Mariusz Sieniewicz: Trzeba zlikwidować MOK [SONDA]

2019-03-26 13:23:07(ost. akt: 2019-03-26 14:34:15)
Mariusz Sieniewicz, dyrektor MOK w Olsztynie

Mariusz Sieniewicz, dyrektor MOK w Olsztynie

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

Kultura w Olsztynie potrzebuje zmian. Wymaga ich również Miejski Ośrodek Kultury. Jak uważa Mariusz Sieniewicz, MOK to dziś bankomat i „zakład budynków komunalnych”. Zajmuje się wszystkim, co kojarzy się z kulturą. Ideałem jest stworzenie Centrum Kultury.
Jeśli coś jest do wszystkiego, to może być do niczego. Można w ten sposób zażartować, gdy mówi się o Miejskim Ośrodku Kultury. Dlatego ta instytucja potrzebuje zmian i sprecyzowania profilu działalności. Takie postulaty były omawiane na spotkaniu Komisji Kultury Olsztyńskiej Rady Miasta.

— Likwidujemy MOK i powołujemy Centrum Kultury z prawdziwego zdarzenia. Z nową organizacją, strukturą i programem — mówił na spotkaniu Mariusz Sieniewicz, dyrektor MOK.

— Chciałbym, żeby w Olsztynie powstało miejsce, dla którego wzorem może być Centrum Kultury Zamek z Poznania. To dla mnie idealna placówka. Powinniśmy iść właśnie w takim kierunku. To byłaby radykalna zmiana, ale potrzebna — dodał dyrektor MOK.

Dlaczego?


Jest kilka problemów, z którymi boryka się MOK. Największym okazuje się się infrastruktura.

— Kiedyś uprawiano model kultury, żeby brać wszystko, co dają i co jest dookoła. Dzisiaj MOK zarządza sześcioma budynkami. Wszystkie są zabytkami. W lipcu mamy przejąć kolejny, już siódmy budynek, czyli zajezdnię trolejbusową. Stajemy się więc „zakładem budynków komunalnych” — uważa Mariusz Sieniewicz. — To rodzi konsekwencje natury organizacyjnej i finansowej. Jesteśmy prawdopodobnie jedyną instytucją w Polsce, która zarządza tak dużym mieniem. Często spotykam się też z głosami, że MOK to instytucja przerośnięta etatami. Nie ma nic bardziej błędnego. Mamy tylko dziewięciu pracowników merytorycznych, a szesnaście osób zatrudnionych jest do obsługi budynków. To portierzy, sprzątacze i ochrona. Kosztuje nas również konserwacja trzech wind, co pochłania 20 tys. zł.

MOK dysponuje dotacją około 4,7 mln zł na cały rok. Z tego 3,7 mln zł to koszty administracyjne i płacowe. Na działalność pozostaje więc milion złotych, a większość kosztów pochłania Olsztyńskie Lato Artystyczne.

— Pieniądze mamy, ale w większości wrzucane one są w materię, a nie w działalność statutową — podkreśla Mariusz Sieniewicz. — Z miliona, jaki pozostaje nam na działalność, zabezpieczamy 400 tys. na nasze działania, a 600 tys. zł idzie na Olsztyńskie Lato Artystyczne. A każdy szanujący się festiwal dysponuje budżetem od 300-400 tys. zł wzwyż. A u nas szyje się i lepi program za o wiele mniejsze pieniądze. Z roku na rok pojawia się frustracja, ile „można jechać po takiej biedzie”. Z wielką zazdrością patrzymy na olsztyński budżet obywatelski, który na niektóre projekty daje 300 tys. zł. My mamy 600 tys. zł na dwa miesiące wydarzeń. W dodatku istnieje szereg imprez, dla których MOK jest bankomatem. Byłoby wielkie larum, gdybyśmy skasowali Olsztyńskie Koncerty Organowe — wydarzenie, które kosztuje 40 tys. zł. Nikt też sobie nie wyobraża, żeby raptem nie było Międzynarodowych Dni Folkloru. Są też Dni Olsztyna, które też muszą być. To, co wymieniam, to tak zwana „jazda obowiązkowa”. Te imprezy wpisały się na stałe w kalendarz i muszą się odbyć niezależnie od tego, jak są nośne. A gdzie gwiazdy? Rok temu wystąpiła u nas Kayah. Koncert kosztował nas 80 tys. zł. Do tego trzeba doliczyć podatek VAT, który musimy zapłacić, jeśli impreza jest darmowa. A taka była.

Mariusz Sieniewicz uważa, że niezbędne jest funkcjonowanie biura festiwalowego, które weźmie Olsztyńskie Lato Artystyczne na barki. Takie ruszy 1 kwietnia. Nadal jednak będzie „pod opieką” MOK, a ideałem byłoby, gdyby funkcjonowało samodzielnie.

— Każde szanujące się miasto celuje punktowo w konkretne i duże wydarzenia o charakterze jednorazowym — podkreśla dyrektor MOK. — Olsztyn też idzie w tym kierunku, bo pojawił się Green Festival i festiwal muzyki tanecznej. To flagowe dla miasta projekty. A Olsztyńskie Lato Artystyczne? Jest worem, do którego wrzuca się dosłownie wszystko. Jest taki cichy przykaz, że jeżeli w programie będzie sto imprez, to będzie na bogato. A MOK powinien być jasno sprofilowany.

MOK jest również rozchwiany między klasyczną funkcją ośrodka kultury a działalnością muzealną. Mowa o Tartaku Raphalsonów. Zajmuje się też dziedzinami, które z powodzeniem mogłyby przejąć inne instytucje.

— To absurdalne, że zajmujemy się działalnością badawczo-muzealną. Jak coś ma pozór kultury, to wrzuca się do do jednego wora z napisem MOK — podkreśla Mariusz Sieniewicz. — Większość instytucji kulturalnych w Olsztynie jest mocno sprofilowanych i prowadzi branżową działalność. MOK jest zsypem, do którego wszystko się wrzuca, co nie mieści się w perspektywie autorskich programów. Mamy też dwa teatry w Olsztynie, a jakimś dziwnym trafem amatorskie teatry przychodzą do nas. Podobnie jest z muzykami, którzy nie biorą pod uwagę filharmonii, ale MOK. To gorzka prawda. Dlatego trzeba zapytać, w którym kierunku ma iść MOK. Moim zdaniem powinniśmy nastawić się na kulturę wysoką, bo do tego jesteśmy powołani i na ruch amatorski.

Z Mariuszem Sieniewiczem zgadzają się również olsztyńscy radni, członkowie komisji kultury.

— Radną jestem od trzynastu lat i przez ten czas próbujemy rozwiązać problemy kultury w Olsztynie. Niestety niewiele udało się zrobić. A to temat ważny — uważa Halina Ciunel. — Centra kultury działają w różnych miastach. Nie tylko w Poznaniu, ale we Wrocławiu i w Rzeszowie. My powinniśmy równać do lepszych i ambitniejszych.

— Transformacja MOK w Centrum Kultury wydaje mi się najtrafniejszym rozwiązaniem — dodaje Mirosław Arczak. — Zaczęliśmy dopiero na ten temat rozmawiać. MOK to tylko element układanki pod nazwą kultura. Nie możemy się zajmować tylko tą instytucją, ale całą strategią kultury w naszym mieście. W tej chwili wiele pomysłów to doraźne i przypadkowe propozycje. Nie wynikają one ani potrzeb, ani z możliwości finansowych miasta. Często związane są z kampanią wyborczą. A myśleć i działać trzeba długofalowo.

ADA ROMANOWSKA

Czy olsztyński MOK powinien zostać zastąpiony Centrum Kultury?
Tak, MOK w takim kształcie nie ma racji bytu
82.22%
Nie, powinno zostać tak jak jest
17.78%

Komentarze (27) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Jolka #2704192 | 88.156.*.* 26 mar 2019 14:05

    MOK jest przede wszystkim zbyt lewicowy.

    Ocena komentarza: warty uwagi (12) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (6)

    1. Mama #2704198 | 178.36.*.* 26 mar 2019 14:10

      Z 4,7 mln dotacji 3,7 mln idzie na koszty administracyjne i placowe. Czy tak powinno byc?

      Ocena komentarza: warty uwagi (17) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      1. prawak #2704212 | 87.205.*.* 26 mar 2019 14:36

        w MOKu powinno znaleźć się więcej ludzi o patriotycznych i narodowych poglądach, bo coraz częściej promowane są atrakcje przeczące naszej narodowej dumie i tradycji

        odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

        1. prawak #2704213 | 87.205.*.* 26 mar 2019 14:36

          w MOKu powinno znaleźć się więcej ludzi o patriotycznych i narodowych poglądach, bo coraz częściej promowane są atrakcje przeczące naszej narodowej dumie i tradycji

          Ocena komentarza: warty uwagi (10) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

          1. wiki #2704216 | 212.160.*.* 26 mar 2019 14:41

            Coś mi się wydaje, że to koniec dyrektorowania pana Sieniewicza. Jedno co mu się udało to zniszczenie Olsztyńskich Nocy Bluesowych.

            Ocena komentarza: warty uwagi (26) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

            Pokaż wszystkie komentarze (27)