Superwoman czy normalgirl?

2019-03-10 11:36:10(ost. akt: 2019-03-10 11:50:19)
Zofia Krawiec

Zofia Krawiec

Wyniki badania etnograficznego na temat współczesnych dziewcząt i kobiet podsunął mi wydawca. I od pierwszego zdania porównanie normalgirl z superwoman wydało mi się intrygujące. Ale w życiu nie podejrzewałam, że ten artykuł i rozmowa z Normalgirl tak wiele powie mi o mojej własnej kobiecości!
Po pierwszej lekturze tych wyników problem, czy lepiej być dziś superwoman, czy jednak normalgirl, wydał mi się nieco wydumany, a wręcz stworzony dla samego problemu. Gdy wreszcie skontaktowałam się z jedną z tych zadeklarowanych normalgirls, inaczej Dziewuchą, w ułamku sekundy zrozumiałam: ONA MÓWI O MNIE!

To ja czerpię z życia garściami, nie przywiązując zbytniej wagi ani do konwenansów, ani do tego, co powiedzą ludzie. To ja — daleka od standardów Karla Lagerfelda — wciąż powtarzam, że Rubens by mnie kochał. To ja szczycę się swoimi sukcesami, ale opowiadam też o swoich porażkach, choć zaznaczam wtedy, że zaraz po upadku z tego konia wstałam, otrzepałam kurz i spróbowałam jeszcze raz. To ja, nie bacząc na reakcję koleżanek, a zwłaszcza kolegów, kiedy jestem szczęśliwa, to się śmieję na głos, a kiedy się wzruszam, to płaczę.
Otwarcie, bez zahamowań.

Tak się składa, że jestem jedyną kobietą w naszym zespole, ale jeśli akurat moja fizjologia daje mi do wiwatu, to też nie mam problemu ze zwierzeniem się kolegom z własnych cierpień. I, co ważne, otrzymuję wsparcie! Przynajmniej duchowe…
Życie wiąże się przecież ze wzlotami i sukcesami, ale i z trudnymi momentami i upadkami. Jesteśmy tylko i aż ludźmi. Mężczyznami i kobietami. I choć stwierdzenie: it’s a men’s world — to męski świat — w wielu dziedzinach naszego życia nadal obowiązuje — my, Dziewuchy, czyli normalgirls, nie postrzegamy swojej kobiecości jako lustrzanego odbicia męskości. I dlatego nie dążymy do wizerunku superwoman.

Wydaje mi się, że superwoman to była ikona tego feminizmu, który znaliśmy jeszcze do niedawna. Czyli tego, który premiował historię kobiet sukcesu, takich bizneswoman — potwierdza tę opinię Zofia Krawiec, Dziewucha, Neurotic Girl z Instagrama. — Feminizm, który znamy z pierwszych magazynów feministycznych, gdzie wszystkie artykuły skupiały się na kobietach, które w jakiejś dziedzinie były wybitne, żeby pokazać, że ich osiągnięcia nie odbiegają od męskich. Ale to często były kobiety, które naśladowały mężczyzn — ich sposób bycia, a nawet styl ubierania się. A taki feminizm kobiet w garniturach, w którym tak naprawdę wciąż obowiązuje męski punkt odniesienia, gdzie nawet słowo superwoman pochodzi od supermana, jest całym zaprzeczeniem zjawiska normalgirl — podkreśla.

I dodaje:


Początkowo feminizm dyscyplinował przecież kobiety i nawoływał, by facetem się nie przejmować i skupić się na sobie i na karierze. I te, które cierpiały, dodatkowo miały poczucie wykluczenia. Normalgirls upominają się zatem o emocjonalność, o to, że mogą być smutne, że nie muszą brać udziału w jakimkolwiek wyścigu. Upominają się też o ciało, żeby w tzw. mainstreamie obowiązywać mogły także inne wzorce ciała. Nie tylko te idealne kształty i wysportowane sylwetki, ale też takie ciało, które wygląda tak, jak wygląda: miejscami jest owłosione, ma cellulit i rozstępy.

Wiele złego robią media społecznościowe, które wymuszają wizerunek szczęścia i sukcesu, w którym nie ma miejsca na porażkę. A przecież można ich używać także do jakiejś konfesji, przyznania się do porażki, błędu, zranionych uczuć…

Móc po prostu szczerze ze sobą porozmawiać takim emocjonalnym językiem. Zasięgnąć porady, otrzymać wsparcie. Bez udawania czegokolwiek. Dotyczy to zarówno sfery emocjonalnej, ale także fizjologii, choćby bólów menstruacyjnych.
Sprawy kobiet często są traktowane jako tabu.

— A co na to faceci? Jak pani myśli: wolą normalgirl czy jednak superwoman?
— Mam wrażenie, że współcześni mężczyźni często czują się zszokowani zachowaniem dziewczyn, które szczerze o sobie opowiadają — odpowiada Zofia Krawiec. — O swoim ciele, ale także np. o trudnych emocjach. Dla mężczyzn jest to pewnie rewolucja. Ale to na pewno zależy też od ich dojrzałości. Myślę, że im większa dojrzałość, tym większe otwarcie na drugą osobę z całym jej zestawem zalet i wad, ze skomplikowanym powiązaniami różnych cech charakteru i emocji.
Zatem jedyna nadzieja w tym, że dojrzały mężczyzna potrafi z marszu dostrzec kobietę z krwi i kości.

Magdalena Maria Bukowiecka



Pisarka, artystka, kuratorka i dziennikarka kulturalna. Autorka książki „Miłosny performans” o dziełach sztuki, które powstały pod wpływem silnych emocji związanych z relacjami romantycznymi. Kuratorka wystawy pod tym samym tytułem. Współkuratorowała wystawę „140 uderzeń na minutę”, kuratorka wystawy „Na pozór silna dziewczyna, a w środku ledwo się trzyma”. Jako dziennikarka opublikowała wiele artykułów i wywiadów w najważniejszych polskich magazynach. Zapoczątkowała na polskim gruncie dyskusję dotyczącą teorii selfie-feminizmu, czyli zjawiska, gdy kobiety używają nowych mediów jako narzędzi w walce o swoją podmiotowość. Autorka instagramowego projektu feministycznego pt. Nuerotic girl, którego jednym z celów jest ujawnianie zakorzenionych w społeczeństwie stereotypów dotyczących młodych dziewcząt. Jej aktywność w interencie wywołała falę hejtu. Cybernienawiść wymierzana w młode kobiety to jeden z tematów podejmowanych przez nią w działaniach artystycznych.

Zofia Krawiec:

Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Jaśniepan #2695579 | 83.5.*.* 10 mar 2019 22:39

    Czemu ma służyć to improwizowane zdjęcie ? (oczywiście jest tylko ilustracją do tekstu!!!)

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

  2. Dziwne to #2695630 | 37.47.*.* 11 mar 2019 08:30

    Ta pani lubi smakować swoje wlosiwo. Ciut jak mój kot Powinna coś wziosc na odklaczanie żeby jej się jelita nie zapchaly jak jest takim smakoszem klaczkow

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  3. ...popłuczyny po sztuce #2695678 | 31.213.*.* 11 mar 2019 11:22

    "Polityka kulturalna czyli ciemnota talmudyczno-marksistowska..(...). Pan Eugeniusz, profesor od sztuki..... on mi powiedział, że był na wystawie Gauguin’a, a także w muzeum van Gogha, po obejrzeniu dzieł obydwu mistrzów doszedł do wniosku, że dziś żaden z nich nie dostałby się na żadną, polską uczelnie artystyczną. .... Wiem jednak w jaki sposób wspierana jest sztuka i jakie korzyści osiągają organizacje z takiej promocji. Wiedza ta jest powszechnie dostępna, ale podlega prawom kolportażu reglamentowanego. To znaczy ja mogę w Poznaniu przy kawie pogadać z czytelnikami o tych sprawach, ale ministrowie i profesorowie od sztuki w oficjalnych wypowiedziach już zrobić tego nie mogą. Powtórzmy więc raz jeszcze – rynek sztuki to piramida finansowa, skonstruowana po raz pierwszy na nowoczesnych zasadach w III republice. Co to znaczy „nowoczesne zasady”? To znaczy, że zakwestionowano dotychczasowe kryteria oceny i zdegradowano odbiorcę. Na jego miejscu pojawił się krytyk, który stał się jedynym dystrybutorem wiążących ocen. Ważniejszym niż profesorowie od sztuki. I tak zostało do dziś...".... http://www.polishclub.o rg/2019/03/05/polityka-kulturalna-czyli- ciemnota-talmudyczno-marksistowska/

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz