Galeria Sztuki BWA w Olsztynie otwiera drzwi dla wszystkich [ROZMOWA]

2020-04-26 15:37:54(ost. akt: 2020-04-24 17:31:41)
Małgorzata Bojarska-Waszczuk odbiera nominację na dyrektora 16 kwietnia 20202

Małgorzata Bojarska-Waszczuk odbiera nominację na dyrektora 16 kwietnia 20202

Autor zdjęcia: archiwum Urząd Miasta

Rękawiczki, w których odbierałam nominację, stały się symbolem trudnych czasów – mówi Małgorzata Bojarska-Waszczuk, która rozpoczęła drugą kadencję na stanowisku dyrektora galerii Biura Wystaw Artystycznych w Olsztynie.
— Jak czuła się pani, przyjmując nominację na dyrektora Biura Wystaw Artystycznych w jednorazowych rękawiczkach?
— Dziwnie, inaczej. Jednak pandemia i trudna sytuacja nie przyćmiła radości z nominacji. Rękawiczki stały się symbolem obecnych czasów.

— Została pani dyrektorem olsztyńskiej galerii BWA bez konkursu.
— Tak, prezydent Piotr Grzymowicz docenił to, co robiłam wraz z zespołem w galerii przez ostatnie 5 lat. Uznał, że warto powierzyć mi kierowanie BWA. To dla mnie duże wyróżnienie.

— Co robi dyrektor galerii i jej zespół w czasie pandemii?

— Od początku zamknięcia instytucji artystycznych działamy w internecie. Już w pierwszym tygodniu ruszyliśmy z programem „Wtorek z arcydziełkiem”, gdzie każdy może w domu sam lub z dziećmi przygotować „dziełko”, wzorując się na wielkich mistrzach. Prezentujemy prace z kolekcji BWA, wspominamy historię galerii, opowiadamy też o tych wystawach, które udało się nam otworzyć przed pandemią — 5 marca odbył się wernisaż dwóch wystaw. Galeria funkcjonowała w mediach społecznościowych, ale dopiero teraz, z powodu zamknięcia naszej instytucji, tak intensywnie pracujemy w sieci. I okazało się, że przydałaby się na przykład lepsza kamera, lepsze oświetlenie, mikrofony.

— Plany artystyczne galerii zmieniły się wraz z nadejściem pandemii?
— Niestety tak. Wystawy, które planowaliśmy na kwiecień, zostały odwołane. Z Niemiec miały przyjechać bardzo ciekawe prace Hildegard Skowasch. To artystka wizualna, mieliśmy prezentować jej rzeźby i grafikę. Co ciekawe, jej rodzina pochodzi z okolic Olsztyna. Wystawa zapowiadała się bardzo interesująco, ale musieliśmy z niej teraz zrezygnować. Planujemy zrealizować ją w przyszłym roku. Pewnie nie odbędzie się również wystawa Jana Tarasina, znanego malarza, grafika, rysownika, którą planowaliśmy na lato.

— Czy ma pani czas na swoją twórczość?

— Czas to jedno, ale do twórczej pracy potrzebna też jest wolna głowa. Gdy pięć lat temu zostałam dyrektorem, myślałam, że znajdę również czas na własną twórczość. Prace pukały do mnie i domagały się zrealizowania. Jednak głowa cały czas była zajęta sprawami związanymi z pracą galerii. Udało mi się jednak zaprezentować w Starym Ratuszu wystawę fotograficzną zatytułowaną „Obrazy”. To cykl abstrakcyjnych kompozycji, wszystkie te fotografie powstawały podczas wakacji.

