Wspomnienienie o Zbigniewie Endlerze

2020-02-18 09:59:35(ost. akt: 2020-02-19 12:52:36)
Odszedł profesor Zbigniew Endler

Odszedł profesor Zbigniew Endler

Odebrałem telefon z niecodzienną propozycją, czy wziąłbym udział w wyprawie na wysypisko śmieci w Łęgajnach pod Barczewem. Redakcja Gazety Olsztyńskiej w połowie lat 80’ funkcjonowała w innych, niżeli dzisiejsze, realiach - pod każdym względem.
Telefonował do redakcji dr Zbigniew Endler z Katedry Botaniki Akademii Rolniczo-Technicznej w Olsztynie. Miałem wziąć udział w lekcji, a więc towarzyszyć licealistom III LO w Olsztynie i p. Ewie Obarek, nauczycielce języka francuskiego.

Duża grupa młodzieży, hałas, wybuchy radości, dużo śmiechu i wygłupów oraz straszny smród wysypiska w Łęgajnach tworzył niezły miks wrażeń, które jako dziennikarz miałem potem zamienić w tekst do druku na łamach Gazety Olsztyńskiej. Lekcja w Łegajnach była szeroko komentowana w olsztyńskich szkołach, ponieważ łamała konwencje i podejście do środowiska. Takie było wejście profesora Zbigniewa Endlera w edukację szkolną na ten temat i zmian, których sprawcą stawał się człowiek.

Odtąd też rozpoczęła się nasza wieloletnia znajomość z profesorem. Podziwiałem jego wszechstronne podejście do zagadnień ekologii i do nadchodzących zmian klimatycznych, które za dwie dekady staną się tematem numer jeden dla całego globu.

Był nieodparcie przekonany o dwóch najistotniejszych rzeczach z jakimi będziemy się mierzyć jako mieszkańcy Ziemi. Po pierwsze o coraz szybszych przeobrażeniach środowiska życia roślin, zwierząt i ludzi oraz o tym, że największym orężem w walce o ich spowolnienie będzie szeroko pojęta edukacja już na etapie szkolnym. Sam był najlepszym przykładem tego, co należy robić, kiedy wypowiadał się w mediach o przeróżnych sytuacjach związanych z zanieczyszczeniami środowiska.

Miał wyjątkowy dar precyzyjnej oceny wydarzeń z udziałem przedstawicieli fauny i flory, a raczej tego, co się z nimi dzieje pod wpływem działalności człowieka. Docierał swoimi wywodami do bardzo szerokiego kręgu odbiorców.

To dzięki mediom i dziennikarzom środowiska olsztyńskiego, którzy bardzo szybko ocenili wysoką wartość opinii i trafność diagnozy profesora, byliśmy na bieżąco informowani. Wypowiadał się przez ostatnie 35 lat chętnie, w uroczy i zrozumiały dla przeciętnego czytelnika, słuchacza czy telewidza sposób.

Poryblin jeziorny, najstarsza żyjąca skamielina polskiej i światowej flory uchowała się w trzech miejscach na Warmii i Mazurach. Tak było do końca lat 80’ minionego wieku, ponieważ dzisiaj sytuacja jest diametralnie inna. Poryblin (Isoetes sp.) zniknął z jeziora Tyrsko pod Olsztynem, które zostało rezerwatem dla tej, wyglądającej jak kępa trawy, rośliny wodnej.

Postanowiliśmy ze Zbyszkiem ratować Tyrsko wykorzystując łamy Gazety Olsztyńskiej. Wodom głębokiego akwenu o niewielkiej powierzchni zagrażali mieszkańcy Olsztyna. Początek dali miłośnicy czystych karoserii swoich maluchów, syrenek i tego co zaczęło zjeżdżać do Polski po 1990 roku. Tyrsko zamieniało się na naszych oczach w bagnisko, pomimo apeli i próśb o powstrzymanie ekspansji. Ponownie pojechaliśmy nad jezioro po kilku latach ale poryblin zniknął. Co więcej, ubyło też jezior lobeliowych (ulubionych przez porybliny) na Warmii i Mazurach oraz w Polsce.

Profesor, jako 22-letni magister Wyższej Szkoły Rolniczej w Olsztynie, w 1968 roku rozpoczyna pracę w Katedrze Botaniki u profesora Tadeusza Młynka. Jego pasją naukową stała się botanika. Znakomicie rozpoznawał obecne wokół nas gatunki roślin. Potrafił opisać ich siedlisko życia i całe zbiorowiska. Pogłębiając wiedzę z fizjologii roślin, jednocześnie interesował się całkowicie nową wtedy dziedziną biologii, czyli zagadnieniem biomasy, a więc czymś, co można nazwać budżetem materii w przyrodzie. Warto było już wówczas posłuchać jak należy rozmawiać ze studentami.

W 1973 roku profesor Endler ma już pracę doktorską, chociaż w Akademii Rolniczo-Technicznej, bo w tym czasie uczelnia zmieniła nazwę. Praca doktorska profesora pt. „Analiza geobotaniczna Gór Piłackich" przyczyniła się do utworzenia w 1984 roku rezerwatu przyrody w Górach Piłackich. Fitosocjologia wymagała od młodego naukowca wyjścia poza dość sztywne ramy botaniki i fizjologii. Za cel swoich kolejnych wejść naukowych obrał więc murawy napiaskowe Pojezierza Mazurskiego oraz zagrożenia jakie niosło dla nich ( i nie tylko) intensywne rolnictwo, masowa rekreacja i melioracja. Upatrzył sobie Pojezierze Iławskie jako miejsce szczególnie przydatne do badań fitosocjologicznych poszerzając teren obserwacji o nasze lasy, jeziora i łąki kośne.

Moje publikacje z cyklu „My i Przyroda” na łamach Gazety Olsztyńskiej były chętnie recenzowane przez profesora. Zaskoczył mnie po felietonie o storczykach na Warmii i Mazurach. „Nie wierzysz, że rosną u nas? No to jedziemy w teren. I tak poznałem storczyki rosnące na warmińskiej ziemi, blisko drogi asfaltowej do …Świątek.

Profesor bardzo przeżył śmierć żony. Wcześniej cieszył się, że ma dobry temat na habilitację i właśnie rusza z robotą. Trauma po stracie żony i samotne wychowywanie córki, nieco przyhamowało realizację habilitacji. Podziwiałem profesora za wytrwałość i pracowitość. Pracę habilitacyjną pod tytułem „Charakterystyka i stanowisko systematyczne zbiorowisk świerkowych Mazur Garbatych" obronił w stolicy Wielkopolski. Poznań i Wielkopolska wiele razy bywały tematem naszych rozmów, ilekroć dyskutowaliśmy o gospodarce naszego regionu. Profesor urodził się w Chodzieży ale Poznań darzył ogromnym sentymentem, bo tam się wychowywał.

Studenci Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, wybrali profesora „Belfrem 2008 roku". Tytuł tyleż zaszczytny co zasłużony, bowiem rozmówcą profesor był wyjątkowym, a co więcej, szanował i lubił studentów. Nie czytał swoich wykładów ale mówił wyjątkowo ciekawie i zrozumiale, co musiało zyskać mu sympatię słuchaczy. Taki sam był wobec dziennikarzy, których nigdy nie zostawiał bez odpowiedzi, wyjaśnienia, czy opinii.

Kiedy w 2004 roku w Szkole Podstawowej w Węgielsztynie pod Węgorzewem prowadziłem zajęcia z ornitologii w terenie ( po jednej lornetce na trzy osoby) dla uczniów najmłodszych klas, oczywiście przypomniałem sobie o profesorze i jego uporczywie powtarzanej potrzebie edukacji. Z naszej 35 letniej znajomości coś jednak pozostało... Czy z tego, co profesor przekazywał przez te wszystkie lata mieszkańcom Warmii i Mazur, także coś zostanie w pamięci?

Jestem dobrej myśli, bo teraz zależy to już tylko od nas… W piątek, 14 lutego 2020 roku pożegnaliśmy profesora Zbigniewa Endlera.

Zdzisław Szymocha

Komentarze (5) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. po zootechnice #2871084 | 79.187.*.* 18 lut 2020 18:38

    Wspominam młodego Pana Profesora jako bardzo sympatycznego naukowca kortowskiego,ujął mnie tym,że gdy pomylił nazwę rośliny,a ja poprawiłam to On z uśmiechem przyznał się do błędu i zawsze miło ze mną dyskutował, nie był złośliwy. Znałam także Jego śp Żonę..żal,że tacy ludzie odchodzą

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  2. jestem z Olsztyna #2870777 | 85.128.*.* 18 lut 2020 11:37

    Uczył mnie na studiach. Szkoda, że odszedł; był fajnym gościem.

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

  3. zbych #2870717 | 89.228.*.* 18 lut 2020 10:49

    Wszyscy absolwenci po rolnictwie mieli pracę w PGR i indziej o profilu spożywczym.Byli naszymi przełożonymi którzy zasługiwali na szacunek z kasą było krucho ale jakoś sie ludziom żyło bez Urzędów Pracy a jak ktoś chciał dorobić w wakacje to szedł na "dzwone" i mógł popracować i zarobić na wakacje.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  4. xyz #2870716 | 5.185.*.* 18 lut 2020 10:45

    Pani Ewa Obarek, przez szereg lat uczyła w LO III języka francuskiego.

    odpowiedz na ten komentarz

  5. xxx #2870702 | 79.184.*.* 18 lut 2020 10:31

    R.I.P

    odpowiedz na ten komentarz