Popkultura Bez Gorsetu: Przyjaciele razem z nami są już od 25 lat

2019-09-28 18:00:00(ost. akt: 2019-09-27 12:36:36)

Autor zdjęcia: Materiały prasowe/ Warner Bros

Niewiele jest seriali, które tak bardzo zasługują na miano kultowej serii. Ten jednak ma fanów na całym świecie i wciąż cieszy się ogromną popularnością, mimo że jego produkcja dawno się zakończyła. Pierwszy odcinek „Przyjaciół” wyemitowano 25 lat temu.
Z punktu widzenia zasad rządzących telewizją, ćwierć wieku, które minęło od emisji pierwszego epizodu serialu stworzonego przez Martę Kauffman i Davida Crane'a, wydaje się równie odległe, co pokaz pierwszego filmu braci Lumiere. O jednym i o drugim wydarzeniu popkultura jednak doskonale pamięta, bo okazały się kamieniami milowymi. I nie ma w tym wielkiej przesady.

Fenomen wielkiej szóstki


Casting do serialu nie był łatwy, o czym możemy przeczytać w wydanej niedawno książce Kelsey Miller. W „Przyjaciele. Ten o najlepszym serialu na świecie” odsłania ona kulisy powstawania popularnej serii. Wniosek jest prosty. Twórcom serialu komediowego przyświecała naczelna idea: grupa ma składać się z osób, które, różniąc się, będą tworzyły zgraną paczkę.

Jako pierwszy angaż dostał David Schwimmer. Serialowy Ross to paleontolog i mężczyzna po przejściach (małżeństwie z Carol, która zostawiła go w końcu dla innej kobiety). Jest bratem Moniki (Cortney Cox), która rozwija swoją kulinarną pasję i... pedantyzm. Dzięki ponownemu pojawieniu się w jej życiu dawnej przyjaciółki, Rachel, zmienia się życie całej paczki. Samą Rachel (Jennifer Aniston) poznajemy jako nieco rozpieszczoną dziewczynę, która zrywa z dotychczasowym życiem, uciekając sprzed ołtarza.

Pierwszy odcinek „Przyjaciół” wyemitowano 22 września 1994 roku.
Poza tą trójką, są jeszcze sąsiedzi Moniki — kobieciarz i początkujący aktor Joey (Matt LeBlanc) oraz Chandler (Matthew Perry) — sarkastyczny mężczyzna zajmujący się „poważną” (a przy tym dość nudną) pracą, o której jego przyjaciel, jak się w końcu okazuje, nie mają bladego pojęcia. Skład kultowej szóstki uzupełnia Phoebe (Lisa Kudrow) — ekscentryczna masażystka i niespełniona piosenkarka.

Poza dobrze napisanymi postaciami, którym sporo od siebie dali też aktorzy (odtwórca roli Joey'ego optował np. za tym, żeby jego bohater nie był tylko lowelasem, ale żeby też traktował swoje przyjaciółki jak młodsze siostry), o sukcesie zdecydowała również postawa ekipy. Zawarli, jak to powiedział kiedyś Matt LeBlanc, ze sobą coś na kształt kilku małżeństw. Trzymali się razem niezależnie od wszystkiego. Stawki za swoją pracę, co nie jest przecież tak oczywiste, negocjowali wspólnie i ustalali je na takim samym poziomie dla całej obsady. W finałowym sezonie zarabiali po milionie złotych.

Przyjaciele w streamingu


Nie ma właściwie dnia, by odbiorca, który dysponuje dostępem do zróżnicowanej ofert telewizyjnej, nie mógł trafić na jakiś epizod „Przyjaciół”. Są stacje, które emitują serial niemal bez przerwy. Po finałowym, stacja rusza z emisją pilotu i karuzela kręci się dalej. Świadczy to nie tylko o wielkiej popularności serii (gdyby nikt tego nie oglądał, nie byłoby emitowane), ale i o jej uniwersalności. Okazuje się bowiem, że serial można oglądać „na wyrywki”, czerpiąc radość z pojedynczych scen.

Jakiś czas temu „Przyjaciele” mogli zdobyć jednak nowe grono fanów, bo serial trafił na platformę „Netfliksa”. Dzięki temu seria dotarła do osób, które nie oglądają telewizji jako takiej i do tych, którzy, z różnych względów, przegapili jeden z najpopularniejszych seriali w czasach, kiedy święcił on triumfy.
I wygląda na to, że choć streamingowy gigant na pewno słono zapłacił za prawa do „Przyjaciół” (za samo „przetrzymanie” serialu na kolejne 1,5 roku Netflix zapłacił ponoć aż 80 mln dolarów), była to dobra inwestycja. W maju polski oddział potwierdził, że serial pozostaje w serwisie co najmniej do końca 2020 roku.

Czy Przyjaciele się starzeją?


Dołączenie „Przyjaciół” do oferty streamingowej było dla wielu fanów i krytyków okazją do tego, by sprawdzić, jak serial odbierany jest po latach. Okazało się, że choć nadal darzymy go sentymentem, pod niektórymi względami nie przetrwał on próby czasu.

Odbiorca, który dzisiaj zasiądzie przed ekranem, mniej będzie się śmiał pewnie z żartów dotyczących biedy czy otyłości, a przynajmniej: nie będzie się z tym śmiechem czuł zbyt komfortowo.

To, że serial jest zbyt „biały”, skrytykowała (i uczyniła przedmiotem żartu jednocześnie) lata temu sama Oprah Winfrey, zwracali na to uwagę także fani. Bo nie trzeba być przesadnie uważnym odbiorcą serii, żeby zorientować się, że w otoczeniu „Przyjaciół” właściwie nie pojawiają się osoby o innym kolorze skóry (w końcu w obsadzie pojawia się czarnoskóra pani naukowiec), choć rzecz dzieje się przecież w Nowym Jorku i jest to wręcz statystycznie niemożliwe.

Nawet oddanym fanom trudno uwierzyć także w to, że niezbyt zamożni ludzie mogą nie tylko mieszkać w centrum Nowego Jorku i regularnie przesiadywać w ulubionej kawiarni, pracę traktując jako dodatek. Na szczęście nie sugeruje nam się, że bohaterowie śpią na pieniądzach, ale rzadko też wydają się przejmować stanem swojego konta.

Problem pojawia się też wtedy, kiedy z dzisiejszej perspektywy śledzimy wątki związane z nieheteronormatywnością. Owszem, w serialu pojawia się lesbijska para (wspomniana już była żona Rossa i jej partnerka Susan) i w końcu biorą one nawet ślub, ale „(...) ten odcinek trochę nas dziś uwiera, ponieważ przypomina nam, że wcale nie tak dawno temu widzowie chętniej akceptowali żarty o homoseksualistach niż samych homoseksualistów”, jak pisze Kelsey Miller. I choć można się domyślać, że samo przedstawienie homoseksualnej pary w serialu nadawanym w najlepszym czasie reklamowym, mogło być uznane za przełomowe, ale twórcy nie tylko pozostali dość zachowawczy (Susan i Carol się nawet nie całują), ale i niekonsekwentni w dążeniu do poprawności politycznej. W serialu nie brakuje bowiem uwag i żartów, które dziś bez wątpienia zostałyby uznane za homofobiczne.

Wojna płci?


Choć wiemy doskonale, że kluczową kwestią dla odbioru „Przyjaciół” jest świadomość konwencji (sitcom rządzi się swoimi prawami), to można mieć wątpliwość, czy scenarzyści czasem nie posuwają się za daleko w swoich żartach. Z przykrością można odnotować, że brakuje im empatii wobec np. Moniki. Bohaterka regularnie pada ofiarą żartów dotyczących jej nadwagi, z którą zmagała się w czasach dziecięco-nastoletnich. Kiedy serial zabiera nas w podróż do przeszłości, widzimy Monikę nie tylko otyłą, ale i zupełnie inną charakterologicznie od jej szczupłej „wersji”. Młoda bohaterka jest naiwna i niezbyt bystra. W niczym nie przypomina znanej nam postaci.

Przedmiotem żartów są też często stereotypy związane z płciami. Ross nie może pogodzić się z myślą, że jego dzieckiem miałby zajmować się pan niania, a jego syn chce się bawić lalką. Chandler jest z kolei regularnie „podejrzewany”, że jest gejem, choć nikt nie jest w stanie tak naprawdę wytłumaczyć, dlaczego. Kiedy Ross i Joey zasypiają obok siebie i odkrywają, że było to bardzo przyjemne, czują się bardzo skrępowani.

Serialowe kobiety są o wiele mniej skrępowane kołnierzem stereotypów. Nie boją się stawiać na karierę i decydować o sobie. Nie znaczy to jednak, że nie ciąży na nich piętno mieszczańskich zasad. Rachel i Monika wychowały się na przedmieściach i obie mają zaprogramowaną chęć wzięcia ślubu. Rachel w dniu swoich 30. urodzin zrywa nawet z dużo młodszym, bo czuje, że jej zegar tyka.

Przyjaciele na zawsze


„Ludzie wciąż przeżywają w życiu ten okres, w którym przyjaciele są dla nich jak rodzina. Pewne rzeczy są niezmienne. „Przyjaciele” nam o tym przypominają i to dlatego tak wielu z nas właśnie w tym serialu szuka ukojenia smutków i lęków, właśnie ten serial chce oglądać, gdy się wydarzy katastrofa lub gdy życie nagle wydaje się nie do poznania.

Ten serial zatem to coś więcej niż tylko relikt przeszłości. To symbol wszystkiego, co stałe — rzeczy i ludzi, na których zawsze można liczyć” — tłumaczy przyczyny niegasnącej popularności „Przyjaciół” Kelsey Miller. I kto wie, może w czasach, w których już coraz rzadziej po prostu ze sobą rozmawiamy, a częściej porozumiewamy się za pomocą internetowych komunikatorów, opowieść o grupie znajomych, którzy mają czas i chęć po prostu ze sobą być, jest jeszcze bardziej potrzebna niż ćwierć wieku temu?

Daria Bruszewska-Przytuła


Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Gosia #2796937 | 88.156.*.* 28 wrz 2019 18:16

    uwielbiam:) mimo, że znam serial na pamięć, to dalej bawi do łez i wzrusza

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  2. Magda #2799435 | 5.253.*.* 4 paź 2019 13:53

    Ten serial to było coś pięknego :) Uwielbiałam go dlatego bardzo ucieszyła mnie wiadomość o pierwszej w Polsce książce na jego temat. Nie spodziewałam się, że dowiem się z niej aż tylu ciekawostek. Szkoda, że teraz już takich seriali nie ma

    odpowiedz na ten komentarz