Szkolny oprawca: kat czy ofiara

2019-11-25 19:33:34(ost. akt: 2019-11-26 11:00:07)

Autor zdjęcia: pixabay.com

Dziecko wraca do domu zapłakane? Nie lubi szkoły? Przyznaje się, że rówieśnicy się nad nim znęcają? To nic. Obroni ich nasze podejście do sprawców. Gdzie leży granica między pomocą a otwieraniem parasola ochronnego wokół przestępców?
Lublin — dwie 15-letnie dziewczyny szarpią się za włosy, jedna z nich przewraca przeciwniczkę na ziemię i okłada pięściami. Wokół nich zbiera się tłum uczniów z telefonami. Nikt nie reaguje. Jeden z obserwatorów komentuje: "Bo taki tu jest zazwyczaj".

Warszawa — 15-latek zadźgał 16-letniego kolegę. W szkole. Sądzony jest, jak dorosły. Mimo że nie brakowało opinii o tym, że należy go zrozumieć, bo... ma problemy.

Sieradz. Ośmioletni uczeń terroryzuje szkołę — nauczycieli i uczniów. Rodzice drugoklasistów postanawiają, że ich dzieci nie będą chodzić do szkoły. Ofiary zostają w domach, bo... nic nie można oprawcy zrobić. Przyjeżdżała nawet policja. Kilkukrotnie. Konkretów jednak brak, tak samo zresztą wygląda postawa szkoły. Skończyło się jedynie ograniczeniem praw rodzicielskich matce. Psycholog, którą TVN spytał o opinię stwierdziła dosłownie: „Dziecko nie jest winne”.

O zmianach w systemie wsparcia dla dzieci mówi się od lat. Już w lutym 2018 roku MEN chciał by dla dzieci wymagających wsparcia powstawały poradnie psychologiczno-pedagogiczne, a szkoły obowiązkowo miały zatrudniać psychologa i pedagoga. Poradnie i tak funkcjonują od lat, ale ich współpraca ze szkołami wygląda różnie, a poza tym samorządy oszczędzają na ich utrzymaniu. Żeby nie być gołosłownym zapytałem o opinie w tej sprawie psychologów. Pytanie było z tezą: Dlaczego wciąż bronimy oprawców i usilnie staramy się wmówić społeczeństwu, że to im trzeba najbardziej pomóc, a zapominamy o ofiarach?

Złożony problem czy szukanie wymówek?
— Na to trzeba patrzeć z dwóch punktów widzenia. Jeden jest związany z rozwiązaniem trudnej sytuacji, np. jeśli dziecko atakuje nauczyciela albo inne dzieci. Każdemu z nas uruchamiają się wtedy zachowania ochronne wobec tych, którzy mogą być ofiarami przemocy — chrońmy ich i izolujmy sprawcę. I to dobre podejście — mówi dr hab. Beata Krzywosz-Rynkiewicz, psycholog z Olsztyna. — Ale z drugiej strony co zrobić, żeby zmienić tego sprawcę? Oczywiście można go odizolować, wsadzić do ośrodka, nie pozwolić na chodzenie do szkoły. Ale nie o to chodzi. Trzeba zrobić coś, żeby ta osoba przez kolejne 50 lat funkcjonowała społecznie, a nie była zagrożeniem dla innych. Z tej perspektywy wszystko się komplikuje. Takie zachowania mogą wynikać z dwóch rodzajów uwarunkowań, czyli np. jest problem organiczny, gdy dziecko jest nadpobudliwe, nie kontroluje afektu, emocji, a druga rzecz to uwarunkowanie rodzinne, czyli rodzina dysfunkcyjna, albo taka, gdzie dziecko jest odrzucane, albo nadmiernie mu się na coś pozwala — tłumaczy. — Izolacja jest prostym sposobem. Im bardziej jednak kogoś izolujemy, tym bardziej go etykietujemy i wpychamy w format osoby wykluczonej. Wtedy łatwo o agresję. Trzeba znaleźć balans w dawaniu szansy na prawidłową socjalizację, a z drugiej strony chronić osoby narażone na problemy. To najtrudniejsza rzecz do zrobienia. Bo mówimy „dobrze, niech oprawca chodzi do szkoły. Trzeba go zrozumieć” i dajemy mu fory.

