Nie przywiązuję się do rozmiaru

2019-03-23 18:55:46(ost. akt: 2019-03-23 18:19:22)
Ewa Zakrzewska: Jeśli komuś przeszkadza mój widok w kostiumie kąpielowym, to jest jego problem, a nie mój

Ewa Zakrzewska: Jeśli komuś przeszkadza mój widok w kostiumie kąpielowym, to jest jego problem, a nie mój

Autor zdjęcia: Fot. Weronika Łucjan-Grabowska

Kiedyś miała kompleksy, dziś akceptuje siebie i wspiera puszyste dziewczyny. Z małej wsi pod Olsztynkiem trafiła do świata show-biznesu. I odnalazła się w nim doskonale. O tym, czy rozmiar ma znaczenie, rozmawiamy z Ewą Zakrzewską, 33-letnią modelką plus size, stylistką i jurorką.
— Mało kto wie, gdzie leży Marózek. Ale gdyby spytać, kim jest Ewa Zakrzewska, to wiele by wiedziało. Jak pani trafiła z małej mazurskiej wsi do wielkiego świata?
—To był zupełny przypadek, którego nie planowałam (śmiech). Marózek to bardzo mała miejscowość. Trzy czwarte mieszkańców to moja najbliższa rodzina. Od lat prowadzę tam z rodziną gastronomię. W sezonie trochę więcej się dzieje, przyjeżdżają turyści.
Moja mama zakochała się w tacie i z Warszawy przeprowadziła się na Mazury. Rodzicom zależało na tym, żebym dobrze się wykształciła. Kiedy byłam w gimnazjum, miałam problemy ze zdrowiem. Trafiłam do Olsztynka, gdzie mnie dobrze wykształcili, świetnie przygotowali do egzaminów.
Wyniki pozwoliły mi dostać się do liceum w Warszawie, na którym bardzo mi zależało. Potem przerwałam studia i wyjechałam do Anglii, żeby podszkolić język. Byłam chłopczycą, bardzo zakompleksioną. Miałam problemy z poczuciem własnej wartości, które pojawiły się jeszcze wtedy, kiedy poszłam do większej szkoły w Olsztynie. Więc nie zapowiadało się, że będę działała w modelingu (śmiech).

— Ale...?
— Z Anglii wróciłam odmieniona, kobieca.Ta przemiana dała mi powera. I zrobiłam sobie sesję fotograficzną, tak dla siebie. Wrzuciłam zdjęcia do internetu, ktoś się odezwał. Potem trafiłam do agencji modelek. I tak to się zaczęło!
Nie wiedziałam nawet, że jest coś takiego jak modeling plus size. Ale chciałam robić to najlepiej na świecie, tym bardziej że była to nisza. Szkoliłam się za granicą. I już jako mentor trafiłam do jury programu w Polsacie „Supermodelka plus size”. Już jestem na emeryturze modelingowej ( śmiech). Kiedy moja kobiecość się rozwinęła, kiedy zaczęłam bardziej w siebie wierzyć, otworzyłam butik w Warszawie plus size. Od tego zaczęło się ubieranie kobiet.

— Problemy z samoakceptacją pojawiły się z powodu nadmiernej wagi?
— To było wszystko na raz. Pamiętam, że poszłam do prywatnej szkoły. Wszystko wywoływało we mnie kompleksy: to że jestem z małej miejscowości, to że jestem większa. Czułam się głupsza, mniej atrakcyjna, brzydka. Sądziłam, że nie jestem wystarczająco dobra, ładna, mądra, szczupła...

— Teraz może pani się całować w lustrze?
— Daleko mi do samozachwytu (śmiech). To nie jest tak, że celebruję każdy kawałek ciała czy doprawiam ideologię do bycia plus. Jeśli chodzi o problemy z wagą, to pracowałam nad nimi od 13 roku życia, bo wtedy zaczęła się bulimia. Zamiast sobie pomagać, robiłam sobie krzywdę. Lubię siebie i nie przywiązuję się do rozmiaru, bo mam wahania wagi.
W szafie mam trzy rozmiary. Mam szacunek do samej siebie, Wiadomo, że nikt nie czuje się wspaniale w dużej wadze czy w niedowadze. Są tego odczuwalne skutki. Ja zaczęłam po latach zwolnień z wuefu uprawiać sport. Kiedyś wstydziłam pokazać się na siłowni, na szczęście kilka lat temu trafiłam na świetnego trenera personalnego.
Dla przełamania kolejnych barier rok temu mąż zabrał mnie na sztuki walki. I się przełamałam! Teraz nie wstydzę się ćwiczyć z mężczyznami na wspólnych, ciężkich treningach. Wiele kobiet boi się oceniania, nie rozbierze się na plaży albo nawet na siłowni. Nie wprawiam się w samozachwyt, tylko akceptuję, świadoma swoich zalet i wad.

— Spotkała się pani z hejtem, z agresją w sieci?
— Tak, miałam hejterkę-stalkerkę. Dziewczyna miała założone fake konto na Facebooku. Regularnie, przez ponad dwa lata uprawiała wobec mnie stalking. Jeszcze zanim wystąpiłam w „Supermodelce”. Pisała obrzydliwe wiadomości i bardzo obrzydliwe komentarze. Szkalowała mnie, znalazła moją rodzinę... Poszłam z tym do prawnika. Prokurator wydał europejski nakaz przesłuchania. Ta kobieta mieszka w Belgii. Znaleziono ją, wyparła się wszystkiego, ale ucichła.
Na moim Instagramie, Facebooku czy na blogu mam w porównaniu do innych osób publicznych naprawdę mało krytykantów albo ludzi agresywnych. Mało kto wprost potrafi mi coś przykrego napisać. A nawet jeśli, to nie biorę do siebie głosów osób nieszczęśliwych i zakompleksionych. Wielu internetowych hejterów zasłania się wolnością słowa i konstruktywną krytyką. Prawda jest taka, że nie mają pojęcia, czym ona właściwie jest. Niewiele osób potrafi krytykować z kulturą.

— Czasem oskarża się modeling plus size o promowanie otyłości...
— Mój profil na FB, to, że występuję publicznie, że ubieram kobiety w większym rozmiarze, to jest promowanie otyłości?! Ja nikogo nie namawiam na bycie otyłym! Osoba gruba wie, że to jest niezdrowe. Osoba z anoreksją, także to wie. Obie skrajne skale na wadze nie są dobre. Problemy z odżywianiem to sprawy medyczne.
Jestem w branży modowej, nie piszę książek o odchudzaniu. Zaproponowano mi napisanie książki o bulimii, ale odmówiłam, bo nie jestem ekspertem. Mogę tylko o tym mówić, ostrzegać. Natomiast osoby, które oskarżają modelki plus size o promowanie otyłości, moim zdaniem mają fatphobię. To jest jak rasizm. To są te same emocje. Są ludzie, którzy tak bardzo nie lubią osób w większym rozmiarze. Ale to z nimi jest coś nie tak. Hejterzy nie troszczą się o zdrowie, tylko żeby uderzyć, zrobić przykrość.
Ja nie mówię: nie dbaj o siebie, nic ze sobą nie rób. Ja mam inny przekaz i nie opiewam osób plus size. Takie oskarżenie to idiotyzm!

— Jakie trzeba spełniać wymagania, żeby zostać modelką plus size?
— Takie jak w zwykłym modelingu: odpowiedni wzrost, świadomość ciała, umiejętność pozowania, fotogeniczność. Ważne są proporcje. Sylwetka typu jabłko u szczupłych kobiet była bardzo pożądana w latach 90.: długie nogi, szersze ramiona. Przy większych kształtach wady sylwetek są bardziej widoczne. Dysproporcje nie są zbyt mile widziane.
Ważne jest wcięcie w talii, a taka sylwetka typu jabłko, gdzie góra dominuje, już jest problemowa. Ważna jest też kondycja skóry. Po osobie, która odżywia się samym śmieciowym jedzeniem i nie ćwiczy, to widać. Dlatego modelki plus size też muszą o siebie dbać.

— Co trudnego było w byciu modelką plus size?
— Pracowałam zarówno ze szczupłymi, jak i z większymi modelkami. Pamiętam, jak pracowałam na pokazie u Gosi Baczyńskiej i szczupłe modelki pytały mnie, jak to jest, jakie są granice, bo one muszą się koniecznie wcisnąć w dany rozmiar. Tutaj jest większy wachlarz rozmiaru. Może być albo 40 albo 50. To zależy od zleceniodawcy, który chce zaprezentować swoją kolekcję ubrań. Jednak najpopularniejsze rozmiary modelek plus size są neutralne. Tu jest rozpiętość od 44 do 48.

— Nad jakimi projektami teraz pani pracuje?
— Dopiero co wypuściłam kolekcję Tom&Rose by Ewa Zakrzewska dla Biedronki. To największa kolekcja plus size, jaka była w Polsce. Niesamowite wyróżnienie. Nigdy nie dostałam tylu wiadomości i podziękowań. Tak duża sieć sklepów zdecydowała się na kolekcję, która nie polegała tylko na legginsach i koszulkach. Zaufano mi. To mój projekt roku.
Stylizuję kobiety plus size w „Dzień dobry TVN”. Kilka rzeczy się szykuje, ale nie mogę ich zdradzić.

— A propos kolekcji... Puszyste dziewczyny skarżą się, że sieciówki nie mają odpowiednich dla nich rozmiarów?
— W poniedziałek przez 7 godzin odpisywałam dziewczynom, które pytały: „Gdzie mogę kupić ubranie w moim rozmiarze?”. Brakuje także bielizny. Połowa Polek ma większe BMI i to się przekłada na rozmiar. Codziennie dostaję tego typu wiadomości.

— Gdyby pani dostała propozycję roznegliżowanej sesji do „Playboya,” to...?
— Na pewno bym rozważyła ( śmiech). Odważne zdjęcia mam w swoim prywatnym portfolio. Nie mam problemu ze swoją cielesnością. Na pewno wywołałoby to szok i zamieszanie. I dyskusję. A ja lubię wywoływać dyskusję. Mierzi mnie udawanie, ze większych osób nie ma. Lubię walczyć z zamkniętymi umysłami. Jeśli komuś przeszkadza mój widok w kostiumie kąpielowym na plaży, to jest jego problem, a nie mój.

Aleksandra Tchórzewska