Ludzie lubią, jak podatki maleją. Jednak ekonomiści nie są zachwyceni proponowanymi zmianami

2019-07-18 17:13:44(ost. akt: 2019-07-18 15:21:59)

Autor zdjęcia: Archiwum/pk

W przyszłym roku roku zapłacimy niższy podatek dochodowy. Podstawowa stawka PIT maleje z 18 do 17 proc. i będzie dotyczyć dochodów uzyskanych w 2020 r. Ekonomiści nie są zachwyceni proponowanymi zmianami. Zmiana uderzy m.in. w samorządy.
Rząd przyjął projekt zmiany ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, przewidujący m.in. obniżenie 18-procentowej stawki podatku PIT do 17 procent oraz podniesienie kosztów uzyskania przychodów dla pracowników. To oznacza w naszych portfelach przybędzie co najmniej kilkaset złotych rocznie.

Reforma ma być ważnym krokiem w kierunku zmniejszenia klina podatkowego, czyli różnicy między tym, co pracownik dostaje „na rękę”, a kwotą, którą na jego zatrudnienie wydaje firma — czytamy w komunikacie Centrum Informacyjnego Rządu. Nowe rozwiązania mają obowiązywać od 1 października 2019 r.

Według szacunków Ministerstwa Finansów z obniżenia stawki PIT z 18 proc. do 17 proc. skorzysta 25 mln podatników, zaś z podwyższenia pracowniczych kosztów uzyskania przychodów — 12 mln. Zmiany w zdecydowanej większości przysłużą się najmniej zarabiającym, tj. osobom, których dochody nie przekraczają w skali roku 85 528,00 zł. Pewne korzyści osiągną także osoby piastujące funkcje korporacyjne, a więc zasadniczo zaliczane do grupy bardziej zamożnej.

Dzięki nowym propozycjom, przy niezmienionej pensji brutto, na konta pracowników trafią wyższe wynagrodzenia (netto). I tak osoba zarabiająca np. 2 250 zł (minimalne wynagrodzenie za pracę w 2019 r.) zyska rocznie 472 zł, a przy pensji 4 765 zł (przeciętne miesięczne wynagrodzenie w gospodarce narodowej prognozowane na 2019 r.) — zysk wyniesie rocznie 732 zł.
Wydawałoby się, że skoro nasze dochody na rękę wzrosną, to proponowane przez rząd zmiany idą w dobrą stronę.

Dr Jacek Matarewicz, ekspert BCC: Niepokojące jest to, że zmiany nie są adresowane do przedsiębiorców i osób dających zatrudnienie
Jednak ekonomiści nie są zachwyceni proponowanymi zmianami. Dlaczego, skoro ludziom zawsze się podoba obniżka podatków? I w tym właśnie rzecz.

— Niepokojące jest to, że zmiany nie są adresowane do przedsiębiorców i osób dających zatrudnienie — mówi dr Jacek Matarewicz, ekspert BCC ds. prawa podatkowego. — Większą wagę przywiązuje się więc do pozyskania kolejnych wyborców niż stymulowania polskiej gospodarki czy zachęcania firm do inwestowania. Nie można również przejść obojętnie obok skutków, za które zapłacą wszyscy, tzn. szacowanych 10 miliardów rocznych kosztów związanych z wejściem w życie proponowanych zmian. Kwota ta może również okazać się większa, co tym bardziej rodzi pytanie, czy staliśmy się już na tyle bogatym krajem, żeby sobie pozwolić na taki spadek wpływów budżetowych przy kosmetycznych różnicach jednostkowych?

Trzeba też pamiętać, że obniżenie PIT będzie miało wpływ na dochody samorządów, bo dziś 37,5 proc. z naszego PIT trafia do gmin, w których rozliczamy nasz PIT. Z tych pieniędzy gminy finansują szkoły czy inwestycje.
— Zmiana uderzy także w samorządy terytorialne, a lakoniczna treść uzasadnienia projektu ustawy nie wskazuje, w jaki sposób rząd zrekompensuje jednostkom samorządu terytorialnego mniejsze wpływy z podatków — zauważa dr Matarewicz.

Z wyliczeń Ministerstwa Finansów wynika, że zmiany będą kosztować 9 mld 687 mln zł rocznie. Z tego koszt dla budżetu to 4 mld 825 mln zł, dla jednostek samorządu terytorialnego — 4 mld 812 mln zł, a dla pozostałych jednostek (NFZ) — 50 mln zł.

Prof. Witold Orłowski w Business Insider Polska wskazuje, że jest to działanie typowo polityczne, a nie ekonomiczne. —  Problem leży w tym, że tę propozycję rząd składa po tym, jak doprowadził budżet do skraju wytrzymałości poprzez gwałtowne zwiększenie wydatków — stwierdził ekonomista. — Z punktu widzenia ekonomicznego, w momencie, w którym zwiększono już wcześniej o 2-3 proc. PKB wydatki na przyszły rok, bez wskazania realnych źródeł finansowania, nie należałoby zmniejszać o 10 mld zł wpływów podatkowych. Rozumiem jednak, że argumenty nie mają nic wspólnego z ekonomią, tylko z wygrywaniem wyborów.


Andrzej Mielnicki


Komentarze (16) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. dreaa #2764073 | 185.138.*.* 18 lip 2019 17:32

    buahaahahaa - Orłowski - lewicowy ekonomista wspierający opozycję. Pamiętacie jak mówili, że 500+ nie uda się ?

    Ocena komentarza: warty uwagi (9) odpowiedz na ten komentarz

  2. gość #2764079 | 87.205.*.* 18 lip 2019 17:44

    Już PO ogłosiło, że obniżenie podatków i zwiększenie kwoty wolnej od podatków jest niezgodne z konstytucją.

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

  3. stomilowiec #2764082 | 37.8.*.* 18 lip 2019 17:48

    Kilka lat temu wszyscy marudzili państwo nie pomaga nie wspiera rodzin tak jak jest na zachodzie jak jest 500+ to zle później marudzili że podatki tylko rosną jak w końcu je obniżają mniejszy cit la malych i mikro firm mniejszy zus dla przedsiębiorców zarabiający mniej niż 5 tyś i teraz niższy pit i też źle

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Tyle #2764088 | 77.253.*.* 18 lip 2019 17:57

      Nie dla nierobów pracujesz dostajesz nie robisz nie dostajesz

      Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

      1. Czy można wierzyć ekonomistom? #2764090 | 95.90.*.* 18 lip 2019 18:00

        Po pierwsze gdzie oni byli, gdy Balcerowicz ( też ekonomista) likwidował PGRy i wysprzedawał zagranicy co popadło za przysłowiową złotówkę. Czy Pan Orłowski protestował z jakiś sposób przeciw temu bezprawiu? Nie pamiętam. Gdzie byli ci świetnie wyszkoleni ekonomiści, gdy "Banda Rudego" wprowadzała takie ustawy aby można było za granicą świetnie żyć z naszego VATu. Polska straciła jakieś 280 mld zł. Gdzie byli ekonomiści, gdy Tusk skasował kasy ubezpieczeniowe i zawłaszczył ich majątkiem. W sumie straty przy cichej aprobacie "ekonomistów" szacuje się na niecały bilon złotych. Czy dla panów sprzeciwiających się aby budżet "stracił" rocznie 9 mld zł, 1 bilion to dużo czy mało? Gospodarka polska najlepiej prosperuje w Europie dzięki .... 500+, a jakże? Nagle okazało się, że pieniądze dla dzieci dały pozytywnego kopa gospodarce. To źle, czy dobrze? A niech ekonomiści powiedzą, na jakim poziomie są te dobre podatki, a na jakim te złe? Nie podadzą wyliczenia, bo z głowy to ja mogę od razu różne teorie przedstawić. Czy obniżka podatków jest polityczna, czy ekonomiczna? Oczywiście, że jedno i drugie. Jeśli planują wdrożyć obniżkę, to dlaczego mieli by to robić po wyborach? Jestem za, ale nie przeciw. Czytałem artykuł o wysokości podatków w różnych krajach. Okazuje się, że są kraje, które mają znacznie niższe podatki od polskich i jednocześnie znacznie wyższy dochód brutto. Jak to wytłumaczycie ekonomiści? Większość ekonomistów krytykowała od 2016 roku wszystko PIS wprowadzała. I co ? Jeśli to są same wpadki, to czemu pierwszy raz od wojny nasza gospodarka naprawdę rośnie?

        Ocena komentarza: warty uwagi (17) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

        Pokaż wszystkie komentarze (16)