Szukamy Wielkiego Serca

2019-09-23 11:00:45(ost. akt: 2019-10-24 09:32:32)
Marzeniem widza jest w razie choroby trafić do Leśnej Góry, miejsca akcja serialu "Na dobre i złe"

Marzeniem widza jest w razie choroby trafić do Leśnej Góry, miejsca akcja serialu "Na dobre i złe"

Autor zdjęcia: TVP

Seriale medyczne od dziesięcioleci biją rekordy popularności, a my, odbiorcy, wpatrujemy się w przystojnych lekarzy i piękne lekarki z nadzieją, że uzdrowią oni nie tylko swoich pacjentów, ale i polską służbę zdrowia.
„Szpital stał się dzisiaj szczególnym miejscem początku i końca. Tutaj właśnie ważą się losy najważniejszej wartości, naszego życia. Dotyczy to radości, ale też niepokoju z narodzin, a przede wszystkim walki ze śmiercią” — pisała w swoim tekście poświęconym fenomenowi seriali medycznych prof. Joanna Chłosta-Zielonka. I właśnie to towarzyszenie bohaterom w granicznych sytuacjach sprawia, że tłumnie zasiadamy przed ekranami. Ale na tym nie wyczerpuje się lista zalet seriali medycznych.

Ich siłą jest także to, że opowiadając o chorobach i życiu lekarzy, dotykają ważnych społecznych tematów. Przykładem niech będą takie kwestie jak eutanazja, gotowość do oddawania swoich organów, czy inne problemy natury etycznej. Ale nie tylko. Widać to chyba najlepiej w serialach amerykańskich, w których na pierwszy plan wysuwają się także kwestie związane z różnicami kulturowymi czy dotykającymi takich problemów jak molestowanie, przemoc domowa czy nierówny status kobiet i mężczyzn.

Seriale medyczne mają też dobre tempo, akcja toczy się więc wartko, a tłem dla potyczek z pacjentami, jest życie prywatne lekarzy. I choć wcale nie tak często towarzyszymy im w domowych pieleszach, sporo wiemy o ich rodzinie i relacjach uczuciowych. Zresztą, bądźmy szczerzy: sterylność i pozorny chłód szpitalnych korytarzy nie wpływa (a przynajmniej tak nam się to przedstawia w serialach) na temperaturę romansów i związków, w które wchodzą lekarze i inni pracownicy.

A skoro o uczuciach mowa... Nie ma się co jednak oszukiwać. Seriale medyczne, tak jak i inne seriale, oglądamy przede wszystkim dla bohaterów. A im bardziej są nietypowi i kontrowersyjni... tym lepiej.

Lekarze inni niż wszyscy


Wśród serialowej galerii postaci seriali medycznych wyróżnia się z całą pewnością kilkoro z nich.
Dla polskiej publiczności niewątpliwie ważni byli lekarze pracujący w czeskim „Szpitalu na peryferiach”. Wielu naszych czytelników na pewno pamięta twarze Alžběty Čeňkovej czy Karela Sovy. Choć serial powstawał w drugiej połowie lat 70., z nowymi epizodami wracał na ekrany kilka razy.

Zanim Polacy na dobre pokochali rodzimych serialowych lekarzy („Na dobre i na złe”, „Lekarze”, „Diagnoza)”, kibicowali Amerykanom.

Serial „Na dobre i na złe” jest emitowany już 20 lat
Najmłodszym i jednym z najbardziej lubianych doktorów, któremu twarzy użyczył młodziutki Neil Patrick Harris (dzisiaj kojarzony przede wszystkim z rolą w serialu „Jak poznałem waszą matkę”) był Doogie Howser. Tytułowy bohater serialu z przełomu lat 80. i 90., w wieku czternastu lat otrzymał prawo do wykonywania zawodu. Typowe dla jego wieku rozterki uczuciowe musiał łączyć z pracą w szpitalu. Miał w sobie młodzieńczą werwę i chęć pomocy.

Nie można nie wspomnieć także o George'u Clooneyu, który w „Ostrym dyżurze” wykreował postać dra Douga Rossa. I można chyba powiedzieć, że ta rola nie tylko zdefiniowała na długo jego karierę, ale i pokazała twórcom, jakich lekarzy chcą oglądać widzowie.
Nic więc dziwnego, że później i w „Chirurgach”, i w innych serialach na salach operacyjnych się nie tylko doskonali specjaliści, ale i niezwykle atrakcyjni ludzie.