— Jest pani olsztynianką i po studiach w Poznaniu wróciła pani do rodzinnego miasta. Poznań nie byłby lepszym miejscem do życia, kariery?
— Zastanawiałam się, czy gdzieś nie zaczepić się w Poznaniu. Jednak, jeszcze w czasie studiów dostałam pracę w BWA w Olsztynie, zatrudniła mnie ówczesna dyrektor Krystyna Rutkowska. Nigdy nie wiadomo, co by było, gdybyśmy poszli inną drogą. Tak się ułożyło w moim życiu: sercowo i rodzinnie, że zostałam w Olsztynie. Męża mam ciągle tego samego (śmiech). I tak sobie żyjemy w Olsztynie, czasem narzekając i tęskniąc za czymś innym. A czasem z ulgą wracając na przykład z Warszawy, ze świadomością, że jedziemy w miejsce, gdzie jest piękny krajobraz, gdzie mamy las na wyciągnięcie ręki. Byłam zdruzgotana, gdy z powodu pandemii lasy zostały zamknięte. Poczułam się jak w klatce.

— Z mężem łączą was również zainteresowana artystyczne?
— Tomek jest fotografikiem, fotoreporterem, myślę, że trochę podobnie patrzymy na świat.

— Widuję go na wernisażach.
— Przychodzi, choć nie na wszystkie.

— Kibicował pani przy wystawie fotograficznej?
— Tak oczywiście, złośliwi nawet mówią, że autorem zdjęć jest Waszczuk, a nie Bojarska-Waszczuk. Mąż wspiera mnie swoją wiedzą. Jest profesjonalistą. O fotografowaniu wie dużo więcej ode mnie. Cykl swoich zdjęć, który roboczo nazywam „blachy” — robiłam podczas naszych wakacji nad morzem. Te pozostałości statków, kutrów, które tam znajdowałam, zafascynowały mnie, ich ciekawa kolorystyka i kompozycje różnych układów. Jeździmy co roku na Hel, poza sezonem, gdy nie ma ludzi. Teraz obawiam się, że w tym roku nie będziemy mogli wyjechać. Nie wiadomo, czy koronawirus pozwoli nam na podróże.

— Jeziora nie wystarczą?
— Nawet Śniardwy, które uwielbiam, mi nie wystarczają. Muszę widzieć linię horyzontu, gdzie woda styka się z niebem. Dwie płaszczyzny niebieskiego, nieskończoną przestrzeń. Taki bezkres daje mi oddech.

— Które miejsca w Olsztynie są pani szczególnie bliskie?
— Zatorze, na którym się wychowywałam. Kolejowa, Sienkiewicza, Klasztorna, park Jakubowo. Jako dziecko z ulgą uciekałam z 10-piętrowego wieżowca przy Pana Tadeusza i przyjeżdżałam do babci na Kolejową. Zatorze było dla mnie zupełnie innym miejscem, patrzę do dziś na tę dzielnicę z sentymentem. Są tam ciekawe przedwojenne kamienice, dużo lepsza architektura niż w innych częściach miasta, zabudowa bardziej przestrzenna — dla ludzi.

— Wspomniała pani o swojej pierwszej pracy w BWA. Kiedyś przekazałam pani list czytelniczki, bez daty, która chwaliła panią za staranne przygotowanie wystawy.
— Ten list, który dotarł do mnie po latach, był wielką przyjemnością. Dziękuję za jego przekazanie. Ktoś był, obejrzał, docenił, napisał do redakcji… Pracowałam w BWA 18 lat jako plastyk. Nie miałam wówczas możliwości działania jako kurator wystaw i, przyznam się, nie pamiętam, o jaką wystawę mogło chodzić. Było ich tak wiele.

— Czy ma pani wystawę swoich marzeń?
— Jest tyle dobrej sztuki w Polsce i na świecie, że trudno mi coś teraz wymienić. Zresztą patrzę na swoją pracę zadaniowo, jak coś wymyślę, staram się dążyć do celu. Wiele swoich pomysłów zrealizowałam: wystawy Magdaleny Abakanowicz, Jerzego Nowosielskiego, Stefana Gierowskiego, mam dużą satysfakcję ze swojej kuratorskiej wystawy „Ósme drzwi pustki”.

— Pamięta pani jakiś trudny moment z ostatnich pięciu lat pracy w galerii?
— Niedługo przed planowanym u nas wernisażem, 20 kwietnia 2017 roku, zmarła Magdalena Abakanowicz. W maju miała być pierwsza w Olsztynie indywidualna wystawa tej znakomitej artystki. Obawiałam się, że nie dojdzie do skutku, ale wszystko się udało. To był duży sukces.

