"Mamo, chcę, żebyś żyła". Pani Anna walczy o życie i potrzebuje naszej pomocy

2019-09-27 17:58:00(ost. akt: 2019-09-27 12:43:43)
Anna Onasz: Córeczka ma cztery latka i już wie, że choruję

Anna Onasz: Córeczka ma cztery latka i już wie, że choruję

Autor zdjęcia: Ada Romanowska

Rok temu u Anny Onasz zdiagnozowano raka jelita grubego. Leczenie, jakie do tej pory miała w szpitalu, nie pomaga. Ale pojawiła się szansa — lek, który może przedłużyć jej życie. Nie jest refundowany, a koszty kuracji są wysokie. Dlatego prosi o pomoc.
Mówią, że rak to nie wyrok. Ale, gdy dowiadujesz się, że życie ci ucieka, trudno się pod tym podpisać. Rak to wyrok. Gdy okazuje się, że musisz z nim walczyć o swoje życie, szczęście nabiera innych barw, a święty spokój to niepokój, który nawet nie daje spać. I to już od roku. Bo właśnie we wrześniu, mniej więcej te 360 dni temu, życie Anny Onasz z Olsztyna wywróciło się o 180 stopni. Do góry nogami. Tył na przód.

— Moja córka Wiktoria miała już trzy latka. Byłam szczęśliwa, bo długo się o nią starałam z mężem. Miałam też pracę, dobrze się czułam i życie stało przed mną otworem — opowiada Anna Onasz, która dziś ma 34 lata. — Poszłam na badania okresowe w pracy. Nawet nie pomyślałam, że coś mi wykryją. Ale w badaniach wyszło, że mam bardzo głęboką anemię. Zdziwiłam się, bo przecież czułam się dobrze. Byłam aktywna i nie miałam żadnych dolegliwości. Ale niska hemoglobina mnie zaniepokoiła. Podświadomie poczułam, że coś mi jest. I że nie jest dobrze. Lekarze zaczęli szukać przyczyny anemii. Wykryli guza na węźle chłonnym na szyi. Biopsja pokazała, że to nowotwór jelita grubego. Nie mogłam uwierzyć! Zdarzały mi się zaparcia, ale nigdy bym nie pomyślała, jaka jest ich przyczyna. O kolonoskopii też nie pomyślałam, bo jestem młoda. A na choroby jelit cierpią zazwyczaj osoby po pięćdziesiątce.

Chociaż i to się zmienia. Pani Ania jest dowodem na to, że rak nie patrzy na wiek.
— Widzę, że tak jest. Że coraz młodsze osoby walczą o życia. Dlaczego? Ma na to wpływ stres, styl życia i jedzenie… Wszędzie jest chemia — mówi pani Anna. — Myślę, że u mnie stres i dieta były powodem choroby. W rodzinie nikt nigdy nie walczył z nowotworem. Nawet badania nie stawiały mnie w grupie ryzyka. A tu proszę… Kiedyś nie zastanawiałam się, jak jem, co i kiedy. Tym bardziej, że dania gotowe w sklepach są na wyciągnięcie ręki. Idzie się na łatwiznę, nie myśląc o zdrowiu.

Tomograf i kolonoskopia potwierdziły najgorsze. Pani Anna trafiła na stół operacyjny.


— Lekarze powiedzieli mi jednak, że choroba jest bardzo agresywna, bo jestem młoda. Dziś mam już przerzuty na węzły chłonne i wątrobę. Prawdopodobnie też do kości. W grudniu przyszedł czas na pierwszą chemię. Dziś mam za sobą już trzynaście cykli. Niestety, żaden nie zadziałał. Ciężko przechodziłam każdą chemię. Miałam bardzo słabe wyniki. Wiele cykli trzeba było przełożyć.
Każdy dzień dla pani Anny jest trudny. Tym bardziej, że patrzy na bawiącą się córeczkę i wie, że nie może jej towarzyszyć. Nie mogą iść na zakupy, ganiać się po podwórku, bawić się w domu. Po prostu nie ma siły. A bardzo chciałaby żyć jak kiedyś.

Anna Onasz z mężem Zbyszkiem i córką Wiktorią
Fot. Ada Romanowska
Anna Onasz z mężem Zbyszkiem i córką Wiktorią

— Najtrudniej było mi na samym początku. Bardzo długo płakałam. Dziś też jest mi trudno. Tym bardziej, że lekarze nie dają mi za dużych szans… To jest dla mnie na tyle trudne, że nie mogę się wewnętrznie wyciszyć, uspokoić. Staram się o tym nie myśleć, uciekać myślami gdzie indziej, ale nie potrafię — mówi Anna Onasz. — Gdy jeździłam do szpitala, bo tam przyjmowałam chemię, wcale nie było mi łatwiej. Widziałam ludzkie cierpienie. To przytłacza. Mogłam przyjmować chemię w domu. Ale nie chciałam, żeby córka widziała mnie w takim stanie. Zdecydowałam się na szpital, na poliklinikę, gdzie leczę się od początku. Teraz jestem na tyle słaba, że nie mogę przyjmować już żadnej chemii. I jestem też nią zmęczona. Po prostu. Dziś przyjmuję tylko suplementy. Żeby się wzmocnić. Na szczęście mam przy sobie bliskich. Córeczka ma cztery latka i już wie, że choruję. Stara się mnie wspierać na tyle, na ile potrafi.

Gdyby nie rodzina, gdyby nie znajomi i psycholog, nie wiem, co byłoby ze mną. Nie podniosłabym się. Nie miałabym siły do walki.


— Na początku pytałem: dlaczego my? Nie płakałem aż tyle, co Ania, ale też to przeżyłem. Do choroby podszedłem jednak zadaniowo. Wiedziałem, że trzeba działać i walczyć — dodaje Zbigniew Onasz, maż pani Anny. — Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jesteśmy skazani na szukanie. Cały czas, już od roku, poszukujemy metody leczenia. Byliśmy w Szczecinie, nawet w Niemczech w aptece po zastrzyki z jemioły, które powstrzymują przerzuty. W Polsce niestety nie ma takiego leku… Walczymy, jak możemy. Chcemy znaleźć sposób, który w końcu pomoże żonie. To nie jest tak jak z lekiem przeciwbólowym, że działa na każdego. Musimy znaleźć ten jeden jedyny, odpowiedni lek. Chwytamy się więc wszystkich możliwości. My nie walczymy z bólem zęba, ale o życie.

Pojawiła się jednak nadzieja. Niestety ten sposób leczenia nie jest refundowany w Polsce. Bo leczenie ogranicza się tylko do dwóch pierwszych linii, w przeciwieństwie do zaleceń europejskich i światowych. Pacjenci muszą radzić sobie sami, co nie jest proste. Pani Anna na wzmocnienie organizmu suplementami wydała już 8 tys. zł. Teraz zbiera na kolejny etap walki z chorobą, na tzw. trzecią linię leczenia. Miesięczna kuracja kosztuje ok. 12 tys. zł. Ale miesiąc to za mało, żeby żyć. Dlatego założyła zbiórkę w internecie na portalu Pomagam.pl i liczy na dobre serca dobrych ludzi. Potrzebuje 100 tys. zł. W tej chwili ma na koncie 31 445 zł. Dzięki temu może zacząć leczenie. Ale nie chce go przerywać. Nie może.

— Potrzebuję leku Lonsurf, który może przedłużyć mi życie. Bo, jak powiedzieli lekarze, już nie wyzdrowieję. Ale mogę zatrzymać chorobę, a lek przedłuży mi życie o kilka a nawet kilkanaście lat. To moja ostatnia szansa — podkreśla pani Anna. — Każdy mi powtarza, że nie mogę myśleć o tym, co będzie za kilka lat. Że muszę żyć chwilą. Ciężko mi przywyknąć do tej myśli.

Bo ja chcę żyć jak najdłużej. Chcę wrócić do pracy i chcę widzieć, jak moja córka dorasta.


Są takie momenty, kiedy Wiktoria przytula się do mnie i mówi: mamo, chcę żebyś żyła…

ADA ROMANOWSKA

pomagam.pl/aniawalczyzrakiem



Pani Ania nie jest jedną na milion. Bo rak jelita grubego, zaraz po raku płuc, jest najczęstszym z nowotworów. Codziennie na tę chorobę umierają 33 osoby. Mimo tego rak jelita grubego z przerzutami nie jest w Polsce leczony właściwie. Szanse na przeżycie 5 lat z chorobą ma zaledwie co drugi Polak i jest to wynik znacznie gorszy od średniej europejskiej. U nas jest gorzej niż na Litwie, Łotwie, Estonii, Bułgarii czy Rumunii. Przez pieniądze, których nie ma. Które nie pokrywają kosztów leczenia, a zapewniają jedynie podstawową pomoc. Jak żyć w takim kraju? Jak walczyć? I chociaż pani Ania nie jest jedną na milion, to jednak jest tą jedną, która znajdzie milion powodów, aby żyć. Dlatego potrzebuje pomocy. Naszej pomocy. Wsparcia potrzebuje też jej córeczka. Choć jeszcze mała, zdaje już sobie sprawę, jak życie jest kruche. Dla niej ważny jest każdy dzień z mamą. I jest wart miliony.

Od autorki:

Komentarze (9) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. to tu przelewać pieniądze #2796617 | 5.173.*.* 27 wrz 2019 18:08

    a nie na seicento!! inna sprawa, że to NFZ powinno płacić za te leki

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

  2. Marek #2796640 | 81.190.*.* 27 wrz 2019 19:34

    Pani Aniu, jeżeli Panie nie jest uczulona na produkty pszczele, na wzmocnienie dodatkowo polecam zażywać pierzgę. Proszę rozpuszczać spore ilości.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  3. olsztyniak #2796645 | 5.173.*.* 27 wrz 2019 19:40

    Trzymajcie się.Życzę powrotu Pani do zdrowia.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  4. olsztynianka #2796802 | 83.9.*.* 28 wrz 2019 09:54

    Pani Aniu! Siły i zdrowia życzę !

    odpowiedz na ten komentarz

  5. mari #2796880 | 95.160.*.* 28 wrz 2019 13:57

    K....wa mać na F-35 na zakwaterowanie amerykańców na loty marszałka na obstawe jarka itd to pieniądze są a ludzkie życie mają w dupie bo co ich obchodzi jakas kobieta biedna

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (9)