Wakacje. Czas pozbyć się psa...

2019-07-23 15:17:07(ost. akt: 2019-07-23 15:21:28)
Róża Olszewska ze swoimi podopiecznymi

Róża Olszewska ze swoimi podopiecznymi

Autor zdjęcia: Ada Romanowska

Do walizki się nie zmieści, a w hotelu jest z nim niewygodnie. Od czerwca do września porzucana jest zastraszająca liczba zwierząt. W Olsztynie od czerwca dom straciło aż pięćdziesiąt. A to dopiero półmetek lata.
Jak wyrzuca się psa? Można zrobić to jak w filmie: pusta ulica, zwalniający samochód, potem pisk opon i pies biegnący za odjeżdżającym autem. Można też być człowiekiem i… zostawić psa w pobliżu zabudowań. Ktoś go wtedy przygarnie. To lepsze niż przywiązanie psa do drzewa w lesie. Jeśli chce się mieć pewność, że pies nie ucieknie, można mu zakleić łapy i pysk taśmą. Nie będzie szczekał, odejdzie po cichu.

— Pamiętam ośmiomiesięcznego psiaka, który miał związane taśmą mordkę i wszystkie łapki. Pewnie ktoś wymyślił coś takiego, żeby spokojnie iść do domu i nie słyszeć, jak piszczy. Na szczęście znaleźli go ornitolodzy — mówi Anna Barańska, szefowa olsztyńskiego schroniska dla zwierząt. — To był młody pies i krotko cierpiał, więc nie miał uszczerbku na zdrowiu. Był wesołym i żwawym psiaczkiem. Gdyby spędził w tej sytuacji chociażby cały dzień, na pewno odbiłoby się to na nim.

Na szczęście coraz częściej ludzie przynoszą psy do schroniska. Nie zostawiają w lesie, nie wyrzucają z auta. — Ale dlatego, że się boją — zauważa Anna Barańska. — Psy mają chipy, więc łatwo jest dojść do właściciela. Dlatego ludzie przynoszą nam zwierzaki. I zawsze mówią to samo: agresywny, alergiczny i „nie mogę się opiekować”. A w domyśle słyszę: „weź go, babo, bo ja już go nie chcę”. Ale nie wszystkie zwierzaki mają chipy. W poniedziałek trafił do nas pies, który biegał luzem. Nie miał chipa. Być może się zawieruszył, być może znajdzie się właściciel, ale gdyby go szukał, zapewne zadzwoniłby zanim pies by do nas trafił. Zwierzak został znaleziony niedaleko schroniska, na pętli autobusowej. Być może ktoś zostawił go tam nieprzypadkowo.

Takich sytuacji nie może zrozumieć Róża Olszewska, która od roku jest wolontariuszką w schronisku. — Mam zawsze łzy w czach, gdy dzieją się takie rzeczy. Pracownicy schroniska nie mogą nic powiedzieć tym ludziom, więc ja czasami mówię, co myślę. Kiedyś powiedziałam facetowi, że karma wraca. Że kiedyś dzieci się od niego odwrócą. Że nie będzie miał mu kto wody podać na stare lata — opowiada pani Róża.

— Niedawno trafił do nas piesek, ofiara rozpadu związku. Przyjechał do nas w za małych szelkach. Aż sierść miał wytartą i skórę prawie zdartą. Gdy mu je zdejmowano, nie mógł się odnaleźć. Od dawien dawna nikt mu ich nie zdejmował, a on rósł… Dziś łapie mnie za szyję i chce się utulić. Po swojemu tłumaczy, jak mu źle. I co ja mam mu odpowiedzieć? Że ludzie nie mają serca?

Pani Róża na emeryturze znalazła sobie zajęcie, bez którego dzisiaj nie wyobraża sobie życia. Zamiast wziąć zwierzaka do domu, postanowiła zajmować się wszystkimi, które potrzebują człowieka. W schronisku spędza po siedem, osiem godzin dziennie.

— Jeszcze zanim przeszłam na emeryturę, dostałam w prezencie poradnik o tym, co można robić, gdy już będę emerytką — opowiada pani Róża, która pracowała w zakładzie drobiarskim. — Były tam na przykład pomysły na wolontariat w domu dziecka i w hospicjum. Jestem dzieciarą, więc nie dałabym rady emocjonalnie. Na pomoc przy osobach chorych nie pozwala mi zdrowie. Padło więc na psy. Na początku nie widziałam nawet, gdzie jest to schronisko. Miałam wrażenie, że w zupełnie innej części Olsztyna. Ale od czego jest internet? Obejrzałam mapy, a później za pomocą nawigacji przyszłam tu piechotą. I tak przychodzę codziennie, zawsze na własnych nogach. Mam satysfakcję, że robię coś pożytecznego. Gdy zaczynałam tu przychodzić, planowałam być około godzinę. Te ogonki merdające, te mordki uśmiechnięte. To jest największa nagroda! Chodzę tu bez okularów, choć powinnam, bo jestem tak wycałowana przez psy, że pewnie nic nie widziałabym.

Od początku czerwca do olsztyńskiego schroniska trafiło 50 zwierząt. To ponad dwa razy więcej niż na przykład zimą. — Ludzie nie przemyślą, że zwierzę to obowiązek. A wakacje są świetnym momentem, żeby się go pozbyć. Do samolotu zwierzaka się nie weźmie, do hotelu też nie zawsze można, a hotel dla zwierząt kosztuje. To kilkadziesiąt złotych dziennie — zauważa Anna Barańska.
Nie mogę tego zrozumieć, że w wakacje ludzie pozbywają się pupili.
—Co roku jest to samo. Często trafiają do nas szczeniaki, które mają pół roku. Albo półtora roku. Można przypuszczać, że taki zwierzak był prezentem na Boże Narodzenie. Urósł i stał się problemem. Nie jest już pluszową kuleczką, ale ma swoje potrzeby. Jest agresywny, szczeka... Ludzie myślą o psach, że będą bezproblemowymi kompanami, zawsze będą chodzić grzecznie na smyczy i nie będą szczekać. A realia są takie, że na temat psa trzeba zebrać sporo wiadomości i włożyć w relacje z nim dużo ciężkiej pracy. Wiele psów, które do nas trafia, to bardzo łagodne i dobre zwierzaki. Od czerwca mamy Puszka, Tabu... Od miesiąca jest z nami też Roman, który ma łagodny charakter. To naprawdę wspaniały pies. Może ktoś pokocha Romana?

— Pies ma świadomość trzyletniego dziecka — dodaje Róża Olszewska. – Psy odczuwają emocje: to empatia, przywiązanie, poczucie bezpieczeństwa. Mają potrzebę bycia blisko człowieka, bo wtedy mają wtedy poczucia szczęścia. Jak można porzucić takie zwierzę? Czy wyrzucilibyśmy na bruk własne dziecko?

ADA ROMANOWSKA



Komentarze (7) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. wk #2766726 | 80.55.*.* 24 lip 2019 11:00

    Zanim się wezmie psa do domu to należy głęboko się zastanowić bo zwierzę to nie zabawka i oddanie psa po iluś latach jest nie ludzkie

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  2. Nim wzięłam psa #2766607 | 193.46.*.* 24 lip 2019 07:34

    Zrobiłam testy alergiczne, czy nie mam uczulenia!!!! I dopiero wtedy zapadła ostateczna decyzja! Ludzie zawsze wymyśla durny i nieludzki powód aby pozbyć się bezbronnej istoty! :(

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  3. stfu #2766569 | 88.156.*.* 23 lip 2019 22:54

    Temat godny nagłośnienia, może w końcu zmieni się jakiś swiatopogląd ludzi, że psa "trzeba mieć". Podejście pani Róży jest jednak strasznie zgubne i krzywdzące. Ludzie oddają psy z różnych powodów, nie nam to oceniać. Uczulenie to nie jest coś co się ma od dziecka - to choroba, którą można nabyć w ciągu życia, nie wszyscy też będą mieli dla zwierzaka więcej empatii niż dla człowieka. Najgorsze co można robić w takich wypadkach to właśnie nękanie czy wyzywanie ludzi. Czy oddawanie zwierząt jest złe? Tak, ale jednak lepiej, żeby zostało oddane do Schroniska, niż porzucane. Jeśli ludzie pokroju pani Róży będą tak emocjonalnie reagować i dopuszczać się napaści werbalnych, to ludzie ze strachu będą wywozić zwierzęta do lasu. Oddanie zwierzaka, nawet jeśli troche niemoralne, nie jest przestępstwem! Btw, to nie jest tak, że pracownicy Schroniska nie mogą nic powiedzieć w takiej sytuacji. To po prostu nie jest praca dla ludzi dających się ponieść emocjom, trzeba mieć "twardy tyłek" i dokładnie taki mają pracownicy. Jednocześnie w sytuacjach, które są na prawdę przegięciem (bo i tak się oczywiście zdarzają) to... no, też potrafią powiedzieć do słuchu :)

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. nn #2766556 | 81.190.*.* 23 lip 2019 21:58

      nie od dziś wiadomo jakie nasze społeczeńśtwo jest prostackie i krótko patrzące

      Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

    2. ja #2766490 | 178.235.*.* 23 lip 2019 19:16

      Gdybym miała oddać psa to nie wyjechałabym. Mam adoptowanego starego pieska i jeżdzimy razem albo wcale. Serce by mi pękło gdybym ją porzuciła.

      Ocena komentarza: warty uwagi (17) odpowiedz na ten komentarz

    Pokaż wszystkie komentarze (7)