Ponad 100 zwierząt w fatalnym stanie. Właściciele tłumaczą się przed sądem

2019-12-02 17:36:49(ost. akt: 2019-12-02 18:07:25)
Kiedy do gospodarstwa dotarli inspektorzy weterynarii bydło było wychudzone. Kilka krów już padło

Kiedy do gospodarstwa dotarli inspektorzy weterynarii bydło było wychudzone. Kilka krów już padło

Ten proces budzi emocje! Właściciele, którzy są oskarżeni o zagłodzenie stada krów, tłumaczą się przed Sądem Rejonowym w Olsztynie. Obrońcy zwierząt występują w tej sprawie jako oskarżyciele posiłkowi. Liczą na surowe wyroki.
Lista świadków przesłuchiwanych w sprawie, która rok temu poruszyła całą Polskę jest nadal długa. Sędzia Joanna Urlińska dokładnie bada zeznania każdego z nich. Takiego dramatu nie widzieli wcześniej ani obrońcy zwierząt, ani lekarze weterynarii, którzy starali się uratować jak najwięcej zwierząt ze stada, które właściciel — ich zdaniem — zostawił na pewną śmierć głodową.

Przypomnijmy. 31 sierpnia 2018 roku we wsi pod Olsztynkiem pojawili się inspektorzy weterynarii, a powiatowy lekarz stwierdził nieprawidłowości w zapewnieniu dobrostanu zwierząt i powiadomił o tym policję w Olsztynku. Kilka dni później urzędnicy i policjanci przeprowadzili tam kontrolę. Lekarz stwierdził, że wszystkie zwierzęta, około 120 sztuk, są w złym stanie. Bydło było wychudzone. Kilka krów już padło.

Gehenna zwierząt skończyła się, kiedy w obecni w gospodarstwie weterynarze, policja i obrońcy praw zwierząt postanowili, żeby odebrać pozostałe przy życiu krowy właścicielowi. Było ich tam już tylko dziesięć, w tym jedna martwa.

Kiedy zaczął się dramat zwierząt, tego nadal nie wiadomo, ale sprawa ujrzała światło po tym, jak weterynarz z Kortowa powiadomił powiatowego lekarza weterynarii o wychudzonych krowach.

Według relacji świadków widok snujących się jak cienie wychudzonych krów budził rozpacz. Zwierzęta nie miały siły stawiać kroków. Wyglądały jak widma, a nie żywe stworzenia. Niektóre z nich leżały we własnych odchodach i krwi. Wszędzie unosił się potworny smród.

— Do tej pory mam w pamięci ten straszny widok — opowiada lekarz weterynarii Zbigniew Leszczyński, który ratował umierające krowy, a teraz jest świadkiem w sprawie. — Jeśli ktoś oglądał filmy animowane o dzikim zachodzie i były w nim postaci krów tak chudych, jakby to były kości obciągnięte skórą, to właśnie tak wyglądały zwierzęta, do których przyjechaliśmy.

— Ciągle mam widok tych zrozpaczonych zwierząt przed oczami i łzy cisną mi się do oczu na samo wspomnienie. Robiliśmy wszystko, co tylko możliwe. Podawaliśmy kroplówki, używaliśmy wszystkich swoich umiejętności, żeby je uratować — dodaje koleżanka po fachu Zbigniewa Leszczyńskiego, która też zeznaje w procesie.

— Przez dwanaście lat byłam przecież na wielu interwencjach, ale nie widziałam jeszcze bydła w takim ciężkim stanie. Krowy były w fatalnym stanie, strasznie wychudzone. Co było powodem, trudno mi powiedzieć — mówi Agnieszka Korbal-Bondarczuk, prezes Alarmowego Funduszu Nadziei na Życie, walcząca o prawa zwierząt. Jest oskarżycielem posiłkowym w sprawie przeciwko właścicielowi stada.
Gazeta Olsztyńska rok temu, zaraz po ujawnieniu strasznego losu zwierząt, skontaktowała się z właścicielem stada. Zaprzeczał, że głodził krowy. Tłumaczył, że stado zostało sprzedane i czekało na odbiór przez nowego właściciela. Podejrzewał sąsiadów o trucie zwierząt.

— Żadne zagłodzone, niech ktoś tu nie robi sensacji. Jak pan wydaje na krowy 1,5 mln zł to po to, żeby je głodzić i wyżywać się na nich? — mówi nam rok temu. — Cały czas zgłosiliśmy na policję, że ktoś podtruwa nam krowy. Sam zgłosiłem do weterynarza, że coś się dzieje z krowami, bo pracownica powiedziała, że cztery sztuki nie mają siły wstać. Nie zrobił nic i wezwał weterynarza, bo powiedział, że krowy są zagłodzone. I zrobiła się nagonka. Mamy faktury na to, ile karmy kupowaliśmy — przekonywał.

I teraz właściciel krów podtrzymuje swoją linię obrony. Uważa, że nie tylko jest niewinny, ale to on jest tu ofiarą.
— To jest wszystko wielka manipulacja — powiedział Gazecie Olsztyńskiej, po wyjściu z sali rozpraw.

Jednak obrońcy zwierząt mają zupełnie inne zdanie. Według nich właściciel krów powinien być surowo ukarany. Zapowiadają, że będą się domagać najwyższego z możliwych wyroków. Znęcanie się nad zwierzętami jest zagrożone karą pięciu lat więzienia.

Sprawa jest o tyle skomplikowana, że część świadków, którzy rok temu widzieli opłakany stan zwierząt, zeznając przed sądem, nagle nie chce potwierdzić tego o czym mówili rok temu. Jednak według prawnika wspierającego działania obrońców zwierząt jest szansa, że wyrok zapadnie do końca roku. Rozprawa, która odbyła się w czwartek 29 listopada przed Sądem Rejonowym w Olsztynie, była drugą z kolei. Proces zaczął się ponad rok po ujawnienia tragicznego losu zwierząt.

SK, am

Komentarze (5) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. madefakier #2829146 | 31.0.*.* 3 gru 2019 16:13

    Świadkowie nie pamiętają, bo boją się oskarżonego. W małym miasteczku wszyscy wszystkich znają i wiedzą, kogo trzeba się bać.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  2. Tomasz #2829086 | 95.41.*.* 3 gru 2019 14:14

    Pisać trzeba precyzyjnie że to w Lutynówko a nie wioska pod Olsztynkiem.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  3. cvb #2828699 | 176.221.*.* 2 gru 2019 19:50

    A po co swiadkowie wystarczą fotografie i zeznania urzednikow.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  4. Kris #2828854 | 5.173.*.* 3 gru 2019 06:35

    Sprawa jest o tyle podejrzana że aby wydać dobry uczciwy wyrok potrzebne są wyniki sekcji zwłok przynajmniej 10 zdechłych zwierząt że stada, w Polsce jak to w Polsce na takie zabiegi nie ma środków więc podejrzewam że wyrok nie będzie w 100% uczciwy zwłaszcza że jako linie obrony gospodarz posiada faktury za karmę dla zwierząt, przecież sam sobie zupy na kieszonce i pasz nie robił. To jest bardzo trudna sprawa i osobiście współczuję sędziemu który musi orzec winę, presja jest duża ze strony obrońców praw zwierząt i ja to rozumiem, ale obrońcy powinni sami wymóc sekcję zwłok aby mieć prawdziwe dowody, prawda wygląda tak że oni chcą mieć kozła ofiarnego ale czy aby na pewno dowody obciążyły by gospodarza? A jeśli tak, jeśli gospodarz jest całkowicie i wyłącznie odpowiedzialny za tą tragedię i gehennę to konieczny będzie surowy wyrok, bardzo surowy. Jeśli krowy były faktycznie trute a lekarz weterynarii zapraszany przez gospodarza nie wykonał badań krwi gdy zwierzęta jeszcze żyły tylko na bazie domysłów uznał że gospodarza głodzi zwierzęta to oddzielnie powinien zostać pociągnięty do odpowiedzialności za śmierć zwierząt w zakresie nieumyślnego doprowadzenia do śmierci stada z powodu niedopełnienia obowiązków lekarza weterynarii, bo jeśli zwierzęta faktycznie były systematycznie podtruwane to badanie krwi by to wykazało a to mogło by uratować stado gdyż można by było wtedy podać odpowiednie leki albo chociaż uśpić zwierzęta nienadające się do leczenia bez zbędnego cierpienia zwierząt i kolejnego samoczynnego wymierania sztuk w stadzie, JEŚLI zwierzęta faktycznie były trute!

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  5. Pytanie..? #2829267 | 83.9.*.* 3 gru 2019 19:39

    Mam kota, którego chcę się pozbyć. Muszę bo wyjeżdżam... Uśpić go nie chcę, porzucić nie wolno, schronisko go nie chce... i co mam zrobić? Zostawić w ogródku...

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-4) odpowiedz na ten komentarz