Jednym z najbardziej popularnych lekarzy świata popkultury był też tytułowy „Dr House”. Sarkastyczny i genialny zarazem lekarz, który za nic miał dobre maniery. Zakładając, że „wszyscy kłamią”, diagnozował w niestandardowy sposób. Choć każdy z nas życzyłby sobie trafić pod opiekę tak przenikliwego lekarza, niewiele osób czerpałoby przyjemność z przebywania z nim.

Odpowiedzią na spektakularną popularność seriali medycznych było... powstanie parodii. W Polsce były to np. „Szpital na perypetiach” czy „Daleko od noszy”.
Praca personelu medycznego stała się też punktem wyjścia dla kilku polskich seriali paradokumentalnych: „Szpital”, „Pielęgniarki” czy „Na sygnale”.

Kultura transparencji


Brzmi to dość tajemniczo, ale tak naprawdę kultura transparencji ma za zadanie świat z tajemnic odzierać i czynić rzeczywistość przezroczystą. Dzięki serialom medycznym uczestniczymy w diagnozowaniu chorób, zaglądamy do wnętrza człowieka (dosłownie!), poznajemy sekrety ludzkiego organizmu i... rzeczywistości szpitalnej. Towarzysząc lekarzom (na prawach widza, ale jednak!) w ich codziennej pracy, poznajemy zasady organizujące funkcjonowanie służby zdrowia.

Choć nawet jednego dnia nie spędziliśmy na studiach medycznych, wiemy, że pozioma linia na monitorze urządzenia do EKG nie zwiastuje niczego dobrego, a kiedy lekarz z defibrylatorem w dłoniach krzyknie „clear”, to należy się od pacjenta odsunąć i już.

Seriale szpitalne są też pewnie odpowiedzialne za wzrost wizyt hipochondryków w przychodniach, bo właśnie z ekranu dowiadujemy się często o chorobach, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia. Pytanie brzmi, czy nieświadomość w tym przypadku to błogosławieństwo czy przekleństwo. Ale to już temat na inną dyskusję.
h3]Rzeczywistość kontra życzenia[/h3]
Jak pisze Beata Łyciak, „polskie seriale medyczne niewiele mają wspólnego z doświadczeniami Polaków. Wyidealizowany obraz szpitala powoduje, że prawdopodobnie marzeniem każdego widza jest w razie choroby trafić do Leśnej Góry, miejsca akcji popularnego serialu „Na dobre i złe”, lub toruńskiego szpitala miejskiego Copernicus („Lekarze”)”.

Osoby pracujące w polskich szpitalach i przychodniach mogą mieć trochę pretensji do scenarzystów seriali o to, że rzadko poświęcają oni uwagę palącym problemom, do których zalicza się m.in. postępująca biurokratyzacja czy niedofinansowanie służby zdrowia. Serialowi lekarze zdają się nie zmagać z takimi problemami jak kolejki czy limity, nie muszą odmawiać pomocy nieubezpieczonym (a przynajmniej oczekiwać zapłaty za usługi), rzadko też spotykają się z nieodpowiednim zachowaniem pacjentów. A tymczasem właśnie takie sytuacje wpisane są w codzienność „prawdziwych” lekarzy.

Jak wynika ze spostrzeżeń badaczki komunikacji między lekarzami a pacjentami, ci pierwsi... — Szczególnie krytykują postać dr. House'a. Mówią: człowiek z takim stylem bycia nie mógłby pracować w polskim szpitalu. Zresztą zleca tyle badań, że zrujnowałby szpital. Z drugiej strony który lekarz nie chciałby jak Sokrates przechadzać się po korytarzach w asyście ludzi skłonnych wykonać każde zlecone zadanie. Weźmy też nasz hit — „Na dobre i na złe”. I na ten serialowy obrazek realni polscy lekarze dostają „wysypki” — mówiła w rozmowie z Dorotą Frontczak dr Tomira Chmielewska-Ignatowicz.

Daria Bruszewska-Przytuła


Regulamin dostępny tutaj.

RANKINGI:

Wielkie Serce: Pielęgniarka/położna (ranking regionalny)


Wielkie Serce: Lekarz (ranking regionalny)


Wielkie Serce: Przyjazny Szpital (ranking regionalny)


RANKINGI OLSZTYN I POWIAT OLSZTYŃSKI:

Wielkie Serce: Pielęgniarka/położna


Wielkie Serce: Lekarz


Wielkie Serce: Przyjazna Przychodnia/gabinet: