Zdrowa woda, ale z kranu czy z butelki?

2019-04-05 12:36:41(ost. akt: 2019-04-05 12:47:52)

Autor zdjęcia: Pixabay

In vino veritas, in aqua sanitas — mawiali starożytni Rzymianie. W winie prawda, ale w wodzie zdrowie… Ale konkretnie w jakiej? Pić kranówkę czy szarpać się z butelkami wykonanymi z tego zabójczego PET?
Wiosna sprzyja aktywności fizycznej. Chcemy wychodzić na świeże powietrze, spacerować, jeździć rowerem — cieszyć się wiosną. Co więksi zapaleńcy zaczynają z wielką werwą uczestniczyć w zajęciach fitness, jogi, treningach cardio — wszystko, by jak najprędzej odzyskać formę po zimie i w wiosnę, a wkrótce też w lato wkroczyć z nieskazitelną sylwetką, gibko i na sprężynujących nogach.

To oczywiście scenariusz idealny, wiadomo, tak obiecuje moja trenerka… Zasadniczo bowiem spacery wciąż trzeba odbywać w towarzystwie huraganowych wiatrów, drzewa i trawy już zaczęły swój pylący proceder, więc alergikom nawet lekarze zalecają raczej bezruch i areszt domowy, a zapału na zajęcia fitness większości uczestników starcza tak mniej więcej gdzieś do końca marca…!

A ja mam inny problem. Na takim treningu, jadąc rowerem, a niechby nawet i na spacerze — człowiek potrafi się zmęczyć, zadyszeć, zasapać. A zatem człowiek potrzebuje wody. A o wodzie ostatnio sporo w debacie publicznej się mówi, przy czym najgłośniejsze są dwie szkoły: lepsza jest kranówka i lepsza jest butelkowana woda mineralna.

Za kranówką

Głównymi orędownikami picia wody prosto z kranu są… przedsiębiorstwa wodociągowe, które w swoich licznych, cyklicznych akcjach promują picie swojskiej kranówki od rana do wieczora bez żadnych obaw o zdrowie. Ich argumenty są głównie proekologiczne i prozdrowotne: ponieważ woda z wodociągu nie wymaga opakowania — konsument kranówki ogranicza w ten sposób ilość produkowanych śmieci. Dodatkowo, woda wodociągowa dostępna choćby w formie poidełek w szkołach ma wśród dzieci i młodzieży wyrabiać zdrowy nawyk picia wody jako takiej — szczególnie zamiast słodkich napojów. No i odpada dźwiganie butelek w już i tak nie za lekkich plecakach.

Czy jednak za tymi pozornie szczytnymi ideami przedsiębiorstw wodociągowych nie idzie jedynie chęć zysku? Czy nie jest to wyłącznie pełna sprytu i finezji kampania marketingowa promująca własny produkt? I czy da się postawić znak równości pomiędzy wodami z kranu a wodami butelkowanymi?

Zasadniczo, od dnia wejścia Polski do Unii Europejskiej rozpoczęła się walka o fundusze europejskie na modernizację stacji uzdatniania wody i wodociągów w większości gmin w Polsce. Czysty zysk jest taki, że dziś rzeczywiście woda z kranu jest nieporównywalnie lepszej jakości niż jeszcze kilkanaście lat temu. Coraz nowocześniejsze są też sposoby uzdatniania wody: w takiej stolicy o bezpieczeństwo wody dbają małże, a chloru nie poczułaby nawet całe życie walcząca o czystość warszawskiej wody Joanna Chmielewska.

A jednak z drugiej strony co jakiś czas mrozi mnie wiadomość o świeżo wykrytych w sieci wodociągowej bakteriach coli, pałeczkach okrężnicy i innych formach życia, z którymi akurat osobiście nie chciałbym wchodzić w żadne bliskie kontakty…!

W 2017 r. Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport o ochronie jakości wód przeznaczonych do spożycia. Lektura, niestety, nie poraża optymizmem, bo wedle oceny NIK „działania realizowane przez przedsiębiorstwa wodociągowe i gminy nie gwarantują należytej ochrony jakości wody ujmowanej i podawanej do sieci wodociągowej, przeznaczonej do spożycia przez ludzi. Wiąże się to m.in. z brakiem stref ochronnych wokół ujęć wód i słabym nadzorem gmin nad gospodarką ściekową na ich terenie”. Dalej możemy też przeczytać, że choć infrastruktura wodociągowa wciąż się poprawia — jakość dostarczanej wody w wielu miejscach w Polsce pozostawia wiele do życzenia.


Kranówka kontra butelkowana mineralna

Zacznijmy od tego, że woda z kranu i woda z butelki — to dwie zupełnie inne wody! I to bardzo dobrze: gdybyśmy bowiem wodę mineralną bez żadnych ograniczeń i wyrzutów sumienia stosowali choćby do prania — żywot naszej pralki, z pewnością ku uciesze producenta i dystrybutorów, byłby nader krótki. Twarda, wysokozmineralizowana woda, owszem, służy zdrowiu — ale już sprzętom domowym niekoniecznie. W rachubę, prócz składu mineralnego, wchodzi też sposób pozyskiwania, z którym w parze idzie czystość. Trzymając więc w ręku szklankę wody źródlanej niskozmineralizowanej — mogę pokusić się o tezę, że podobny skład naleję sobie do drugiej szklanki prosto z kranu. Co jednak różni obie szklanki? Właśnie czystość! Głębokie warstwy wodonośne, z których wody mineralne i źródlane pochodzą, są w naturalny sposób chronione przed zewnętrznymi zanieczyszczeniami i pozyskiwana z nich woda nie wymaga niczego poza kontrolą, napowietrzeniem i odfiltrowaniem cząstek stałych. Tu jej przetwórstwo się kończy.

Sprawa wody wodociągowej prezentuje się kompletnie inaczej. Ze względów sanitarnych ta woda jest zawsze uzdatniana. Faktycznie, w niektórych miejscowościach część wód pozyskiwana jest z ujęć głębinowych — jednak ze względu na ich płytkość oraz mieszanie tych wód z wodami pozyskiwanymi z ujęć powierzchniowych i tak trzeba poddawać je uzdatnianiu. Oczywiście, nowoczesne technologie pozwalają ograniczyć chlorowanie i załatwiać sprawę choćby lampami UV, ale, jak pokazuje najnowszy raport NIK — to wciąż za mało. Wedle NIK-u gminy i wodociągi nie dbają wystarczająco o zabezpieczenie miejsc, z których woda jest pobierana i wyznaczania stref ochronnych. A bez ustanowienia tych stref nie można egzekwować ani odpowiedniego zabezpieczenia samych ujęć, ani warstw wodonośnych, z których woda jest ujmowana.

Co zatem pijemy tak konkretnie? Do rzek i jezior przedostają się przecież środki ochrony roślin, nawozy, a niekiedy ścieki z fabryk, chemikalia czy leki…!
Pamiętajmy ponadto, że litr wody wodociągowej jest rzeczywiście tańszy niż tej w butelce. Jednak naturalne wody podziemne butelkowane są w miejscu ich wydobycia — wody wodociągowe pokonują nieraz kilometry rur, zanim trafią do naszego domu. Dodatkowo wodociągi odpowiadają za wodę dostarczaną do wodomierza, ale za stan naszych instalacji w domach i blokach już nie. Dbając o higienę w całym domu z nawet przesadną pedanterią — odpowiedzcie szczerze, jak często czyścicie sitko z kranu? Co ile czasu zmieniacie je lub usuwacie nagromadzony tam kamień?

Butelki PET

Co jest jednak grane z tym plastikiem? Czy woda z plastikowej butelki będzie zdrowa i bezpieczna? Dzielni amerykańscy naukowcy przecież nie śpią i całkiem niedawno ogłosili, że już kilkanaście dni po butelkowaniu woda, która z naklejki obiecuje samo zdrowie, de facto może być dla zdrowia niebezpieczna. Ich eksperyment polegał na trzymaniu wód różnych producentów, butelkowanych w butelkach PET, przez 4 tygodnie w temperaturze 70 st. C. Po ponownym badaniu okazało się, że woda po eksperymencie w swoim składzie zawierała antimony oraz słynny, morderczy bisphenol A, znany jako BPA. Kilka osób zwróciło jednak uwagę na dość istotny fakt: jaka woda w butelce na ścieżce od rozlewni do momentu zakupu przez klienta i spożycia ma szansę znaleźć się w temp. 70 st. na całe 4 tygodnie? Takie „badania” mają na celu zdyskredytowanie wód w butelkach, a w konsekwencji narażają na śmieszność samych „badaczy”. Proponuję w ramach eksperymentu, by też w wysokiej temperaturze i koniecznie na 4 tygodnie zostawić śmietanę. I bardzom ciekawa wyników tego eksperymentu. Choć niekoniecznie odpowiadam za zniszczenia i straty moralne.

Reasumując: Wysokozmineralizowana woda mineralna jest naturalna, pierwotnie czysta i dostarcza nam życiodajnych składników mineralnych. A woda wodociągowa? Ugasi tylko nasze pragnienie…
Magdalena Maria Bukowiecka


Człowiek, w zależności od masy ciała, powinien wypić dziennie
około 1,5 – 3,5 litrów wody.
Większość występującej na Ziemi wody jest „słona” (około 97,38 procent).

Ciekawostki:


Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. www #2709904 | 83.9.*.* 5 kwi 2019 13:04

    Na podsumowanie dodam, że kilka lat temu czytałem wyniki kontroli wody butelkowanej w Niemczech i Francji. Około 50% butelek sprzedawanych w sklepach zawierała wodę stosowaną w kranach, a nie jak określał producent pochodzącą z ujęć głębinowych.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  2. iwan #2714318 | 94.254.*.* 10 kwi 2019 21:32

    Jak ktoś ma nową kanalizacje to ok, u mnie w bloku są stare rury i picie wody z takiego syfu skończy się w najlepszym razie bólem brzucha. Cisowianka kosztuje pare zł a jest przebadana i bezpieczna

    odpowiedz na ten komentarz