Czy żyje się wam cieplej?

2019-08-21 12:54:29(ost. akt: 2019-08-23 11:54:08)

Autor zdjęcia: Pixabay

Klimat///Temperatury biją rekordy. Antarktyda topnieje. A może wcale nie jest cieplej, a lodowce jednak nie topnieją? Dla większości globalne ocieplenie to fakt. Wielu jednak twierdzi, że to jedno wielkie kłamstwo.

Quo vadis, ludzkość — chciałoby się zapytać i akurat z mojej strony nie byłoby to pytanie retoryczne. Przewiduję jednak spore problemy z uzyskaniem odpowiedzi, bo topniejące lody na drugim końcu świata czy upał powyżej 40 stopni C we Francji — olsztynian, póki co, mało dotyczą, a jeszcze mniej dotykają… Dopóki w Łynie i z kranu płynie woda, dopóki kuchenka parzy, lodówka chłodzi, a telewizor bez zarzutu odbiera wszystkie kanały — dopóty problem jakby nie zaistniał. Moja chata z kraja na żywo i w kolorze po prostu.

Nie żebym chciała straszyć i na koniec zostać heraldem hiobowych wieści — ale w tej naszej „chacie” też się jednak dzieje. I to całkiem sporo.

W czerwcu br. Instytut Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa (IUNG) w Puławach opublikował raport o suszy rolniczej w Polsce. Niestety, pierwszy raz w tym roku, wśród wymienionych jest województwo warmińsko-mazurskie. Do 6 sierpnia do wojewody warmińsko-mazurskiego zwróciło się już 934 rolników z 58 gmin, którzy chcą powołania komisji, które oszacują szkody spowodowane niekorzystnymi zjawiskami pogodowymi. 447 z tych gospodarstw i uprawy o łącznej powierzchni 12,8 tys. ha konkretnie dotknęła susza. Inne ucierpiały z powodu nawałnic, ulewnych deszczy, a trzy — z powodu huraganu.

Jakby tego było mało, pod koniec lipca Państwowy Instytut Geologiczny dla 12 województw, w tym dla warmińsko-mazurskiego, wydał ostrzeżenie o możliwości wystąpienia problemów z zaopatrzeniem z płytkich ujęć wód podziemnych w okresie od 1 do 31 sierpnia 2019 r. „Prognozuje się wystąpienie stanu zagrożenia hydrogeologicznego związanego z niżówką hydrogeologiczną” — brzmi oficjalne ostrzeżenie.

Szkoda tylko, że tak jakoś łatwo — zbyt łatwo! — przechodzimy na tymi faktami i liczbami do porządku dziennego i nawet horrendalne ceny warzyw i owoców w sklepach już przestały nas bulwersować. A jeśli nawet ktoś zwróci uwagę, że ananasy można kupić taniej niż cebulę — to proponuję od razu, by na te ananasy prędko się całkowicie przerzucić i nauczyć się je choćby smażyć. Bo z powodu deficytu wody rolnicy szacują obniżenie plonów w tym sezonie o przynajmniej 20 proc. — w stosunku do plonów uzyskanych w średnich wieloletnich warunkach pogodowych w poprzednich latach. Tym bardziej, że na innych obszarach Polski sytuacja wcale nie jest lepsza i o ile nasze plantacje cierpią z powodu wysokich temperatur i braku opadów — południe kraju musi zmagać się raczej z nadmiarem wody. A ten, niestety, obfitym plonom też nie sprzyja.

W końcu zaczęłam myśleć. I rozmawiać. Wiadomo, że rozmawiać zawsze warto i trzeba, ale wiem też, że specjaliści od klimatu jak z rękawa sypią danymi, wyliczeniami, algorytmami i operują terminami, których często nie rozumiem. Szczęśliwie jednak mój dobry znajomy o zmianach klimatycznych wie prawie wszystko, zamiast skomplikowanych sformułowań natomiast operuje konkretnymi przykładami, które przemawiają o wiele głośniej niż liczby.

— To zmienia się ten klimat i ociepla czy nie? — pytam.

— Jako osoba urodzona w roku 1964 pamiętam zimne i bardzo śnieżne zimy lat siedemdziesiątych — mówi Mirosław Piróg, który studiował fizykę teoretyczną i filozofię, a teraz jest adiunktem w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Śląskiego. — Śnieg sięgał mniej więcej mojego, wtedy kilkuletniego dziecka, wzrostu. Ale to było 40 lat temu. Dziś te zmiany klimatyczne postępują bardzo szybko, temperatury idą ostro do góry. A zatem w ciągu tych czterdziestu lat, choć dla przeciętnego człowieka to nie jest tak dużo, można obserwować bardzo znaczące zmiany klimatu. Co oznacza, że człowiek urodzony w roku 2000 w ciągu swojego życia zobaczy pełne spektrum zmian klimatycznych — i to szybkie ich tempo to jest prawdziwy dramat.

— A co ma większy wpływ na zmiany: działalność człowieka czy czynniki naturalne? — drążę.

— Właśnie człowiek jest odpowiedzialny za szybkie tempo tych zmian, co podpowiada mi nie tylko intuicja czy logika — ale także wiele badań naukowych na ten temat — mówi Mirosław Piróg. — Rzeczywiście w ciągu życia jednego człowieka na danym terenie klimat może zmienić się diametralnie, a za nim — wszystko w przyrodzie.

Ale niestety, dziś Kowalskiego nie ruszy informacja w mediach, że stopił się lód w Arktyce — bo jego ten fakt bezpośrednio nie dotyczy.

Na razie więc taki news przeraża jedynie znawców i badaczy. Kowalskiego mogą natomiast przerazić choćby te wysokie temperatury odnotowane ostatnio we Francji. Albo jakieś zjawiska ekstremalne: susza lub powódź, bo kryzys klimatyczny to przecież też nagłe ulewne deszcze. Albo się Kowalski przejmie długimi przerwami w dostawach prądu. Na razie jednak, choćby wśród swoich znajomych obserwuję, że tym tematem przejmują się tylko jednostki. Zgadzam się jednak, że suche dane naukowe dla szarego człowieka są mało przekonujące. Jego bardziej interesuje doświadczenie, empiria. I tu zaczyna się problem, bo na zmianę, która szarego człowieka dotknie, musimy poczekać jeszcze przynajmniej dekadę.

No dobrze. Różowo nie jest — już to wiem. Moje obawy tym bardziej potwierdził i jeszcze wzmógł opublikowany w październiku 2018 r. Raport Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC), którego autorzy w kwestiach dotyczących kryzysu klimatycznego już nie tylko ostrzegają, ale wręcz biją na alarm i wprost żądają, by wszystkie kraje podjęły szybkie, dalekosiężne i bezprecedensowe działania we wszystkich dziedzinach życia społecznego. Wszystko po to, by zatrzymać globalne ocieplenie na poziomie 1,5 st. C.

Nad Raportem, który stanowił kluczowe źródło wiedzy naukowej dla negocjatorów w czasie Szczytu Klimatycznego COP24, który w grudniu 2018 r. odbył się w Katowicach, pracowało 91 autorów i redaktorów z 40 krajów. Ci zgodnie ustalili, że zarówno dla ludzi, jak i dla przyrody ocieplenie klimatu o 1,5 st. C będzie dużo bardziej korzystne niż o 2 stopnie. Autorzy przekonują także, że wszystkie niezbędne działania podejmowane, by osiągnąć ten cel — wcale nie wykluczają rozwoju stabilnej gospodarki i zmniejszania rozwarstwienia społecznego.

Skąd to 1,5 stopnia i czemu nawet pół stopnia ma znaczenie? Dla przykładu, jeśli ludzkość zdoła zatrzymać wzrost temperatury na poziomie 1,5 st. — do 2100 r. średni poziom morza podniesie się ok. 10 cm mniej, a prawdopodobieństwo całkowitego zaniku lodu arktycznego latem będzie aż 10 razy mniejsze niż przy ociepleniu o 2 stopnie. Z kolei wzrost temperatury o 2 st. C może oznaczać niemal całkowitą zagładę raf koralowych, podczas gdy ambitniejszy cel — te 1,5 stopnia — pozwoliłby uchronić od 10 do 30 proc. tych ekosystemów.

— Liczy się każdy ułamek stopnia, zwłaszcza że ocieplenie o 1,5 stopnia zwiększa zagrożenia związane z długotrwałymi, nieodwracalnymi zmianami, choćby z utratą niektórych ekosystemów. Ograniczenie globalnego ocieplania dałoby ludziom i ekosystemom więcej czasu na adaptację i uniknięcie zagrożeń — uważa profesor Hans-Otto Pörtner, współprzewodniczący II grupy roboczej IPCC i specjalista biologii morza.

Dobra wiadomość jest taka, że rządy niektórych krajów już podjęły niezbędne działania, by ocieplenie zatrzymać na poziomie 1,5 st. C. Teraz kolej na innych i na przyspieszenie tych działań. A jeśli wciąż chcemy używać paliw kopalnych lub prowadzić inną związaną z emisjami działalność, choćby wylesianie — te emisje trzeba równoważyć wdrażaniem technik usuwania dwutlenku węgla z atmosfery.

Ale przecież w debacie publicznej słychać także głosy, że z klimatem nic szczególnego się nie dzieje. Tak uważa na przykład Anja Karliczek, niemiecka minister oświaty i badań naukowych, która apeluje, by w kwestii zmian klimatycznych ludzi nie straszyć, ale podchodzić do problemu z większym optymizmem. Jeszcze bardziej radykalny jest Richard Lindzen, fizyk atmosfery, członek National Academy of Sciences, autor licznych prac o dynamice atmosfery i falach atmosferycznych, a przede wszystkim profesor meteorologii Massachusetts Institute of Technology, który stwierdził, że wspomniany Raport IPCC jest stekiem bzdur, a jego głównym celem jest obalenie cywilizacji przemysłowej.

Tzw. globalne ocieplenie to największe oszustwo w historii. Fale upałów w rzeczywistości są rzadsze, a nie częstsze. Liczba burz tropikalnych nie wzrosła – jest ich coraz mniej. Wysiłki mające na celu udowodnić teorię, że dwutlenek węgla, znaczny wzrost emisji gazów cieplarnianych i zanieczyszczeń, który powoduje znaczne ocieplenie i różne efekty pogodowe, się nie udały. Żadnego ocieplenia nie ma.

John Coleman, twórca The Weather Channel, najpopularniejszego kanału pogodowego w USA:

Powinniśmy zredukować emisję dwutlenku węgla do atmosfery do zera w ciągu najbliższych 30 lat, a w ciągu najbliższych 15 lat obniżyć ją o połowę; w przeciwnym wypadku grozi nam wyginięcie.

Profesor Szymon Malinowski, fizyk atmosfery, profesor nauk o Ziemi:

— Co byś powiedział odpowiedział tym sceptykom i klimatycznym negacjonistom — pytam dalej Mirosława Piróga.

— Profesora z przeciwnym zdaniem znajdziemy zawsze i do każdego zagadnienia — odpowiada. — To prawda, że jeśli przejrzeć historię świata pod kątem klimatu i zmian w przyrodzie — zmiany były zawsze. Owszem, tylko wtedy to zajmowało setki, a nawet tysiące lat. Nauka jest jednak działaniem zbiorowym i w tej chwili większość naukowców potwierdza zarówno same zmiany w klimacie, ich prędkie tempo, jak i większy wpływ człowieka niż natury na całe zjawisko. Nazywa się to fachowo antropogenicznymi zmianami klimatu lub po prostu kryzysem klimatycznym.

— Co polski rząd robi, by hamować te postępujące zmiany?

— Ja nie dostrzegam jakichkolwiek działań z tej strony. Jak już — to widzę raczej działania, które wynikają z protestów wobec biernej postawy rządu…

— Czy zatem warto w dzisiejszych czasach planować dzieci? — pytam przewrotnie na koniec.

— Jak by nie patrzeć — jesteśmy gatunkiem zwierzęcym, którego naczelnym paradygmatem jest przetrwanie. Pomijam już fakt, że mężczyźni może mniej, ale kobiety w pewnym wieku po prostu chcą mieć dziecko. Dostrzegam też już w naszym społeczeństwie ludzi, którzy świadomi są tych zagrożeń i na przyszłość swoich dzieci oraz na ich planowanie patrzą przez pryzmat zmian w klimacie. Choćby zakładają własne sady lub farmy, które działają w zgodzie z przyrodą, są ekologiczne i dają minimalne ilości odpadów, zresztą do ponownego wykorzystania. Jedna z takich osób powiedziała mi kiedyś: „Wiesz, mnie chodzi o ty, by moje dzieci mogły długo żyć”. Bardzo przemówiło do mnie to zdanie. Szczególnie, że ja sam jestem wobec przyszłości naszych dzieci bardzo sceptyczny: kiedy popatrzę na takiego rocznego malca i pomyślę, że gdy będzie w moim wieku — dotkną go właściwie wszystkie problemy klimatyczne i to w pełnym rozkwicie, a wszystko to wywołane ludzkimi działaniami, migracjami, a nawet wojnami — to ja temu malcowi współczuję. Przede wszystkim dlatego, że on sam niczemu nie jest winien…

A zatem nawet nie zmiana, ale kryzys w naszym klimacie stał się faktem. I choć naprawdę daleko mi do snucia katastroficznych wizji — właśnie całej rodzinie i sobie ufundowałam szczoteczki do zębów, których rękojeść jest z bambusa.
I może dlatego nie kpiłam i nigdy nie zakpię z mądrej, odważnej i z wielką troską patrzącej na przyszłość swoją i nas wszystkich Ingi Zasowskiej, 13-letniej dziewczynki, która pod Sejmem samotnie i kosztem własnych wakacji w obronie klimatu zaprotestowała. Wspierało ją całkiem sporo młodych ludzi z różnych stron polski, a nawet sama Greta Thunberg (16-letnia Szwedka, która w 2018 roku przed budynkiem szwedzkiego parlamentu protestowała przeciwko zmianom klimatu wynikającym z działalności człowieka), na której Inga się wzorowała. I tylko wśród dorosłych, w tym dorosłych rządzących i na kilka spraw mających jednak wpływ — jakieś to wsparcie było niemrawe, nijakie, żeby nie powiedzieć — niechętne…

Magdalena Maria Bukowiecka

W tym przypadku należę raczej do mniejszości niż do większości, bo jestem wobec teorii globalnego ocieplenia mocno ostrożny. Daleko mi jednak do poglądów w stylu Donalda Trumpa. Ten swojego czasu stwierdził, że globalne ocieplenie wymyślili i propagują Chińczycy, bo w ten sposób chcą by amerykańska gospodarka stała się mniej konkurencyjna. Swoją drogą do tego, że z ociepleniem coś jest jednak na rzeczy przekonał mnie Szymon Hołownia, którego miałem przyjemność słuchać w czasie III Kongresu Przyszłości, który w czerwcu 2019 roku zorganizowaliśmy w Olsztynie.
Nurtuje mnie jednak pewne pytanie. Skoro mamy odchodzić od ropy i węgla, to na pewno nie zastąpi ich nam energia z wody, wiatru i słońca. Musimy zatem postawić na energię atomową. Ciekawe, co na to powiedzą skrajni ekolodzy, którzy z globalnego ocieplenia zrobili sobie świecką religię?

Igor Hrywna, redaktor naczelny "Gazety Olsztyńskiej":


Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. nor #2814755 | 37.47.*.* 6 lis 2019 09:08

    Klimat się zmienił. Prawie brak zim, podwyższanie sie poziomu mórz i oceanów, zanikanie rzadkich gatunków. To proszę w tej sytuacji NIE WYCINAĆ PUSZCZ I LASÓW. To apel do PiS i LP...

    odpowiedz na ten komentarz

  2. zorro #2783522 | 95.222.*.* 29 sie 2019 16:16

    W latach 70-tych zapowiadali nowe zlodowadzenie !

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  3. starszy pan #2782686 | 83.31.*.* 28 sie 2019 06:49

    Szykujemy następnym pokoleniom piekło na ziemi . Ludzki egoizm i głupota zniszczy tą cudowną ziemię .

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz