Nigdy nie zobaczyli swoich ciągników

2019-10-04 11:00:49(ost. akt: 2019-10-04 12:02:47)

Autor zdjęcia: arch.

Jaki traktor jest każdy widzi, można byłoby powiedzieć parafrazując znane powiedzenie, ale nie zawsze. Bo są też ciągniki widma, na papierze. I taki kupił między innymi Dariusz Jarzembek, rolnik z gminy Rybno.
— Jak się później okazało takich oszukanych osób jest dużo więcej — mówi Dariusz Jarzembek. — Poszkodowanych jest co najmniej siedmiu innych rolników, o tylu wiem.

Pięć lat temu rolnikowi zamarzył się nowy ciągnik. Wypatrzył taki u dilera w Lubawie. 115-konny ciągnik Farmer, które produkowane są w Sokółce, kosztował 150 tys. zł. Wziął kredyt w banku, a ten przelał pieniądze na konto dilera. Później diler zapłacił fabryce w Sokółce. Pan Dariusz otrzymał wyciąg ze świadectwa homologacji sporządzony przez producenta z Sokółki i na tej podstawie mógł załatwić wszelkie formalności w wydziale komunikacji. Dostał dowód rejestracyjny, tablice rejestracyjne, wykupił polisę i czekał na ciągnik, który miał przyjechać w czerwcu 2014 roku. Minęło pięć lat, a Farmera nie ma.

Nie ma też swego Farmera Jarosław Przybysz z gm. Łukta. Kupił go u tego samego dilera w Lubawie, co pan Dariusz i też w 2014 roku. Tyle że wziął nieco tańszą wersję, bo za 140 tys. zł. I oczywiście również zaciągnął kredyt na kupno ciągnika. Bank przelał pieniądze na konto dilera. — Ciągnik miałem dostać w październiku — mówi pan Jarosław.

Kiedy minął termin dostawy, a ciągników nie było rolnicy zaczęli dociekać, co się dzieje z ich traktorami. A im więcej się dowiadywali, tym co raz mniej mieli nadziei, że dostaną ciągniki. Okazało się, że ich traktory w ogóle nie zostały wyprodukowane. Krążyły tylko pisma i oczywiście przelewy. W przypadku pana Dariusza producent dostał pieniądze za zamówiony traktor. Inaczej sprawy miały się w przypadku pana Jarosława.

— Choć bank przelał pieniądze za mój ciągnik na konto dilera, ten nie przekazał ich fabryce — opowiada Przybysz. — Później — jak się dowiedziałem — diler zrobił tak samo jeszcze w przypadku innych poszkodowanych. Też zatrzymał ich pieniądze. I co tak odpuścili? A skąd — mówią zgodnie rolnicy. Walczyli o swoje, o oszustwie powiadomili policję, prokuraturę. — Tyle że prokuratury nie widziały przestępstwa, nic złego w działaniu dilera i producenta i umarzały postępowania — mówi Dariusz Jarzembek.

To było walenie głową w mur, bo mimo że pan Jarosław później doprowadził do prawomocnego skazania dilera i sąd nakazał mu dodać poszkodowanemu 132 tys. zł, to nie zobaczył z tego jeszcze ani złotówki — Komornik twierdzi, że nie ma z czego ściągnąć — irytuje się pan Jarosław. — Zajął cztery konta, ale są puste. Producent ciągników z Sokółki ogłosił upadłość. Tyle że pod tym samym adresem działa inna spółka zajmująca się tą samą branżą, co producent ciągników, na które czekają poszkodowani rolnicy. Spółka jest zarejestrowana na żonę producenta. Diler, a dokładnie jego pełnomocnik, z którym mieli kontakt poszkodowani rolnicy, też ma się dobrze. Nawet miał niedaleko Lubawy własną firmę. Teraz ponoć działa w branży budowlanej.

Choć rolnicy nie mają ciągników, to banku to nie interesuje, kredyt trzeba spłacać. — Połowę już spłaciliśmy — podlicza Jolanta Jarzembek, żona pana Dariusza. — Pięć lat płacimy za ciągnik, którego nie dostaliśmy. — Szkoda słów — nie kryje irytacji pan Dariusz. — A najgorsze w tym, że ci ludzie, którzy nas oszukali, wcale nie czują skruchy.
— Płacę nawet OC — dodaje Jarosław Przybysz. — I będę płacił, aż sprawa zostanie zamknięta.

I, jak mówią pokrzywdzeni, jest na to nadzieja, odkąd dwa lata temu
ich sprawą zajęła się senator Lidia Staroń. — Inaczej pewnie dalej walilibyśmy głową w urzędniczy mur bez szans na sprawiedliwość. Pani Senator była naszą ostatnią deską ratunku — dodają zgodnie.


— Wnoszę o wszczęcie śledztwa i ściganie sprawców — napisała w zawiadomieniu w 2017 roku o możliwości popełnienia szeregu przestępstw do prokuratora krajowego Bogdana Świeczkowskiego senator Lidia Staroń.
— A także podjęcie działań zabezpieczających polegających w szczególności na dokonaniu zabezpieczenia majątkowego na majątku będącym w dyspozycji... Tu padają nazwiska dilera, jego pełnomocnika, producenta ciągników oraz jego żony. Senator wnioskowała również, żeby jedna prokuratura prowadziła łącznie sprawy wszystkich pokrzywdzonych.
Sprawą „ciągników widmo” zajęła się Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy, która wkrótce potem powiadomiła senator Staroń, że dokonano zabezpieczenia na mieniu producenta, a najważniejsze, że wysokość zabezpieczenia jest wystarczająca dla zaspokojenia roszczeń ośmiu osób pokrzywdzonych.
— I całe szczęście — mówi Jolanta Przybysz, żona pana Jarosława.
— Bo inaczej nic by nie było.

Kilka dni temu bydgoska prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia w tej sprawie, to poszkodowani rolnicy liczą, że wreszcie po latach dostaną swoje pieniądze za ciągniki widma. Dlaczego jednak nie poszli do dilera jakiejś znanej firmy, gdzie na placu zwykle stoi kilkadziesiąt ciągników? Od ręki kupiliby tam dobry traktor. — Każdy inny byłby lepszy — przyznają — ale skąd człowiek mógł wiedzieć. Dziś w nich po tych wszystkich latach walki o elementarną sprawiedliwość jest też wielki żal, że ci którzy mają stać na straży prawa nie widzieli ich krzywdy. Odmawiali wszczęcia postępowań albo je umarzali… I ręce opadają, jak widzą jak ich krzywdą inni nabijają sobie kieszenie. Zajęli się sprawą dopiero po senatorskiej interwencji. I teraz, dzięki Pani Senator, wróciła im wiara w to, że winni zostaną ukarani i zwrócą im pieniądze!

Kiedy poszkodowani rolnicy zwrócili się do mnie o pomoc, nie wierzyłam, że ta historia może być prawdziwa. Czy ktoś mógł w tak wyrachowany sposób oszukiwać innych, dorabiać się na ludzkiej krzywdzie. Musiałam interweniować! Najważniejsze, że Prokuratura zaczęła działać, że jest akt oskarżenia, a przede wszystkim jest zabezpieczenie. To dla tych ludzi jedyna szansa na odzyskanie pieniędzy… i na sprawiedliwość.

Lidia Staroń: