Rząd kręci bat na piratów

2019-12-02 13:17:55(ost. akt: 2019-12-02 13:22:02)

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

O tym, że rząd zajmie się kwestią piratów drogowych premier poinformował już podczas swojego expose. Konkrety pojawiły się w zasadzie błyskawicznie. Mandaty dostosowane do zarobków, a nawet konfiskata auta? To propozycja rządu.
Znowu nie obejdzie się bez kontrowersji. Ale propozycje rządu nie są wcale planem autorskim, bo podobne przepisy można znaleźć w całej Europie. Nie są też nowe dla samych kierowców, bo przebąkiwano o możliwości ich wprowadzenia już od jakiegoś czasu. Do wszystkiego przyczynił się wypadek na Bielanach, gdzie 20 października kierowca BMW zabił na pasach pieszego.

Proponowane przez premiera zmiany mają uzależnić wysokość mandatów od zarobków. Podobne rozwiązanie funkcjonuje np. w Szwecji, choć chyba ciężko o porównanie w tej kwestii. Za najpoważniejsze zdarzenia na drodze będzie można nawet stracić auto. Wystarczy spowodować wypadek po pijanemu. W górę mają pójść kary za najbardziej niebezpieczne wykroczenia — przekroczenie prędkości, wjazd na skrzyżowanie na czerwonym świetle czy wyprzedzanie na przejściach dla pieszych, co jest w Polsce plagą. Podwyżki mandatów nie mają dotyczyć wykroczeń mniej niebezpiecznych, np. złamania zakazu postoju.

Faktem jest, że w Polsce mandaty są niskie. Najwyższy wynosi 500 zł. Po zmianach, po przekroczeniu prędkości o 50 hm/h kierowca zapłaci nawet 2 tys. zł. Dla porównania — w Niemczech za przekroczenie prędkości o 70 km/h zapłacimy 600 euro. Z kolei za przekroczenie prędkości o 20 km/h 35 euro, czyli ok. 150 zł. U nas 100 zł. Ale — w odniesieniu do zarobków — Niemiec wcale nie płaci tak dużo. Dlaczego? Bo w 2017 roku godzina pracy w Polsce była wyceniana na około 27 zł, a w Niemczech około 140 złotych. Na mandat Niemiec zarabia więc dużo szybciej, niż Polak.

Koalicja Obywatelska nie czekała jednak na ruch rządu i sama złożyła propozycję zmian w prawie o ruchu drogowym. Projekt skrytykowała część ekspertów, bo KO zapisała w nim, że pieszy przed wejściem na pasy będzie miał obowiązek upewnić się, że samochód się zatrzyma (co de facto nie ma sensu, bo praktycznie takie same obowiązki pieszy ma dzisiaj). Oczywiście znowu nie zabrakło odniesienia do reszty Europy, a logikę i zdrowy rozsądek zepchnięto kompletnie na margines — paragrafy mają ochronić pieszego, z którego niektórzy chcą zdjąć jakąkolwiek odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo.

Pomysł jest zły?


Andrzej Markowski, psycholog transportu, o propozycji zmian mówi wprost:
— To przez pusty budżet. Metoda jest zła. Dawno stwierdzono, że kary działają tylko na psychopatów. Człowiek rozsądny nie zmienia swojego zachowania ze względu na wysokość kar, bo jego zachowanie jest czymś uzasadnione. Trudne sytuacje na drodze wynikają po części z tego, że na naszych drogach znajduje się grupa agresywnych kierowców. To wynik cech psychopatycznych, czyli przedmiotowego traktowania innych uczestników ruchu drogowego. Łamanie norm, reguł i zasad wynika z tego, że wyłączamy siebie z tych, którzy muszą się podporządkować regułom — wyjaśnia Markowski. — Kary tego nie zmienią. Tak samo, jak z radarami. Przed radarem większość zwalnia, po minięciu radaru jadą tak samo, jak wcześniej. Chodzi tu więc o zmianę postaw. Skandynawka, która dzwoni na 112 donosząc — mówiąc w naszym języku — na samochód jadący przed nią, że przekroczył prędkość, dla nas jest przykładem donosiciela, a dla jej współobywateli przykładem osoby, która dba o bezpieczeństwo — dodaje.

Andrzej Markowski zwraca uwagę na potrzebę edukacji. Podaje prosty przykład.
— Kiedyś nikt nie śmiał ingerować w decyzję pijanego kierowcy, nie mówiąc już o zabieraniu mu kluczyków czy niedopuszczenia do jazdy. A dziś — po uświadomieniu ludziom, co się z tym wiąże — zdecydowanie częściej występują prospołeczne zachowania — zauważa. — To jest problem edukacji. Od kursów nauki jazdy, po wprowadzenie — zapisanego zresztą w ustawie i nierealizowanego obowiązku — powrotu po kilku miesiącach młodego kierowcy do szkoły nauki jazdy, gdzie muszą omówić ze specjalistami i psychologiem to, co się z nimi działo w ruchu drogowym. Bo to zmusza do obserwowania siebie i innych. Inaczej czujemy się jak stado. Ktoś mnie wyprzedza, to też zacznę. Nie dlatego więc ludzie na zachodzie stosują się do przepisów, że tam są wyższe mandaty. To jest bzdura — podkreśla Markowski. — Nasze zachowanie nie jest od tego zależne. Jeszcze wyższe mandaty w stosunku do zarobków są za naszą wschodnią granicą, a jak tam wygląda ruch drogowy? Jeśli kara nie jest powiązana z koniecznością zmiany swojego poglądu na sytuację, to jest tylko odpłatą, a nie dążeniem do zmiany. Dlaczego kierowca BMW z Bielan przekroczył prędkość? To nie był przypadek. On zrobił to świadomie, więc miał jakiś motyw — po to, żeby się popisać, dowartościować. Niczego nie tłumaczy jazda pod słońce. Zapisy w ustawie mamy od 2011 roku, ale ich nie realizujemy, bo przecież nie będziemy denerwować wyborców. Wszystkie rządy zachowują się tak samo.

Co więc zrobić?


— Obowiązkiem państwa jest postawić przed każdym kierowcą lustro, w którym się przejrzy. Przecież, jeśli uważamy, że jesteśmy równi sobie, to musimy sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego w ruchu drogowym inaczej zachowują się mężczyźni a inaczej kobiety? Kobiety zdecydowanie mniej ryzykują. We wszystkich statystykach, w każdej grupie wiekowej. Mówimy „jeździ, jak baba”, czyli ostrożnie. Tak jest na całym świecie — twierdzi Andrzej Markowski.
A odbieranie samochodów?

— Na jakiej podstawie, jeśli samochód nie jest własnością tego, kto prowadził? Jaki sąd to orzeknie? Samochód nie jest sprawcą. Wystarczy, że auto jest własnością dwóch osób. I co wtedy? Grabież? Państwo jest paserem? A samochody w leasingu, albo z wypożyczalni? — wylicza. — Twórcy projektów muszą mieć w sobie trochę logiki. Nie można pytać urzędników. Trzeba wyjść do ekspertów. Nie traktujmy obywateli przedmiotowo.

Paweł Jaszczanin


Komentarze (26) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. WCpicker #2828510 | 88.156.*.* 2 gru 2019 14:34

    Czy to znaczy ,że bezrobotni kretyni w 25-letnich BMW,będą bezkarni,bo nie mają dochodów,tylko odchody!?

    Ocena komentarza: warty uwagi (13) odpowiedz na ten komentarz

  2. śwmiesznie aż straszno #2828462 | 193.243.*.* 2 gru 2019 13:30

    Mandat od zarobków? Przecież każdy przedsiębiorca wykazyje straty, to policjant dorzuci z własnej kieszeni ? Czy alimenciarz pracujący "bez dochodów"? Karani będą tylko uczciwi ludzie

    Ocena komentarza: warty uwagi (12) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. kolec #2828573 | 88.156.*.* 2 gru 2019 16:23

      Mandatów czy też ich wysokości,boją się tylko ci,którzy łamią przepisy ruchu drogowego i tak właśnie ma byc.Jeżeli przepisów nie znają i się do nich nie stosują,to mają się bac! Strach przed wysoką grzywną uporządkuje każdy zryty łeb!

      Ocena komentarza: warty uwagi (9) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      1. ADAM #2828559 | 83.28.*.* 2 gru 2019 16:12

        Ja proponuje karać kierowców tak,żeby jechać i to od razu i robić konfiskatei i i póżniej na 3 lata do więzinia i sory ,że trochę sarkastycznie to napisałem , ale tu o nic nie chodzi, tylko wykosić kieszenie kierowcom i jeżeli Morawiecki pokaże oświadczenie majątkowe swojej żony , to niech podnosi mandaty i wtedy zobaczycie jakiego mamy premiera

        Ocena komentarza: warty uwagi (7) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

        1. Psycholog twierdzi że metoda jest zła #2828558 | 212.160.*.* 2 gru 2019 16:11

          bo nie działa na psychopatów. Drogi Panie - na psychopatów nie zadziała żadna metoda - oni nie działają racjonalnie. Skoro inni kierowcy są "myślący" to metoda im z pewnością nie zaszkodzi - i z tego powodu ZŁĄ NIE JEST.

          Ocena komentarza: warty uwagi (7) odpowiedz na ten komentarz

        Pokaż wszystkie komentarze (26)