Ubrania z drugiej ręki to nie wstyd

2019-04-27 11:17:56(ost. akt: 2019-04-26 12:30:28)
Gregor Föst i Lidia von Baysen z córkami. Pani Lidia mówi, że kupuje  dzieciom rzeczy z drugiej ręki

Gregor Föst i Lidia von Baysen z córkami. Pani Lidia mówi, że kupuje dzieciom rzeczy z drugiej ręki

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Miliardy kryją się w używanych ubraniach. Rynek ciucholandów rośnie szybciej od sprzedaży detalicznej. Dlaczego coraz chętniej kupujemy ciuchy z drugiej ręki? Dlatego że są tańsze, czy może jesteśmy po prostu świadomymi klientami?
Takie czasy, że trzeba dobrze wyglądać. Ale czy kiedyś było inaczej? Od wieków liczy się prezencja. Dziś dochodzą do tego marki i jakość materiału. Dobrze jest wyglądać szałowo, a przy okazji nie zrujnować portfela. Dlatego takie wzięcie dziś mają ciucholandy, lumpeksy, sklepy z odzieżą używaną. Jak zwał, tak zwał, ale jedno jest pewne — ciuchy z odzysku to nie wstyd.

Z badań przeprowadzonych przez TNS OBOP wynika, że aż 42 proc. z nas robi regularne zakupy w second handach, a 13 proc. robi w nich zakupy okazjonalnie. Nie bez powodu polski rynek ubrań używanych jest wart 5-6 mld zł, co stanowi ok. 12 proc. sprzedaży wszystkich ciuchów. W dodatku rynek ubrań używanych rośnie szybciej od sprzedaży detalicznej. A kto wybiera ubrania używane? 33 proc. to milenialsi (25-37 lat); 31 proc. to tzw. "boomersi", czyli osoby po sześćdziesiątce, a 16 proc. to osoby z generacji Z (18-24 lata). I cały czas to panie częściej odwiedzają ciucholandy niż panowie.

— Dla każdego pokolenia sklepy z odzieżą z drugiej ręki inaczej się kojarzą. Dla mnie to ostateczność. Mam wrażenie, że jak ktoś nie ma pieniędzy, decyduje się właśnie na odzież używaną. Jednak dla młodych ludzi kupowanie w second handach to wręcz pożądany trend. Nie chcą chodzić w tym, co oferują sieciówki. Chcą mieć niepowtarzalne ubrania — uważa Marta Gałązka z Olsztyna. — Niektórzy potrafią znaleźć naprawdę fajne perełki. Ale szukać trzeba umieć. Nie każdy potrafi i nie każdemu się chce. Ja nie potrafię. Odstrasza mnie przede wszystkim zapach.

— Czasy mamy takie, że nie chcemy pić z jednej butelki albo z jednej szklanki. Nosimy jednak chętnie ubrania po sobie — dodaje Andrzej Gałązka, mąż pani Marty. — Dzięki takim ciuchom wiele osób może zabłysnąć w towarzystwie.
— Bo ludzie coraz bardziej dbają o środowisko. Nie tylko segregują śmieci, ale kupują ubrania, żeby dać im drugie życie. Żeby nie trafiły na śmietnik — podkreśla pani Marta. — Ludzie coraz bardziej świadomie robią zakupy.

To prawda, ubrania z secondhandu są elementem gospodarki w obiegu zamkniętym. Trzeba pamiętać, że przemysł odzieżowy to jeden z największych trucicieli świata. Aby uszyć T-shirt i parę jeansów potrzeba aż 20 metrów sześciennych wody.

— Do trzydziestego roku życia ubierałem się w ciucholandach. Teraz stać mnie na ubrania, więc idę do normalnego sklepu — przyznaje Gregor Föst, który mieszka w Niemczech, ale pochodzi z Dobrego Miasta. — Ale chyba wolałbym, żebyśmy wszyscy chodzili w ubraniach z drugiej ręki. Skorzystają na tym chociażby dzieci, które pracują przy produkcji ubrań. Kupujemy koszulkę za kilkanaście złotych i nawet nie pomyślimy, jakim kosztem została wyprodukowana. Coraz więcej mamy też ubrań ze sztucznych tkanin. One są przyjemne dla ciała, ale katastrofalne dla środowiska. A w sklepach z odzieżą używaną można się naprawdę dobrze ubrać — od spodni po kurtkę. Dobre ciuchy są ponadczasowe. Gdy są dobrze skrojone i z dobrego materiału, będą cieszyć pokolenia. Tym bardziej, że moda lubi się powtarzać.

— Swoim dzieciom zawsze kupuję rzeczy z drugiej ręki — Lidia von Baysen, żona pana Gregora. — A gdy dzieci podrosną, ubrania wrzucamy do specjalnych kontenerów. Trudno mi jednak powiedzieć, co się później dzieje z tymi ubraniami. Być może trafiają do biednych ludzi, a być może są sprzedawane na kilogramy na przykład w Polsce.

— Gdy byłam mała, nie było ciucholandów, jakie znamy dzisiaj. Kiedyś to był magiel i tygiel wszystkiego. Rzeczy były brudne i nieświeże. Teraz na szczęście wszystko się zmieniło i kupuję w takich sklepach. I jestem bardzo zadowolona! — mówi Małgorzata Wodzicka, studentka z Olsztyna. — Zawsze znajdę coś dla siebie i za małe pieniądze. Spodnie, nawet z metką, mogę kupić na przykład za 6 zł. W galerii handlowej na wieszaku wiszą takie same, a kosztują dużo więcej.
— Dziś nie kupujemy tylko tego, co ma metkę. Dziś przede wszystkim zwracamy uwagę na jakość. W ostatnich latach klienci znacznie podnieśli swoje wymagania oraz rozważniej dokonują zakupów nawet w niskich cenach — opowiada pani Aneta, która sprzedaje w jednym z olsztyńskim ciucholandów. — Najlepiej sprzedają się bluzki i sukienki, które coraz częściej są zgodne z najnowszymi trendami, a swoją jakością nie odbiegają od nowej odzieży. Mogę pokusić się nawet o stwierdzenie, że second handy stały się obecnie poważną konkurencją dla galerii handlowych.

Zakupy w second handach są już na porządku dziennym. Uwielbiają je blogerki, fashionistki i jak się okazuje również gwiazdy. Piosenkarka Monika Brodka na przykład uznawana jest za jedną z najbardziej stylowych gwiazd. Przyznaje, że spora część jej stylizacji jest efektem wypadów do sklepów z tanią odzieżą. Udało jej się kupić za grosze dwie torebki Prady. Twierdzi, że oprócz bielizny, w ciucholandzie może kupić wszystko. Podobnie myśli Izabela Trojanowska, która lumpeksy traktuje je jak muzea sztuki. Również aktorka Małgorzata Kożuchowska lubi kupować odzież z drugiej ręki. Z tym, że najbardziej gustuje w zagranicznych ciucholandach — jak twierdzi, „w Londynie czy Barcelonie to jest dopiero uczta!” Margaret, jedna z najpopularniejszych piosenkarek młodego pokolenia, również poluje na używane ubrania.

— Lumpeksy to moja miłość, kiedyś małe uzależnienie — pisze na swoim blogu Basia Szmydt, która nazywa się specjalistką cieszenia się drobiazgami. — Dziś zakupy w nich to dla mnie ogromna przyjemność. To zawsze niepowtarzalne emocje, których nie da się z niczym porównać. To możliwość uzupełnienia szafy, ale i rodzaj mojego manifestu przeciwko bezmyślnemu kupowaniu, konsumpcjonizmowi w najczystszej, najbrzydszej postaci, którego szczerze nie cierpię.

ADA ROMANOWSKA

Komentarze (4) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. ropucha #2724296 | 31.0.*.* 29 kwi 2019 09:51

    dawniej chodzilem bo były ciuchyz zachodu. tera od kilku lat omijam wielkim łukiem bo to sa ciuchy z pojemnikow pck

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  2. Dik #2724079 | 37.47.*.* 28 kwi 2019 16:57

    Uważałem autorkę za osobę inteligentną. Przeczytałem artykuł powyżej. I już nie uważam.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  3. olsztynianin #2723815 | 88.156.*.* 27 kwi 2019 20:20

    WSTYD TO KRAS OSZUKIWAC KRECIC , NIE PŁACIC ZA WYKONANO PRACE ITD

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  4. przy takim socjalu #2723235 | 212.160.*.* 26 kwi 2019 12:27

    to jednak wstyd.

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-5) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)