Czerwone: iść czy nie iść?

2019-11-26 17:57:54(ost. akt: 2019-11-26 16:31:56)

Autor zdjęcia: pixabay.com

Przechodzić, nie przechodzić? Zważać na czerwone światło? Co kraj to obyczaj, ale w Polsce trzeba stać na baczność i czekać na zielone. Nawet jeśli nic nie jedzie, nawet jeśli jest środek nocy. Czy rzeczywiście jest to potrzebne?
W 2018 roku na terenie Warmii i Mazur policja odnotowała 1281 wypadków. Tylko trzy kolizje spowodowane były wtargnięciem pieszego na ulicę na czerwonym świetle. Nikt nie zginął, ale nie obyło się bez szpitala. Ta statystyka to jednak nie powód, żeby karać za przebieganie na czerwonym, gdy nic nie zagraża bezpieczeństwu. Gdy nic nie jedzie. Mało tego, to kierowcy, nie piesi, odpowiadają za śmiertelne wypadki na pasach. Z raportu dla Ministerstwa Infrastruktury wynika, że kierowcy nagminnie przekraczają prędkość w pobliżu przejść dla pieszych. W miastach robi tak aż 85 proc. osób za kółkiem. I to oni są w większości odpowiedzialni za wypadki, jakie dzieją się na "zebrach". Niedaleko szukać — chociażby w czerwcu w Olsztynie kierująca volkswagenem nie zatrzymała się na czerwonym świetle. Potrąciła matkę z pięcioletnim dzieckiem. Inny przypadek miał miejsce kilka tygodni temu. Kierowca audi zatrzymał się przed przejściem dla pieszych, gdy włączyło się czerwone światło. W tym czasie z ogromną siłą wjechał w niego kierowca mercedesa. Gdyby ktoś przechodził przez pasy, mogłoby to się dla niego źle skończyć. Takie przykłady można mnożyć. Dzieją się wszędzie.

W 2018 roku w całej Polsce na pasach zginęło 285 pieszych. Większości wypadków winni są niestety kierowcy. Ale to na temat przechodzenia na czerwonym od lat toczy się batalia. Jedni mówią, że trzeba przymknąć oko na przepisy. Że Polska w końcu musi wejść w tej kwestii do Europy. Inni z kolei twierdzą, że twarde prawo lecz prawo i stać na czerwonym trzeba.

— Są pojedyncze osoby, które przechodzą na czerwonym. Ale w większości ludzie zatrzymują się, nawet jeśli nic nie jedzie — uważa Sławomir Kałwianiec, taksówkarz z Olsztyna. — A kierowcy? Przejeżdżają na przykład na późnym żółtym. Jednak największy problem mają z warunkową zieloną strzałką. Gdy się zapala, mają wrażenie, że mogą jechać. Traktują ją jak zielone. A to nie oni mają pierwszeństwo, ale na przykład piesi. Czasami na takich kierowców, którzy ruszają, gdy pojawia się strzałka. A oni pukają się w głowę. Że to niby mi się coś pomieszało.

Ale w wróćmy do czerwonego. Przechodzenie na takim świetle może być, mówiąc delikatnie, nieeleganckie. W zeszłym roku trwała nawet gorąca dyskusja na ten temat. Żeby móc przechodzić bez wizji mandatu. Wypowiedział się nawet minister infrastruktury. Jasno podkreślił, że nie ma zaufania ani do pieszych, ani do kierowców. Stwierdził, że możliwość przechodzenia na czerwonym "wymaga bardzo wysokiej kultury w relacjach kierowca-pieszy i może skutkować zwiększeniem liczby wypadków i kolizji z udziałem pieszych”.

Rzeczywiście, kultury nie mamy za grosz. Bo ile razy padało z ust kierowcy: „jak idziesz, idioto!” Albo, ile razy dorzucał swoje pieszy: „jak jedziesz, baranie!” Często takie obelgi miały swój punkt odniesienia. Ktoś zawinił, ktoś się zdenerwował. Jednym słowem: kierowcy z pieszymi od lat prowadzą wojnę. Jedni wytykają drugim błędy. Kierowcy trąbią, a piesi rzucają zmotoryzowanym wrogie spojrzenia. Ale wróćmy do rzeczy: do przechodzenia przez ulicę niezbędny jest po prostu zdrowy rozsądek.

Twarde prawo lecz prawo. Zwłaszcza drogowe. W Polsce, a więc w Olsztynie, w Giżycku czy nawet w Zakopanem, trzeba stać jak słup soli przed przejściem i czekać na zielone. Nawet, gdy po lewej nic i po prawej cisza. Stać trzeba, gdy pali się czerwone. Ale to dobry czas, aby sobie pomyśleć. O tym chociażby, że polski pieszy stoi w bardzo trudnej sytuacji. U nas przejście przez pasy na czerwonym traktowane jest przecież jako wykroczenie, za które grozi mandat 100 zł.

Jednak jeśli wyjedziemy poza granice Polski, wkraczanie na czerwonym w wielu krajach Europy jest na porządku dziennym. O ile nie stwarza zagrożenia dla bezpieczeństwa samego pieszego i innych uczestników ruchu. Jednym słowem przechodzenie na czerwonym świetle nie jest karane. Nikt przecież nie wskoczy na jezdnię, gdy dojrzy rozpędzony samochód. Albo tramwaj. Chyba że mieszka w Norwegii… To jedyne europejskie państwo, w którym dozwolone jest przechodzenie przez przejście dla pieszych na czerwonym świetle, niezależnie od sytuacji w ruchu. To aż niewiarygodne, ale tamtejsza władza ma po prostu zaufanie do pieszego i kierowcy zarazem. Bo człowiekowi przecież trzeba ufać. Polakowi w szczególności. Nie jest przecież głupi i potrafi bezpiecznie przechodzić przez przejście. Uczą tego już w przedszkolu. Szkoda jedynie, że musi być ślepo posłuszny sygnalizatorom…

W Europie czerwone światło jest jedynie ostrzeżeniem dla pieszego. To wskazówka, że trzeba uważać na nadjeżdżający samochód. To nie nakaz bezwzględnego zatrzymania się i czekania na zielone. Nawet w środku nocy.

Co kraj to obyczaj. W Holandii czy w Niemczech na przykład unika się nawet wymalowywania przejść dla pieszych na jezdni. Ma to uczyć kierowców ostrożnej jazdy z bezpieczną prędkością, niezależnie od odcinka drogi. Pieszy może tam wtargnąć w każdej chwili, więc prowadzący samochód musi mieć oczy dookoła głowy. Pieszy też musi się rozglądać. W Szwecji z kolei człowiek może przejść przez jezdnię na własną odpowiedzialność wszędzie, z wyjątkiem autostrad. Niepotrzebne mu ani pasy, ani światła. I to zdaje egzamin.

Dlatego można się dziwić, że w Polsce tak trudno zmianę przepisów oraz dostosowania ich do "kultury społeczeństwa”. Przecież, gdyby coś się zmieniło, tłumy nie będą raptem wpadać pod koła samochodów. Nie stwierdzą z dnia na dzień, że teraz mają pierwszeństwo niezależnie od koloru światła. Każdy z nas popełnił przecież to wykroczenie. Każdemu z nas zdarzyło się przebiec na czerwonym. Z rozwagą. Nie każdy jednak miał pecha, że został przy tym przyłapany przez czujnych policjantów. Mamy z tego powodu wyrzuty sumienia?

Ada Romanowska

Komentarze (18) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. zdzich #2825629 | 81.190.*.* 27 lis 2019 18:27

    autołka w łecepcji hotelu: zasłałam łoszko,

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-5) odpowiedz na ten komentarz

  2. noe #2825608 | 91.233.*.* 27 lis 2019 17:56

    isc na czerwonym ...dotyczy emerytow..a

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-4) odpowiedz na ten komentarz

  3. Taxi #2825510 | 83.9.*.* 27 lis 2019 14:01

    Ważniejszym problemem są skrzyżowania w Olsztynie gdzie światlo zielone jest jednoczesnie dla kierowców z obu stron, pieszych i rowerzystów... Dramat a przezież najważniejsza jest intuicja a światła są nie tylko dla perfekcyjnych kierowców ale także babci i dzieciaka...

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. można też rozważać #2825486 | 89.229.*.* 27 lis 2019 13:17

      tą metodą jazdę pod wpływem alkoholu . Pić, nie pić, jechać, nie jechać? Mam zaufanie do siebie więc po 1-ej flaszce nikomu nic się nie stanie. Redaktorze- zakaz to, zakaz. Są też obrażenia, straty w mieniu itd. Więc i musi być sprawca. Nie dyskutujmy na sensem czerwonego sygnalizatora. Bo sens jest. Gorzej z działaniem sygnalizacji.

      Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      1. Jakub #2825432 | 176.221.*.* 27 lis 2019 11:23

        Idiotyczny ITS włącza czerwone światło zarówno pieszym jak i pojazdom. Jestem za poszanowaniem przepisów ale oczekiwanie 8 minut aż się włączy zielone światło jest irytujące. Szczególnie jak się komuś spieszy. Albo przyzwoicie trzeba zaprogramować ten system albo wyłączyć bo tak jak jest nie może dalej być. Tyle pieniędzy w to władowano by było gorzej?

        Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

      Pokaż wszystkie komentarze (18)