Mijają 134 lata od pierwszego wydania Gazety Olsztyńskiej

2020-04-16 20:05:32(ost. akt: 2020-04-16 19:47:42)
Dr Jan Chłosta: O Gazecie piszę już prawie pół wieku

Dr Jan Chłosta: O Gazecie piszę już prawie pół wieku

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Warmiacy dostawali do domów "Gazetę Olsztyńską", mieli informacje z Warmii, Polski, ze świata. Trochę polityki, publicystyki, humoru – mówi dr Jan Chłosta, znawca historii Gazety. 16 kwietnia mijają 134 lata od pierwszego wydania Gazety.
— Jest 1 kwietnia 1936 roku. Redakcja „Gazety Olsztyńskiej” obchodzi swoje 50-lecie. Dlaczego redaktorzy nie wiedzieli, że pierwszy numer Gazety wyszedł 16 kwietnia 1886 roku?
— Nie żył już żaden z twórców Gazety. Nikt nie miał pierwszego wydania z datą 16 kwietnia 1886 roku. W ustnej tradycji jako moment powstania Gazety istniał kwiecień i rok 1886, więc przyjęto, że było to 1 kwietnia.

— Skąd wiemy, że był to jednak 16 kwietnia?
— Z mikrofilmów. To zasługa profesora Jana Wróblewskiego z ówczesnej WSP w Olsztynie. W trakcie pisania rozprawy doktorskiej dowiedział się, że we Lwowie znajdują się roczniki "Olsztyńskiej" z lat 1886-1913. Gromadził je tam w Zakładzie Naukowym im. Ossolińskich Wojciech Kętrzyński. Prof. Wróblewski zdołał namówić ówczesnego szefa Ośrodka Badań Naukowych im. W. Kętrzyńskiego Władysława Ogrodzińskiego do sprowadzenia w 1967 roku mikrofilmów tamtej gazety.

— Urodził się pan przed wojną na Warmii w Olsztynie. Skąd zainteresowanie Gazetą?
— Moi dziadkowie Józef i Elżbieta Chłostowie ze Starych Włók abonowali „Gazetę Olsztyńską". I pewnie ten fakt mógł mieć znaczenie. W numerze 86 Gazety z 17 lipca 1920 roku napisano, że zaraz po plebiscycie Niemcy wybili szyby w domu moich dziadków. Była to zemsta za ich głosy oddane za Polską. W Starych Włókach tylko 9 osób opowiedziało się za Polską, a za Niemcami oddano 296 głosów.

Moje zainteresowanie Gazetą wzbudzili też Maria Zientara-Malewska, Michał Lengowski i Alojzy Śliwa, z którymi pracowałem w „Słowie na Warmii i Mazurach”. Cały czas opowiadali o „Olsztyńskiej”, w której publikowali przed wojną, o jej bojowym tonie, walce o polskość. Chciałem znaleźć potwierdzenie, jaka była ta Gazeta? Gdy jesienią 1972 roku „Słowo” ogłosiło akcję szukania przedwojennych wydań „Gazety Olsztyńskiej”, odwiedzałem starych Warmiaków, aby u nich szukać egzemplarzy. We Wrzesinie trafiłem do gospodarza o nazwisku Certa. Skompletował ponad 30 felietonów Seweryna Pieniężnego „Kuba spod Wartemborka gada”, z lat 1924-1935, które wycinał z Gazety, złożył z nich książeczkę. Bawiła go treść i humor, z jakim w gwarze pisał Kuba o poważnych czasem sprawach. Pieniężny w tych felietonach przemycał treści, których nie mógł ujawnić w artykułach publicystycznych. Udało się nam zdobyć kilkadziesiąt egzemplarzy Gazety i dodatków „Gość Niedzielny”, „Gospodarz”, „Życie Młodzieży”. Rozmawiałem o Pieniężnych z osobami związanymi z Gazetą: Janem Boenigkiem, który znał Seweryna Pieniężnego, Juliuszem Malewskim, Pelagią Stramkowską, która od 1930 roku prowadziła księgarnię Pieniężnych, Emilią Maczugową, pracownicą drukarni, Konradem Borkowskim, maszynistą w drukarni.

— Postanowił napisać pan doktorat?
— Tak, początkowo nosił tytuł „Rola Gazety Olsztyńskiej w utrwalaniu polskości na Warmii i Mazurach 1918-1939”, jednak w trakcie pisania rozszerzyłem temat na wydawnictwa „Gazety Olsztyńskiej”. Seweryn Pieniężny junior na początku lat dwudziestych XX wieku utworzył w Olsztynie profesjonalne wydawnictwo. Z doktoratem pod kierunkiem profesora dr. hab. Władysława Chojnackiego uporałem się w ciągu dwóch lat, a pracę obroniłem w 1975 roku na uniwersytecie we Wrocławiu.

— Co w historii przedwojennej Gazety było najtrudniejsze do ustalenia?
— Większość dokumentów została zniszczona w czasie II wojny przez Niemców. W Archiwum Akt Nowych w Warszawie poznawałem historię Gazety z nieznanych dotąd w Polsce materiałów. Przed II wojną dokumenty znajdowały się w Berlinie w polskiej ambasadzie, z Berlina wywieźli je Rosjanie, a po 1957 roku oddali Polsce. W czasie, kiedy ja do nich dotarłem, dokumenty wciąż miały okładki w języku rosyjskim. Były to raporty konsulów polskich z Olsztyna, listy Pieniężnego, opinie, starania o dofinansowanie wydawnictwa.
Udało mi się ustalić relacje, jakie panowały między Związkiem Polaków w Niemczech a wydawnictwem Pieniężnych. Związek chciał wykupić wydawnictwo, ale Pieniężni, jako właściciele, nie zgadzali się na to. Środki na zakup nowoczesnych maszyn pochodziły z Poselstwa RP w Berlinie. Jednak Związek Polaków w Niemczech chciał mieć wpływ na zamieszczane treści i dlatego wypłacał pensje kolejnym redaktorowi. Jednak nie zawsze redaktorzy pisali to, co chciał związek. Tak było po zamachu Piłsudskiego w 1926 roku. Kazimierz Jaroszyk nie chciał napisać artykułu gloryfikującego zamach majowy, więc został zwolniony. Zastąpił go na tym stanowisku Wacław Jankowski, a po 1936 roku sam Pieniężny.

— Nie tylko w bibliotekach szukał pan materiałów?
— Czasem pomagał mi też przypadek. Na początku lat siedemdziesiątych Paweł Sowa z Olsztyna napisał książkę o inwigilacji ruchu polskiego, w tym również Gazety przez funkcjonariuszy antypolskiej organizacji Bund Deutscher Osten. Sowa odnalazł w piwnicy kamienicy, gdzie przed wojną mieściła się siedziba BDO, raporty z działalności tej organizacji, w tym także zestawienie wszystkich procesów sądowych, jakie Niemcy wytyczyli Pieniężnym od powstania pisma do 1938 roku. Dla mnie, jako historyka i badacza, był to skarb.

— Który z redaktorów, dziennikarzy zyskał pana szczególną sympatię?
— Seweryn Pieniężny junior. Był to człowiek dużej kultury, z poczuciem humoru, życzliwy wobec świata i ludzi, utalentowany i mimo, że skończył tylko 4 klasy niemieckiego gimnazjum, został świetnym menedżerem. Wrócił z I wojny światowej, został nawet odznaczony Krzyżem Żelaznym, jego młodszy brat Władysław zginął w 1916 roku. Seweryn był jedyną osobą, która mogła poprowadzić wydawnictwo i znacznie je rozwinąć. Poza „Gazetą” wydawał przecież czasopisma przeznaczone dla Mazurów oraz książki i druki użytkowe. Założył rodzinę, miał żonę, czworo dzieci. Był lubiany przez Warmiaków, którzy prosili, by był ojcem chrzestnym ich dzieci, miał wielu tych chrześniaków. Nawet Niemcy w swoich raportach zwracali uwagę na jego ideowość. Mógł przenieść się do Polski, żyć w spokoju, być tam redaktorem. Nie chciał. Olsztyn dla Pieniężnych było miejscem życia, utrzymania, ale przede wszystkim pełnienia misji polskości. Ich dom na Targu Rybnym (dziś to muzeum Dom Gazety Olsztyńskiej- red.), był szczególny, obok Domu Polskiego i konsulatu, stał się ostoją polskości. Tu można było posłuchać polskiej muzyki, rozmawiać po polsku, powstawały tam artykuły do Gazety. Pieniężny umiał odnaleźć się w zawiłościach polityki, nigdy nie został skazany przez Niemców na karę wiezienia. Pracował w najtrudniejszym okresie, płacił kary, upomnienia, ale do końca sierpnia 1939 roku niestrudzenie wydawał Gazetę. Zapłacił za to najwyższą cenę, został zamordowany w lutym 1940 roku w niemieckim obozie Hohenbruch.

— Ile napisał pan książek, artykułów?
— Poza doktoratem, około 40, w tym sześć o "Gazecie Olsztyńskiej", m.in. o Janie Liszewskim, Sewerynie Pieniężnym, Jaroszyku, zebrałem też gadki Kuby spod Wartemborka. I kilkaset artykułów, może więcej...

— I ma pan gotową kolejną książkę?
— Odważyłem się napisać o wszystkich Pieniężnych, od Seweryna Pieniężnego seniora, który przybył do Olsztyna już w 1886 roku z Poznania i stał się na południowej Warmii przewodnikiem działań polskich. Po jego śmierci na początku listopada 1905 roku rolę tę przejął jego młodszy brat Władysław. Spojrzałem w książce głębiej na niedocenianą postać Władysława, od marca 1920 roku sekretarza polskiego konsulatu w Olsztynie. Książka ”Pieniężni na Warmii” ma ukazać się przed wakacjami. Piszę już następną - o przedwojennym ruchu polskim. Polacy z Warmii z pomocą miejscowych konsulów myśleli globalnie, chcieli utworzyć tu muzeum regionalne, towarzystwo naukowe, rozwijać turystykę, upamiętnić ludzi tej ziemi, mimo że Niemcy zabraniali.

— Ile lat pisze pan o Gazecie?
— Prawie pół wieku. Trzymam się jej jak Pieniężni, którzy nie mogli i nie chcieli oddać swojej schedy. (śmiech) Zbieram to, co nie było utrwalone. Warto zatrzymać historię. W tym roku skończę 82 lata, ale cały czas jestem w ruchu. Olsztyn to moje miejsce, moja historia.

Beata Brokowska