Po YouTubie z piskiem opon [ROZMOWA]

2019-08-15 17:00:00(ost. akt: 2019-08-14 17:40:47)
Motoryzację i szybką jazdę ma we krwi

Motoryzację i szybką jazdę ma we krwi

Autor zdjęcia: Paweł Jaszczanin

Motoryzację ma we krwi. Oprócz jazdy szybkim autem naprawia samochody zza oceanu, a cały proces można śledzić na jego kanale na YouTube. O sportowej jeździe, motoryzacji i sprowadzaniu aut z Michałem z Michaels Cars PL rozmawia Paweł Jaszczanin.
— Jesteś mechanikiem?
— Nie do końca.

— Czyli?
— Zamiłowanie do motoryzacji mam po tacie, który też pojawia się w filmach. Kiedyś ścigał się w rajdach, znał się z Marianem Bublewiczem. W pewnym momencie zapaliła mu się jednak lampka i zdał sobie sprawę, że jedno drzewo i go nie ma. Ale jak się coś w aucie zepsuło, to zachęcał mnie do dłubania. W końcu z bratem otworzyliśmy warsztat tuningowy, w którym modyfikujemy auta pod kątem zwiększenia mocy. Przy okazji pojawiła się też mechanika. Czasami brakowało mi wiedzy, bo z wykształcenia jestem informatykiem, więc musiałem się doszkalać. To, czego nie wiedziałem, doczytywałem. Lubię wiedzieć więcej (śmiech). Warsztat prowadzimy od 20 lat. W końcu pomyślałem, że fajnie by było otworzyć kanał na YouTube, skoro już i tak modyfikujemy auta. Pokazywać naprawy itd.

— I wtedy kupiliście pierwsze auto z USA...
— To było audi A8. Kupiliśmy i jakoś strasznie wkręciła nam się jego naprawa. Uszkodzone chłodnice, zderzak, lampy i poduszka.

— Skąd wiecie, jak to robić?
— Wiele lat doświadczenia. To nie tak, że przyjeżdża do nas takie auto i nie wiemy co robić. Mamy np. programy serwisowe, które dużo pomagają. Na kanale pokazujemy pewne etapy procesu naprawy, nic nie ukrywamy. Tamto audi poszło nam całkiem przyjemnie. Kupiliśmy kolejny, ten sam model, inny sprzedaliśmy. Składamy auta zgodnie z wymogiem producenta. Nie na jakieś blachowkręty (śmiech). Muszę przyznać, że rozwój kanału mnie zaskoczył, bo myślałem, że nie będzie miał wielu odbiorców, że zainteresuje tylko pasjonatów.

— Wszystko brzmi tak, jakby auta z USA były bardzo tanie.
— Bo w stosunku do tego, co można kupić w Europie jest taniej. Klient w Europie zapłaci 20 procent więcej niż za auto ze Stanów i to po opłatach. W końcu sam postanowiłem wymienić swoje audi A5. Pomyślałem, że mogę kupić auto w Stanach, skoro i tak sam je zrobię... I tak kupiłem wymarzone Audi RS7.

— Ale to nie jest ten samochód, którym dziś jeździmy...
— Nie. Tamtym jeździłem dwa tygodnie.

— Jak to?
— Sprzedałem go na Allegro. Po dwóch tygodniach przyjechał pan z mechanikiem. Po obejrzeniu auta mechanik powiedział mu, że to najlepsza sztuka, jaką oglądali i od razu zdecydowali się na zakup, A skoro porównywali moją naprawioną z bezwypadkowymi, to coś jest nie tak (śmiech).

— To odważne. Sprzedawać RS7 po takim krótkim czasie. I zostać bez auta.
— Musiałem kupić następne. Ale w Stanach nie ma tak, że kupisz od razu. Możesz, ale będzie drożej. Finalnie szukałem go pół roku. I czekałem drugie tyle, aż zrobią na niego dokumenty sprzedażowe w Stanach. Nigdy nie wiadomo ile to potrwa. W końcu na aukcję wskoczyło czarne RS7. Nie powiedziałbym, że to loteria, ale trzeba mieć szczęście. Kupiłem go za dobre pieniądze, ale... dzień po wygranej wskoczył na aukcję ten, w którym dzisiaj jesteśmy. A właśnie takiego szukałem.

— Zaraz... to czym się różniły?
— Wyposażeniem. Chciałem mieć alcantarę, dobry system nagłośnienia, fotele komfortowe zamiast sportowych, czyli z masażem i wentylacją. Takich egzemplarzy jest bardzo mało.

