Ta babka to nie tylko zielarka [ROZMOWA]

2019-12-14 15:22:00(ost. akt: 2019-12-14 10:17:33)
Anna Pacanowska

Anna Pacanowska

Autor zdjęcia: Kamil Onyszk

Znana jest jako Babka Zielarka, ale Annę Pacanowską z Blanek zajmują nie tylko zioła. Swoimi pasjami mogłaby obdzielić kilkanaście osób i ciągle jej mało. — Lubię się uczyć nowych rzeczy, podejmować wyzwania, działać nieszablonowo — mówi.
Trudno jej nie zauważyć. I to nie tylko dlatego, że na imprezach wyróżnia się strojem ludowym — swoją energią mogłaby obdarować tłumy. Babka Zielarka z Blanek, czyli Anna Pacanowska przyjechała na Warmię z Podkarpacia i tak tu została... oczarowana.

— Kocham Warmię i Mazury za ich niezwykłą zieloność, obfitość łąk i lasów — zwierza się pani Anna. — Kiedy przyjechałam pierwszy raz do Blanek, poczułam się jak u siebie. Może dlatego, że wychowałam się na wsi, a właściwie na przysiółku pod lasem.

Prababka Anny Pacanowskiej była szeptuchą.

— Nie przekazała zaklęcia swojej najstarszej wnuczce, czyli mojej mamie, bo ta tego nie chciała — opowiada pani Anna. — Ziół natomiast uczyła mnie moja babcia ze strony taty. U nas na Podkarpaciu bardzo szanowało się tradycję. Pamiętam, że na Matki Boskiej Zielnej dzieci chodziły zbierać zioła do wianków, bo dorośli nie mieli na to czasu. Trzeba było wpleść tych roślin kilkanaście, między innymi przywrotnik, kopytnik, macierzankę, kalinę. Później taki wianek niesiono do kościoła, aby poświęcić, a następnie wieszano go na świętym obrazie w domu. Wisiał cały rok.

To nie był tylko zwyczaj związany z religią, ale też miał wymiar praktyczny. Kiedy ktoś w domu zaniemógł, obrywał potrzebne mu zioło z wianka i zaparzał.

— Dzieci, które zbierały rośliny, musiały je rozpoznawać — wspomina Anna Pacanowska. — W ten sposób i ja nauczyłam się sporo o ziołach.
W dorosłym życiu przyszło jej przez wiele lat mieszkać w miastach i dopiero trzynaście lat temu przyjechała do Blanek, żeby pomóc Markowi Gołowaczowi w konserwacji witraży warmińskich i tu została.

— Kiedy Marek zaproponował mi dalszą współpracę, nie wahałam się. Czułam, że to moje miejsce — zwierza się pani Anna.

To właśnie w Blankach wpadła na pomysł powołania Klubu Babki Zielarki. Założyły go sołtys wsi Lucją Kuczyńską. Z czasem klub stał się zbyt mały i powstało stowarzyszenie, które co roku organizuje między innymi festiwal ziół, przyciągający tłumy. Oczywiście nie może na nim zabraknąć Anny Pacanowskiej.

— Ja się już tak bardzo nie angażuję w pracę w klubie, czy stowarzyszeniu, ale ciągle prowadzę warsztaty zielarskie i pojawiam się ze swoimi ziołami, syropami, nalewkami i... miotłą, na której proponuję loty, ewentualnie omiatanie, ale więcej chętnych jest na chłostanie pokrzywą i wachlowanie ziołem.
Pokrzywa jest jedną z ulubionych roślin pani Anny. Potrafi z niej zrobić cały obiad: zupę, danie główne i... deser.

— Można ją nie tylko parzyć, robić z niej soki, czy ugotować zupę. Jest doskonała na nadzienie do pierogów, czy naleśników, ale ja robię też z niej desery, na przykład galaretkę. To cudowne zioło, przede wszystkim bardzo zdrowe, więc warto je jeść jak najczęściej, zwłaszcza wiosną. Mamy go pod dostatkiem.
Pani Annie marzą się w Lidzbarku Warmińskim, do którego dojeżdża do pracy, łąki kwietne. Jednak nie tylko ziołami żyje Babka Zielarka. Jej drugą miłością są wspomniane już witraże.