— Jakie ma pani plany na następny rok?
— Niektóre wystawy, które miały się teraz odbyć, pewnie przejdą na następny sezon. Sztuka na pewno będzie żyła, mamy wiele planów artystycznych, edukacyjnych, a także inwestycyjnych, w tym termomodernizacja i remont galerii.

— Co się udało, co warto kontynuować?
— Staramy się przyciągnąć młodych ludzi, mamy wiele edukacyjnych zajęć, to wszystko sprawia, że otwieramy drzwi dla wszystkich. Wśród odbiorców mamy wielu seniorów, którzy przychodzą na zajęcia, ale widujemy ich również na wernisażach i innych wydarzeniach. Dużym sukcesem jest to, że o wydarzeniach, wystawach olsztyńskiej galerii mówi się w Polsce. Galeria stała się widoczna.

— Pierwszy wernisaż po pandemii będzie w maskach?
— Na pewno będzie inny. Może już bez masek, ale pewnie będziemy mieli jeszcze jakiś dystans między sobą, być może będziemy ostrożniejsi. Liczymy na to, że od jesieni uda nam się pracować w miarę normalnie i zgodnie z planem.

— Co wisi na ścianach w pani domu?
— Zmieniam prace, nie mam za dużo ścian do ekspozycji, bo sporą część mojego salonu zajmuje biblioteka. Teraz powiesiłam grafikę Jerzego Nowosielskiego i obrazy Marty Wasilewskiej-Fragnowskiej. Mam też zawsze blisko oczu baliry Barbary Lis-Romańczukowej, której twórczość bardzo cenię, a kontakt z nią uważam za jedną z najpiękniejszych rzeczy, jaka zdarzyła mi się w życiu. Nie mam domowej kolekcji sztuki.

Całe moje dotychczasowe życie przebiega w kontakcie ze sztuką. Najwyraźniej wystarczają mi prace, z którymi mam do czynienia na co dzień. Choć chciałabym móc patrzeć w prywatnej przestrzeni na prace Opałki, Gierowskiego, Beaty Białeckiej. Pewnie gdybym zaczęła wymieniać artystów, których cenię, byłaby to całkiem spora lista. Musiałabym mieć dla tych prac prywatną galerię (śmiech).

Beata Brokowska


Czytaj e-wydanie


Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w czwartek i piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl


W weekendowym (25-26 kwietnia) wydaniu m.in.

Romantyzmem w wirusa... rutyny
„Magdusia… Ty już wiesz co… Kocham Cię” — billboard z takim napisem pojawił się w Olsztynie. Nie wiemy, kto jest adresatką tych słów, kto nadawcą, nie wiemy nawet, czy nie jest to element jakiejś kampanii reklamowej. Ale można to traktować jako przypomnienie, że nawet w czasie kwarantanny romantyczne gesty się liczą.

Natalia DąbkowskaZdjęcie potrafi przenieść w czasie
Fotografia to pasja, uzależnienie, ten momentu „sekundę przed” i kiedy okazuje się, że wszystko układa się, tworząc piękny kadr. Obraz staje się prawdziwy. Czysta adrenalina. — Takiego uzależnienia życzę każdemu! — mówi Natalia Dąbkowska ze Szczytna.

Adrianna TrzepiotaKażdy z nas ma swojego anioła
Pisanie książek jest jej spełnieniem marzeń i życiową misją, a ostatnia "Zimowa Jutrzenka" podczas plebiscytu Książka Roku 2019 zajęła pierwsze miejsce.
— Zaczynać od nowa jest trudno, ale jeśli się podejmuje decyzje w zgodzie z sercem, to wychodzi się na prostą — przekonuje Adrianna Trzepiota.



Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. tygiel #2912653 | 82.177.*.* 28 kwi 2020 06:02

    ...a mi się ta pani bardzo podoba.

    odpowiedz na ten komentarz

  2. jagna #2912041 | 89.228.*.* 26 kwi 2020 17:22

    Rrzeczywiście, wystawy w BWA są wspaniale przygotowywane.

    odpowiedz na ten komentarz