I tego właśnie nie rozumiem...

— Bo to jest najgorsze podejście, jakie może być — podkreśla dr Krzywosz-Rynkiewicz. — Czym innym jest zrozumieć i czym innym zaakceptować. A my stawiamy znak równości. Możemy rozumieć problem, ale go nie akceptować i rozpocząć działania sprzyjające naprawie. To kwestia współpracy rodziców ze szkołą itd.

A rodzice nie za często usprawiedliwiają swoje dzieci?
— Często. W ciągu ostatnich lat mieliśmy też efekt odbicia związany z bardzo restrykcyjnym i autorytarnym wychowaniem. W latach 60. rodzic stawiał wymagania, a teraz mamy społeczeństwo równości, partnerstwo w rodzinie. Psychologię humanistyczną, która mówi o przestrzeni do wychowania zrozumiano często opacznie — jako brak stawiania granic i kontrolowania emocji. Mówi się, że wchodzimy w okres wychowywania osobowości narcystycznych, czyli osobach skupionych tylko na sobie. Ale nie ma czegoś takiego, jak bezstresowe wychowanie. Wszyscy operują tym hasłem, choć to nieprawda —dodaje.

To samo pytanie zadałem osobie, która na co dzień pracuje z młodzieżą.

— Mamy zalew przemocy, z którym dzieci już od najmłodszych lat spotykają się w różnych sytuacjach. Poczynając od gier poprzez sytuacje w szkole i filmy, w których bohater niszczy wszystkich i wszystko dookoła. Wpływ mediów jest ogromny — uważa Małgorzata Sodel-Napierała, psycholog z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 1 w Olsztynie. — Rodzice są tak zajęci, że dzieci spędzają za dużo czasu albo same, albo w towarzystwie internetu. Na pewno wszyscy wycofaliśmy się z roli wychowawców. Nie tylko rodzice, ale wszyscy dorośli. Kiedyś było nie do pomyślenia, żeby ktoś nie zareagował na nastolatki szarpiące się za włosy, albo palące papierosy. Dziś wszyscy się obawiają, że to może się skończyć dla nich nieprzyjemnie. I nie ma się co dziwić, bo mamy eskalację przemocy — zauważa. — Żeby zapobiec złym zachowaniom trzeba stworzyć przestrzeń dla dobrych zachowań. Zabrakło spędzania z dziećmi czasu, uczenia nie tylko poprzez suche tłumaczenie, ale przez przykład. Dzieci zostawione same sobie sięgają po to, co mają łatwo dostępne. A wzbudzić u nastolatka poziom frustracji jest bardzo łatwo — podkreśla. — Ilość agresji skumulowana u takiego dziecka jest nieprawdopodobna. W psychice dzieci następuje dziś więc łatwe łamanie granic. W zespołach rówieśniczych ofiary szybko są wychwytywane, bo nie potrafią się obronić. Wystarczy jedna osoba, która zacznie i jedna, która towarzyszy. Nie musi się znęcać, wystarczy że nic nie robi. Dostrzega, że niefajnie jest być w roli ofiary, więc nikt nie reaguje. Szkoła nie zauważa takich rzeczy — ocenia Małgorzata Sodel-Napierała.

Nie zauważa czy nie chce? — dopytuję.

— Nie zauważa. Można kogoś popchnąć przy wychodzeniu z klasy, można się rano umówić, że do kogoś się nie odzywamy. Tego nauczyciel w życiu nie zauważy. Najczęściej działamy na to, co widać, a nie na to, co pod skórą — przypomina Małgorzata Sodel-Napierała. — Każdy człowiek musi się umieć obronić w sytuacji, która zagraża jego godności osobistej, bezpieczeństwu. Idealne warunki są takie, że każdy czuje się w szkole bezpiecznie. Ale to nie zawsze działa. Musi być drugi mechanizm, czyli wspieranie zarówno ofiar, jak i sprawców. Absolutnie zgadzam się jednak z tym, że agresorzy ponoszą za małe konsekwencje. Najczęściej mówi się: „nic się nie stało, przeproście się”. To kończy się fatalnie dla dziecka, które powiedziało o tej agresji, bo oprawca znajdzie tysiąc sposobów na nowe dokuczanie mu i jeszcze zostanie bohaterem w środowisku — zauważa.

Z kolei pani Sylwia zabrała dziecko do psychologa. Jest po rozwodzie, więc chciała się dowiedzieć, jak rozmawiać z córką o takich tematach.

— Musiałam czekać w kolejce. Pierwszy wolny termin był za miesiąc. Poczekałam, przyszłam, córka rysowała, bawiła się z psychologiem. Na następną wizytę miałam przyjść sama. Zapisałam się. Termin za trzy miesiące. Przyszłam i nic. Następna wizyta znowu z dzieckiem za kolejne trzy miesiące. I pytanie: gdyby się z nią coś działo, to jaki sens ma taki psycholog? — zastanawia się. — Utwierdziłam się w przekonaniu, że wystarczyłaby jedna rozmowa. Poza tym córka poszła niedawno do szkoły i jedna z jej koleżanek jest bardzo agresywna. Zorganizowaliśmy spotkanie ze szkolną pedagog, gdzie usłyszeliśmy, że szkoła to dla tej dziewczynki „trudna sytuacja”. Dla innych dzieci już chyba nie.

— Mojego syna kolega zepchnął ze schodów, raz zamknął go w łazience. Szymon lubił się uczyć, ale teraz ma problem, bo szkoła źle mu się kojarzy — mówi pan Rafał z Olsztyna. — Szkoła co prawda przeprowadziła rozmowy, obniżyła zachowanie. Tylko co z tego? To przecież nic nie znaczy.

Wszyscy jesteśmy winni
To, że stan psychiatrii w Polsce jest dramatyczny to fakt i nie zamierzam z tym polemizować. Zamykają się oddziały dziecięce (ostatnio w Warszawie), a leczenia dorosłych też praktycznie nie ma. Poza tym szpitale są przepełnione, łóżka stoją na korytarzach, a chorzy mają często dość dużą swobodę — wystarczy przejrzeć fora, porozmawiać z personelem. Oczywiście anonimowo, bo nikt się do niczego oficjalnie nie przyznaje. Zdaję sobie sprawę z tego, że to bardzo kontrowersyjny temat i wielu z was się ze mną nie zgodzi. Ale osobiście mam dość pobłażliwości. Z drugiej strony wiem, że ofiarą przemocy mogą być zarówno nieśmiali i utalentowani, jak również ci, którzy władczy, bo rodzice są tacy w domu, albo narcyzi, którym rodzice wmówili, że wszystko im wolno.

Dlaczego coraz gorzej radzimy sobie z agresją wśród młodych? Gry? Internet? A może po prostu nasza pobłażliwość dla sprawców? Niech każdy odpowie sobie sam.

Paweł Jaszczanin

Komentarze (10) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Sarpol #2824978 | 81.190.*.* 26 lis 2019 17:21

    Jeden z lepszych tekstów GO jakie czytałem.

    odpowiedz na ten komentarz

  2. Olga #2824623 | 91.160.*.* 26 lis 2019 10:02

    Naj gorsze są Pat0logicze 50O+ przenoszą z domu Patologicze zwyczaje zachowania do szkoły.

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Tom #2824506 | 145.237.*.* 26 lis 2019 07:33

      Miałem podobna sytuację w ubiegłym roku. Szkoła i nauczyciele nie radzą sobie z takimi problemami. Nie są w ogóle przygotowani. Musiałem wziąć sprawę w swoje ręce i załatwić to po męsku. Wystarczyła jedna rozmowa z bachorem i jego rodzicami.

      Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

    2. Ja #2824505 | 213.73.*.* 26 lis 2019 07:32

      Ilustracja nie dotyczy tekstu, myśłałam, że dotyczy bicia przez rodziców, bo dziecko dostało gorszą ocenę.

      odpowiedz na ten komentarz

    3. Matka #2824436 | 91.160.*.* 25 lis 2019 22:16

      To Po prostu Pat0ologia 500+ troryzuje normalne dzieci z normalnych rodzin.

      Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

    Pokaż wszystkie komentarze (10)