— Przede wszystkim fascynują mnie te warmińskie — mówi. — Brakuje ich opisów, nie wszystkie są policzone, brakuje publikacji na ich temat.
Dlatego Babka Zielarka napisała pracę magisterską właśnie o witrażach i dostała za nią wyróżnienie. Studia na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie na kierunku edukacja artystyczna w zakresie sztuk plastycznych podjęła już jako dorosła kobieta. Były wynikiem jej zainteresowania sztuką, ale też historią i regionalizmem.

Renowacja witraży sprawia jej ogromną radość i satysfakcję, zwłaszcza gdy przy okazji, razem z Markiem Gołowaczem odkryją, że odnawiany właśnie witraż został wykonany przez kogoś znanego, a nikt wcześniej o tym nie wiedział.

Poza tym Anna Pacanowska znajduje też czas na malowanie, rysowanie, szycie. Miała już około pięćdziesięciu wystaw zbiorowych i indywidualnych. Jej prace trafiły nawet na wystawę do największych miast Japonii: Tokio, Kioto, Osaki. W tym przypadku, po prostu znalazła w internecie informację o wystawie organizowanej przez japońską B-gallery. Przetłumaczyła ją z japońskiego na angielski i postanowiła wysłać swoje prace. Jej grafiki warsztatowe, zainspirowane strojami ludowymi z dziewiętnastego wieku, zostały dopuszczone i tak Japończycy mogli podziwiać jej dzieła. W tym roku także dostała zaproszenie na wystawę, którą zaplanowano na rok 2020.

— To na studiach zainteresowałam się grafiką warsztatową, bo jej nie znałam, była dla mnie wyzwaniem — zwierza się mieszkanka Blanek. — Lubię się uczyć nowych rzeczy, dlatego między innymi podjęłam kolejne studia, a teraz ukończyłam Warmińską Szkołę Liderów Miast, co mnie bardzo cieszy, bo daje mi narzędzia do działalności społecznej.

Anna Pacanowska zainteresowanie zielarstwem i sztuką łączy też z rękodziełem i regionalizmem. Od kiedy zamieszkała na Warmii jedną z jej pasji stało się poznawanie warmińskich tradycji i historii. Latem zdarza jej się oprowadzać wycieczki po Lidzbarku Warmińskim, podczas których opowiada o ciekawych miejscach, a takich w tym mieście nie brakuje, bo przecież mieszkali w nim biskupi, między innymi Ignacy Krasicki. Mieszkał też Mikołaj Kopernik. Zapisywane przez niego receptury na lekarstwa zaintrygowały panią Annę.

— Udało mi się odtworzyć wino Kopernika. Reszta przepisów nie była zbyt ciekawa — śmieje się zielarka.

Przepis na to wino znalazła w... internecie. Mikołaj Kopernik miał zwyczaj robić notatki. W jednej z książek medycznych na marginesie zanotował przepis na wino mnicha Bernarda, "bardzo dobre na żołądek" napisał.

— On nie tworzył receptur, tylko je zapisywał, więc nie jest twórcą przepisu — opowiada pani Anna. — To wino czerwone z winogron z dodatkiem między innymi fig i szafranu. Robię też wino pietruszkowe świętej Hildegardy. Jej przepisy można znaleźć w wielu publikacjach. Lubię bardzo stare receptury.

Pani Anna ma jeszcze jedną pasję. Tworzy lalki "motanki" starosłowiańskie. Uszyła też serię, którą nazwała "Lalkami z warmińskim życiorysem". Jej dzieła wystawiono w olsztyńskim teatrze lalek.

— Moje lalki mają duszę — śmieje się zielarka. — Każda jest inna, ma swój charakter, osobowość, a to dlatego, że inspirowałam się osobami, które napotkałam na Warmii i były dla mnie ważne. Kilka lat temu uszyłam nawet dziennikarkę Gazety Olsztyńskiej. Ma niezbyt oficjalny strój, bo jest na urlopie nad jeziorem Blanki, ale oczywiście w torbie nosi swój dziennik.

Dziennikarka Gazety Olsztyńskiej autorstwa Anny Pacanowskiej

Pani Anna ma jeszcze wiele pomysłów. Energia wciąż ją rozpiera, czuje, że jest tyle rzeczy do zrobienia, tematów do zgłębienia i umiejętności do opanowania.
— Najważniejsze, żeby robić to, co się lubi i wtedy przychodzą radość, satysfakcja i sukces — kończy rozmowę artystka.

Ewa Lubińska


Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Roczna prenumerata e-wydania tylko 199 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl



Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Prawdziwy olsztyniak #2835505 | 81.190.*.* 14 gru 2019 15:41

    To cieszy że są jeszcze tacy ludzie, osoby

    Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz