Grzeczne dziewczynki w polityce

2019-09-08 15:58:15(ost. akt: 2019-09-06 14:53:28)
Wiesław Gałązka, specjalista od marketingu politycznego

Wiesław Gałązka, specjalista od marketingu politycznego

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Dziś w Sejmie zasiada 125 kobiet, w Senacie tylko 13. I patrząc na listy wyborcze niewiele pod tym względem się zmieni. W świecie polityki dominują mężczyźni, którzy potrzebują kobiet, ale bardzo często po to, żeby ocieplić swój czy partii wizerunek.
Riitta Uosukainen, która była trzykrotnie przewodniczącą Eduskunty, fińskiego parlamentu, zapytana, dlaczego w polityce powinna być równa liczba przedstawicieli obu płci odparła: To przecież Bóg tak urządził świat, że jest fifty-fifty, pół na pół. Dlatego kobiety i mężczyźni, jak najwięcej muszą robić wspólnie. W pracy, w domu, w polityce.

Kobiety tak naprawdę zawsze były w tej polityce, będąc tymi szyjami, które kręcą męskimi głowami. Czasami same jako królowe czy księżniczki musiały tę głowę położyć pod topór, ale taka bywa czasem cena polityki.

Jednak z biegiem lat szafoty odeszły w niebyt, a obecność kobiet rosła, bo rosła też presja społeczna i nie tylko sufrażystek walczących o prawa kobiet, ale przedstawicieli obu płci. Bo także coraz więcej mężczyzn zaczęło się domagać równych praw dla kobiet, również w sferze polityki. I pustym gadaniem jest że mówienie, że panie dostały prawa wyborcze, ot tak sobie w prezencie od szarmanckich panów. Nie, one je po prostu sobie wywalczyły, tak jak w Polsce ponad sto lat temu. Tu warto dodać, że pierwszym na świecie krajem, gdzie kobiety uzyskały prawa wyborcze była Australia i było to 1902 roku. Natomiast w Europie kobiety po raz pierwszy mogły głosować w Wielkim Księstwie Finlandii, która w 1906 roku wprowadziła prawo wyborcze dla kobiet.

Jednak choć minął wiek, jak panie zyskały w Polsce prawo wyborcze, to z tą reprezentacją kobiet w polityce wciąż jest coś nie tak. Wystarczy tylko popatrzeć na obecny parlament. W Senacie kobiety stanowią dziś zaledwie 13 proc. składu Izby. Choć w wyborach do Sejmu obowiązują kwoty płci, zgodnie z którą na liście musi być nie mniej 35 proc. kobiet i nie mniej niż 35 proc. mężczyzn, to w 460-osobowym Sejmie zasiada 125 posłanek, co stanowi 27 proc. wszystkich posłów. Czy to jest sukces?

Ale można też powiedzieć, że jest nieźle, gdy popatrzeć na sfeminizowanie poszczególnych partii zasiadających w Sejmie. Tu rewelacyjnie pod tym względem wypadała na początku kadencji Nowoczesna, gdzie panie stanowiły aż 75 proc. posłów oraz PO – 57 proc. Po drugiej stronie bieguna był Kukiz '15, gdzie pań w klubie było 17 proc., PSL – 23 proc., a w rządzącym PiS – 29 proc.

I choć minęło sto lat, odkąd panie mogą być wybierane, wciąż jest coś nie tak z tym równouprawnieniem. Panie zarabiają mniej, mają trudniejszy dostęp do awansów, a do tego zwykle jeszcze drugi etat w domu.

Ute Ehrhardt pisząc swój wywrotowy poradnik „Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą”, radzi kobietom odrzucić grzeczność. Demaskuje stereotypy, które blokują paniom drogę do niezależności i sukcesu. Radzi, by odrzucić postawę podporządkowania i śmiało sięgać po zakazane owoce. Tylko niezależne, pewne siebie kobiety mogą odnosić sukcesy, realizować marzenia. Rzadko te grzeczne! A już na pewno nie w polityce.

Ostatnie lata sporo zmieniły w polskiej polityce, bo w ostatnich trzech dekadach mieliśmy aż trzy kobiety premierów: Halinę Suchocką, Ewę Kopacz i Beatę Szydło.

A niedawno Grzegorz Schetyna ogłosił, że kandydatką na premiera Koalicji Obywatelskiej, oczywiście jak ta wygra wybory, będzie Małgorzata Kidawa-Błońska, czym zaskoczył nie tylko polityków PiS, ale nawet chyba ludzi ze swojego otoczenia. Krok odważny, ale bardzo przemyślany. Bo choć obecna wicemarszałek Sejmu politykę ma we krwi, jest przecież prawnuczką przedwojennego premiera Władysława Grabskiego, autora reformy walutowej oraz Stanisława Wojciechowskiego, drugiego naszego prezydenta przed wojną, to wysunięcie jej kandydatury to czysta socjotechnika. Podobny manewr zastosował Jarosław Kaczyński, wysuwając kandydaturę Beaty Szydło na premiera.

A chodzi po prostu o ocieplenie wizerunku, bo kto bardziej niż kobiety łagodzi konflikty, gasi negatywne emocje, co oczywiście nie znaczy, że panie na stanowiskach nie budzą tych emocji u mężczyzn polityków.
— Bardzo mądry ruch — ocenia Wiesław Gałązka, specjalista od marketingu politycznego. — PO ma dziś twarz Schetyny, a dzięki temu zabiegowi Schetyna ocieplił wizerunek partii.

Czy rzeczywiście panie są za grzeczne do polityki? — To proszę zapytać panią Pawłowicz, czy jest za grzeczna — żartuje Wiesław Gałązka. — Pytanie, czy nie chcą, nie mogą, czy nie potrafią? Pań jest mniej w polityce, a wynika to z większych obciążeń w życiu, którym muszą podołać. Choć owszem znajdują się bardzo dojrzałe kobiety, takie ciotki rewolucji, które dobrze odnajdują się w polityce. Kiedyś Jacek Kurski powiedział, że w Sejmie ma do czynienia z kimś kogo nazywa „kobietony”. Chodziło o te wszystkie bardzo zaangażowane aktywistki, niegrzeczne, nieeleganckie. Jednak faktycznie kobiety, które są dłużej w polityce nabierają cech męskich i chamieją, choć oczywiście nie wszystkie. To świadczy tylko źle o polityce.

Na listach wyborczych do Sejmu w okręgach olsztyńskim i elbląskim jest 192 kandydatów, w tym 81 kobiet. Tylko dwie panie startują z pierwszego miejsca, co znacznie zwiększa ich szansę na wybór. Natomiast do Senatu startuje 6 mężczyzn i cztery kobiety. To, że pań jest mniej na listach, a w konsekwencji w polityce, to wina kobiet?

— Mężczyzn — uważa Wiesław Gałązka. — W partiach nie docenia się kobiet, ich możliwości. Są na listach, bo są parytety, które trzeba spełnić, niejako więc na siłę. Panowie nie bardzo promują aktywność kobiet w swoich szeregach. To duży błąd.

Teresa Astramowicz-Leyk
Fot. Zbigniew Woźniak
prof. Teresa Astramowicz-Leyk, politolog z UWM

Udział kobiet we władzach różnych szczebli rośnie z roku na rok, ale zdaniem prof. Teresy Astramowicz-Leyk, politologa z UWM wciąż jest za mały.
— Ciągle brakuje właściwych mechanizmów, które przyczyniałyby się do zwiększenia liczby kobiet na listach wyborczych — uważa prof. Astramowicz-Leyk. — Muszą być naprawdę przestrzegane parytety, kwoty. Kobiety mają trudniejszy start w polityce, bo są pochłonięte pracą zawodową i obowiązkami rodzinnymi. Ciągle w Polsce, zwłaszcza prawica polska wyznacza kobietom miejsce w kościele i kuchni.

Pytanie, jak wyglądałby świat polityki, gdyby kobiet było więcej w polityce albo też wyeliminowano z niego mężczyzn, to dziś jednak czysta futurologia.
— Kobiety doskonale potrafią prowadzić budżet domowy i potrafią prowadzić budżet wspólnot samorządowych czy budżet państwa — podkreśla prof. Astramowicz-Leyk. — Kobieta w polityce wynosi dużo kultury, taktu, spokoju i źle się dzieje, że katolicka prawica ogranicza poprzez stereotypy liczbę kobiet w polityce.

W naszej historii mieliśmy królowe, kobiety premierów, kobiet ministrów bez liku, ale nie mieliśmy jeszcze prezydenta kobiety. Może więc czas na zmiany, tylko czy politycy są na to gotowi, zwłaszcza ta męska część polityki.

Alicja Majewska kiedyś śpiewała: być kobietą, być kobietą, marzę ciągle będąc dzieckiem, być kobietą, bo kobiety są występne i zdradzieckie. Jednak mało kto już pamięta, jak kończyła się ta piosenka. A szło to tak: — Ach, kobietą być nareszcie, a najczęściej o tym marzę, kiedy piorę ci koszule albo... naleśniki smażę. Bo przecież tylko grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą...

Andrzej Mielnicki

Komentarze (5) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Stańczyk #2788085 | 178.42.*.* 8 wrz 2019 16:55

    "W świecie polityki dominują mężczyźni, którzy potrzebują kobiet, ale bardzo często po to, żeby ocieplić swój czy partii wizerunek". Trzeba przyznać, że nikt w polskim parlamencie nie ociepla wizerunku własnego ani własnej partii tak skutecznie jak "profesor" Krystyna Pawłowicz.

    odpowiedz na ten komentarz

  2. haha #2788096 | 89.229.*.* 8 wrz 2019 17:10

    grzeczne dziewczynki idą do nieba a niegrzeczne jadą do Amsterdamu

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  3. Dik #2788098 | 37.47.*.* 8 wrz 2019 17:13

    Panie red Mielnicki, Suchocka miała na imię Hanna

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

  4. dezerter #2788104 | 37.47.*.* 8 wrz 2019 17:21

    Polityka odziera z kobiecości dlatego jestem przeciw parytetom. Przykro się ogląda kłócące się posłanki często na niskim poziomie. Posła mężczyznę mogę przynajmniej z czystym sumieniem zwymyślać przed tv.

    odpowiedz na ten komentarz

  5. JanKa #2789179 | 37.248.*.* 10 wrz 2019 19:12

    35% kobiet, 35% mężczyzn i tylko 30% gejów? Gdzie tu równość?

    odpowiedz na ten komentarz