— I tym prostym sposobem kupiłeś dwa RS7.
— Wyjątkowo się udało. I nie planowałem tego. Naprawiliśmy czarnego, wystawiliśmy go na sprzedaż, ale szarego, tego którym jeździmy, chciałbym zostawić sobie.

— Ile to kosztuje?
— Częste pytanie widzów. Ale nigdy nie odpowiadam, bo to nie ma sensu. Nie dlatego, że to ukrywam. Bo nie kupisz drugiego takiego. Nie wiemy, gdzie stoi, bo transport może nas kosztować 200 dolarów albo 1200. Koszty naprawy też są różne. Oprócz auta trzeba też mieć warsztat, który to złoży.

— Są miejsca, które świadczą takie usługi? Sprowadzenie, naprawę i oddanie auta klientowi?
— Zakładając kanał nie brałem tego pod uwagę. Ale od dwóch miesięcy spływa sporo informacji z prośbą o taką pomoc. Ludzie często nie zdają sobie jednak sprawy z tego, że taka naprawa kosztuje dosyć dużo.

— Czemu Audi?
— Mercedes to komfort (poza AMG), BMW stawia na równość między komfortem i sportem, a Audi według mnie jest najbardziej sportowe. Lubię właśnie ten sportowy charakter. Grupa VAG (właściciel Audi czy Volkswagena — red.), jest ze mną od początku, bo moje pierwsze auto to golf III. Ożeniłem się z nim, jeździłem na zloty, mało palił. Później było auto trzydrzwiowe, ale Irytowało mnie wypuszczanie przez mój fotel pasażera z tyłu. Kupiłem BMW w automacie z jasnym wykończeniem. Palił piętnaście litrów i miał drogie części. Trochę się zraziłem. Później zostały już tylko audi.

— Jest też pewna ciekawa historia z twoich studiów. Opowiedz o zdrapkach.
— Tankowałem na jednej z popularnych stacji. Były tam specjalne zdrapki, z których kody wysyłało się SMS-em. Robiłem to machinalnie, nawet zapominałem, że wysłałem kod. Pewnego dnia zadzwonił do mnie pan i powiedział, że wygrałem w ich konkursie. Nagrodą był wyjazd do Monte Carlo na WRC z opłaconym przelotem i wyżywieniem dla dwóch osób. Szaleństwo. Podał mi maila, na którego miałem wysłać wszystkie dane. Wróciłem zadowolony do firmy, opowiadam tacie historię, a on mówi mi: „nie daj się w to wmanewrować, to są oszuści. Rano czytałem w gazecie, że ktoś wydzwania i wmawia ludziom, że wygrali".

— I faktycznie tak było?
— Nie. Pojechałem! (śmiech) Bo okazało się, że to wszystko prawda. Impreza była bezbłędna.

— Najszybsze auto jakim jeździłeś?
— Do czerwca myślałem, że RS7. Jeździłem Aventadorem, ale jest specyficzny. Widoczny z daleka, wjeżdża, jak byk na rodeo, jest głośny, ale nie jest wcale aż tak szybki. Może na prostej, ale na torze moc mu nie pomaga, bo to nie jest auto pod tor. W czerwcu byłem na torze Silesia Ring pod Opolem. Dostałem zaproszenie na Audi Sport Experience. Moje RS7 jest szybkie, ale, jak wsiadłem do audi R8 Performance na torze, to dopiero zobaczyłem co to znaczy szybka jazda. Wydawało mi się, że jeździliśmy szybko, opony piszczały, a instruktorzy cały czas narzucali tempo. Później usłyszałem, że wykorzystaliśmy 30 procent możliwości pojazdu względem kierowcy wyścigowego. Zdałem sobie sprawę, że nic nie wiem o jeździe sportowej.

— Do jakiego samochodu masz największy sentyment?
— Golf III. Bo pierwszy, ale i wymarzony. Powiedziałem sobie, że jak go dostanę, to pierwszej nocy będę w nim spać. I tak było (śmiech). Po cichu miałem nawet nadzieję, że to będzie golf II w wersji fire and ice. Charakteryzował się kolorem ciemnego wrzosu, a w środku jedna część tapicerki była niebieska, a druga czerwona. Mój golf III był butelkowo zielony ze słabym silnikiem. Ale był mój. Jeździłem nim 4 lata, w tym na zloty, więc wypadało coś zmienić. Doszło sportowe zawieszenie, 17-calowe felgi i... białe lampy. Wszyscy robili sobie czarne lampy, a ja kupiłem oryginalne białe. Później przemalowałem auto na pomarańczowo. Nazwałem go „mechaniczna pomarańcza”. W końcu zniknęły z niego klamki. Otwierał się pilotem. Bajer. Sprzedałem go chłopakowi spod Gietrzwałdu. Stał się tam całkiem popularny (śmiech). Do dziś pamiętam, jak ten samochód pachniał.

— Jak się sprowadza bryki z Ameryki?
— Nie robimy tego sami. Auta kupuje się na dwóch największych portalach aukcyjnych. Jeśli auto wystawia ubezpieczalnia, to jest praktycznie pewne, bo żadna się nie podłoży. To trochę jak hazard. Bo przecież te auta są na tyle tanie, że chce się kupić kolejne. Ale jak już to zrobimy, to musimy je w ciągu 48 godzin odebrać z placu. W innym przypadku jest 50 dolarów dziennie kary. Później musi być laweta i wycieczka do portu. Portale co prawda oferują transport...

— Gdzie jest haczyk?
— Nikt tego nie kontroluje. Jak jest przewożone, czy nie będzie uszkodzone itd. Jak kupujemy auto za 30 tys. dolarów i połowę z niego nam ukradną, to nie jest zbyt ciekawie. Wycenę kosztów i naprawy zawsze trzeba zakładać najbardziej negatywnie. Ceny i tak będą atrakcyjne względem polskich realiów, ale nie warto oszczędzać na siłę. Gdy już kupimy auto, to trzeba współpracować z kimś, kto zajmuje się tym od lat. Firma pośrednicząca zajmuje się wszystkim. Załatwia transport do portu, załadunek, kontener, rozładunek, odprawy celne aż po transport pod warsztat czy dom. Przychodzi tylko rachunek. Możemy sami obserwować ogłoszenia, ale nie łudźmy się, że kupimy tanio jakieś w ogóle niezniszczone egzemplarze. Im gorzej wygląda samochód, tym teoretycznie lepiej dla nas i dla ceny zakupu. Na kanale chciałem pokazać, że nie należy się bać aut z USA i ich naprawy. Bo tam są zupełnie inne realia.

— A hejt? Słynne "skąd wziął na to pieniądze”?
— Kiedyś ludzie pytali częściej. Twierdzili, że jestem cwaniakiem czy gangsterem (śmiech).

— Co byś zmienił w nowych autach?
— Wirtualne zegary do mnie nie przemawiają. Dobry jest HUD (Head-Up Display, dodatkowy wyświetlacz na szybie auta), bo przekazuje kierowcy najpotrzebniejsze informacje, ale przeładowanie animacjami na zegarach nie jest dobre dla bezpieczeństwa na drodze. Niech pasażerowie sobie to oglądają.

Komentarze (4) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. qex #2777402 | 89.228.*.* 15 sie 2019 19:35

    Polska to zacofany kraj, w którym ciągle uważa się grupę VAG za najlepszą. Skoro gościu mówi, że te auta są najlepsze to nie chciał bym z nim więcej ciągnąć dyskusji na temat motoryzacji. Co się dziwić... skoro passat w tdi jest dla polaczków super furą hehe

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

    1. yt #2777378 | 89.228.*.* 15 sie 2019 17:08

      później różne mośki naczytają sie tego, naoglądają, nakupują tego sprzetu i szaleją po ulicach

      Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

    2. weros #2777598 | 95.160.*.* 16 sie 2019 11:02

      Mam kolege, który wszystko zawdzięcza ojcu, ale tego nie powie. Zawsze mówi, że kupiłem nowe auto za 200 tys zł, kilka dni później że kupił drugie za 250 tys zł. Następnie, że kupił działkę nad jeziorem i tak w kółko. Ten zawodowiec o nazwie "syn ojca" nigdy się nie przyzna, że to wszystko jego ojca i że jemu wszystko zawdzięcza.

      Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

    3. Kij #2777802 | 188.146.*.* 16 sie 2019 20:28

      No właśnie jest w Olsztynie sporo ludzi których motoryzacja jest pasją, mają piekielnie szybkie i mocne samochody ale cały czas Grzymowicz blokuje budowę toru wyścigowego z prawdziwego zdarzenia i musimy szaleć po drogach publicznych. Dlaczego w mieście tak wspaniałych kierowców jak ś.p. Marian Bublewicz czy Krzysztof Hołowczyc nie da się rozwijać motorsportu na profesjonalnym poziomie? Gdzie mamy testować swoje samochody skoro nie mamy toru w promieniu 300km

      Ocena komentarza: poniżej poziomu (-4) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)