Joanna zaginęła 23 lata temu, dwa tygodnie po swoim ślubie. Pomóżmy odnaleźć jej ciało

2019-05-07 19:39:56(ost. akt: 2019-05-07 17:55:27)
Jezioro Dywickie będą przeszukiwali w czerwcu członkowie krakowskiej Grupy Nurkowej 5 Fal

Jezioro Dywickie będą przeszukiwali w czerwcu członkowie krakowskiej Grupy Nurkowej 5 Fal

Autor zdjęcia: gminadywity.pl

Joanna Gibner zaginęła 23 lata temu, dwa tygodnie po swoim ślubie. Ciała kobiety dotąd nie odnaleziono. Oskarżony i skazany za jej zabójstwo został jej mąż, Marek W. Poszukiwania w Jeziorze Dywickim ma w czerwcu wznowić Fundacja Na Tropie.
To jedna z najmroczniejszych kryminalnych tajemnic Olsztyna. W 1996 roku, w kilkanaście dni po ślubie zaginęła Joanna Gibner. Matka młodej kobiety Danuta Januszewska pamięta, że o zaginięciu powiadomił ją zięć Marek W. z Dywit. Powiedział, że nie wróciła na noc do domu. Grał zmartwionego, dawał potem ogłoszenia wzywające Joasię do powrotu, wystąpił w telewizji.

Od początku wyglądało to jednak podejrzanie. Młodzi pobrali się po bardzo krótkiej znajomości. Ona miała 23 lata, on tylko 21. Nie pasowali do siebie, spięcia były już podczas wesela, jak towarzystwo się popiło. Krótko potem Joasia przyjechała do matki, skarżąc się, że Marek W. próbował ją dusić. Prędko zaczęła mówić rozwodzie.

Wtedy jednak przepadła bez śladu. Były wieści, że wyjechała gdzieś nad morze albo za granicę i „dobrze się bawi”. Od razu były też jednak sygnały, że nie żyje.

Danuta Januszewska szukała wskazówek u jasnowidza Jackowskiego, wynajęła nawet nurków, którzy bez rezultatu szukali ciała córki w sugerowanym miejscu, wtedy jeszcze nie w Jeziorze Dywickim. Policja prowadziła początkowo tylko formalne poszukiwania, ewentualność zabójstwa chyba nie była poważnie brana pod uwagę, choć w Dywitach mówiono o tym coraz częściej. Sprawa częściowo wyjaśniła się dopiero po siedmiu latach, kiedy na komisariat zgłosiła się ówczesna konkubina Marka W. — Emilia. Przestraszyła się, bo po kolejnej domowej awanturze — ciągle się tam coś złego działo. Marek W. był oskarżony m.in. o pobicie ojca. Zrozumiała, że może się z nią stać to samo, co z Joasią. Chociaż kobieta odwołała potem zeznania, w sądzie, ostatecznie nie powiedziała słowa, a potem szybko uciekła z dziećmi do Niemiec, sygnał od niej pozwolił jednak na postawienie zarzutów.

Marek W. widząc policję pod oknem ukrył się… w skrzyni starego tapczanu. Wyciągnięty stamtąd, załamał się. W pierwszym odruchu przyznał, że rzeczywiście udusił świeżo poślubioną żonę po ostrej kłótni w kawalerce wynajmowanej przy ulicy Partyzantów Olsztynie. W przewiezieniu zwłok do Dywit miał mu pomagać kolega Tomasz H. Potem z pomocą starszego brata Marek W. miał utopić ciało w Jeziorze Dywickim. Ten brat, również potem oskarżony w sprawie, własnoręcznie sporządził nawet szkic ze wskazaniem miejsca, gdzie utopili ciało. Nigdy go jednak nie odnaleziono.

Poszukiwania chce podjąć teraz Fundacja Na Tropie Janusza Szostaka, wydawcy magazynu kryminalnego „Reporter” i autora książek, m.in. o zaginięciu Iwony Wieczorek. Dwa tygodnie temu stołeczny reporter był w Olsztynie i rozmawiał z matką Joasi.

— Trzeba to wszystko do końca wyjaśnić. Nie można ciała człowieka wyrzucić jak śmiecia i tak zostawić. Zgodziłam się na wznowienie poszukiwań, coś jest na rzeczy — powiedziała nam Danuta Januszewska, która każdego dnia na nowo przeżywa koszmar i na nowo umiera.

Córce już dawno temu wystawiła symboliczny pomnik na cmentarzu przy ulicy Poprzecznej obok grobu jej ojca.

— Wystąpimy o zgodę do właściciela jeziora, a rozpocząć poszukiwania chcemy w połowie czerwca. To zależy od tego, czy naszej fundacji uda się zebrać odpowiednią sumę, choć Grupa Nurkowa 5 Fal, praktycznie robić to będzie za darmo, jedynie za koszty pobytu — mówi Janusz Szostak, który do redakcji „Gazety Olsztyńskiej” wystąpił z prośbą o poinformowanie o działaniach fundacji zmierzającej do odnalezieniu szczątków Joanny Gibner i zbiórce na ten cel.

Za wskazówkę, posłużą przekazane przez matkę zabitej dokumenty z akt sprawy, zwłaszcza dokumentacja poszukiwań z użyciem sonaru, jakie na Jeziorze Dywickim prowadziła grupa nurków z Marynarki Wojennej. Nie odnaleźli oni zwłok Joanny. Choć aparatura wykryła podejrzany obiekt, nie udało się go zidentyfikować z powodu dużego zamulenia jeziora. Dziś, paradoksalnie, zwiększa to nadzieje na pozytywny skutek poszukiwań.

„Moim zdaniem jest jeszcze szansa, że znajdziemy szczątki tej dziewczyny. Jak wynika z opisów w aktach sprawy, dno jeziora jest zamulone, do tego worek z ciałem został obciążony elementami metalowymi. Zatem mógł z powodzeniem zapaść się w dno, przez co został częściowo zakonserwowany mułem” — ocenił nurek Radosław Jurkowski w rozmowie, którą wraz ze szczegółami akcji oraz rozmową z Danutą Januszewską można znaleźć na stronie Fundacji Na Tropie.

Gdy w zaznaczonych wcześniej punktach nurkowie z Krakowa nic nie znajdą, zapowiadają, że gotowi są przeszukać całe 18-hektarowe jezioro. To może zająć nawet kilkanaście dni. O wynikach poszukiwań pod Dywitami będziemy informować.

Danuta Januszewska długo miała nadzieję, że córka żyje. Dziś już jej nie ma. Zwłaszcza od momentu, kiedy podczas procesu, na sądowym korytarzu podszedł do niej kolega zięcia, współoskarżony w tej sprawie Tomasz H., przepraszając i mówiąc, żeby się na próżno nie łudziła, bo on widział ciało zabitej, gdy pomagał przewieźć je do Dywit. On się przyznał. Marek W., kiedy ochłonął w areszcie, swoje początkowe zeznania odwołał. Chciał nawet skarżyć policjantów, którzy go przesłuchiwali. Na rozprawie bardzo źle mówił o Joasi, oskarżał ją o zdradę, obrażał też jej matkę. Grał na to, że skoro nie ma najważniejszego dowodu zbrodni, czyli ciała, nie zostanie skazany. Przeliczył się. W tej sprawie przed Sądem Okręgowym w Olsztynie toczyły się aż dwa procesy. Ostatecznie w listopadzie 2006 roku, po uchyleniu w wyniku apelacji pierwszego, 25-letniego wyroku, Marek W. został skazany na 15 lat pozbawienia wolności. Już odbył swoją karę...

— Co jakiś czas na telefon stacjonarny dostaję głuche telefony. Boję się ich, ale nie likwiduję telefonu, bo może ktoś zadzwoni i wreszcie powie mi, co naprawdę stało się z moją córką. — Nie traci nadziei Danuta Januszewska.

Czeka, a kiedy docierają do niej informacje w rodzaju tej, że na dawnym poligonie pod Barkwedą odnaleziono czaszkę młodej kobiety, zawsze wyobraża sobie najgorsze. Na przykład, że ciało jej Joasi zostało po śmierci poćwiartowane…

Stanisław Brzozowski

Komentarze (7) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. anatol #2728080 | 83.6.*.* 7 maj 2019 20:04

    podobno w Dywitach na Sosnowej mieszka sprawca

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (3)

    1. anatol #2728668 | 83.9.*.* 8 maj 2019 18:34

      Sprawca zbrodni podobno nie żyje od niedawna. Mam nadzieję ,żę scooorviel w trumnie się zes....ał

      Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

    2. Benon #2728464 | 83.24.*.* 8 maj 2019 13:24

      Radakcja Gazety Olsztyńskiej trąbi w tytule, że chce pomóc w odnalezieniu Joanny a nie dała linku do zrzutki, jak zrobiły to nawet ogólnopolskie media. Trochę słabo i wstyd, A zrzutka jest tu:ttps://zrzutka.pl/wydobadzmy-szczatki -joasi-z-dna-jeziora-dywickiego-sdpzbd

      Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      1. a1410 #2728118 | 37.47.*.* 7 maj 2019 21:06

        Po 23 latach ciało odnaleźć może tylko Copperfield. Każdy inny, jeżeli w ogóle cokolwiek odnajdzie, to tylko szczątki

        Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

      2. mudy #2728113 | 83.6.*.* 7 maj 2019 20:55

        sprawca nie powinien spać spokojnie. Czy w prawie jest zapis o mozliwej apelacji po znalezieniu ciała mimo ,że wyrok został zasądzony i kara odbyta?

        Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

        Pokaż wszystkie komentarze (7)