej nad progiem mojego mieszkania, tak jak w dzieciństwie, wisi krzyżyk. Przyjmujemy też księdza po kolędzie, a święta Bożego Narodzenia i Wielkanocy są dla nas świętami rodzinnymi, najważniejszymi.

Będąc w terenie, nigdy nie omieszkam wstąpić do wiejskiego kościółka czy też zatrzymać się przed warmińską kapliczką luby krzyżem na chwilę zadumy. Kiedyś zrobiłem reportaż z pielgrzymki do Gietrzwałdu, ale bocznymi drogami. Ledwie doszedłem z plecakiem do Sanktuarium, tak mnie mieszkańcy po drodze doposażyli z żywność.

Znam lub znałem wielu wspaniałych księży katolickich. Pamiętam na przykład księdza Bronisława Magdziarza, proboszcza parafii w Jarotach. Był kapłanem niesłychanie operatywnym. Chciał wybudować kościół w Jarotach, ale że było to za komuny, nie uzyskał pozwolenia od władz. Zaczął więc stawiać przybudówkę do istniejącej tam kaplicy parafialnej i tak, ku zaskoczeniu władz, obok kaplicy powstał kościół. Nie podoba mi się on jednak, jeśli chodzi o architekturę, daleko mu do neogotyckich budowli warmińskich.

Najwięcej mam kontaktów z proboszczami wiejskich parafii. Wysoko cenię Jana Pietrzyka, proboszcza z Butryn, księdza poetę, miłośnika historii Prus, autora książek, kolekcjonera młynków do kawy i pieprzu, twórcy muzeum sakralnego. Wiele ciepłych słów można też powiedzieć o innym proboszczu, ks. Leszku Kuriacie z Bartąga, miłośniku zegarów na wieżach kościelnych (kilka już sam naprawił) i teatru (zagrał rolę księdza w sztuce wystawionej przez tamtejszy Teatr Prawie Dorosły „U nas w Betlejemkach”). Koresponduję do dzisiaj poprzez jeden z portali społecznościowych z księdzem Jerzym Hajdugą z Drezdenka, poetą, prowadzącym teatr, który był przez jakiś czas kapłanem w Gietrzwałdzie. Jedną z jego sztuk, „Pusty krzyż”, wystawił swego czasu Teatr im. Stefana Jaracza w Olsztynie.

Inny ksiądz poeta, Krzysztof Wojciechowski z parafii w Purdzie, jest autorem nie tylko tomiku wierszy, ale i książki „Zawierzyć aniołom, czyli kazania wiejskiego proboszcza”. Ostatnio odezwał się do mnie ksiądz poeta Norbert Bujanowski, proboszcz z parafii w Lesinach koło Szczytna, kiedyś w Pluskach, miłośnik historii Warmii. W internecie transmituje celebrowane przez siebie nabożeństwa.

Jeśli chodzi o wyznania, jestem tolerancyjny. Ogromne wrażenie sprawiają na mnie cerkwie. Zawsze, kiedy jestem w Białymstoku, skąd wywodzi się część mojej rodziny, zaglądam na nabożeństwo do tamtejszej cerkwi. Jestem pod urokiem przebiegu liturgii, wystroju świątyni, śpiewu cerkiewnego (jakiś czas temu byłem na festiwalu pieśni cerkiewnej w Hajnówce). Podoba mi się wystrój cerkiewki w Ostrym Bardzie, z ikoną autorstwa Jerzego Nowosielskiego. Bardzo ceniłem niedawno zmarłego księdza dziekana Aleksandra Szełomowa. Byłem u niego w domu, znaleźliśmy wiele wspólnych tematów.

Poznałem też bliżej olsztyńskich zielonoświątkowców z prezbiterem Włodzimierzem Kobusem, który znakomicie gra w piłkę nożną, wiem bo grałem przeciwko niemu. Będąc początkującym dziennikarzem, poznałem na początku lat 90. księdza luterańskiego Jerzego Otello, proboszcza parafii w Nidzicy, wspaniałego kapłana, bibliofila, regionalistę, publicystę i miłośnika mazurskiej historii. Miło wspominam odwiedzimy u księdza Sławomira Piniahy, proboszcza w parafii bł. Anieli Salawy. Pisze ostatnio na portalu internetowym parafii, że zgodnie z wytycznymi władz w nabożeństwach może uczestniczyć u niego 18 wiernych.
Żeby nie było tak wzniośle... W moim życiu w kontaktach z księżmi przytrafiało się wiele zabawnych sytuacji. Kiedyś uczestniczyłem w ceremonii ślubnej w kościółku pod granicą z obwodem kaliningradzkim. Ziąb w świątyni niemiłosierny, przemarznięty ksiądz na przechylającej się za każdym poruszeniem ambonie (pamiętacie taki film?) zwraca się do nowożeńców, kiedy uchylają się drzwi kościoła.

— A kogo tam diabli niosą? — wola kapłan. — Zamykać, bo zimno!
Innym razem zostałem oddelegowany z redakcji do grupy jadących do Częstochowy polskich pielgrzymów z Kaliningradu. Pilotował ich ksiądz Jerzy Steckiewicz, tamtejszy proboszcz. Przed wejściem do Sanktuarium Maryjnego ksiądz przykazał mi, żebym pilnował jego owieczek, a sam dołączył do grupy innych księży. Po pierwszej mszy celebrowano drugą, a ksiądz gdzieś zniknął. Spojrzałem na zegarek, do odjazdu pociągu powrotnego było już tylko pół godziny.
— Idziemy! — wydałem komendę.

W połowie drogi do stacji dogonił nas zdyszany ksiądz.
— To sabotaż, wracać! — wykrzyczał. — Mamy za dwie godziny umówiony pociąg specjalny!

Poznałem kiedyś księdza Jana Suwałę z Giław, rzeźbiarza, twórcę Galerii Rzeźby Sakralnej. Któregoś dnia księdzu, już emerytowi zamarzyło się zorganizowanie w Gąsiorowie, gdzie mieszkał, pleneru rzeźbiarsko-malarskiego.
— Jak to zrobić? — pytał mnie ksiądz. — Mam noclegi, zapewnione obiady, materiały też zakupię, ale co jeszcze?
— Uważam, że skrzynkę paliwa, żeby ich natchnęła! — odpowiedziałem dyplomatycznie.
Dzień później zadzwonił strapiony ksiądz.
— Wódkę wypili w ciągu jednego wieczora, pytają o sklep!

Władysław Katarzyński


Czytaj e-wydanie


Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w czwartek i piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl


W weekendowym (25-26 kwietnia) wydaniu m.in.

Romantyzmem w wirusa... rutyny
„Magdusia… Ty już wiesz co… Kocham Cię” — billboard z takim napisem pojawił się w Olsztynie. Nie wiemy, kto jest adresatką tych słów, kto nadawcą, nie wiemy nawet, czy nie jest to element jakiejś kampanii reklamowej. Ale można to traktować jako przypomnienie, że nawet w czasie kwarantanny romantyczne gesty się liczą.

Natalia DąbkowskaZdjęcie potrafi przenieść w czasie
Fotografia to pasja, uzależnienie, ten momentu „sekundę przed” i kiedy okazuje się, że wszystko układa się, tworząc piękny kadr. Obraz staje się prawdziwy. Czysta adrenalina. — Takiego uzależnienia życzę każdemu! — mówi Natalia Dąbkowska ze Szczytna.

Adrianna TrzepiotaKażdy z nas ma swojego anioła
Pisanie książek jest jej spełnieniem marzeń i życiową misją, a ostatnia "Zimowa Jutrzenka" podczas plebiscytu Książka Roku 2019 zajęła pierwsze miejsce.
— Zaczynać od nowa jest trudno, ale jeśli się podejmuje decyzje w zgodzie z sercem, to wychodzi się na prostą — przekonuje Adrianna Trzepiota.


Komentarze (10) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Henryk do Władysława #2913009 | 31.0.*.* 28 kwi 2020 19:56

    Proszę opisać swoje przeżycia, wspomnienia z pracy w szkole Podstawowej w Gilawach. Biedzie, zimne, rozwalających się Schodach i innych, ludziach . Byłbym ciekaw tej historii.

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  2. ex #2912548 | 162.247.*.* 27 kwi 2020 19:47

    O jaki sie zrobił z wiekiem multireligijny.. Bo .jeszcze się rozpędzi i zacznie się domagać budowy meczetu w Olsztynie...

    Ocena komentarza: warty uwagi (11) odpowiedz na ten komentarz

  3. Justyna #2912363 | 83.28.*.* 27 kwi 2020 12:43

    Ks. Kuriata naprawiał zegary? Ciekawe, proszę choć jeden wymienić. A przy okazji proszę go zapytać, co stało się z XIX wiecznymi żyrandolami z kościoła w Bartołtach, które w tajemniczy sposób znikły za czasów jego proboszczowania. I czy to przypadek, że niedługo potem, kupił sobie mieszkanie w Olsztynie.

    Ocena komentarza: warty uwagi (22) odpowiedz na ten komentarz

  4. Były ministrant 1964-71 w Olsztynie #2912260 | 37.248.*.* 27 kwi 2020 08:11

    Władek wspomina wszystkich kapłanów od Białegostoku po wiejskich proboszczów zapominając o swoim z kościoła św Józefa Bronisława Siekierskiego.Obecnie przebywa w domu księży emerytów przy kościele NSPJ przy Kopernika.

    Ocena komentarza: warty uwagi (13) odpowiedz na ten komentarz

  5. Michalski #2912236 | 88.156.*.* 27 kwi 2020 06:56

    Ksiądz Żołnierkiewicz o ile pamiętam pomagał słuzbie bezpieczeństwa jako TW rozpracowywać Solidarność. Ilu z "wielebnych" współpracowało z komuną? Tylu ile obecnie sympatyzuje z z PIS-em?

    Ocena komentarza: warty uwagi (9) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    Pokaż wszystkie komentarze (10)